1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Dlaczego w świecie nauki jest tak mało kobiet? Największe nagrody, wyróżnienia, granty, tytuły wciąż dostają mężczyźni

Dlaczego w świecie nauki jest tak mało kobiet? Największe nagrody, wyróżnienia, granty, tytuły wciąż dostają mężczyźni

Dr Marta Łazarowicz-Kowalik, wiceprezeska zarządu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (Fot. Magdalena Wiśniewska-Krasińska/Archiwum Fundacji na rzecz Nauki Polskiej)
Dr Marta Łazarowicz-Kowalik, wiceprezeska zarządu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (Fot. Magdalena Wiśniewska-Krasińska/Archiwum Fundacji na rzecz Nauki Polskiej)
„Mamy do czynienia z marnowaniem potencjału. Skoro talenty są równo rozłożone, bo nic nie świadczy o tym, że nie są, to odrzucając tę kobiecą pulę, ograniczamy rozwój nauki, ograniczamy rozwój społeczny, cywilizacyjny. I to jest argument, który w tej chwili wybrzmiewa silniej w świecie naukowym niż ten dotyczący niesprawiedliwości” – mówi dr Marta Łazarowicz-Kowalik, wiceprezeska zarządu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. 

11 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kobiet i Dziewcząt w Nauce. Rozumiem, że to nie przypadek, że takie święto istnieje. Nie jest przypadkiem również to, że nie znalazłam Międzynarodowego Dnia Mężczyzn i Chłopców w Nauce. Nie ma takiego dnia! Mogłoby się nam wydawać, że to święto zostało ustanowione bardzo dawno temu i po prostu zostało – jako relikt czasów, kiedy kobiety nie istniały w przestrzeni publicznej. Nic podobnego! Okazuje się, że ONZ ustanowiło je całkiem niedawno, bo w 2015 roku! To wszystko wiele mówi o sytuacji kobiet w świecie nauki – wciąż mamy nad sobą szklany sufit?
Zdecydowanie tak. Kiedy spojrzeć na dane dotyczące absolwentów wyższych uczelni, znajdziemy wśród nich wiele kobiet. Jeśli chodzi o studia doktoranckie, tu również kobiet jest dużo. Zatem kobiety uzyskują doktoraty, a potem… rzadko kiedy robią kariery w świecie nauki.

Przepadają.
No właśnie, nie zostają już profesorkami, liderkami zespołów badawczych. Poza tym kobiety są też w niewielkim stopniu reprezentowane w gremiach decyzyjnych uczelni, instytucji akademickich.

Rektorek można ze świecą szukać, prawda?
Tak, to są zwykle mężczyźni. Tak samo jest, jeśli chodzi o różnego rodzaju wyróżnienia. Sami, jako Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, też się z tym zmagamy. Przyznajemy od dawna Nagrodę FNP, którą otrzymują wybitni uczeni za szczególne osiągnięcia i odkrycia naukowe i ta nagroda także trafia głównie do mężczyzn. Od lat próbujemy temu zaradzić. Ale to nie jest proste. Bo nasze wyróżnienie opiera się na nominacjach ze środowiska naukowego, a nominowani przez środowisko są głównie mężczyźni.

I koło się zamyka.
Ten problem ma bardzo wiele instytucji. Największe nagrody, największe wyróżnienia, największe granty dostają mężczyźni. Współczynniki sukcesu w rozmaitych konkursach są wyższe dla mężczyzn, zwłaszcza gdy dotyczy to dużych projektów i naukowców na bardziej zaawansowanym etapie kariery. Więc jakąś opcją, by z tym walczyć, którą wybiera część instytucji, jest tworzenie osobnych ścieżek dla kobiet, osobnych konkursów, osobnych grantów. Od razu powiem, że nie wszystkim kobietom takie rozwiązanie pasuje.

Wcale się nie dziwię, bo to jest trochę jak paralimpiada!
Ja też się nie dziwię, więc to także nie jest najlepszy sposób na docenianie kobiet, ich wkładu w naukę czy na otwieranie przed nimi kolejnych drzwi. Wiele zależy od dziedziny nauki. Są takie dziedziny – humanistyka, nauki społeczne – gdzie kobiet jest sporo i są profesorkami.

Odnoszą sukcesy. Ale tu znowu mamy jakieś „ale”. Jest bowiem teoria, że obecność kobiet w danej dziedzinie jest odwrotnie skorelowana z atrakcyjnością finansową dziedziny nauki, to znaczy takie dziedziny, gdzie naprawdę mamy do czynienia z dużymi pieniędzmi, są „męskie”, a tam, gdzie pieniądze są minimalne – kobiet jest więcej.

Przeczytałam badania, które pokazują, że jeśli chodzi o absolwentów kierunków inżynierskich, to tylko 28 proc. jest wśród nich kobiet; jeśli chodzi o kierunki informatyczne, to 40 proc. kobiet; a na przykład jeżeli chodzi o sztuczną inteligencję, która jest dzisiaj taką bardzo prężną dziedziną, to jedynie 22 proc. specjalistów w tej dziedzinie to są kobiety. A przecież od dawna wiemy, że kobiety są utalentowane, zdolne, świetnie wykształcone. Jak to możliwe, że wciąż mamy do czynienia z takim proporcjami?
Jest kilka wytłumaczeń tej sytuacji. Zacznijmy od edukacji, tej bardzo wczesnej – tu mamy do czynienia z wpływem kulturowych, społecznych wzorców.

Dziewczynki już w szkole podstawowej są w znacznie mniejszym stopniu stymulowane do tego, żeby zajęły się takimi przedmiotami jak matematyka czy fizyka, żeby weszły w ten „ścisły” świat. Jest wiele badań, które pokazują, że dziewczynki i chłopcy są w szkole traktowani inaczej. A za tym idzie przecież coś tak ważnego jak pewność siebie. Dziewczynki wyrastają w przekonaniu, że nauki ścisłe są czymś bardzo trudnym, więc – co bardzo szkodliwe – są nie dla nich.

Kiedyś rozmawiałam z dziekanem wydziału fizyki, który opowiadał mi, co mówią o sobie podczas rekrutacji młodzi mężczyźni, a co mówią młode kobiety. Ci pierwsi mówili: „Wiem, że mam w tym kierunku zdolności, zawsze dobrze mi to wychodziło”. Dziewczyny, nielicznie pojawiające się na takiej rekrutacji, mówiły zaś cicho i niepewnie, że chciałyby spróbować, może im się uda. Ewidentnie jest coś w modelu kształcenia, co sprawia, że dziewczyny są zdecydowanie mniej pewne siebie, nie „porywają się” na dziedziny, które są określone jako trudne.

Potem mamy kolejny etap życia – poszukiwanie pracy. I tu znowu schody. Są analizy, które wskazują, że teksty ogłoszeń o pracę bardzo często formułowane są językiem wykluczającym kobiety.

To znaczy: pisze się je w taki sposób, że przekaz bardziej trafia do mężczyzn i daje poczucie, przeświadczenie, że to oni – a nie kobiety – są adresatami tych ogłoszeń. I to oni na nie reagują. Przeprowadzono na przykład badanie, z którego wynikało, że kiedy w ogłoszeniu pojawia się hasło „leadership” – zgłaszają się głównie mężczyźni przekonani, że świetnie sobie poradzą; na kobiety zaś to słowo działa odstraszająco. Dlatego jako Fundacja na rzecz Nauki Polskiej staramy się bardzo wnikliwie analizować język, którym opisujemy nasze konkursy – tak, by nie wykluczał on kobiet.

I przechodzimy do kolejnego etapu życia, etapu, w którym ludzie zakładają rodziny. Rodzicielstwo powoduje okresowe spowolnienie kariery, jak się Pani domyśla, w znacznie większym stopniu u kobiet. Kobiety stają się zwyczajnie mniej produktywne, bo muszą pogodzić dwie bardzo wymagające role, dwa światy, czego od mężczyzn oczekuje się w znacznie mniejszym stopniu. Kobiety mówią wyraźnie, że bardzo ciężko im, jako matkom małych dzieci, prowadzić pracę badawczą, naukową. Temu też się w Fundacji przyglądamy i staramy się na to reagować. Organizujemy tzw. programy powrotowe, które pomagają w powrocie do aktywności zawodowej osobom, które miały przerwę w pracy związaną z rodzicielstwem. Wprowadzamy też pewne mechanizmy wspierające rodziców – głównie kobiety – realizujących czy ubiegających się o granty w Fundacji. Kobietom na tym etapie jest zdecydowanie trudniej…

A mężczyźni w tym czasie biegną do przodu…
Właśnie tak. I choć kobiety są w stanie potem wrócić do pełnej produktywności, to i tak są już wyprzedzone. Problem polega na tym, że w karierze naukowej ten „rozbieg” jest bardzo ważny, we wczesnym okresie przyrost dorobku jest kluczowy. To znaczy, jeżeli ktoś na samym początku, zaraz po doktoracie, szybko nie wykaże się osiągnięciami badawczymi, to potem już bardzo trudno jest to nadrobić. Mamy do czynienia z efektem św. Mateusza – jeżeli szybko pojawia się pierwszy sukces, szybko za nim pojawiają się kolejne, kumulują się.

A my, kobiety, w czasie kiedy sukcesy mężczyzn się kumulują, jesteśmy w domu z dziećmi.
Tak to wygląda. I to jest bardzo trudno przezwyciężyć. Ale są sposoby. Jakimś rozwiązaniem jest na przykład – bo to jako Fundacja na rzecz Nauki Polskiej sprawdziliśmy – przyznanie kobiecie grantu, który pozwoli po przerwie lub spowolnieniu kariery wrócić do intensywnej pracy badawczej. Chodzi również o odpowiednie wynagrodzenie, które kobieta będzie mogła wykorzystać na zapewnienie dobrej, bezpiecznej opieki dla swojego dziecka. Bo często wcale nie jest tak, że kobieta chce spędzać 24 godziny na dobę ze swoim dzieckiem – nie, ona potrzebuje mieć pewność, że w czasie, kiedy ona pracuje, jej dziecko jest dobrze zaopiekowane. Jeśli to kobietom zapewnimy, myślę, że znacznie więcej z nich będzie mogło robić kariery w świecie nauki.

Dyrektorka generalna UNESCO w zeszłym roku, 11 lutego, napisała takie zdanie, przesłanie: „Kobiety potrzebują nauki, a nauka potrzebuje kobiet. I tylko wykorzystując wszystkie źródła wiedzy, wszystkie źródła talentów, możemy odblokować pełny potencjał nauki i sprostać wyzwaniom naszych czasów”.
Tak, i w tym też upatruję nadzieję. Bo skoro już nie działa na nas globalnie argument mówiący o niesprawiedliwości społecznej, to może do wielu trafi inny argument – i wydaje się, że ten jest szerzej przyjmowany w środowisku naukowym: mianowicie, że mamy do czynienia z marnowaniem potencjału. Czyli już nie chodzi nam o to, że jest niesprawiedliwie, ale o to, że skoro talenty są równo rozłożone – bo nic nie świadczy o tym, że nie są – to odrzucając tę kobiecą pulę, ograniczamy rozwój nauki, ograniczamy rozwój społeczny, cywilizacyjny. I to jest argument, który w tej chwili wybrzmiewa silniej w świecie naukowym niż ten dotyczący niesprawiedliwości.

To nie jest tylko problem nasz, Polski, prawda?
Tak, obserwujemy go w całej Europie, gdzie też są coraz liczniejsze analizy dotyczące tego tematu.

I to jest ciekawe, bo już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku była taka fala entuzjazmu, mówiło się: co prawda teraz kobiet w świecie nauki jest mało, ale widzimy, jak jest ich wiele, coraz więcej, wśród doktorantów, więc poczekajmy jeszcze tylko 10–20 lat i zobaczymy, że te proporcje płci się zmienią. I to wciąż nie następuje, kobiety po drodze się wykruszają.

Nie ma nadziei…?
Właśnie nie chcę tego powiedzieć, bo coraz większa waga przywiązywana jest do tego, żeby kobiety w świecie nauki jednak istniały. Wydaje mi się, że jeszcze jakiś czas temu zakładano, że to się „jakoś samo wyrówna”. Dziś już odchodzi się od takiego myślenia i wdrażane są konkretne działania, żeby nierównościom przeciwdziałać.

W tej chwili właściwie każda szanująca się instytucja badawcza – nie wiem, czy w Polsce, ale bardzo wiele renomowanych instytucji badawczych w Europie – ma programy, które mają doprowadzić do zwiększenia udziału kobiet na tych dalszych, wyższych etapach kariery w świecie nauki. Bardzo duży nacisk kładzie się na to, by kobiety były brane pod uwagę w różnych konkursach, grantach itd. Czasem wręcz szuka się kandydata na jakieś stanowisko do tego momentu, aż nie znajdzie się właśnie kobiety. Zakłada się, że określona liczba stanowisk w danej instytucji musi być obsadzona przez kobiety. Poszukuje się ich do skutku, rezygnując po drodze z mężczyzn. Choć takie rozwiązanie budzi również wiele zastrzeżeń.

Powstają bazy danych dotyczące kobiet ze świata nauki, ekspertek – po to, by łatwiej było do nich dotrzeć. My, jako Fundacja na rzecz Nauki Polskiej, jesteśmy na przykład pierwszym polskim partnerem projektu AcademiaNet – inicjatywy polegającej na stworzeniu międzynarodowej bazy danych kobiet ekspertek w celu promowania sukcesów naukowych kobiet, a także zwiększania ich zaangażowania w ciałach decyzyjnych. Do kobiet w nauce kierowane są specjalne szkolenia, mentoring, coaching.

Trzeba też działać oddolnie.
Zdecydowanie tak – w domach, szkołach, przedszkolach. Problem jest mocno zakorzeniony, potrzeba wysiłku, pracy wielu osób, by to odwrócić.

To jest anegdota, ale sytuacja zdarzyła się naprawdę w warszawskim przedszkolu. Był koniec roku, grupa dzieci kończyła ten etap i szła dalej w świat nauki. Podczas uroczystości pożegnalnej dzieciom wręczono na pamiątkę – a jednocześnie na nową drogę edukacji – książki. Chłopcy dostali coś w rodzaju „moja pierwsza encyklopedia”, dziewczynki – „moja pierwsza książka kucharska”. Część rodziców zrobiła awanturę, że to jest nie do przyjęcia, a pani dyrektor odpowiedziała, że ona tymi prezentami właśnie odpowiedziała na oczekiwania innej, całkiem licznej grupy rodziców. Tak, zdecydowanie trzeba działać oddolnie.

Dr Marta Łazarowicz-Kowalik, wiceprezeska Zarządu Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Absolwentka wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Stopień doktora uzyskała w 2016 r. na Wydziale Socjologii UW. Z Fundacją na rzecz Nauki Polskiej jest związana od 2007 roku. Od 2012 roku odpowiada za wdrażanie w FNP Europejskiej Karty Naukowca i Kodeksu Postępowania przy rekrutacji pracowników naukowych. Pełni również funkcję ekspertki Komisji Europejskiej oceniającej postępy innych instytucji w tym zakresie. Jest zaangażowana w międzynarodowe sieci współpracy, w tym Science Europe, Coalition for Advancing Research Assessment i Philea Research Forum.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze