Myślisz, że to, co w twoim życiu dobre i pozytywne, zawdzięczasz wyłącznie sobie, ale winy za przykre zdarzenia i wszelkie trudy dopatrujesz się już w innych? To może być egotyzm atrybucyjny - poznawczy błąd, zwany też samolubnym, który jest mechanizmem obronnym, ale... tak naprawdę przed niczym skutecznie cię nie chroni
Egoistyczne skrzywienie opisuje naszą tendencję do przypisywania pozytywnych wyników i sukcesów czynnikom wewnętrznym, takim jak nasze cechy osobiste, umiejętności, talent lub działania, a negatywnych rezultatów lub porażek czynnikom zewnętrznym, przez przerzucanie winy na to, co nie zależy od nas - na pecha lub działania innych osób. Zdałaś egzamin śpiewająco? To dlatego, że tak pilnie się uczyłaś i dałaś z siebie wszystko! Oblałaś? To przez egzaminatora, który ewidentnie się na ciebie uwziął, albo przez tę głupią sąsiadkę, która słucha muzyki na cały regulator i właśnie dlatego nie miałaś jak porządnie się przygotować. Choć oczywiście oba te wytłumaczenia mogą być prawdziwe - być może faktycznie ciężką pracą zasłużyłaś na wynik albo zawaliłaś nie z własnej winy - ten obrazek pokazuje pewien mechanizm, polegający na tym, że niektórzy z nas mają skłonność do niedostrzegania wszystkich okoliczności, jakie złożyły się na daną sytuację, a wybierają takie wyjaśnienie, które jest dla nich najkorzystniejsze.
Atrybucja to nic innego jak tłumaczenie przyczyn zachowania swojego lub innych ludzi. Generalnie atrybucje dzieli się na wewnętrzne (charakter, osobowość, postawa lub pogląd) i zewnętrzne (sytuacja niezależna od danej osoby albo działanie innych ludzi). Teoria atrybucji jest jednym z podstawowych sposobów wyjaśniania zachowań w psychologii społecznej - robimy to bez przerwy, bo bez przerwy poszukujemy wyjaśnień tego, co nas spotyka, ale także zachowań innych. W tych ocenach często jednak popełniamy błędy, których najczęściej nie jesteśmy świadomi.
Błąd samolubny to tylko jeden z rodzajów błędów atrybucyjnych. Gdy kolega spóźnia się do pracy, możesz z automatu uznać, że to efekt jego spóźnialstwa - taki po prostu jest i dlatego nie dotarł na czas, a zupełnie nie wziąć pod uwagę, że do tej czasowej obsuwy przyczyniła się fatalna pogoda lub jakiekolwiek nagłe zdarzenie zupełnie od niego niezależne. To tzw. podstawowy błąd atrybucji – pojęcie wprowadzone do psychologii społecznej przez Lee Rossa. Oznacza tendencję do przeceniania czynników wewnętrznych i niedoceniania roli sytuacji przy ocenie czyjegoś zachowania.
Podobnie możemy oceniać własne zachowania i to, co nam się przydarza. Błąd samolubny to tak zwana atrybucja w służbie ego. To, że przykre zdarzenia nie są naszą winą, podnosi nam samoocenę, podobnie jak przypisywanie wyłącznie sobie jakiegoś sukcesu, mimo że w znakomitej większości przypadków ma on wielu ojców. Co ciekawe, wiele osób z tendencją do myślenia depresyjnego cechuje skłonność odwrotna. To, co dobre, skłonne są przypisywać przypadkowi, a swój wkład umniejszać często do zera („zdałam, bo po prostu miałam szczęście na egzaminie, trafiły mi się łatwe pytania”), zaś to, co złe, przypisywać sobie - swojemu charakterowi, brakowi talentu („nie zdałam, bo jestem beznadziejna i do niczego się nie nadaję”). Umiejscawianie przyczyny wewnątrz siebie w przypadku zdarzeń niepomyślnych owocuje rzecz jasna depresyjnym nastrojem, niechęcią do działania i dyskomfortem wynikającym z lęku.
Wydawać by się mogło, że z tych dwóch skrajnych postaw lepiej już popełniać błąd samolubny - i przynajmniej dobrze się czuć. Właściwie po to go popełniamy. Ale jakie są przyczyny, dla których w ogóle wykształcił się taki egoistyczny mechanizm?
Błąd samolubny jest nierozerwalnie połączony z poczuciem poczuciem kontroli, a bardziej precyzyjnie - ze stopniem, w jakim ludzie uważają, że sprawują pełną kontrolę nad swoim życiem i wszystkim, co się w nim wydarza. Wewnętrzne umiejscowienie kontroli pozwala wierzyć, że efekty wszelkich naszych działań są wynikiem własnych wysiłków, umiejętności i takich czynników jak cechy osobowości. Osoby te czują, że mają pewien stopień kontroli nad tym, co się z nimi dzieje, i uznają swoją osobistą rolę zarówno w pozytywnych, jak i negatywnych rezultatach. Mogą cieszyć się ze swoich osiągnięć, ale mogą też odczuwać wstyd i poczucie winy z powodu sytuacji, na które tak naprawdę nie miały żadnego wpływu.
Z kolei osoby z zewnętrznym poczuciem kontroli podobnego poczucia winy nie miewają, ale jednocześnie czują się bardziej bezradne i bezsilne wobec tego, co je spotyka i mogą mieć zaniżone poczucie sprawczości - skoro niewiele zależy od nich, a rzeczy po prostu się dzieją, nie ma sensu boksować się z losem, a raczej po prostu znosić to, co przynosi. Są bardziej skłonne do szukania egoistycznych wyjaśnień dotyczących porażek niż osoby z wewnętrznym poczuciem kontroli. Przypisując sobie zasługi za sukcesy i zrzucając winę na kogoś innego za porażki, chronią swoją samoocenę. Egoistyczne nastawienie wzmacniania ją, bo skoro wszelkie porażki to fatalne zrządzenie losu albo odpowiedzialność innych, nie ma o co się do siebie przyczepić. Jednocześnie takie rozumowanie odbiera zdolność do krytycznego myślenia o sobie i swoich działaniach, a w konsekwencji brania za nie odpowiedzialności i uczenia się na błędach.
Czytaj także: Całkowite panowanie nad wszystkim a zdrowe poczucie kontroli – jak znaleźć równowagę?
Ważna jest tu kwestia związana z motywacją. Ktoś, kto jest bezrobotny, może czuć się bardziej zmotywowany do dalszego poszukiwania pracy, jeśli swoje położenie wytłumaczy sobie fatalną sytuacją na rynku pracy, a nie osobistymi niedociągnięciami, słabym doświadczeniem czy brakiem potrzebnych umiejętności. Robimy to czasem nie tylko po to, by się wybielić i myśleć o sobie tylko dobrze, ale i po to, by inni też tak o nas myśleli. To strategia autoprezentacji typu „co złego to nie ja”. Wybieramy taki sposób prezentowania siebie innym, by uniknąć krytyki i negatywnej oceny, ale także by dopasować się do oczekiwań i preferencji tych, którym taki obrazek sprzedajemy. Cel to zrobić dobre wrażenie, nieważne, jakim kosztem.
Inną przyczyną skłonności do takiego postrzegania spraw i własnego w nich udziału jest optymizm. Co do zasady cecha raczej pozytywna i adaptacyjna czasami robi nam psikusa - wraz dążeniem do przesadnego, by nie rzecz toksycznego, optymizmu, ludzie konsekwentnie popełniają fundamentalne błędy atrybucji. Radośnie pomijając swój udział w porażkach, odbierają sobie szansę na zmianę zachowania, która mogłaby przynieść im wiele dobrego. Co ciekawe, badania naukowe pokazały, że błąd samolubny częściej występuje u dzieci i osób starszych.
Czytaj także: Toksyczny optymizm. Dlaczego jesteśmy zmęczeni pozytywnym myśleniem?
Takie myślenie to jednak pułapka. Po pierwsze dlatego, że rozumując z ten sposób, zwykle mijamy się z prawdą, bo znakomita większość zjawisk, które obserwujemy i które stają się naszym udziałem - ma charakter wieloprzyczynowy. Chcąc być uczciwym i obiektywnym - sukces rzadko możemy przypisać tylko i wyłącznie sobie, podobnie jak rzadko prawdą będzie to, że do porażki nie przyłożyliśmy ręki. Druga, jeszcze ważniejsza rzecz jest taka, że egotyzm atrybucyjny na dłuższą metę nie tylko przed niczym nas nie chroni, ale może nam szkodzić na wielu płaszczyznach życia.
Błąd samolubny - choć ma nas chronić przed poczuciem winy, nadmierną samokrytyką, a więc złym samopoczuciem - ma całe mnóstwo konsekwencji, które zupełnie nie służą nie tylko temu, kto go popełnia, ale i ludziom wokół, a nawet całym systemom społecznym, bo jego konsekwencje mogą mieć charakter globalny.
Wspomnianym już podstawowym skutkiem egoistycznego uprzedzenia jest fakt, że zdejmuje z nas odpowiedzialność. Jeśli nie uczymy się na własnych błędach, bo nie uznajemy, że są nasze, nie możemy rozwijać się w dobrym kierunku, korygować swoich zachowań, podejmować lepszych decyzji w przyszłości. Co więcej, jest spora szansa, że myśląc w ten sposób, będziemy własne błędy powielać z uporem godnym lepszej sprawy, czego skutki w pewnym momencie możemy boleśnie odczuć.
Czytaj także: Wzięcie odpowiedzialności za siebie i zajęcie się sobą oznacza skonfrontowanie się z własnymi deficytami
Błąd samolubny to niszczyciel dobrych relacji międzyludzkich. Nie trzeba mieć doktoratu z psychologii, by wiedzieć i czuć, że bardzo trudno funkcjonuje się (nie mówiąc już o bliskich relacjach) z osobą, która nie dostrzega udziału innych w sukcesach, za to chętnie obwinia ich za porażki. To będzie ten znienawidzony przez wszystkich menedżer, który z wypiekami na twarzy obwieści szefowi spektakularny sukces, a zapomni dodać, że to efekt wielomiesięcznej pracy całego zespołu - laury zgarnie jednoosobowo. Jeśli jednak projekt się posypie, to nie będzie wina złej organizacji pracy zespołu, za którą jest odpowiedzialny, a wiecznych spóźnień pracowników, grymasów ze strony klienta albo w ogóle deszczowego listopada. Chwalipiętek, który chowa głowę w piasek, gdy tylko coś idzie nie tak - trudno opisać kogoś bardziej irytującego w pracy i w życiu.
Taka postawa mocno nadwyręża relacje, powoduje napięcia, poczucie niesprawiedliwości, frustracje. Człowiek, który w ramach autopromocji sprzedaje się jako ten bez wad, szybko staje się obiektem niechęci i wrogości, a na tym cierpi już nie tylko on, a cały zespół, bo podobne uczucia mocno utrudniają, a czasem wręcz paraliżują współpracę. Nie przypadkiem naukowcy dowiedli, że problem ten częściej występuje u osób, które zamiast bliskich relacji i współdziałania preferują dystans - i w życiu prywatnym, i zawodowym. Minimalne połączenie emocjonalne z innymi wzmacnia egoistyczne uprzedzenia - wtedy jest po prostu łatwiej i jakoś mniej głupio zgarniać laury tylko dla siebie.
Idąc oczko wyżej - atrybucje w służbie ego mogą stwarzać problemy systemowe w firmach i organizacjach. Gdy zarząd czy kierownictwo za niepowodzenia i straty firmy obwinia czynniki zewnętrzne, trudno opracować jakikolwiek plan ratunkowy, co w efekcie hamuje rozwój. Fatalnie pracuje się w firmie, w której panuje polityka unikania odpowiedzialności, bo wówczas nawet wykazywanie inwencji na rzecz rozwiązania problemu może się spotkać z krytyką.
Jeszcze szerszy zasięg rażenia błędu samolubnego pokazuje przykład dotyczący zmian klimatu. Spojrzenie na ten problem różnych nacji stało się przedmiotem badań naukowców z Carnegie Mellon University w kwestii polityki klimatycznej. Wiadomo już dziś, że spowolnienie zmian klimatycznych niemal na pewno będzie wymagało redukcji emisji gazów cieplarnianych, ale - jak stwierdzili naukowcy - porozumienie co do tego, jakie kraje powinny ograniczyć emisję i o ile, jest niezwykle trudne, po części właśnie z powodu egoistycznego uprzedzenia – tendencji do przekonania, że to, co jest korzystne dla nas, jest również sprawiedliwe. Przeprowadzając ankiety wśród studentów w Stanach Zjednoczonych i Chinach, badacze wykazali, że każda z tych grup wykazuje nacjonalistyczne, egoistyczne uprzedzenie w ocenie sprawiedliwego podziału obciążeń ekonomicznych wynikających z łagodzenia zmian klimatu. Upraszczając: każdy uważa, że to ktoś inny powinien bardziej emisję ograniczać, a takie przerzucanie odpowiedzialności nie ułatwia konsensusu, a tym samym - ratowania planety.
Najważniejsze, to zdać sobie sprawę, że taki mechanizm istnieje i wiedząc, jak wiele negatywnych skutków za sobą pociąga, spróbować za każdym razem ocenić, czy mu ulegamy. To ważne spostrzeżenie może być pierwszym krokiem do zmiany, która powinna polegać na tym, by każde zdarzenie - niezależnie od tego, czy jest to niezdany egzamin, czy globalne ocieplenie - oceniać adekwatnie, biorąc pod uwagę i swój własny w nim udział, i okoliczności pozostające całkowicie poza naszą kontrolą. To może nie być łatwe, bo wymaga przede wszystkim uznania własnej niedoskonałości, dania sobie prawa do popełniania błędów, a więc samoakceptacji. Warto jednak próbować małymi krokami, bo na szali jest nie tylko chwilowe dobre samopoczucie, ale przede wszystkim rzecz fundamentalna dla dobrostanu i poczucia szczęścia - relacje z innymi ludźmi.
Czytaj także: Trwające 85 lat badanie z Harvardu ujawniło, co daje ludziom najwięcej szczęścia. I nie są to pieniądze
Wykorzystane źródła: https://thedecisionlab.com/biases/self-serving-bias; https://www.researchgate.net/publication/366834999_Behind_the_veil_of_ignorance_Self-serving_bias_in_climate_change_negotiations; https://www.verywellmind.com/what-is-the-self-serving-bias-2795032