Kiedy tęsknota za nowym jest ucieczką od problemów, starych błędów i siebie? Wtedy właśnie, gdy czujemy, że chcemy zmienić wszystko. Bo to znaczy, że nie chcemy zmienić niczego. Zobacz, jak nie wpaść w pułapkę wiecznego zaczynania od nowa.
Kiedy słyszę: „Nigdy nie jest za późno, by zacząć wszystko od nowa”, przypomina mi się mój mały wnuk, który, jak każde dziecko, nie umie przegrywać. Gdy kolejny raz ma w ręku Czarnego Piotrusia, rzuca karty i woła: „To się nie liczy, gramy od początku”.
„To się nie liczy”, „Nieważne, co było”, „Wymazujemy przeszłość” – każdy z nas czasami odczuwa taką pokusę. Chcemy wierzyć, że w dorosłym życiu także uda nam się wymazać stare błędy, wytrzeć gumką myszką porażki, zapomnieć o niepowodzeniach. Zacząć od nowa, z czystą kartą. Ja to pragnienie rozumiem, przestrzegam tylko przed wpadnięciem w pułapkę kompulsywnego resetowania starej wersji życia.
Przeciętny ośmiolatek co tydzień ma nową pasję: najpierw pływanie, potem konie, tenis, rower… Do dziś psychologowie rozwojowi nie są zgodni w kwestii, czy pozwalać na to, czy zabraniać. Zwolennicy uważają, że próbując, dziecko ma szansę lepiej poznać siebie, swoje talenty, predyspozycje. Obawiam się, że to próbowanie życia to jakaś epidemia. Ostatnio do mojego gabinetu trafia coraz więcej 30-, 40-latków, którzy ciągle są na etapie prób i błędów, i to w bardzo istotnych obszarach swojego życia. Jak Iza, 33 lata i 7 prac na koncie. – Będę zmieniać pracę dotąd, aż trafię na zajęcie mojego życia – mówi podczas pierwszej wizyty. Cel szczytny, ale… Iza wcale nie szuka pracy szytej na miarę, tylko dobrego szefa – ojca, bo swojego biologicznego nie zna, a żaden dotychczasowy szef nie był wystarczająco wspierający, motywujący i dbający.
Co roku w styczniu, w lutym, a nawet jeszcze w marcu pojawiają się u mnie pacjenci chcący pracować nad swoimi noworocznymi postanowieniami, które z roku na rok są coraz bardziej globalne: „Chcę zmienić wszystko w moim życiu”, a to „wszystko” to m.in. schudnięcie 30 kg, rzucenie palenia, zmiana pracy i partnera, zerwanie relacji z rodzicami… i to najlepiej wszystko naraz. Trafiają też do mnie tacy, którzy od progu mówią: „Słyszałam, że pani nie grzebie się w przeszłości. To mi pasuje. Poprzedni terapeuci ciągle wypytywali mnie o mamusię i tatusia, a je zerwałam z przeszłością i chcę zacząć wszystko od nowa. Dziś jestem zupełnie kimś innym”. Świetnie – mówię wtedy. Jeśli masz pełną świadomość tego, kim jesteś, jaki jest twój mit życiowy, masz rozliczoną i zamkniętą przeszłość i wiesz, co chcesz zrobić ze swoim życiem – będziemy pracować nad tym, co tu i teraz. Jeśli trafnie oceniasz swoje możliwości i czujesz, że jesteś gotowa do zmiany – to doskonale. Ale by zmiana była naprawdę zaczęciem wszystkiego od nowa, a nie jedynie ucieczką od starego, musisz wiedzieć, kto chce się zmienić, kto chce zacząć jeszcze raz. Nawet jednak wtedy nowe nie kasuje starego, nie wymazuje twoich genów, nie zmienia temperamentu, nie zwalnia cię z konsekwencji popełnionych błędów. Jeśli nowe ma być progresem, a nie regresem, musisz wejść w nie z rozliczonym osobistym posagiem, z pełną świadomością, co chcesz w sobie zmienić. Nowe bez bilansu starego bardzo szybko zacznie przypominać stare.
„Czy jesteś gotowa do zmiany całego swojego życia?” – to jedno z ważniejszych pytań podczas rozmów kwalifikacyjnych. Chcesz być na topie, nie wypaść z obiegu – odetnij swoje korzenie, bądź jak wirtualna roślina, która wszędzie się przyjmie, na chwilę, a potem zobaczymy co dalej. Konsekwencje? Powszechnie panujący lęk przed bliskością, nieumiejętność budowania i podtrzymywania więzi. I przede wszystkim potworny stres, bo zaczynanie wszystkiego od nowa to dla organizmu konieczność ogromnej mobilizacji i wydatkowania energii, którą trudno rozładować, będąc w ciągłym biegu i czujności, czy za chwilę znowu nie trzeba będzie powtórzyć tego od początku.
Ilona ma wspaniałą pracę, nowoczesne mieszkanie i cudowną rodzinę. Pół roku temu jej mąż stracił zatrudnienie. Choć ma bardzo wysokie kwalifikacje, od miesięcy nie może znaleźć pracy na porównywalnym poziomie. Tydzień temu poinformował rodzinę, że wyjeżdżają z Polski, bo nie ma zamiaru tyrać za grosze. „Zaczniemy wszystko od początku gdzieś, gdzie ludzi nie traktuje się jak wyrobników” – powiedział Ilonie. – A co z twoją pracą, szkołami dzieci, przyjaciółmi, no i starzejącymi się rodzicami? – zapytałam. – Nie będę się teraz nad tym zastanawiać – odpowiedziała. – Takie jest życie, zmiany są jego nieodłącznym elementem. Cały świat emigruje za pracą.
Nowa praca, nowy związek, nowi przyjaciele, kolejna przeprowadzka do nowego mieszkania – proszę bardzo. A wszystko w zawrotnym tempie, żeby zdążyć, nie przegapić szansy życia. To nic, że bez namysłu, bez refleksji, czasami na wariackich papierach, byle do przodu, byle nie wypaść z rynku, nie dać się wyprzedzić.
Wszystko dookoła zmienia się jak w kalejdoskopie, a wewnętrzna odporność na zmiany została okrzyknięta największym gwarantem sukcesu.
Niektórzy twierdzą, że jeśli w naszym życiu pojawia się propozycja nowego, to oznacza postęp, no i naszą gotowość do zmian. Jednak całkiem często zdarza się, że diabeł kusi nas w chwilach słabości, utknięcia w martwym punkcie. Pojawia się oferta nowej pracy, a ty… No cóż, nie myślałaś o zmianie miejsca zatrudnienia, ale ostatnio nie jesteś w najlepszej formie, brakuje ci energii, wszystko cię nudzi, czujesz się ogólnie zniechęcona – jednym słowem drobny kryzys. A tu taka propozycja – grzech nie skorzystać. Myślisz: a może tego mi właśnie potrzeba? Po co naprawiać stare, skoro pojawia się nowe?
Poczucie braku spełnienia i sensu życia rodzi pokusę, by zacząć wszystko od nowa. Łudzisz się, że trzeba koniecznie zmienić otoczenie, żeby życie zmieniło się na bardziej ekscytujące, rozwijające, odkrywcze. Czujesz, że zmiana zawsze oznacza jakiś progres, powiew świeżości, daje nową energię. Zgoda, to działa, dopóki nie straci statusu nowości. Ale zaczynanie od nowa, bez refleksji nad tym, co masz tu i teraz, oraz domknięcia przeszłości jest jak kupno nowych butów w starym (za małym) rozmiarze. Stare cię cisnęły, ale ty wierzysz, że nowe, przez sam fakt nowości, na pewno będą w sam raz.
Życie według scenariusza fast nakłania nas do szybkich zmian, ale te zmiany mają drugie, niezbyt chlubne dno. Młodych odciążają z poczucia odpowiedzialności: „Pobierzmy się, a jak nam się nie uda, to się najwyżej rozwiedziemy”. Starszym dają iluzję pozbycia się lęku przed śmiercią: „Dopóki mogę zacząć wszystko od początku, starość i śmierć mnie nie dotyczy”. Pokusa zaczynania wszystkiego od nowa w dowolnym momencie życia to często ucieczka od problemów, popełnianych błędów (stale tych samych) i od uczuć, czyli od samego siebie.
Przyjrzyj się niemowlęciu, które leży na podłodze i próbuje sięgnąć po grzechotkę. Jest maksymalnie skupione, ale nie usztywnione w ruchach, konsekwentne, cierpliwe, gotowe do wielu prób. Gdy przyjrzysz się uważnie, odkryjesz dzięki niemu, że po grzechotkę można sięgnąć na bardzo wiele sposobów. To właśnie ten moment rozwojowy, kiedy spontanicznie, kierowani ciekawością, próbujemy życia. Obserwacja niemowlęcia jest bazą do metody Feldenkraisa, czyli poszerzania świadomości własnego ciała. Główną tezą metody jest: „Rób to samo inaczej i w konsekwencji odkryj najlepszą wersję siebie”.
Na początku może to brzmieć skomplikowanie. Chodzi o to, by wyjść ze swoich nawyków. Zamiast zaczynać stale od nowa całe swoje życie, prościej i bardziej bezpiecznie jest zacząć od zmiany drobiazgów: przez tydzień myć zęby inną ręką niż zwykle albo wracać z pracy do domu każdego dnia nową drogą, a po tygodniu wybrać tę, która najbardziej ci pasuje. To prawda, że mamy nieograniczoną ilość możliwości i to nie tylko w świecie zewnętrznym, ale przede wszystkim we własnych ciałach, a dokładnie w możliwościach ruchowych. Analizowanie sposobu, w jaki zwykle wstajesz z krzesła, i próba wykonania tej czynności powoli, tak by wydatkować jak najmniej energii – to w efekcie ogromna zmiana, na dodatek o wiele bardziej efektywna niż nagłe rzucenie wszystkiego i wyjechanie na drugi koniec świata.
Jesteśmy nawykowcami w ruchach, myślach i czuciu. To są właśnie te stare, niewygodne buty, które powodują, że tu strzyka, tam łamie, w pracy nudy, w relacji obojętność, a diabeł kusiciel tylko na to czeka.
Nie musisz zmieniać wszystkiego, zrób to samo tylko inaczej, a efekty będą niewyobrażalne. Nie satysfakcjonuje cię związek, w jakim jesteś? Zamiast oczekiwać, że partner się zmieni, albo zmienić partnera – zmień swoje zachowanie w relacji, a wcześniej przeanalizuj wasz skrypt relacyjny, który, choć nie działa, ty stale powtarzasz.
Moshe Feldenkrais, twórca metody, powiedział: „Jeśli wiesz (masz świadomość), co robisz, wszystko, co robisz, jest dobre”.
Ewa Klepacka-Gryz, psycholożka, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trenerka warsztatów rozwojowych dla kobiet.