1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Regina Brett: „Wybieram wiarę, że wszechświat jest przyjaznym miejscem”

„Wydaje nam się, że akceptacja nie jest łatwa, ale zdecydowanie trudniejszy jest opór. Walka z życiem pochłania dużo więcej duchowej i emocjonalnej energii” – mówi Regina Brett, amerykańska felietonistka, dziennikarka i autorka książek. (Fot. materiały prasowe)
„Wydaje nam się, że akceptacja nie jest łatwa, ale zdecydowanie trudniejszy jest opór. Walka z życiem pochłania dużo więcej duchowej i emocjonalnej energii” – mówi Regina Brett, amerykańska felietonistka, dziennikarka i autorka książek. (Fot. materiały prasowe)
Wybieram wiarę, że wszechświat ma nade mną pieczę, że jest po mojej stronie, a także po stronie miłości, nadziei, piękna i pokoju – mówi popularna autorka Regina Brett. Z okazji polskiej premiery kolejnego zbioru z serii „Bóg nigdy nie mruga” opowiada nam, jak zbudować w sobie taką postawę zaufania.

Z Pani książek przebija nadzieja, że wszystko będzie dobrze. Nie ma w tym jednak wypierania trudności, a jest zaufanie. Do kogo właściwie? Do siebie, na zasadzie: zawsze dam radę… do ludzi wokół… Czy to wiara w siłę wyższą?
Albert Einstein powiedział, że najważniejsze pytanie, z którym mierzy się ludzkość, brzmi: „Czy wierzysz, że wszechświat jest przyjaznym miejscem?”. Czyli właściwie, czy ufasz wszechświatowi? Jeśli twoja odpowiedź brzmi „nie”, spędzisz życie w strachu, próbując przejąć władzę od innych. Będziesz żyć, porównując się do innych i zazdroszcząc im. Widzimy, jak to wygląda na całym świecie. Liderzy, przywódcy niektórych krajów używają technologii, nauk, zasobów i najlepszych umysłów, próbując bronić tego, co mają, tworząc bomby i broń oraz przygotowując się na zniszczenie wyobrażonych wrogów, nawet kosztem życia ich własnych obywateli.

A jeśli odpowiedź brzmi „tak”?
Jeśli twoja odpowiedź brzmi „tak, wierzę, że mieszkam w przyjaznym, sprzyjającym mi wszechświecie“, spędzisz życie, kochając innych i pomagając im. Będziesz cieszyć się życiem pełnym radości, miłości i wdzięczności, a sama staniesz się życzliwa i pełna zrozumienia, współczucia, wykorzystasz swoją energię, talenty i czas, by pomagać innym. I to brzmi dla mnie dużo lepiej.

Ufam wszechświatowi, Einstein nie zostawił tu miejsca na kompromis. Powiedział, że jeśli uznamy, że wszechświat nie jest ani przyjaznym, ani nieprzyjaznym miejscem, a Bóg w zasadzie gra z nim w kości, to jesteśmy ofiarami przypadku, losowego rzutu kością, a nasze życie nie ma prawdziwego celu ani znaczenia. Ani ja, ani Einstein nie wierzymy, że Bóg gra w kości naszym życiem.

Czyli...
Musisz wybrać. Ja wybieram wiarę, że wszechświat ma nade mną pieczę, że jest po mojej stronie, a także po stronie miłości, nadziei, piękna i pokoju.

Skąd się bierze ta postawa? Z Pani książek i wywiadów możemy dowiedzieć się o różnych trudnych doświadczeniach, przez które Pani przeszła.
Zostałam wychowana przez superkatolickich rodziców. Mieli 11 dzieci, a miejsca dla kościoła w naszym domu było naprawdę wiele – mam na myśli np. krzyż tak duży jak w kościele, który wisiał na ścianie nad telewizorem w salonie, i posąg Matki Boskiej wielkości ośmiolatka stojący w ich sypialni. Ale ta koncentracja na Bogu i wszystkie jego wizerunki przekonały mnie jako dziecko, że nigdy nie jestem sama, bo zawsze obok była ta większa, boska obecność. Ten Bóg w moim dziecięcym rozumieniu był straszny, ale zmieniłam go w kochającego.

W jaki sposób?
Urodziłam się spragniona Boga. Moje dzieciństwo było trudne, pełne znęcania się i zaniedbania, więc zamiast chodzić po miłość do moich rodziców, zaczęłam chodzić po nią do Boga, który kochał mnie taką, jaka jestem, dla którego musiałam być idealna, to był Bóg miłości, nie wstydu.

Pamiętam, jak raz uczestniczyłam w rekolekcjach, podczas których poznałam księdza jezuitę, Joego Zubricky’ego. Cierpiał na chorobę kości i miał garb. A jednocześnie był najbardziej delikatną duszą, jaką kiedykolwiek spotkałam. To on nauczył mnie, że Bóg chce od nas jedynie, żebyśmy kochali – swoje życie i wszystkich, których w nim mamy. W naturze Boga leży miłość do nas. I nie chodzi o to, czy możemy w związku z tym więcej zyskać, czy stracić, ta miłość po prostu jest, ona jest bezwarunkowa.

Pani pierwszy zbiór felietonów pt. „Bóg nigdy nie mruga” ukazał się ponad 10 lat temu. Teraz powstała część druga. Patrząc na świat wokół, chyba coraz trudniej zachować nam optymizm. A czy Pani postrzega się jako osoba bardziej optymistyczna niż 10 lat temu?
Życie jest trudne i to jest fakt. I na pewno ostatnio zrobiło się jeszcze trudniejsze, zwłaszcza dla mieszkańców Ukrainy czy Polski, ale cały świat stał się mniej przyjaznym miejscem, odkąd pandemia zabrała tyle istnień ludzkich, tworząc atmosferę strachu, niepewności i budując dystans między nami.

Życie jest ciężkie, ale możemy mu podołać. Dlatego nie wydaje mi się, żeby dziś trudniej nam było zachować optymizm. To po prostu kwestia decyzji, tak jak wybieramy jedzenie z restauracyjnego menu – zamiast wybrać niedolę, strach czy złość, wezmę odwagę, współczucie, miłość i czułość. Z takim wyborem dużo łatwiej sprostać trudnym czasom.

Łatwo powiedzieć, ale sama pandemia zabrała nam wiele...
W ciągu ostatnich 10 lat wszyscy doświadczyliśmy straty. Dwóch moich kuzynów zmarło na raka, utraciłam wielu bliskich mi przyjaciół, 35-letniego bratanka i mamę, która odeszła po trzyletnim zmaganiu się z chorobą Alzheimera. Za każdym razem, kiedy ją odwiedzałam, musiałam wybrać radość, musiałam wybrać wdzięczność. Nie robiłam tego sama. Miałam grupę wsparcia składającą się z bliskich przyjaciółek, które są pozytywnie nastawione do życia, kochające i o miękkim sercu. Zawsze w drodze do mamy dzwoniłam do jednej z nich, a w drodze do domu – do innej . To one były moim wsparciem, moimi „czirliderkami”. W takich chwilach pożyczałam od nich siłę i miłość. Dlatego namawiam, żeby w ciężkich czasach otaczać się silnymi, pozytywnie myślącymi, pełnymi energii ludźmi, którzy zbroją się w miłość, a nie strach, w nadzieję, a nie rozpacz, w światło, a nie mrok.

W swojej ostatniej książce zachęca Pani do ulegania wszechświatowi, także w takich sytuacjach, kiedy mamy dobre intencje i nawet pomysł, jak je wcielić w życie. Jak odpuścić w takiej sytuacji?
Wydaje nam się, że akceptacja nie jest łatwa, ale tak naprawdę zdecydowanie trudniejszy jest opór. Walka z życiem pochłania dużo więcej duchowej i emocjonalnej energii. Codziennie próbuję poddać się życiu, a nie z nim walczyć. Codziennie oferuję siebie Bogu i mówię: „Oto jestem, czego ode mnie dziś chcesz? Jestem cała twoja!”. Robię to w zabawny, wesoły sposób, a potem pozwalam dniu się rozwijać.

Kiedyś chciałam mieć wpływ na to, żeby dzień rozwijał się tak, jak bym tego sobie życzyła, ale jak już powiedziałam, nie mogę zobaczyć całej drogi, natomiast Bóg może, bo on nigdy nie mruga. Dlatego za każdym razem sobie powtarzam, że wszystko jest w porządku; co prawda to nie moja wersja porządku, ale widocznie to Boska wersja, przynajmniej dzisiaj. No i przypominam sobie, że każde doświadczenie czegoś mnie uczy. Celem nie jest dostanie tego, czego chcę. Celem jest rozwijanie się, wzrastanie, stawanie się lepszą osobą, która może pobłogosławić świat.

Zachęca Pani, by nie przegapić dzieciństwa dzieci i wnuków, bo nie będzie drugiej szansy. A co z tymi, których dzieciństwo rodzice i dziadkowie przegapili, czy Pani zdaniem mogą odnaleźć w sobie wewnętrznego rodzica czy wewnętrznego dziadka i dać sobie dorosłemu to, czego kiedyś nie dostaliśmy?
Jak wspomniałam, miałam ciężkie dzieciństwo: 11 dzieci w domu z ojcem, który podczas II wojny światowej był strzelcem, a potem cierpiał na zespół stresu pourazowego. Wziął udział w 33 misjach. Czasami, kiedy hałasowaliśmy, wpadał we wściekłość i bił nas pasem. On też cierpiał z powodu ran odniesionych w swoim dzieciństwie i często na nas wrzeszczał. Także moja mama miała trudne dzieciństwo. Jej trzej bracia poszli na wojnę, a ona została sama na farmie. Cierpiała na nieleczoną depresję. Nigdy nie pocieszała nas po biciu.

Moje dzieciństwo było trudne, ale i tak było lepsze niż ich. Moich pięciu braci i pięć sióstr dawało mi dużo radości. Bawiliśmy się, dużo się śmialiśmy, nawet po łzach wylanych po biciu. Mieliśmy swoje sposoby, by sobie pomagać i leczyć swoje rany za pomocą humoru.

A dziś?
Dziś wiem, że to ode mnie zależy, jakie dzieciństwo sobie dam, jak będę się bawić czy dobrze spędzać czas. Mój tata cenił tylko pracę, ja cenię radość i zabawę. Przez 18 lat byłam samodzielną mamą, ale robiłam, co mogłam, żeby bawiąc się z córką lalkami Barbie, grać w planszówki na podłodze czy jeździć na sankach. Zabawa z dziećmi czy wnukami wyzwala dziecko w tobie.

Nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo, więc dajmy je sobie. Nawet gdy masz 88 lat, idź pobawić się w chowanego, pokoloruj rysunek w książce czy obejrzyj film dla dzieci. Dziś mogę być dla siebie kochającym rodzicem, starać się nie być dla siebie przykra, jak moja mama była dla nas. Moi rodzice zrobili tyle, ile mogli, ale moją rolą jest robić dla siebie więcej!

Otwarcie deklaruje Pani wiarę w Boga. A co z osobami niewierzącymi, jak one mają wykształcić w sobie postawę zaufania?
Moje książki są dla wszystkich, niezależnie od tego, czy mówię o osobach wierzących, agnostykach czy ateistach. Bóg przychodzi pod różną postacią i pod różnym imieniem. Poza tym Bóg i wiara to dwie różne rzeczy. Religia w najlepszym razie jest ścieżką do Boga. Jeśli coś ją blokuje, znajdź swoją własną drogę. Bóg może być duchem, energią czy wszechświatem. W „Gwiezdnych wojnach” słyszymy: „Niech moc będzie z tobą” . Może więc Bóg być mocą, większą niż ty. Wszyscy mamy w sobie moc większą niż my sami, wszyscy. Nie wierzycie mi? A czym jest grawitacja? Czy sami możemy się powstrzymać od odfrunięcia w kosmos? Nie.

Zacznij od spojrzenia w niebo nocą i poczuj, że jesteś częścią tej niebieskiej kuli, która unosi się w nieskończonym wszechświecie. Zerknij na zdjęcia przestrzeni kosmicznej z NASA, są o tyle wspanialsze od nas. Nie musisz nazywać tego Bogiem. Nazwij to energią. Każda rzecz zbudowana jest z atomów, a w środku każdego z nich jest energia. Świat powstał z energii.

Witam Boga wieloma imionami, ale dla mnie zawsze jest Bogiem radości. A jeśli twój taki nie jest, to pożycz mojego, módl się do Boga Reginy, to dobry Bóg, nie, to wspaniały Bóg!

Regina Brett, amerykańska felietonistka, dziennikarka i autorka książek. Była jedną z trzech finalistek Nagrody Pulitzera w dziedzinie reportażu. Oprócz działalności pisarskiej i motywacyjnej pisze dla „Cleveland Jewish News" i prowadzi podcast „Little Detours with Regina Brett".

Polecamy książkę: „Bóg nigdy nie mruga 2. 50 nowych lekcji na nasze czasy” Reginy Brett, wyd. Insignis. Polecamy książkę: „Bóg nigdy nie mruga 2. 50 nowych lekcji na nasze czasy” Reginy Brett, wyd. Insignis.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze