1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Pracoholizm dotyczy również młodych. Rozmowa z psycholożką Sonią Ziembą-Domańską

Pracoholizm dotyczy również młodych. Rozmowa z psycholożką Sonią Ziembą-Domańską

„Praca organizuje czas, współpracownicy dają namiastkę prawdziwych relacji, więc młody człowiek nie czuje się samotny, a jego potrzeba przynależności jest zaspokojona” – mówi psycholożka Sonia Ziemba-Domańska. (Fot. iStock)
„Praca organizuje czas, współpracownicy dają namiastkę prawdziwych relacji, więc młody człowiek nie czuje się samotny, a jego potrzeba przynależności jest zaspokojona” – mówi psycholożka Sonia Ziemba-Domańska. (Fot. iStock)
Pracoholizm schodzi do podziemia, a raczej wzlatuje w chmurę, bo w erze pracy zdalnej, zarządzania projektami i postępującej automatyzacji trzeba samodzielnie wyznaczyć sobie ramy działania. Dla młodych dorosłych, praktycznie nieznających pracy, która kończyła się wraz z wyjściem z biura, to bardzo trudne. Kierująca Ogólnopolskim Behawioralnym Telefonem Zaufania Instytutu Psychologii Zdrowia psycholożka Sonia Ziemba-Domańska wyjaśnia, na czym polega ryzyko.

Kiedy słyszę opinie o młodych ludziach, którzy nie przywiązują się do organizacji, w których pracują, i jeśli coś im nie odpowiada, przechodzą w inne miejsce – to cieszę się, że nie dadzą się tak pochłonąć pracy jak moje pokolenie. Jeśli jednak zagłębimy się w ten temat, okazuje się, że problem pracoholizmu dotyczy również tych na początku drogi zawodowej.
Owszem, wielu młodych ludzi jest przekonanych, że należy im się bardzo dużo bez szczególnego wysiłku z ich strony, ale jest i druga strona, całkiem licznie reprezentowana. Takie osoby pomiędzy dwudziestką a trzydziestką dopiero rozpoczynają w pełni samodzielne życie i mają poczucie, że muszą robić jak najwięcej, żeby być docenionym, dostrzeżonym, żeby było je widać. Dążą więc do sukcesu w pracy (albo w nauce, bo tu działa bardzo podobny mechanizm), żeby zrekompensować sobie to, czego im zabrakło. I chcą to zrobić szybko, bo potrzebują natychmiastowej gratyfikacji.

Tak zaczyna się proces każdego uzależnienia, co zatem szczególnego jest w nadmiarowej pracy?
Z jednej strony to presja z okresu wychowania, żeby się dobrze uczyć, wybierać studia pod kątem znalezienia stabilnej i dobrej pracy. Młodzi ludzi wchodzą w samodzielność w pewien sposób zaprogramowani, z obciążeniem, że rodzice płacili za ich naukę czy przez lata wozili z jednych zajęć dodatkowych na kolejne. Z drugiej – obraz pracoholizmu jest zafałszowany, długo nie dostrzegamy jego negatywnych skutków. Jest wręcz premiowany społecznie, na zasadzie: „Ci młodzi to teraz sami nie wiedzą, czego chcą, a ona czy on są tacy solidni. Dużo pracuje, dobrze zarabia”.

A jak to wygląda z perspektywy tej młodej osoby?
Jeśli taka młoda osoba wchodzi na rynek pracy z deficytami w zakresie emocji, nieumiejętnością ich regulowania, nie umie nawiązywać znajomości – dziś to np. wiele osób, którym pandemia COVID-19 uniemożliwiła studiowanie stacjonarne, zatem i budowanie relacji w grupie rówieśniczej – to kiedy trafia do firmy, w której ktoś jej potrzebuje, i jest częścią zespołu skupionego na wspólnym celu, to szybko dostaje tę wspomnianą gratyfikację. Praca organizuje czas, współpracownicy dają namiastkę prawdziwych relacji, więc młody człowiek nie czuje się samotny, a jego potrzeba przynależności jest zaspokojona. Może się też pochwalić, że pracuje w jakimś fajnym miejscu i z fajnymi ludźmi. Jego poczucie wartości i akceptacji wzrasta. Wszystko toczy się dobrze, dopóki zachowana jest równowaga.

Dla najmłodszych pracowników może to być abstrakcyjne pojęcie. Niewielu z nich zna tryb „od 9 do 17”, no, może z praktyk na studiach, niewielu uświadamia sobie, że po wyjściu z biura może odciąć się od pracy.
Do tego wielu szefów – to nadal częsta praktyka – oczekuje pracy poza godzinami. Zwłaszcza że tryb zdalny to ułatwia. „Zróbmy spotkanie – na Teamsa­ch, Slacku czy innej platformie – o 19. No przecież masz telefon pod ręką, to nie zajmie długo”. Niełatwo odmówić w takiej sytuacji, a że rzeczywiście wszyscy mamy dziś telefony w zasięgu ręki, to po godzinach, w weekendy, na urlopie sprawdzamy skrzynkę mejlową, komunikatory, odbieramy telefony. Pod tym wszystkim kryje się deficyt uwagi, czyli lęk przed zwolnieniem wiąże się nie tylko z brakiem pieniędzy, ale i poczuciem, że będę niepotrzebny, niepotrzebna. Praca pełni funkcję plastra na rany psychiczne.

Przychodzi mi do głowy jeszcze to, że w pracy nawiązujemy różne znajomości, czasem łączymy w pary – wszystko się przeplata.
Z jednej strony się zgodzę, ale z drugiej – warto pamiętać, że przesadnie angażując się w pracę, zaniedbujemy dawne znajomości. Mamy mniej czasu dla przyjaciół, nie odbieramy telefonu, nie mamy możliwości wyjść razem, bo pracujemy, bo mamy deadline. I dawne znajomości się rozluźniają, a te nowe, z pracy są dużo bardziej powierzchowne. Po pierwsze dlatego, że rzadko widzimy się twarzą w twarz, więcej jest kontaktów na komunikatorach i platformach do spotkań, a po drugie, przy pracy nad projektami zespoły są bardzo płynne. Kończy się projekt, kończy się relacja…

A zaniedbane przyjaźnie trudno odbudować, bo kiedy ktoś dzwoni, raz, drugi, dziesiąty, a my wciąż nie mamy dla niego czasu, to potem będzie chronił się przed kolejnym odrzuceniem. To wszystko jednak trudno zauważyć, bo uzależnienie zmienia działanie neuroprzekaźników w mózgu. Zwłaszcza że – powtórzę – pracoholizm nie wydaje się być tak szkodliwy jak inne uzależnienia. Jeśli to uzależnienie od substancji, np. od alkoholu, to skutki są oczywiste, jeśli to inne uzależnienie od zachowań, np. hazard, to konsekwencje także po jakimś czasie trudno ukryć, a w przypadku pracoholizmu długo widać tylko korzyści materialne, a dodatkowo uznanie społeczne. Lekceważymy zagrożenie, na zasadzie: „No, przecież pracuję, jak zechcę, przerwę”. Tyle że coraz trudniej przerwać.

Jak objawia się pracoholizm?
Napięciem w ciele, gdy nie pracujemy. Wracamy do pracy, a potem już pracujemy ponad siły fizyczne i psychiczne, a jednak bierzemy dodatkowe zlecenie, kolejny projekt. Jeszcze tylko to i już odpocznę. A potem kolejne „tylko to”. Jak w przypadku uzależnienia od substancji: potrzebujemy coraz więcej. W efekcie mogą pojawić się depresja, wypalenie, rośnie ryzyko prób samobójczych.

Co jest momentem krytycznym w tym procesie?
Nieumiejętność odpoczynku: nawet kiedy wyjeżdżam z bliskimi osobami, jestem jak nieobecna, niby spędzam czas z nimi, ale myślami jestem gdzie indziej, głowa nie odpoczywa. Dochodzi do deprywacji snu, a skoro nie możemy spać, to znów mamy w głowie natłok myśli, i rano wstajemy zmęczeni. Pojawiają się ból głowy, irytacja, gdy ktoś nam przeszkadza, zaczyna szwankować pamięć krótkotrwała. Do tego dochodzą trudności w relacjach czy nawet poczucie winy, że nie pracuję, a przecież mam jeszcze tyle do zrobienia. Za tym ostatnim idzie chaos organizacyjny, robienie wielu rzeczy jednocześnie. I wreszcie zaczynamy ukrywać przed bliskimi, że znów pracujemy.

Tak jak osoba uzależniona od alkoholu wynosi w tajemnicy puste butelki do śmietnika… I co musi się stać, żeby przyznać się do pracoholizmu?
Punktem przebudzenia może być zauważanie przez bliskich, ale to zwykle długo trwa z powodów, o których już mówiłyśmy. W końcu jednak pojawia się coś w rodzaju ultimatum. Przebudzeniem może być również kryzys zdrowotny, stany depresyjne, poczucie utraty sensu tego, co robię, zmęczenie tak silne, że zasypiam przy pracy. Z tym, że zazwyczaj to już naprawdę jest stan zaawansowany, kiedy potrzebna będzie psychoterapia, czasem zdecydowanie dłuższy odpoczynek połączony z detoksem cyfrowym.

Na czym będzie polegać terapia?
Chodzi o to, żeby popracować nad własną tożsamością, samooceną niezależnie od zewnętrznej gratyfikacji, nad sposobami regulowania emocji; żeby określić swoje wartości i ich hierarchię.

Wyśmiewamy rutynę, a jednak chyba może być dobrym narzędziem profilaktycznym, prawda? Cyfryzacja i globalizacja umożliwiają pracę przez całą dobę, więc jeśli sami nie wyznaczymy granic, łatwo popaść w przesadę, a potem w uzależnienie.
Tak, określony czas pracy, przerwy na relaks, zaplanowane aktywności „po godzinach” – to wszystko narzędzia wspierające naukę regulowania emocji, czyli profilaktyka uzależnień.

Sonia Ziemba-Domańska, psycholożka, neuropsycholożka, certyfikowana specjalistka TSR oraz Biofeedback; badaczka, wykładowczyni akademicka; kieruje Ogólnopolskim Behawioralnym Telefonem Zaufania Instytutu Psychologii Zdrowia

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze