1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Ból i samotność – jak pomóc osobie w kryzysie suicydalnym?

Ból i samotność – jak pomóc osobie w kryzysie suicydalnym?

(Fot. iStock)
(Fot. iStock)
Wydaje nam się, że jeśli człowiek potrzebuje pomocy, to o nią prosi, ale ludzie w kryzysie samobójczym na ogół się tego boją, wstydzą albo zwyczajnie nie mają na to siły. Dr Halszka Witkowska wyjaśnia, jak rozpoznawać takie sytuacje, a przede wszystkim – w jaki sposób pierwszej emocjonalnej pomocy udzielić i zwiększyć szanse na uratowanie komuś życia.

Jeszcze jako studentka zainteresowała się Pani tematem samobójstw. Pani praca magisterska, a potem doktorska opierała się na analizie pożegnalnych listów osób, które odebrały sobie życie. Co takiego było w tych listach, że poświęciła Pani karierę naukową i zawodową temu problemowi?
Na początku nie do końca zdawałam sobie sprawę, z czym się będę mierzyła, traktowałam ten temat jako przedmiot badawczy, świadomość wagi tego materiału przyszła z czasem. W pożegnalnych listach wyczytałam ogromny ból i przede wszystkim wielką samotność. Kiedy zorientowałam się, że w Polsce właściwie nie ma żadnej kampanii społecznej na ten temat, że po prostu się o tym nie mówi, to zaczęłam działać. Z potrzeby serca, to nie był mój pomysł na życie. Ta praca mnie potem wciągnęła, widziałam potrzebę kolejnych działań, że jeszcze nie ma takich szkoleń, takiej strony internetowej, takiej książki… i tak już zostało.

Z jednej strony nie było wtedy żadnych działań psychoedukacyjnych, a z drugiej – dane na temat liczby samobójstw były co najmniej niepokojące.
Kiedy w 2018 roku uruchomiliśmy kampanię, uwagę dziennikarzy przyciągaliśmy faktem, że w Polsce dwa razy więcej osób ginie na skutek samobójstw niż w wypadkach drogowych. To był dla wszystkich szok. Podobnie zaskakuje porównanie liczby morderstw do samobójstw. Rocznie mamy w Polsce około 500 morderstw i ponad 5000 samobójstw. Wypada mniej więcej 15 samobójstw dziennie, a trzeba pamiętać, że statystyki policyjne nie uwzględniają wszystkich przypadków.

Pierwsza polska kampania społeczna dotycząca samobójstw, której jest Pani pomysłodawczynią, nazywała się „Życie warte jest rozmowy”. W nazwie nie pada słowo „samobójstwo”, dlaczego?
Dla osób pracujących przy tym projekcie bardzo istotne było to, żeby położyć akcent na życie, ponieważ do tej pory samobójstwo kojarzyło się z czymś potwornym. Narosło wokół niego wiele fałszywych przekonań, ludzie bali się tego tematu albo wstydzili. Przez lata samobójstwo było traktowane jako patologia społeczna i nie wypadało o nim mówić. Chodziło nam o to, żeby zdjąć odium z tego tematu. Było to trudne, bo jako społeczeństwo nie mieliśmy języka, aby o tym mówić. Z jednej strony był język sensacji w stylu nagłówków brukowców, a z drugiej mało zrozumiały język naukowy ze sformułowaniami takimi jak „syndrom presuicydalny” czy „postwencja”. Hasło „Życie warte jest rozmowy” miało podkreślić, że samobójstwom można zapobiegać i zwrócić uwagę na potencjał życia. Miało pokazać, że warto się skupić na tym, że można kogoś uratować, a nie na śmierci i strachu.

Jak już jesteśmy przy fachowych terminach – czym jest syndrom presuicydalny i kogo dotyczy?
Syndrom presuicydalny, w którym jest człowiek chcący odebrać sobie życie, charakteryzuje się uporczywymi myślami na temat własnej śmierci. Występuje tu też zawężenie świata wartości, czyli moment, kiedy mówimy: „moje życie nie ma sensu”, „nic nie osiągnęłam”, „jestem beznadziejna, nic ze mnie nie będzie”. Często mamy do czynienia z odhamowaniem agresji, ale też ryzyka, pojawiają się wtedy nadużywanie alkoholu, narkotyków, szybsza jazda samochodem. Potem dochodzi do zerwania relacji międzyludzkich, co jest często fałszywie oceniane społecznie.

