1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Katarzyna Zillmann: „Chcę sięgać po więcej”

Katarzyna Zillmann: „Chcę sięgać po więcej”

Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)
Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)
Wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio. 28-letnia Katarzyna Zillmann od kilku dobrych lat jest twarzą walki z homofobią. Właśnie wraca do formy po kontuzji. Stara się wykorzystać ten czas i swoją popularność, żeby powiedzieć coś ważnego przede wszystkim młodym. Sercem jest zawsze z tymi, którzy nie mają w życiu łatwo.

Po igrzyskach w Tokio w 2021 roku powiedziałaś: „Z perspektywy wielu miesięcy teraz dopiero widzę, jak bardzo nie byłam gotowa na to wszystko, ale coś tam dźwignęłam i mam zamiar to kontynuować”. Zdobyłaś wtedy medal olimpijski. Czy jest większe szczęście dla sportowczyni?
Faktycznie miałam pół dnia najczystszego szczęścia – dopóki nie wróciłam do wioski olimpijskiej i nie spojrzałam w telefon. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to, co powiedziałam, wywoła reakcje.

Chodzi o podziękowania dla Julii, twojej dziewczyny?
Tak. Zrobiłam to naturalnie i spontanicznie, nie przyszło mi do głowy, że nagle podzielę pół Polski. Bo to nie był mój coming out, już wcześniej o tym otwarcie mówiłam.

Ale nie na taką skalę.
No nie. Choć przecież przed igrzyskami przez cztery lata nie schodziłyśmy z podium mistrzostw świata, w reportażach przedolimpijskich mówiłam o swoim życiu prywatnym, o tym, że mam dziewczynę…

A nagle zrobiła się sprawa.
Masa ludzi oglądała zawody, wszyscy czekali na pierwszy polski medal w Tokio – to właśnie nasz był tym pierwszym. Powiedziałam, co powiedziałam, ale nie miałam pojęcia, jakie to wywoła reakcje. Kwestia pozdrowień dla najbliższych nie powinna wzbudzać takich emocji. Ale to nie była moja wina, tylko sytuacji w kraju.

Powtórzyłabyś to teraz?
Jasne. Wiem przecież, ile dobra to przyniosło, ile osób do mnie napisało – że mają nadzieję, że coś się zmienia. I ja się nawet w pewnym momencie poczułam jak symbol zmiany, choć to mnie też przytłaczało.

Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska) Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)

Przyznam, że kiedy zobaczyłam cię wtedy w telewizji, to się popłakałam. Prawa osób LGBT to dla mnie osobiście ważna sprawa.
Właśnie takie słowa sprawiają, że ani przez moment bym się nie zawahała tego powtórzyć. Uwielbiam robić coś dobrego. Wiem, jak potrzebna jest widoczność w przestrzeni publicznej ludzi tęczowych. Żeby przeszli do mainstreamu, żebyśmy nie robili z tego sprawy. Żeby ludzie nie musieli się outować, robić z tego czegoś wymagającego, trudnego, stresującego. Mnie to też trochę zajęło, a mogłoby być łatwiejsze, gdyby w przestrzeni publicznej funkcjonowało więcej osób nieheteronormatywnych.

Jak Julia to przyjęła?
Też była w lekkim szoku. Bardzo mnie wspierała, przyjechała po mnie na lotnisko, mimo że była na obozie w Wałczu, mogłyśmy zobaczyć się choć na chwilę. Pomogła mi przetrwać ten czas. To dzięki niej wszystko się wydarzyło, gdyby nie ona, nie potrafiłabym pewnie tak otwarcie mówić o sobie.

Jak myślisz, teraz byłoby tak samo czy jednak coś się zmienia?
Wtedy był trudny moment dla społeczności LGBT, te publiczne wypowiedzi polityków, programy w telewizji, nagonka – to było przerażające, mam nadzieję, że nie wróci. I ciągle jeszcze w tym temacie jest dużo do poprawy.

Powiedziałaś, że jesteś osobą, którą nawet nie marzyłaś, że będziesz. Chodziło o medal olimpijski?
Nie tylko. Jak patrzę na siebie z perspektywy 15-latki – to, co się w moim życiu wydarzyło, wtedy wydawało się nierealne. Wywodzę się z kręgów, gdzie walczyliśmy o przetrwanie, dużo ludzi mnie skreślało.

Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska) Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)

Rozrabiałaś?
Można powiedzieć, że byłam bardzo niesubordynowana. Poza tym wyszłam z dość trudnego domu, nie mieliśmy łatwo w sensie materialnym. Nie byłam przyzwyczajona do tego, żeby ktoś się mną zajmował, pomagał w pracach domowych, nie potrafiłam być systematyczna. Nie chcę się w to zagłębiać, opowiadać, jak było źle, bo każdy miał jakieś przeboje. Może stałam się przez to lepiej przystosowana do sportu, bo bardziej odporna na stres? Ale też było dużo ludzi, którzy o mnie walczyli, o mój potencjał sportowy i intelektualny. Wkurza mnie do dziś, że dzieciaki są w szkole często niesprawiedliwie oceniane, każdy tak samo, nie patrzy się szerzej – na warunki, na predyspozycje.

Sport wydarzył się przypadkiem?
Zawsze kochałam się ścigać, rywalizować, grać w piłkę, w siatkę, czułam wtedy, że żyję. Lekkoatletyka szła mi nieźle, ale zabrakło organizacji, systemu wsparcia, nie byłam w stanie tego ogarnąć. Kiedy byłam w liceum, zamieszkałam sama, miałam 16 czy 17 lat. Wtedy też mogło się różnie potoczyć, okazać się, że bardziej niż sport przyciągnie mnie coś innego. Za stypendium od prezydenta miasta kupiłam rower, którym dojeżdżałam na przystań, dwa razy dziennie schodziłam na wodę i trenowałam.

Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska) Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)

Mówisz, że nie byłaś systematyczna, ale weszłaś w świat, który wymaga systematyczności na maksa.
Momentem przełomowym było zdobycie młodzieżowego mistrzostwa świata, 2015 rok, miałam 20 lat. Trzeba było się określić, do kadry seniorskiej nie było łatwo się dostać. Pamiętam, że po zdobyciu pierwszego młodzieżowego mistrzostwa świata odwróciłam się do koleżanki, która za mną siedziała, rozpłakałam się i przez łzy wyjąkałam: „Wiesz, z jakiego ja gówna wyszłam?”. Teraz się śmieję, ale to było przeżycie. 20 lat to dość późno, ale mocno weszłam w trening i do zeszłego roku, do kontuzji, byłam na maksa w takim cugu, 300 dni w roku na obozie – tu już mało co od ciebie zależy, masz grafik działania i nie musisz myśleć za dużo, co robić, iść czy nie iść na trening.

Olimpiada, medal, cel zrealizowany i co potem? Od razu kolejne starty czy pojawiły się myśli, żeby coś w życiu zmienić?
Jak gadam z medalistami, to często mówią, że wtedy uderza pustka. Ciężko to wytłumaczyć – podporządkowujesz całe życie pod ten jeden wyścig, pod sześć minut, w których się wszystko może zdarzyć, a potem te pytania dziennikarzy, którzy wiercili mi dziurę w brzuchu, żebym się koniecznie wypowiadała, żebym mówiła o hejcie. Teraz wiem, że chodziło o kliki, o to, żebym mówiła o polityce, o prezydencie, żeby można mnie było na czymś złapać, żeby dało się zrobić mocny tytuł. Telewizja pojechała nawet pod dom rodziców dopytywać, czy wiedzieli, czy nie. Nie byłam na to przygotowana, nie miałam wokół siebie biura prasowego, które by mi podpowiedziało, żeby z tym rozmawiać, a z tym nie. To była jazda bez trzymanki. Ale cieszę się, że tak wyszło. Nauczyłam się sobie z tym radzić i myślę, że mogę to przekuć w dobro.

Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska) Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)

I co z tą pustką po medalu? Jak szybko sobie na to pytanie odpowiedziałaś?
Nie miałam za dużo czasu, żeby o tym myśleć, bo znalazłam się od razu w ogniu walki, niekoniecznie dotyczącej tematów sportowych, byłam rozrywana, chodziłam po jakichś programach, a jak minęła burza medialna, od razu zaczęliśmy przygotowania do następnego sezonu. Igrzyska były z powodu pandemii przełożone o rok, więc zamiast czterech lat mieliśmy trzy i trener zdecydował, że od listopada zaczynamy. To było chyba za szybko, nie miałyśmy kiedy odpocząć ani fizycznie, ani psychicznie.

Teraz jestem w zawieszeniu. Weszłam w najlepszy wiek dla wioślarki, chcę to wykorzystać, ale niestety tak się złożyło, że nie potrafiłyśmy odwzorować czwórki z Tokio. Po sezonie 2022 próbowałyśmy stworzyć dwójkę, ale ja doznałam kontuzji kolana. W sierpniu była operacja, a teraz od rana do wieczora myślę, co dalej. Codziennie mam ćwiczenia, treningi, ale też nie mogę przesadzić, żeby sobie nie zaszkodzić. Dużo działam medialnie, ale już na spokojnie, z większym doświadczeniem, wiem, co mogę powiedzieć, co mnie nie wydrenuje emocjonalnie.

Widziałam, w ile rzeczy jesteś zaangażowana – Szlachetna Paczka, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, SOS Wioski Dziecięce, Amnesty International, profilaktyka raka piersi…
Tak, to dla mnie ważne. Chciałabym pomagać. Nienawidzę, jak skreślamy ludzi, sama to przeżywałam i teraz chciałabym innym dawać iskierkę nadziei – nawet jeśli myślisz, że wszystko jest nie tak, to się może zmienić, jak będziesz wierzyć i mądrze wybierać. Ja też kiedyś byłam pewna, że nic mnie nie czeka. OK, miałam szczęście, ale szczęściu trzeba pomagać. Nie jest mi łatwo opowiadać o dzieciństwie, o trudnych sprawach, ale robię to, żeby ludzie zastanowili się ileś razy, zanim kogoś odrzucą. A może jakiś dzieciak to usłyszy i nabierze nadziei?

Kim byli ci, którzy wyciągnęli do ciebie rękę? Którzy nie dopuścili, żeby cię skreślono?
Najpierw wuefistka w szkole podstawowej, pani Irena Stachera. Widziała, że nie jest mi lekko. Zabierała mnie do domu, pomagała w zadaniach z matematyki, smażyła jajecznicę na szynce. Do tej pory uwielbiam taką jajecznicę! Potem moi pierwsi trenerzy Piotr Chmielewski i Tomasz Lisewski, mój klubowy trener Mariusz Szumański. No i oczywiście Jakub Urban, który prowadził mnie do medalu w Tokio i który pozwolił mi stać się nie tylko lepszą zawodniczką, ale i człowiekiem. Matka też mocno walczyła, żeby to poukładać, skleić w całość. Byli wokół mnie ważni ludzie, ale wiele rzeczy musiałam sama ogarnąć. To nie jest tak, że ktoś przyjdzie i wszystko za ciebie zrobi, przede wszystkim ty musisz działać. Ale wioślarstwo mnie uratowało, na pewno mogę tak powiedzieć. Stworzyło mnie. Boję się pomyśleć, co by się ze mną mogło stać bez sportu.

Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska) Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)

Wyleczysz kontuzję i wracasz do treningów?
Medal już mam, to wielki kamień z serca, ale wciąż mam w sobie chęć startowania, doskonalenia się, sięgania po więcej. Łódka, woda i ściganie – gdyby mi to zabrać, to jakby wyrwać kawał mnie ze mnie.

Masz poczucie, że jako osoba dzięki sportowi publiczna możesz trafiać do młodych? Coś ważnego im przekazywać?
Tak, lubię być żywym przykładem na to, że kiedy jesteś zdeterminowana, to małymi krokami jesteś w stanie osiągnąć każdy cel, który sobie założysz, nawet jeśli na starcie twoja pozycja nie jest idealna. Warto mieć w życiu pasję i widzieć konsekwencje swoich działań. Dla mnie ważna jest autentyczność. Nie opłaca się udawać kogoś innego. Jeśli jesteś dziewczyną i masz ochotę dźwigać ciężary, to rób to. Jesteś chłopakiem i chcesz uprawiać gimnastykę? Pomyśl, że masz w sobie o wiele więcej męskości niż faceci, którzy boją się włożyć różową koszulkę.

Myślisz, że młodzi sportowcy dziś czują, że mogą w świecie sportu – który nam, patrzącym z boku, wydaje się mocno skostniały – coś realnie zmienić?
Myślę, że tak. Sport wymaga rewolucji przede wszystkim na poziomie równości płci. Związków sportowych, w których kobiety stanowią minimum 20 procent członków zarządu, jest tylko 28 procent. Żeby to się zmieniło, potrzebne są przykłady. Kobiety muszą zacząć wchodzić do zarządów, żeby zawodniczki i młode adeptki, które do takich stanowisk pretendują, miały przykłady. Polityka równego traktowania kobiet jest bardzo ważna, przecież spojrzenie kobiet może wiele wnieść.

