Wstaję jak zwykle przed całą familią i nastawiam kawę. Pyszną, aromatyczną i zdrową – zbożową królową. Ta królowa ma specjalne zadania: odkwasza, rozgrzewa i budzi układ pokarmowy.
Wyciągam garnek i drapiąc się po głowie szukam w lodówce cytryny i świeżego imbiru... Acha jeszcze melasa i przyprawy – wszystko jest na miejscu.
Przypomina mi się dom mojej babci i sobotnie poranki. Dziadkowie z samego rana zamykali się w kuchni i parzyli kawę. Wspaniały zapach kawy i przypraw plądrował całe mieszkanie, na zawsze zostanie wspomnieniem poranków u najwspanialszych dziadków na świecie.
Ale do rzeczy.
Kawa się już gotuje a imbirowo-kardamonowy zapach budzi double H – Henia i Hugo. Słyszę tuptanie małych stóp: „Mamo, ja też chcę kawy....w kubku z Mirą....bo ja kocham Mirę“ informuje mnie zaspany jeszcze głosik. Posłusznie oddaje mój ulubiony kubek ze zdjęciem kasztanowej klaczy, mówię: „Bardzo proszę kochanie“ i biorę Misiowy kubeczek z żółtym jabłkiem.
Zdaję sobie właśnie sprawę jak bardzo chciałam żeby przyszedł na świat ten mały Miś - Hugiś.
Składniki
- woda
- cytryna
- kawa zbożowa (może być Anatol, ale nie instant!)
- melasa 1/2 łyżeczki
- daktyle 2 sztuki
- cynamon, kardamon szczypta
- świeży imbir
Sposób przygotowania
Do garnka odmierzam wodę (tu około 3 kubków), dodaję kilka kropli cytryny i wsypuję kawę zbożową około 1 łyżki stołowej lub 1-2 rozerwane torebki z Anatolem.
Czekam chwilę aż się podgrzeje i dodaję 1/2 łyżeczki melasy – dawka żelaza, 1 lub 2 daktyle, szczyptę cynamonu, szczyptę kardamonu i 2 plasterki świeżego imbiru. Od zagotowania czekam 2 minuty i zestawiam z ognia. Po kolejnych 2 minutach można przelać kawę przez małe sito wprost do kubeczka. Jest pyszna saute ale też dobrze smakuje z mlekiem migdałowym lub kozim.