Samobójców uważa się za egoistów, mało kto wie, że człowiek, który odbiera sobie życie, postrzega siebie jako ciężar, więc robi to tak naprawdę dla innych. Potem pojawiają się fantazje samobójcze, wyobrażanie sobie własnej śmierci, momentu, kiedy nie będzie już bolało. Istotną fazą kryzysu jest zawężenie sytuacyjne, gdy człowiek nie widzi poza samobójstwem innego wyjścia.

Warto zwrócić uwagę, że w związku z tragedią, jaką jest samobójstwo, naszego wsparcia wymagają przede wszystkim osoby z trzech grup: osoby z myślami samobójczymi, które rozważają ten krok; osoby po próbie samobójczej, które tę próbę przeżyły; a także osoby po stracie kogoś w wyniku samobójczej śmierci. Każda z tych grup ma inne trudności komunikacyjne z otoczeniem.

Na początek omówmy sytuację osób z myślami samobójczymi.
Można powiedzieć, że taka osoba jest uwięziona w błędnym kole. Ma potrzebę opowiedzenia o swoim bólu, o tym, co przechodzi, ale boi się to zrobić, ponieważ boi się społecznego odrzucenia, bagatelizowania jej problemów, ale też tego, że usłyszy, że jest nienormalna albo głupia.

Z kolei otoczenie boi się zapytać ją o myśli samobójcze, bo ona może potwierdzić, że je ma, i co wtedy?! Boimy się odpowiedzialności, że trzeba będzie jakoś zareagować, a przecież nie wiadomo, jak należałoby to zrobić. Mamy więc sytuację, kiedy osoba cierpiąca nie mówi, a osoba, która może pomóc, nie pyta. Nie ma komunikacji. Wydaje nam się, że jeśli człowiek jest w kryzysie, to sam poprosi o pomoc, ale ludzie w takiej sytuacji często nie mają na to siły, boją się tego i wstydzą. Dlatego jest bardzo duży potencjał w otoczeniu, które może zapytać, zauważyć ten kryzys.

Jakie problemy z otoczeniem mają osoby po próbie samobójczej?
To jest bardzo trudne przeżycie, które w nas zostaje, nie zawsze zostawia po sobie widoczne blizny, ale zawsze pozostawia te niewidoczne, emocjonalne. Taka osoba boi się mówić o tym, co się stało, bo ludzie nie wiedzą, jak się wtedy zachować. Jeśli spojrzymy na próbę samobójczą z szerszej, antropologicznej perspektywy, to okaże się, że ona może być traktowana jako oznaka chęci wyjścia ze wspólnoty, zerwania kontaktów ze światem. Nie wiemy, jak taką osobę z powrotem do społecznej wspólnoty przyjąć, jak z nią rozmawiać. Czy zapytać o próbę samobójczą, czy lepiej nie. Istnieje takie fałszywe przekonanie, że każdy, kto podjął próbę odebrania sobie życia, musi być chory psychicznie, pojawiają się więc wątpliwości, czy osoba jest zrównoważona. Funkcjonuje też mit, że człowiek podejmujący samobójczą próbę to ktoś, kto chce na siebie zwrócić uwagę, emocjonalny szantażysta.

Pozostała nam trzecia grupa, czyli osoby, które straciły bliskich w wyniku samobójstwa.
To jest grupa podwyższonego ryzyka, jeśli chodzi o podejmowanie prób samobójczych. Bardzo obciążające jest fałszywe przekonanie, że skłonność do samobójstwa jest dziedziczna, odpowiadają za nią geny albo że to kwestia fatum, które wisi nad rodziną, i nic się nie da z tym zrobić. Tymczasem jest o wiele prostsze wytłumaczenie. To kwestia dawania przykładu. Jeśli samobójstwo wydarzyło się w naszym najbliższym otoczeniu, to tym samym staje się ono dla nas realną możliwością rozwiązania problemów, możliwym scenariuszem działania.

Druga sprawa jest taka, że żałoba po samobójczej śmierci bliskiej osoby jest traktowana przez psychologię jako trauma. Zostawia głębokie szkody emocjonalne wywołane próbami odpowiedzenia na pytanie: dlaczego. Te rodziny przez lata robią wewnętrzne dochodzenia, zastanawiają się, kto jest winny, analizują, które słowa mogły się do tego przyczynić. Osoby po stracie bliskich w wyniku samobójstwa cierpią także z powodu ogromnego poczucia winy. Dochodzą do wniosku, że byli beznadziejnymi rodzicami, partnerami, dziećmi, rodzeństwem. Doświadczają też ostracyzmu społecznego. Ludzie szufladkują taką rodzinę jako patologiczną, surowo ją oceniają. Poza tym boją się rozmawiać o takiej stracie, bo nie wiedzą, jak pocieszyć rodzica czy żonę, którzy stracili bliskich w tak drastyczny sposób. Ten ból wydaje im się tak duży, że nie znajdują odpowiednich słów.

Tkwi w nas przekonanie, że jak będziemy o samobójstwie rozmawiać, to zachęcimy w ten sposób kogoś do odebrania sobie życia.
Tę kwestię najlepiej rozpatrywać z dwóch perspektyw, bo jedno to jest rozmowa w przestrzeni prywatnej, a drugie to podejmowanie tematu w przestrzeni medialnej.

Zacznijmy od przestrzeni prywatnej.
Osoba w kryzysie suicydalnym cierpi w samotności, więc kiedy zapytamy, czy się zastanawiała nad odebraniem sobie życia, to wreszcie schodzi z niej napięcie. W końcu dostaje przestrzeń, w której bezpiecznie może powiedzieć: „Tak, miewam takie myśli, jest mi bardzo ciężko”. To będzie pierwszy krok, żeby udzielić pomocy. Rodzice często boją się zapytać dziecko o myśli samobójcze, bo obawiają się, że w ten sposób je zachęcą. A to działa dokładnie odwrotnie, bo wtedy ten człowiek nie czuje się już sam z tym problemem, rozumie, że może o nim porozmawiać, ma szansę na uzyskanie wsparcia.

Inaczej sprawy wyglądają w przypadku mediów – jeśli przedstawiają one temat śmierci samobójczej w nieodpowiedni sposób, może to popychać do samobójstwa, to tak zwany efekt Wertera. Jakie mówienie o śmierci samobójczej niesie ze sobą ryzyko?
Przede wszystkim nie jest tak, że w osobach, które nie miewały myśli samobójczych, nagle pod wpływem filmu czy artykułu one się pojawią. Źle skonstruowane informacje dotyczące zachowań samobójczych faktycznie mogą zachęcić do naśladownictwa, ale dotyczy to osób w kryzysie suicydalnym. Rekomendacje dla dziennikarzy stworzone w ramach Krajowego Programu Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym zawierają m.in. prośbę o nieopisywanie szczegółów prób samobójczych, zastosowanych metod. Zwraca się w nich uwagę na język – żeby nie pisać, np. o udanych czy zakończonych sukcesem próbach samobójczych – a także na to, żeby nie gloryfikować śmierci samobójczej. Ważne, żeby nie robić z tego tematu sensacji, nie używać określeń epidemia czy plaga samobójstw. Mówiąc o efekcie Wertera, zapominamy jednak o efekcie Papageno.

Na czym polega?
Prawidłowo skonstruowane informacje na temat śmierci samobójczych mogą wpłynąć na zmniejszenie liczby samobójstw. Powinny znaleźć się w nich opisy, które burzą fałszywe przekonania, wiedza z pierwszej pomocy emocjonalnej, powinny mówić o tym, że kryzys można pokonać i zawierać numery i strony pomocowe. Chodzi o silną edukację społeczną. Jeśli osoba w kryzysie będzie w środowisku, gdzie ludzie będą umieli rozpoznać kryzys i udzielić pierwszej pomocy, nie będą bagatelizowali wypowiedzi w stylu: „beze mnie będzie wam lepiej”. Wtedy rosną szanse na uratowanie komuś życia.

Kampania społeczna „Życie warte jest rozmowy” ewoluowała i powstała platforma edukacyjno-pomocowa o tej samej nazwie. Można tam znaleźć m.in. rozmowy z osobami, które są po próbach samobójczych i poradziły sobie ze swoim kryzysem. Dlaczego takie świadectwa są ważne?
Od zawsze podchodziłam do tematu samobójstw z założeniem, że nie ma złotego środka, żeby wszystkim pomóc. Tak też jest skonstruowana nasza platforma, można tam anonimowo skorzystać z pomocy specjalisty, posłuchać rozmowy z ekspertem, ale też przeczytać artykuł naukowy na temat samobójstw czy wysłuchać relacji o próbie samobójczej. Zależało mi na tym, bo nigdy nie wiemy do końca, co komuś pomoże. Jeden będzie chciał napisać do specjalisty, a inny – posłuchać osoby, która to przeżyła, i odnaleźć w niej inspirację. Podcasty „Przywróceni życiu” były dla mnie ważne także dlatego, że to jest oddanie głosu osobom, które to przeżyły, wyjście poza narrację naukową, ekspercką.

Jak rozpoznać, że ktoś potrzebuje naszej pomocy?
Po pierwsze, uważnie słuchać drugiego człowieka. Jeśli słyszymy kolejny komunikat, że ktoś nie daje sobie rady, ma wszystkiego dosyć, ma ochotę zniknąć, nie należy takich informacji bagatelizować. Druga rzecz – objawami kryzysu albo ciężkiej depresji mogą być zmiana wyglądu, zaniedbanie. Istotne są także zmiany w zachowaniu – ktoś zrobił się małomówny albo odwrotnie, nerwowy, nie chce z nami rozmawiać, odcina się od znajomych. W ekstremalnych przypadkach rozdaje swoje rzeczy, pisze testament.

Na czyjąś decyzję o samobójstwie można spojrzeć jak na autonomiczny wybór. Czy mamy prawo odmawiać komuś prawa do decyzji, że nie chce dłużej żyć?
Odpowiedź jest bardzo prosta, samobójstwo i próba samobójcza nie są penalizowane. Jeżeli ktoś dochodzi do wniosku, że jego życie jest nie do udźwignięcia, poniżej jego godności, nie jesteśmy w stanie mu tego zabronić, ale możemy zrobić wszystko, żeby pomóc. W każdym z nas jest społeczna odpowiedzialność, mamy obowiązek pomóc na tyle, na ile potrafimy.

Podobno każdy może udzielić pierwszej pomocy emocjonalnej, ale jak to tak konkretnie zrobić?
Mówimy tu o zasadzie czterech Z. Pierwszy krok to zauważyć, o rozpoznawaniu osoby w kryzysie już mówiliśmy. Drugi krok to zapytać – nie stawiamy więc tez, tylko pytamy: „Widzę, że ostatnio jest ci ciężko, coraz mniej mówisz, odcinasz się, może mierzysz się z czymś trudnym; czy jest coś, o czym chciałbyś porozmawiać?”. Jest taka zasada interwencji: mniej mów, więcej słuchaj. Zadajemy także pytania o myśli samobójcze. W zależności od sytuacji możemy je zadawać zgodnie z zasadą od ogółu do szczegółu, czyli np.: „Czy czasem masz już tego wszystkiego dosyć?”. Albo zapytać bezpośrednio: „Czy miewasz myśli samobójcze, czy one są częste, czy sobie z nimi radzisz?”. Trzeci krok to zaakceptuj, czyli nie oceniaj. Nie mówmy: „Przesadzasz, przecież masz świetne życie, wspaniałego męża, mieszkanie i samochód, wygadujesz głupoty”. Nie oceniajmy problemów drugiego człowieka, bo podobne przeżycia dla jednej osoby mogą być łatwe do zniesienia, a dla drugiej – czymś nie do przejścia. Ktoś może być załamany i rozbity po śmierci swojego kota, bo po pierwsze, jest to dla niego ważne, a po drugie, to może być 15. z rzędu trudne doświadczenie w ostatnim roku.

Ostatni krok to zareagować.
Ustalamy z osobą w kryzysie plan działania, proponujemy kontakt ze specjalistą, wspólne spędzanie czasu. Staramy się pokazać, że to sytuacja do rozwiązania, wystarczy tylko spojrzeć na nią z innej perspektywy. Że można uzyskać pomoc i poradzić sobie z problemami. Czasem na początek dobrym pomysłem są proste aktywności, takie jak posprzątanie domu, wyjście do lekarza. Warto asystować osobie w kryzysie, bo ona sama może sobie w danym momencie nie poradzić, ale trzeba też pamiętać, że takie pomaganie może być obciążające, więc warto tworzyć sieci wsparcia. Osoba w kryzysie często ma potrzebę powtarzania trudnych emocji, mówienia, jak jest jej bardzo źle, i to też może na nas wpłynąć.

Kiedy trzeba zadzwonić po pogotowie?
W przypadku zagrożenia życia. Jeżeli ktoś mówi nam, że chce podjąć próbę samobójczą. Potwierdza, że ma intensywne myśli samobójcze i sobie z nimi nie radzi. Staramy się nie zostawiać takiego człowieka samego, informujemy go: „Ponieważ powiedziałeś mi, że chcesz się zabić, nie mogę cię teraz zostawić samego, potrzebujesz pomocy, profesjonalnego wsparcia”. Pamiętajmy, że w sytuacji zagrożenia życia mamy prawo zadzwonić pod numer 112, bo to nie my jesteśmy od oceny ryzyka, od tego jest specjalista od zdrowia psychicznego.

Niedawno opublikowane dane za 2022 rok pokazują kolejny duży wzrost liczby prób samobójczych i samobójstw w grupie osób do 18. roku życia. Dużo mówi się o tym, że dzieci i młodzież są zostawieni sami sobie, bo nie zapewnia im się odpowiedniej opieki psychologicznej. Na razie pojawiają się petycje postulujące zmiany tego stanu rzeczy. Czy są widoki na realne działania, które mogłyby zatrzymać tę falę?
W mediach przebijają się głównie złe informacje, z dobrymi jest gorzej. Było głośno o tym, że fundacja GrowSpace poinformowała o alarmujących statystykach i złożyła petycję w sprawie prewencji suicydalnej, ale nie mówi się o tym, że po raz pierwszy w Polsce mamy Krajowy Program Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym na lata 2021–2025 realizowany w ramach Narodowego Programu Zdrowia. Jednym z jego zadań jest tworzenie standardów i rekomendacji dla grup zawodowych, które są w kontakcie z osobami w kryzysie, m.in. dla nauczycieli i specjalistów szkolnych. Na podstawie tych standardów, które są w tej chwili tworzone przez ekspertów, powstaną szkolenia i materiały edukacyjne. Będą uczyły, jak zauważyć kryzys, jak pomóc dziecku w takim kryzysie, jak się nim zaopiekować po próbie samobójczej.

W Polskim Towarzystwie Suicydologicznym prowadzone są szkolenia, na naszej platformie pomocowej zwjr.pl mamy bezpłatne konsultacje dla rodziców i dla nauczycieli. Trwają wysiłki, żeby zmienić ten stan rzeczy, tylko musimy poszerzać ich skalę. Rzeczywiście jest duża potrzeba pomocy, ale też warto zauważyć, że jest coraz więcej Centrów Zdrowia Psychicznego czy Środowiskowych Centrów Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży, gdzie można uzyskać pomoc. Jeśli wciąż będziemy powtarzać, że pomocy nie ma, to ludzie w to uwierzą i nie będą po nią sięgać.

Dr Halszka Witkowska, suicydolożka, pomysłodawczyni i koordynatorka platformy edukacyjno-pomocowej dla osób w kryzysie samobójczym i ich bliskich zwjr.pl. Sekretarz Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, autorka prac naukowych z dziedziny suicydologii i książki „Życie mimo wszystko. Rozmowy o samobójstwie”. Ekspertka Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii.

Gdzie uzyskać pomoc

  • Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym: 800 702 222
  • Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111
  • Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie Niebieska Linia 800 120 002
  • Serwis pomocowy Życie Warte Jest Rozmowy www.zwjr.pl
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze