1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Dojrzałość emocjonalna? Nie metryka, a kompetencje

Dojrzałość emocjonalna? Nie metryka, a kompetencje

Wejście w dorosłość jest trudniejsze dla tych, którzy w dzieciństwie nie mieli okazji, aby doświadczyć bycia dzieckiem. Istnieje bowiem ryzyko, że będą oczekiwać od innych, aby o nich dbali i dali to, czego im zabrakło. Fot. Getty Images/Studio 4
Wejście w dorosłość jest trudniejsze dla tych, którzy w dzieciństwie nie mieli okazji, aby doświadczyć bycia dzieckiem. Istnieje bowiem ryzyko, że będą oczekiwać od innych, aby o nich dbali i dali to, czego im zabrakło. Fot. Getty Images/Studio 4
Co jeśli – choć jesteśmy od dawna formalnie dorośli, mamy rodzinę, pracę, spłacamy kredyt hipoteczny na mieszkanie, wychowujemy dzieci – wciąż borykamy się z poczuciem niepewności, nie wiemy, kim jesteśmy i co tak naprawdę chcemy robić?

Artykuł archiwalny

W swojej pracy psychoterapeutycznej często spotykam się z osobami, które mają poczucie, że utknęły w życiu. Choć powierzchownie wydaje się ono ułożone: mają pracę, niekiedy wieloletnie związki, bywa też, że samodzielnie wychowują dzieci – to czują, że nie mogą się w swoich wyborach odnaleźć. Czasem nie wiedzą – kim są, jacy są; czasem nie potrafią się za swoim wyborem życiowym opowiedzieć i choć wykonują dany zawód od wielu lat, to wciąż poddają go w wątpliwość. Chcieliby robić coś innego, bo nie czują się szczęśliwi, ale nie wiedzą, co mogłoby to być. To typowe dla wieku adolescentnego dylematy związane z poszukiwaniem siebie i budowaniem swojej tożsamości... Tym bardziej trudno się więc dziwić, że ktoś, kto nie miał wewnętrznej gotowości i przestrzeni, by je rozstrzygnąć jako 20-latek – bo np. kierował się w życiu tym, by spełniać oczekiwania rodziców i dlatego wybrał określony kierunek studiów albo założył rodzinę – to jako 30 czy 40-latek może mocno powątpiewać w sens tego, co robi.

W dziecięcych pragnieniach miłości i akceptacji rodziców nie ma niczego złego ani nienaturalnego. Nie chodzi więc o przekonanie, że oto z nich wyrośliśmy lub że im zaprzeczamy, lecz o ich poznanie i zrozumienie. To pozwoli zauważyć, do czego nieświadome pragnienia i wybory doprowadziły, a następnie wyłapać te, które są dla nas i dla osób w naszym otoczeniu destrukcyjne. Gdy bowiem żyje się dla innych, a nie dla siebie, łatwo mieć poczucie, że jest się niczym wąż boa, który przymierza się, by połknąć ofiarę w całości. Jesteśmy fizycznie dorośli, ale pełni czegoś jeszcze niestrawionego.

Cień przeszłości

Różnica między dojrzałością a niedojrzałością nie zależy od wieku, lecz od umiejętności przeżywania intensywnych stanów emocjonalnych, i od tego w jakim stopniu człowiek potrafi dopuścić do siebie ból psychiczny oraz poddać go refleksji. Pomocne są w tym więzi i relacje, jakie mieliśmy z ważnymi osobami z przeszłości, np. z rodzicami. Jeśli były dobre, stabilne i bezpieczne, i dzięki nim nauczyliśmy się rozpoznawać oraz regulować nasze uczucia, czuliśmy się akceptowani, kochani, a rodzice nie odpowiadali wrogością na nasze próby autonomii i separacji, to w późniejszych latach sami dysponujemy taką umiejętnością. Potrafimy być wdzięczni za opiekę i troskę, okazać ją innym, zaangażować się emocjonalnie i tworzyć mocne, stabilne i bezpieczne związki,.Potrafimy też ufać, zadośćuczynić za wyrządzone szkody, lepiej znosimy frustrację i jesteśmy zdolni do przeżywania żalu, miłości, a doświadczenie utraty lub lęk przed nią jest bolesny, jednak nie będzie katastrofalny.

Jeśli natomiast nie doświadczyliśmy w okresie wczesnorozwojowym takich dobrych i bezpiecznych relacji, jeśli zwracaliśmy się do rodziców o wsparcie w trudnych chwilach, a oni sami się załamywali lub byli dla nas emocjonalnie niedostępni, zaniedbujący czy opuszczający, mogliśmy wyrobić w sobie przekonanie, że nasze uczucia są zagrożeniem dla innych i trzeba ich unikać. W dorosłości, zwłaszcza w obiektywnie trudnych sytuacjach, jak choćby rozstanie po wieloletnim związku, możemy mieć tendencję, by nie przeżywać tego, nic nie czuć. Zamiast integracji trudnych aspektów nas samych – wypieramy je i np. przypisujemy innym niektóre własne emocje i myśli.

Ból separacji

Co jeszcze trzyma nas w dziecięcym świecie i wywołuje wewnętrzne zagubienie? Nieumiejętność emocjonalnego odseparowania się od rodziców. Tymczasem jest to naturalny proces, który pozwala zyskać zdolność do rozróżniania siebie jako odrębnej i niezależnej jednostki z własnymi uczuciami, myślami i potrzebami. Osoby, które mają problem z emocjonalną separacją od rodziców wciąż szukają ich aprobaty i zgody przy podejmowaniu decyzji. Nieustająco przeżywają dylematy: gdy podążają za sobą – czują, jakby opuszczali rodziców, a gdy idą za rodzicami – czują, że opuszczają siebie. Towarzyszy im ciągłe poczucie winy, że kogoś zawodzą – jeśli nie bliskich, to siebie. Najczęściej boją się, że relacja z rodzicami nie wytrzyma separacji, że rodzice będą smutni, samotni, a w końcu – że się obrażą.

Wejście w dorosłość jest trudniejsze dla tych, którzy w dzieciństwie nie mieli okazji, by doświadczyć bycia dzieckiem. Istnieje ryzyko, że będą oczekiwać od innych, by o nich dbali i dali to, czego im zabrakło. Weźmy przykład: możemy czuć się finansowo bezradni i opierać się na zarabiającym partnerze albo oczekiwać pochwał i uznania od swojej partnerki, czy też uczynić „terapeutów” z własnych dzieci i oczekiwać, że będą nas słuchały i wspierały. Droga do dojrzałości nie wiedzie przez: wypieranie, ignorowanie lub realizowanie wszelkich pojawiających się impulsów, a przez rozpoznanie ich prawdziwej natury i odpowiednie ich zagospodarowanie.

Kluczem jest uznanie własnych myśli, uczuć i doświadczeń z przeszłości – zarówno tych, które przeżyliśmy, jak i tych, których doświadczyć nam się nie udało, na przykład uwagi czy zaangażowania emocjonalnego ze strony rodziców. Ten proces uznania i żałoby po utraconym dzieciństwie jest niezbędny, aby zacząć żyć dla siebie i osiągnąć pełnię dorosłości. Nadanie swoim traumom i zranieniom innych znaczeń niż te, które stały się naszymi wewnętrznymi przekonaniami, wymaga po pierwsze, dużej odwagi, a po drugie, obecności innych osób, które zapewnią nam doświadczenia inne od tych, jakich się z automatu spodziewamy – czyli takie, które zwyczajnie będą dla nas dobre.

Małgorzata Szymkiewicz-Misztal, psycholożka, psychoterapeutka pracująca w podejściu psychodynamicznym, członkini Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Ma wieloletnie doświadczenie terapeutyczne, zdobywane w szpitalach psychiatrycznych oraz w prywatnych poradniach. Ukończyła liczne kursy i szkolenia z zakresu psychoterapii. Na co dzień pracuje z parami oraz indywidualnie: z osobami dorosłymi i młodzieżą. Przyjmuje w Warszawie, w Ośrodku Regeneracja oraz w Laboratorium Psychoedukacji.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze