1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Biznes z przyjaciółką

Wspólna firma, interesy, pieniądze. To może być trudna próba, a nawet koniec przyjaźni. Ale historie naszych bohaterek dowodzą, że może się udać. I że to nawet dobry pomysł.

Małgorzata i Ewa kilka razy były od siebie o krok, ale poznały się i zaprzyjaźniły dopiero na wakacjach nad morzem, na babskiej wyprawie z dziećmi. To było 8 lat temu. Dzisiaj są współwłaścicielkami pracowni projektowej Fabriqa na warszawskiej Starej Pradze. Historia Morza Herbaty, czyli moja i Anny, zrodziła się ze wspólnej pasji – poznałyśmy się na plenerze ceramicznym w Ponurzycy. Ale bynajmniej to nie będzie ponura opowieść.

Tkanina ze wzorem tożsamości

Zaczęło się od wspólnego zaprojektowania kolekcji dziecięcej odzieży. Została doceniona, więc Ewa i Małgosia zaczęły szukać sposobu na dotarcie do klienta. To pomogło im podjąć ryzyko i wprowadzić nowy pomysł.
Małgorzata: – Pojechałam do Paryża i zobaczyłam tam materiały i wzory, które mnie zachwyciły. W Polsce nikt czegoś takiego nie produkował. Postanowiłyśmy to zmienić, a przy okazji pokazać motywy polskiej kultury. Uświadomiłyśmy sobie, że poszukujemy wzorów, które wiążą się z naszymi wspomnieniami i tożsamością. Dlatego użyłyśmy m.in. wzorów ludowych z centralnej Polski i pogranicza. Wszystko produkujemy zgodnie z zasadami dobrego handlu i w Polsce. Tylko naturalne przędze, len, bawełna.

Równolegle do tkanin pojawiły się drobne meble – opowiada Ewa. – Zaczęłyśmy tworzyć kompleksową propozycję wzorniczą – obrus, stołek, talerz...

Mają w sobie wiele uporu  i wzajemnie się wspierają. Chcą projektować na zamówienie. Myślą też o zagranicznych odbiorcach. Ostatnio zostały nominowane przez polską edycję „Elle Decoration” do międzynarodowego konkursu wszystkich edycji tego pisma.

4 razy więcej energii

Małgorzata: – Każdy etap rozwoju naszej firmy wiąże się z nieprzewidzianymi kosztami, a kolejne trudności powodują, że trochę podupadamy na duchu. Na szczęście występuje to na przemian i druga zawsze wtedy ciągnie do przodu. Niekiedy na etapie projektowania pojawiają się spięcia i różnice zdań. Ale każda z nas wie, że nie dałaby rady sama, poza tym osobno stworzyłybyśmy już coś zupełnie innego.

– Bywa trudno, ale wierzymy w naszą wspólną twórczą siłę – konkluduje Ewa. – Najwięcej napięcia było przy opracowywaniu idei. Każda dążyła do realizacji swojej wizji i wszystko wisiało na włosku. Wreszcie obie zrezygnowałyśmy z własnego pomysłu, ale znalazłyśmy coś lepszego, wspólnego. Myślę, że ta nasza odmienność jest potrzebna, to nas napędza.

Małgorzata: – Przekonałyśmy się, że mamy podobną wrażliwość, ale i swoje poglądy i nie staramy się już przekonywać nawzajem do swoich racji. Znamy swoje mocne strony i cenimy je. Dziś jesteśmy bardziej wspólniczkami niż przyjaciółkami.

Ta współpraca kosztuje je wiele energii, ale za to drugie tyle przynosi. – Jesteśmy razem, gadamy, powstaje ferment i fajna atmosfera, i już nie możesz się doczekać następnego dnia, żeby zabrać się do pracy – mówi Małgosia. – A jak jest źle, to też nie możesz się doczekać, żeby to omówić i dać sobie wsparcie. Działając wspólnie, generuje się 4 razy więcej energii.

Ewa: – Od kilku lat nie dzwonimy do siebie wieczorami w sprawach zawodowych, jeśli nie ma pilnej potrzeby. To jest czas dla rodziny i na odpoczynek. Mamy szacunek dla siebie, naszych odrębności, umiejętności i doświadczeń.

 

Moje morze chińskiej herbaty

Nasza historia jest zupełnie inna, a jednocześnie podobna. Zaczęło się od tego, że miałyśmy wspólną pasję – ceramikę i herbatę.

Anna jako nastolatka pojechała z rodzicami do Chin i w ramach buntu przestała słodzić herbatę. Kilka lat później, gdy powróciła na studia, była wrażliwsza na różne smaki. Trafiła do Xiamenu, czyli miejsca herbacianego. Częstowali ją, więc piła, a im więcej piła, tym bardziej jej smakowało. Gdy przyjechała do Polski i zaparzyła herbatę rodzinie, mama podpowiedziała jej, by napisała o tym pracę magisterską. Wróciła do Chin i zaczęła gromadzić wiedzę i doświadczenie.

Anna: – Wiedziałam, że herbata już zawsze będzie obecna w moim życiu, że pozostanie fascynacją. Ale pojawiła się Magda…, zebrałyśmy grupę przyjaciół i przez 6 miesięcy poznawaliśmy kolejne rodzaje herbat.

Podobnie jak Ania chciałam uczynić z herbaty sposób na życie. Miałam do niej pełne zaufanie, przyjaźniłyśmy się od dwóch lat. W pracowni ceramicznej współpraca wychodziła nam wspaniale. Czemu nie miałaby sprawdzić się przy herbacie?

Rok później znów pojechałyśmy na plener i wymyśliłyśmy nazwę: Morze herbaty. – Stworzyłyśmy biznes-
plan i po powrocie do Warszawy założyłam działalność gospodarczą – mówi Anna. – Na cele marketingowe zamówiłyśmy u mojego nauczyciela z Tajwanu naczynka i herbaty, zaczęłyśmy planować pierwszą większą akcję: Święto Herbaty.

Później nawiązałyśmy kontakty z miłośnikami herbaty w Czechach, m.in. na zaproszenie Biblioteki Miejskiej w Łebie w wiacie ceramicznej stworzyłyśmy pierwszą herbaciarnię i zarobiłyśmy na sklep internetowy. Było drugie Święto Herbaty, z kiermaszem w Ogrodzie Botanicznym. Poczułyśmy, że to jest to.

Kwestia dobrego uzupełnienia

 – Każda z nas dużo wymaga od siebie i jest wyrozumiała dla drugiej. Obie cały czas dbamy o naszą relację oraz wspólny cel. Obie jesteśmy pracowite i odpowiedzialne ponad miarę – mówi Anna.

Zdarzyło się kilka spięć, wynikających z przepracowania i niewyspania. Ania pracowała po godzinach, ja ją popędzałam, bo sama się nie wyrabiałam z pracą. Ale wystarczyła krótka rozmowa, wyjaśnienie, przeprosiny i zgodna współpraca wracała.

– Kolejne etapy były wynikiem wspólnego dojrzewania – kontynuuje Anna – poznawania nowych obszarów, dobrej wymiany myśli i umiejętności. Trudności potwierdzały naszą przyjaźń. Wspierałyśmy się wtedy, a jeśli to było potrzebne, przejmowałyśmy część obowiązków, a przy tym dobrze się uzupełniałyśmy. Ja mam wiedzę merytoryczną, znam chiński, a Magda ma doświadczenie dziennikarskie, umiejętność nawiązywania kontaktów. Podział obowiązków był tu jasny od samego początku.

Obie wiele się przy tym nauczyłyśmy: poznałyśmy obcą nam rzeczywistość rynkową. Przekonałyśmy się też, jak wiele można zdziałać, jeśli się po prostu chce. Nie miałyśmy pieniędzy, wiedzy, ani doświadczenia, ale chciałyśmy i szukałyśmy sposobu. Dodatkowo poznałyśmy swoje ukryte zdolności – Ania graficzne, ja organizacyjne. Teraz jest moment sprawdzenia się. Przez rok herbata zarabiała sama na siebie, teraz powinna zacząć przynosić zyski.  

 

Plusy i minusy

Czy to dobry pomysł założyć firmę z przyjaciółką?

Z jednej strony tak, jak najbardziej, ponieważ:

  • w interesach ważne jest zaufanie oraz znajomość silnych i słabych stron swoich partnerów,
  • z przyjaciółmi dzielimy podobne wartości, a to podstawa dobrych relacji biznesowych.

Z drugiej strony:

  • w przyjaźni nie ma hierarchii, a w biznesie potrzebne są szybkie decyzje i jeśli chcecie podejmować je demokratycznie, to super… dopóki macie to samo zdanie,
  • partnerzy biznesowi powinni się wzajemnie uzupełniać, a w przyjaźni często dobieramy się z osobami do nas podobnymi,
  • w wielu sytuacjach wystarczą racjonalne argumenty i jedna ze stron zmienia zdanie. Gdy osoby się lubią, często jedna z nich może się zgadzać jedynie dla dobra relacji, a to prowadzi do ślepej zgody i w konsekwencji złych decyzji,
  • któraś z przyjaciółek może zostać szefem drugiej, a to duże ryzyko dla prywatnej relacji.

Jak sprawdzić, czy ta relacja ma szansę być dobra biznesowo?

Należy stworzyć szczegółowy biznesplan, ustalić cele i strategię działania. Im szczegółowiej to zrobimy, tym większe szanse na sukces. Przede wszystkim należy się upewnić, że wyobrażenia, oczekiwania i cele założycieli są zbieżne. Warto też ustalić jasny podział obowiązków, uprawnień decyzyjnych i zasad współpracy, akceptowalny dla obu stron. Najlepiej go spisać, żeby w przyszłości móc w razie potrzeby w awaryjnej sytuacji wrócić do wspólnych ustaleń.

Jakie są etapy takiej nowej przyjacielsko-zawodowej relacji?

Pierwszy etap to euforyczne snucie planów, ale choć ten nieracjonalny optymizm sprzyja zakładaniu biznesu, bo chroni przed wątpliwościami, to jeśli euforia i marzenia przysłonią realia, to wspólny biznes nie przetrwa w brutalnej rzeczywistości. Drugi etap to zetknięcie się z realnymi wyzwaniami i przeciwnościami, próba biznesu i relacji. Na tym etapie mogą pojawić się konflikty i kłótnie, a pozabiznesowe sprawy – zejść na dalszy plan, jednak jeśli się uda, przyjdą pierwsze sukcesy. Wreszcie trzeci etap – stabilizacja. Tutaj ważne jest, żeby starać się oddzielać kwestie zawodowe od prywatnych. Spędzacie ze sobą czas w pracy, przez to możecie zapomnieć o tym, że przyjaciele powinni spotykać się również poza pracą i to w zupełnym od niej oderwaniu. Dobrym rozwiązaniem może być wspólny wyjazd lub spotkania w szerszym gronie, ze wspólnymi znajomymi spoza kręgów biznesowych.

Jakie są trudności w budowaniu biznesu z przyjaciółką?

W większości przypadków kłopot tkwi w konflikcie interesów między dobrą relacją a udanymi posunięciami biznesowymi. Inna sprawa to fakt, że zbyt dużo czasu spędzacie wspólnie, więc dochodzi do swoistego zmęczenia materiału.

Jak i kiedy wycofać się z biznesu, żeby ratować przyjaźń?

Jeśli na poziomie planowania napotkacie już istotne różnice zdań, zastanówcie się, czy wspólny biznes to dobry pomysł. Może lepiej otworzyć niezależne przedsięwzięcia i wspierać się wzajemnie. Jeśli konflikty przychodzą później i dotyczą szczegółów, zasięgnijcie opinii osoby trzeciej. Jeśli rozminęłyście się w pryncypiach biznesowych, lepiej zwinąć interes i ratować przyjaźń, ale to musi być wspólna decyzja.

A gdyby tak przekształcić relację w całkowicie biznesową?

Jeśli w biznesie dogadujecie się bardzo dobrze, ale gdzieś po drodze wasze relacje prywatne się rozluźniły, to prawdopodobnie nie była to prawdziwa przyjaźń. Zamiast nosić w sobie żal, warto spojrzeć na to z innej strony i zacząć cieszyć z dobrej relacji zawodowej, jaką macie. 

Dr Anna Hełka, Centrum Badań Nad Zachowaniami Ekonomicznymi, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze