1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Uratują nas praktyka i miłość. Rozmowa z Karoliną Gruszką i Iwanem Wyrypajewem

Uratują nas praktyka i miłość. Rozmowa z Karoliną Gruszką i Iwanem Wyrypajewem

Karolina Gruszka i Iwan Wyrypajew w rozmowie z Remigiuszem Grzelą (Fot. Marek Szczepański)
Karolina Gruszka i Iwan Wyrypajew w rozmowie z Remigiuszem Grzelą (Fot. Marek Szczepański)
Polska aktorka i rosyjski reżyser, dramaturg i producent od lat wspólnie kreują artystyczną przestrzeń wolności i poszukiwań. Karolina Gruszka i Iwan Wyrypajew po wybuchu wojny w Ukrainie stworzyli w Warszawie Teal House, centrum integralnego rozwoju, łączącego sfery fizyczną, intelektualną i duchową. Zajmują się dobrostanem uchodźców.

Co działo się z wami w tygodniach po ataku Rosji na Ukrainę?
Karolina Gruszka: Na początku, jak większość, byliśmy w szoku.
Iwan Wyrypajew: Dla mnie to było podwójnie bolesne, ponieważ jestem Rosjaninem. Przez parę miesięcy byłem w totalnym wstrząsie.
Karolina: Długo wydawało się nam, że dajemy radę. Z perspektywy wielu miesięcy widzę, jaka to była emocjonalna masakra.
Iwan: Pomagaliśmy innym, to nas uratowało. W dzień byliśmy zajęci, a wieczorami było boleśnie i bardzo smutno. Myśleliśmy przede wszystkim o tych, którzy bezpośrednio cierpią przez tę wojnę, giną i tracą swoich bliskich w Ukrainie.
Karolina: W takim kontekście przestrzeń na rozmyślanie nad własnymi emocjami bardzo się kurczy.

Trudno było ci wspierać Wanię?
Karolina: Nie myślałam w tych kategoriach.
Iwan: Nie jest jej łatwo ze mną żyć, dostała Rosjanina w pakiecie z miłością.
Karolina: Byliśmy we wszystkim razem, stale. Emocjonalny rollercoaster.

Karolina Gruszka aktorka teatralna i filmowa. Laureatka wielu nagród aktorskich. Od lat gra też w produkcjach swojego męża Iwana Wyrypajewa, z którym prowadzi Fundację Teal House. (Fot. Marek Szczepański) Karolina Gruszka aktorka teatralna i filmowa. Laureatka wielu nagród aktorskich. Od lat gra też w produkcjach swojego męża Iwana Wyrypajewa, z którym prowadzi Fundację Teal House. (Fot. Marek Szczepański)

Wojna wybuchła w lutym, polskie obywatelstwo dostałeś w maju. Instytucje państwowe, w tym teatry, miały zalecenia: nie zatrudniać Rosjan. Myślałeś: „Co ze mną?”.
Iwan: Tyle się działo. Nie myślałem, że Polska mnie wyrzuci. Nie byłem pewien, czy dostanę obywatelstwo. Prośbę do prezydenta złożyłem dużo wcześniej, przed wojną. Na szczęście miałem kartę stałego pobytu. Musiałem natychmiast ewakuować z Rosji syna, zrobiłem to w tydzień, przez Gruzję, wykonując telefon za telefonem. Pomagałem ludziom, którzy uciekali z Rosji. Uchodźcom z Ukrainy, którzy masowo przyjeżdżali do Polski. Wszyscy mnie wspierali. Odkąd jestem w Polsce, czuję tylko miłość. Nawet taksówkarze wiedzą, kim jestem: „A, to ten Rosjanin, który jest mężem Karoliny Gruszki”. I akceptują mnie. Tydzień po wybuchu wojny graliśmy w Teatrze Polskim „Wujaszka Wanię” w mojej reżyserii. Wychodziliśmy do ukłonów z flagą Ukrainy. Od lat jestem bardzo mocno związany z Ukrainą, przed wojną 35 teatrów grało tam moje sztuki. 22 kwietnia 2022 roku miałem mieć premierę w Kijowie, gdzie mam bliskich przyjaciół, studentów. 23 lutego wieczorem brałem prysznic, położyłem się spać. Rosja napadła na Ukrainę. Obudziłem się w innym świecie, jako ktoś inny dla świata – Rosjanin. Cała moja energia poszła na to, by wesprzeć ukraińskich przyjaciół, dzwoniłem do wszystkich.
Karolina: Twoi studenci dzwonili ze schronu.
Iwan: Siedzieli w przerobionym na schron metrze, a ja czytałem im swoje wiersze, bo prosili. Udzieliłem wielu wywiadów, bo jako jedynego rosyjskiego znanego reżysera w Polsce wszyscy mnie pytali, co będzie. Tak jakbym mógł to wiedzieć.
Karolina: Chcieliśmy pokazać, że nie wszyscy Rosjanie myślą tak samo. Że są tacy, którzy jednoznacznie opowiadają się po stronie ukraińskiej. Do Polski przyjeżdżało coraz więcej uchodźców ze środowisk artystycznych. Często pierwszą osobą, z którą się kontaktowali po przyjeździe, był Wania. Nikogo innego nie znali. Zaczęło się działanie. Tu jest źródło Teal House’u. Uchodźcy, którzy do nas trafiają, to głównie aktorzy, scenografowie, reżyserzy, menedżerowie.
Iwan: Chcą się rozwijać, pomagać. Chcą się uczyć, żeby później mieć swój wkład w odbudowę i rozwój Ukrainy. Wszyscy tu chcemy wychować w sobie nowego człowieka, który inaczej patrzy na świat, ma otwartą perspektywę, chce się komunikować z innymi. Bez tego nasza planeta nie przeżyje.

Tutaj podejmujecie próbę wypracowania systemu?
Karolina: Tak, priorytetem jest dla nas praca z młodzieżą, z dziećmi, edukacja, zajęcia pomagające im lepiej skomunikować się ze sobą, oswoić nową rzeczywistość, zrozumieć kontekst kulturowy, w którym znaleźli się w Polsce. To dla nich także możliwość poznawania siebie nawzajem. Mamy grupę dzieci z Chersonia, Mariupola, Charkowa.
Iwan: Wiele spośród nich uczy się online. A nawet te, które chodzą do polskiej klasy, słabo się integrują.
Karolina: Spędzają czas głównie w Internecie. Są samotne, narastają w nich frustracje. Chcemy je odciągnąć od gadżetów.
Iwan: Zaproponowaliśmy im choćby przygotowanie polskiej sztuki teatralnej, z fragmentami po polsku, po ukraińsku i po angielsku.
Karolina: Teal House jest miejscem, gdzie spotykają się ludzie z różnych krajów, mówią w różnych językach. Dajemy im przestrzeń zaufania, szacunku wobec kultur, wobec odmienności, ale też poszukiwania tego, co wspólne. Poprzez teatr, uniwersalne praktyki duchowe i zajęcia edukacyjne. Zapraszamy autorytety z różnych dziedzin na spotkania, wykłady, dyskusje, warsztaty. Zajmujemy się komunikacją i integracją między narodami. Chcielibyśmy móc działać na większą skalę.
Iwan: Komunikacja to najważniejsze wyzwanie świata, a przynajmniej Europy. Uchodźców, choć nie lubię tego słowa, jest coraz więcej, a będzie jeszcze więcej. Nie tylko z powodu wojny, także z powodu zmian klimatycznych. Nie ma takiego muru, którym można by się odgrodzić od milionów ludzi. Przyjadą z Afryki, z krajów arabskich… Przyniosą inne wartości, inną kulturę, czasem nie będą chcieli się integrować, czasem będą reagować agresją. I będziemy musieli ich przyjąć. Więc co robić? Teraz trzeba nauczyć siebie i innych, jak się komunikować. To ogromna praca. Trochę się z nią spóźniliśmy. Pracując w fundacji, wielokrotnie słyszeliśmy od ludzi polskiego biznesu, władzy: „W Polsce nie ma strategii”. Polska ma szeroką duszę – co pokazała uchodźcom z Ukrainy – dobre serce, gościnność. Jestem szczęśliwy, że jestem w tym kraju. To niesamowite, co polski naród zrobił dla Ukrainy. Ale przez brak strategii pojawia się zmęczenie uchodźcami. A jeśli to potrwa dłużej i będzie ich więcej? Od wielu słyszę: „Nie chcę wracać, nawet jak wojna się skończy, chcę być w Europie”. Nie widzę w tym nic złego. Chcę im w tym pomóc. Sam przeszedłem 15-letnią integrację z Europą. Pochodzę z Irkucka, było mi bardzo ciężko z moją rosyjską mentalnością.
Karolina: Sybirską.
Iwan: I to trwało. Poczułem się Europejczykiem może po dziesięciu latach. Trwało, bo miałem zakodowane z domu: „Nie wychylaj się, nie masz wpływu, zostaw”. Także poczucie tej fałszywej, strasznej idei o wyjątkowej rosyjskiej duszy, tej niby-głębi, której nie znalazłem, i dystans do wszystkiego.
Karolina: Brak zaufania.
Iwan: Niezrozumienie europejskiego systemu, myślenia. Nie mówię o narzucaniu komukolwiek europejskiej mentalności, ale o poznaniu jej, aby łatwiej zorientować się w zasadach prawnych, kulturowych, społecznych.

Będąc z Iwanem, szybciej stałaś się rusofilką niż on Europejczykiem?
Karolina: Szybko stałam się rusofilką, a potem przeżyłam rozczarowanie niektórymi swoimi wyobrażeniami o tym narodzie. Na szczęście tę część kultury i wrażliwości rosyjskiej, która mnie tak urzekła, reprezentowali ludzie, którzy po wybuchu wojny opowiedzieli się po słusznej stronie. W tej chwili są w różnych krajach Europy, w Ameryce – często z wyrokami w Rosji.
Iwan: Znam tylu represjonowanych, więzionych.
Karolina: Za nic, Żenia Berkowicz, reżyserka, siedzi za wiersze.
Iwan: Jestem bezsilny. Nie widzę możliwości szybkiej zmiany. Jeszcze nie koniec agresji, Rosja jest bardzo aktywna i bardzo niebezpieczna. A skala poparcia dla Putina i dla wojny w Ukrainie mnie zaskoczyła.
Karolina: Wiedziałam, że jest wśród Rosjan przepaść materialna, ale mimo wszystko nie podejrzewałam aż takiej przepaści intelektualnej.
Iwan: Codziennie zdumiewa mnie, że ktoś z naszych znajomych w Moskwie popiera tę wojnę, a przecież są to ludzie myślący, pracujący w kulturze. Jestem w szoku i nie mogę sobie tego nawet wytłumaczyć.

Przez lata tego nie widziałeś?
Iwan: Byliśmy w grupie, która podzielała poglądy demokratyczne, wolnościowe. 90 proc. spośród tych ludzi wyjechało. Ci, którzy zostali, cierpią.
Karolina: Artyści, którzy popierają reżim, to często ludzie, którzy przez lata czuli się niespełnieni, niedoceniani. Teraz, kiedy wyjechali ci najbardziej aktywni zawodowo, najzdolniejsi, zrobiła się dla nich przestrzeń.
Iwan: Głównym problemem tego narodu jest sen. Rosjanie naprawdę śpią. Zdecydowana większość Rosjan nie jest zainteresowana świadomym włączeniem się w życie społeczno-polityczne tego kraju.

A pisanie o tym? Wiele razy pytano cię, czy napiszesz sztukę o tym, co się dzieje.
Iwan: Odpowiadałem, że nie jestem w stanie. Uratował mnie Tadeusz Różewicz. Dużo myślałem o autorach, którzy pisali po wojnie, po Auschwitz. Tadeusz Różewicz jeszcze w 1943 roku biegał po lasach z bronią i pewnie zabijał ludzi… Ocalił go absurd, jego „Stara kobieta wysiaduje” jest śmieszna i tragiczna. Polska tyle wycierpiała, a jej twórcy potrafili stworzyć wspaniałe dzieła. Zrozumiałem, że swoje przerażenie mogę wyrazić, pisząc komedię absurdu. Miała teraz premierę w Narodowym Teatrze w Pradze, na scenie, gdzie Mozart debiutował „Don Giovannim”. To „Cherry Man” (Wiśniowy człowiek), dedykowany Czechowowi i Różewiczowi, o którym myślę z wdzięcznością.

Iwan Wyrypajew nagradzany dramaturg, reżyser i producent. Był m.in. dyrektorem artystycznym Teatru Praktika w Moskwie. Jest dyrektorem artystycznym i głównym producentem Teal House Integral Development Foundation. (Fot. Marek Szczepański) Iwan Wyrypajew nagradzany dramaturg, reżyser i producent. Był m.in. dyrektorem artystycznym Teatru Praktika w Moskwie. Jest dyrektorem artystycznym i głównym producentem Teal House Integral Development Foundation. (Fot. Marek Szczepański)

Wystawisz ją w Polsce?
Iwan: Chciałbym. Od pięciu, sześciu lat nie reżyseruję w polskim teatrze. Moja kariera tu jest nieudana. Mam prawie 50 lat i nie będę jej na nowo zaczynał. Mam dość szukania, to były traumatyczne lata.
Karolina: Wystawiałeś za granicą.
Iwan: Tak, za granicą pracuję, a mieszkam w Polsce. Często słyszę: „O, Iwan, nasz polski reżyser teatralny”. A tu każdy teatr ma swój zespół i nie chce mnie wpuścić z moimi aktorami, chociaż proponuję wybitnych, uznanych artystów, takich jak Borys Szyc, Magda Boczarska, Marcin Dorociński, Karolina Gruszka, Maciej Stuhr. System teatralny w Europie Wschodniej, także w Polsce, jest przestarzały i wymaga reformy, ale ja już tego nie doczekam. Dlatego skończyłem swoją karierę teatralną. Mówię to poważnie. Po raz pierwszy w ogóle o tym mówię. Jestem teraz na ścieżce amatorskiej, mogę robić cokolwiek, grać tu „Makbeta”, „Króla Leara”, grać z Karoliną, zagrać cokolwiek z młodzieżą, którą się zajmuję. Jestem amatorem. To wspaniałe uczucie, uwalniające. Nie kariera, tylko swoboda i wolność.

To teatr może zmienić rzeczywistość?
Karolina: Wierzę, że teatr jest mocnym narzędziem zmiany. Kiedy poszłam do teatru po dłuższej przerwie, po dwóch latach od wybuchu pandemii, pomyślałam: „Boże, jaka to siła!”. Jednak teatr rzadko ją wykorzystuje, choć to tu czujemy się wspólnotą. Teatr świata nie zmieni, ale głębokie przeżycie, nawet niewygodne, może uświadomić konieczność zmian, wpłynąć na myślenie. To narzędzie prawdziwej komunikacji.

W 2017 napisałeś list w obronie aresztowanego reżysera Kiriłła Sieriebriennikowa. Pokazałeś dwoistą moralność rosyjskich twórców – demonstrują sprzeciw na ulicy, podpisują listy poparcia, a biorą pieniądze od władzy. Napisałeś o Rosji bolszewickiej, zbrodniczej.
Iwan: Reagowałem, bo był to pierwszy tak radykalny zamach na kulturę. W tym liście wzywałem wszystkich, żeby nie wspierali Putina, a zbliżały się wybory prezydenckie. Napisałem, że ta podwójność jest infantylna. Wyśmiano to.

Po aresztowaniu Nawalnego stanąłeś w jednoosobowym proteście przed Ambasadą Rosyjską w Warszawie z transparentem: „Rosjo, nie bój się wolności dla Nawalnego”.
Iwan: I znowu rozczarowanie, bo działacze kultury milczeli. Zrozumiałem, że to nie ma sensu. To było jeszcze przed wojną.
Jaka jest teraz twoja sytuacja? Zostałeś zaocznie aresztowany za „dyskredytowanie rosyjskich sił zbrojnych”.
Iwan: Jestem ścigany listem gończym. Czekam na ogłoszenie wyroku sądu, po raz trzeci jest przesunięty. Może sędzia czeka, aż Putina nie będzie, bo wcale nie chce tego wyroku podpisać?
Karolina: Władza traktuje ten proces jako ostrzeżenie dla wszystkich działaczy teatralnych, którzy są w Rosji. Chce ich w ten sposób zastraszyć.
Iwan: Myślę, że dostanę osiem, dziewięć lat więzienia, tak jak moi koledzy. Ale jestem w innej niż oni sytuacji, bo w Polsce. Mogę robić to, co chcę, i mówić, co myślę. Nie mogę podróżować do krajów, które mogłyby mnie wydać Rosji. Nie mogę nazwać siebie uchodźcą. Wcześniej nie miałem domu. Pierwsze mieszkanie kupiłem wspólnie z Karoliną w Polsce. Traktuję Polskę jak ojczyznę. Jestem wdzięczny temu krajowi, lubię go, lubię Polaków.

A co z twoją rodziną w Rosji?
Iwan: Nie chciałbym o tym dużo mówić. Jest tragicznie. Z tatą zerwaliśmy relację, utrzymuję jakieś kontakty z młodszym synem. Nie jest to łatwe.
Karolina: Starszy syn Wania jest tutaj.

Jak to wszystko tłumaczycie córce?
Karolina: Przez nasz dom przetacza się tyle historii, tyle osób. Uczestniczy w tym na bieżąco. Na pewno staramy się ją chronić, aby nie widziała pewnych obrazków.
Iwan: Tych strasznych, okropnych rzeczy, które my widzimy.

Wyruszacie z Mają w trasę promującą Teal House.
Karolina: To trasa poetycka. Będziemy we troje czytali cykl wierszy Wani „Świat pięknych motyli”.
Iwan: To będą smutne i piękne wieczory poetyckie w Wilnie, Rydze, Nowym Jorku, New Jersey i San Francisco, promujące naszą fundację. Ruszamy także w trasę z naszymi uchodźcami – wyprodukowaliśmy ukraiński spektakl. Byliśmy z nim w Mołdawii, na festiwalu, który zorganizowaliśmy wspólnie z tamtejszym ministerstwem kultury.

Straciliście swoją Rosję?
Iwan: Nawet gdyby Putin odszedł, a Rosja została demokratycznym krajem, to i tak już tam nie wrócimy, ja na pewno nie. Nie wyobrażam sobie spotykania tych ludzi, grania dla nich spektakli…

Wierzycie w pokój?
Iwan: W pokój na świecie?
Karolina: Bardzo chcę wierzyć.
Iwan: Szczerze? Myślę, że może być gorzej. Chciałbym być na to przygotowany. Chcę, żeby nasze dzieci, nasze społeczeństwo były do tego przygotowane.
Karolina: Zależy nam, aby Teal House było takim naszym wkładem w poszukiwanie nowych metod komunikacji. Jesteśmy fundacją non profit i oczywiście zmagamy się z finansowymi wyzwaniami. Przed nami konkurs na przestrzeń. Jak tutaj osiądziemy i uda nam się skutecznie działać, wykorzystamy tę metodologię, żeby stworzyć inne domy, żeby ta idea się rozrosła. Mamy mnóstwo przyjaciół w Europie, to realne.
Iwan: Chcemy wykorzystać wszystkie swoje możliwości. Chcemy też zrobić polski program.
Karolina: Tak, bo jeśli mówimy o integracji, ważne jest, żeby spotykały się ze sobą dzieci polskie, białoruskie, ukraińskie. Nasza fundacja jest otwarta na wszystkie mniejszości narodowe. Chodzi też o to, żeby osoby, które tu są, nie miały wrażenia, że przeczekują wojnę, bo życie się toczy.

A co będzie po wojnie?
Iwan: Może świat zrozumie, jak bezsensowne są wojny? Wojna to straszna, głupia, surrealna historia. To komunikacja przez gwałt, agresję, wszelkie fobie. Należy do starego porządku, który trzeba zmienić. Współcześni ludzie powinni się inaczej komunikować. Jesteśmy w trakcie ewolucji. Wierzę w nią. Nie wierzę tylko, że zdążymy.
Karolina: Młodzi mają coraz większą świadomość. Pokładam dużą nadzieję w nowym pokoleniu. My tej świadomości nie mieliśmy.

O czym mówią „piękne motyle”?
Iwan: O miłości, o śmierci, o życiu, o samotności.
Karolina: O samotności w obliczu spraw ostatecznych. Ale w tej wszechogarniającej samotności, czasami trudnej do zniesienia, pojawia się światło. Te motyle mogą być terapią.
Iwan: Uratuje nas praktyka. Zaraz zaczynam zajęcia z jogi, już przyszła pierwsza osoba. Uratują nas praktyka i miłość. Sorry, że tak mówię, bo to nic nowego. Ale tylko i aż miłość.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze