Rozstanie, nowa praca, przeprowadzka? Spokojnie, to nie skok w przepaść, ale raczej remont życia. Zanim wniesiesz nowe meble, powinnaś jednak zrobić porządek ze starymi. Czy jesteś gotowa przeżyć emocje z tym związane?
Postanowiłaś coś zmienić w swoim życiu… Hmm, no właśnie: postanowiłaś, musisz czy chciałabyś? Dobrze się zastanów… albo nie: usiądź wygodnie, zamknij oczy, poobserwuj rytm swojego oddechu i poczuj, jakie doznania pojawiają się w ciele, gdy myślisz: „zmiana”.
Prosty kręgosłup, głowa uniesiona do góry, nogi mocno oparte o podłoże, ciepła, przyjemna energia wibrująca w okolicy splotu słonecznego i wewnętrzna pewność: „Postanowiłam coś zmienić w swoim życiu”. A może inaczej: głowa schowana w ramiona, zamknięta klatka piersiowa, drżące nogi, zaciśnięte pięści i wewnętrzny niepokój: „Muszę coś zmienić”. Albo tak: postawa oczekująca, niespokojnie poruszające się ręce i nogi, jakbyś szukała oparcia na zewnątrz, drżenie w okolicy żołądka i ta niepewność: „Chciałabym coś zmienić, tylko czy dam radę?”.
Marta usiadła naprzeciwko mnie i zdecydowanym głosem powiedziała: „Dość tego, chcę rozwodu”. Czułam jej pewność i wewnętrzne zdecydowanie. To ważne, bo często, zwłaszcza w tak ważnych decyzjach jak rozwód, zmiana pracy czy wyprowadzka na drugi koniec świata – kierujemy się wewnętrzną desperacją, czujemy, że kropla przepełniła czarę goryczy i nie ma innego wyjścia, jak zamknąć oczy i rzucić się w przepaść, bo obecnego stanu dłużej nie wytrzymamy. Takie spontaniczne, nieprzemyślane zwroty akcji zwykle są ucieczką – od tego, co jest trudne do zmiany. Czy to źle? To zależy. Jeśli zaufasz światu, weźmiesz odpowiedzialność za wszystkie konsekwencje zmiany i pozbędziesz się swoich wewnętrznych ograniczeń (w tym konieczności planowania i kontrolowania) – może ci się udać.
Marta miała za sobą 20-letni staż małżeński. Miesiąc temu dowiedziała się o zdradzie męża, kolejnej. – Nie chcę już dłużej być „tą drugą”, chcę rozwodu. Czy to takie dziwne, że dość mam upokorzeń, plotek, żarcików znajomych i lęku, czy tym razem to również tylko przelotny romansik, czy coś poważnego? – pytała z determinacją w głosie. Potrzebowałyśmy pół roku intensywnej pracy, żeby Marta zrozumiała, że rozwód to nie tylko honorowe wyjście z sytuacji, odwet na niewiernym mężu czy pokazanie, że dość masz roli ofiary. To poważna zmiana wpływająca na całe życie. Podobnie jak decyzja o zmianie pracy, miejsca zamieszkania czy zawodu.
To prawda, że pierwszym, podstawowym krokiem do zmiany jest zwykle niezadowolenie z obecnego stanu: „Mam dość, dłużej tego nie wytrzymam, muszę coś zrobić, bo oszaleję”. To oczywiście lepsze niż bierne tkwienie w sytuacji, która cię niszczy, ale… każda zmiana to jedna wielka niewiadoma. Nigdy nie wiesz, czy „nowe” będzie lepsze od „starego”. Na pewno będzie inne. No i koniecznie trzeba wtedy uprzątnąć bałagan przeszłości.
Bywa, że zmiana pojawia się najpierw w ciele, jako niejasne doznanie, np. poczucie wewnętrznego niepokoju. Z jednej strony coś cię paraliżuje, z drugiej ekscytuje, czujesz mrowienie w podbrzuszu. To energia zmiany, która budzi się w twoim ciele. Na początku możesz chcieć ją zagłuszyć, zlekceważyć, bo ciało wprawdzie chce, ale głowa się boi, nie rozumie, uparcie trwa przy starym porządku rzeczy. Jeśli to uczucie narasta, potrzebujesz wewnętrznej odwagi, by otworzyć się na zmianę, która coraz silniej dobija się do drzwi. To sygnał od twojej duszy. Wysłuchaj go, zaufaj, nie przegap tego ważnego momentu. Bądź przy sobie, a jednocześnie rozglądaj się dookoła, za chwilę w świecie pojawi się okazja, by przeprowadzić proces zmiany.
Zrób prosty test: masz ważne spotkanie, ubrałaś się elegancko, już masz wychodzić z domu, a tu rozpętała się burza. Co robisz? Bierzesz parasol albo zamawiasz taksówkę? Złorzeczysz na aurę za oknem? A może zmieniasz plany, odwołujesz spotkanie? Jedynym naprawdę sensownym wyjściem jest zmierzyć się ze zmianą, zaadaptować ją do swojego życia.
Podobno wszyscy lubimy zmiany, pod warunkiem że nas nie dotyczą. Skąd bierze się nasz opór i lęk, skoro, jak zauważył Heraklit z Efezu, zmiana jest jedyną pewną rzeczą w życiu? Zwykle źle reagujemy na zmiany, które nie są od nas zależne. Burzą nasze plany i podważają dotychczasowe myślenie o świecie, wytrącają ze strefy komfortu i skłaniają do wysiłku. Wielu zmian nie potrafimy przewidzieć, bo to nie my jesteśmy ich inicjatorami. Szukasz pracy, bo dostałaś wypowiedzenie. Rozwodzisz się, bo twój partner złożył pozew w sądzie. Przeprowadzasz się, bo nie stać cię na drogie mieszkanie. Najpierw pojawia się szok: „To nie może być prawda”. Potem bunt: „Nie zgadzam się”. Zastygasz w bezruchu, nie jesteś w stanie nic zrobić, może gramolisz się do łóżka, nakrywasz kołdrą i chcesz zniknąć. To ważny etap – zatrzymanie.
Elżbieta zgłosiła się do mnie w czwartym miesiącu ciąży. To była wpadka. – Chcę mieć dziecko, ale nie teraz. To najgorszy z możliwych momentów – mówi. – Ale to już się stało – odpowiadam. – Tak, ale nie wiem, czy chcę tego dziecka – podnosi głos. – Jesteś w czwartym miesiącu ciąży – przypominam jej. – No właśnie, to dlaczego nie potrafię się z tego cieszyć jak inne, normalne kobiety? – pyta. – Bo ciągle jesteś w zaprzeczeniu. Co dzieje się w twoim ciele? – szukam. – Coś dzieje się z moimi nogami. Są takie ciężkie, miałabym ochotę kopać, żeby zrzucić z siebie ten ciężar – wyznaje. – Chciałabyś uciec? – Tak. – Ale to się nie uda.
Kiedy dopada cię niespodziewana zmiana, w głowie pojawiają się myśli typu: „Dlaczego tak się stało?”, „Co zrobić, żeby to odwrócić?”. Bywa, że wyrzucasz z siebie tysiące słów, opowiadasz znajomym o tym, co strasznego cię spotkało, słuchasz rad, podejmujesz jakieś desperackie kroki albo udajesz, że to wszystko nieprawda. Po tym etapie wewnętrznego chaosu pojawia się naturalne zatrzymanie: opadasz z sił, zalewa cię koktajl złości i smutku. OK. Pozostań w bezruchu, przeżyj te emocje, wytrzymaj: wściekłość, bezradność, lęk, żal. Poczekaj, aż pojawi się spokój. Niektórzy twierdzą, że to taki moment, kiedy nie ma już siły się złościć, wszystkie łzy zostały wypłakane, słowa wykrzyczane. Masz ochotę położyć się i bezmyślnie czekać, co będzie dalej. I dobrze! Zapomnij o głowie, skoro do tej pory niczego sensownego nie wymyśliła, daj jej odpocząć. Poczekaj, aż w ciele pojawi się jakiś ruch. Może poczujesz potrzebę objęcia się ramionami i przytulenia. Albo kołysania. Może złączenia rąk i stóp tak, by twoje ciało stworzyło zamknięty obiekt. Kiedy ciało poczuje, czego chce, w głowie pojawi się pomysł, jak to zrobić.
Irena ciągle zmienia fryzurę: długość, kolor, skręt. Magda jest fanką elektronicznych gadżetów, zawsze pierwsza ma najnowszego iPhone’a. Edyta zmienia mężczyzn jak rękawiczki. Pewnie masz wokół siebie sporo takich osób, bezustannych zmieniaczy. Może nawet im zazdrościsz, że się nie przywiązują do przedmiotów i ludzi. Gonią za nowinkami, uwielbiają, gdy w ich życiu dzieje się coś nowego.
– Nudzi mi się – mówi Kasia na jednej z sesji. – Hm, przyjrzyjmy się, o co chodzi – odpowiadam. – No bo tak, przychodzę do pani, gadam o swoim życiu i nic – tłumaczy. – Twoje życie jest nudne? – pytam. – No właśnie, może chciałabym, żeby więcej się działo? Zauważyłam, że odkąd chodzę na terapię, mam mniej energii – słyszę. – To cię niepokoi? – dopytuję. – Zawsze byłam osobą tryskającą energią, a teraz jestem bezwolna, nie mam siły – mówi.
Nadmiar emocji daje nam energię do działania, ale tylko wtedy, gdy ich nie przeżywamy. Na przykład pojawia się smutek, a ty zamiast go poczuć i przeżyć, idziesz do fryzjera albo na zakupy, żeby poprawić sobie humor. Emocje zamieniasz na nowe rzeczy, nowe sytuacje, nowych znajomych. Ile jeszcze możesz zmienić w swoim życiu? „Spokojnie, zawsze się coś znajdzie” – myślisz. Chcesz być kolekcjonerką zmian – twoja sprawa, ale przed emocjami i tak nie uciekniesz.
Zmiana jest konstruktywna wtedy, kiedy wiesz, jaki ma być jej cel – co dokładnie chcesz zmienić i czego oczekujesz. Najlepsza motywacja do zmiany jest wtedy, kiedy uważasz, że twoje obecne życie jest OK, lecz chcesz zrobić kolejny krok na drodze rozwoju. Ale nawet wtedy będzie towarzyszył ci lęk. Bo zmiana niesie za sobą obawę przed utratą poczucia bezpieczeństwa i kontroli. Być może jej pierwotnym źródłem jest moment narodzin? A może nieuchronność śmierci? W obydwu sytuacjach nie ma ucieczki, a zmiana jest radykalna i nieodwracalna.
Ewa Klepacka-Gryz, psycholog, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trener warsztatów rozwojowych dla kobiet .