Równość w sporcie dopiero raczkuje. Ale najbliższe igrzyska w Paryżu będą pierwszymi, podczas których zrówna się liczba startujących zawodników i zawodniczek. Takie tematy podejmujemy między innymi na radzie Fair Play, która działa przy Polskim Komitecie Olimpijskim. Jestem członkinią tej rady i mamy wiele ciekawych projektów, które przybliżą idee olimpizmu nie tylko w sporcie, ale i w społeczeństwie.

Twój znak rozpoznawczy to krótka fryzura. Miałaś kiedyś długie włosy?
Tak, ale ścięłam, bo mnie wkurzały, wchodziły do oczu, do ust. Poza tym kto tak ustawił świat, żeby kobiety miały długie włosy, a mężczyźni krótkie? A jak jeszcze kobieta jest bez makijażu i, nie daj Boże, w wygodnych ubraniach, to alarm, musi być z nią coś nie tak! Chciałam pokazać, że bycie kobietą to nie jest jakiś kanon wyglądu, nie musimy za nikogo się przebierać, nie musimy wszystkie mieć blond włosów, długich rzęs i wymalowanej twarzy. Nie musimy wszystkie wyglądać tak samo. Mnie to właściwie przeraża. Jeśli to twój wybór – OK, ale jeśli to naśladowanie, realizacja czyichś oczekiwań – to już jest dla mnie słabe.

A to dziś w ogóle jest kwestia, jakie włosy ma kobieta?
Zdziwiłabyś się. Dużo mówię o takich rzeczach jak wolność kobiet dotycząca wyglądu, także krótkich włosów, zrobiłam rolkę – ma prawie milion wyświetleń. Szaleństwo, prawie tysiąc komentarzy, ludzie się w nich biją o to, co kobieta powinna, a co nie. Piszą, że wyglądam jak facet, bo się nie maluję, bo mam krótkie włosy, bo nie mam łagodnego usposobienia. Kobiety mają się przecież uśmiechać i być delikatne. Jak kobieta zaczyna mówić swoim głosem, to wszyscy są zdziwieni. Czasem czytam: „To facet czy baba?”. Co muszą mieć w głowie ludzie, którzy piszą takie rzeczy? Robią to tylko po to, żeby kogoś zabolało, to projekcja ich własnego stanu ducha. Są nieszczęśliwi i próbują to samo zrobić innym. Poza tym co to właściwie znaczy „kobiece”? Dlaczego ktoś ma mi to mówić? To ja jestem kobietą i ja o tym decyduję.

Jak czytasz takie komentarze, co myślisz?
Czuję współczucie. Tacy ludzie są zamknięci, boją się, są samotni. Dlaczego oni mają mnie „naprawiać”? Dlaczego nie mogą znieść tego, że chcę być sobą? Obcięłam włosy, bo zadałam sobie pytanie, dlaczego muszę się męczyć z długimi. To był początek budowania siebie. Krótkie włosy to coś, co mi pasuje, co jest zgodne z moją estetyką, dobrze się z tym czuję, nie muszę nikogo udawać. Czasem dziewczyny piszą, że dzięki mnie odważyły się obciąć włosy.

Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska) Katarzyna Zillmann wioślarka, wicemistrzyni olimpijska z Tokio, aktywistka LGBT+ (Fot. Aga Bilska)

Jeśli byłaby taka możliwość, chciałabyś wziąć ślub z Julią? Czy małżeństwa jednopłciowe to ważna kwestia? Może związki partnerskie wystarczą?
To bardzo ważna kwestia! Same regulacje prawne są potrzebne na wczoraj, może na przedwczoraj, ale mnie się wydaje, że byłoby idealnie pominąć ten etap i od razu wprowadzić małżeństwa. To by zamknęło dyskusję. Regulacje prawne są konieczne ze względu na tysiące takich rodzin, które nie mają podstawowych praw, jak choćby dziedziczenie. Inwestujemy w coś razem, a potem zdarza się wypadek czy choroba – i co? My według prawa jesteśmy sobie obce, choć żyjemy ze sobą od wielu lat. W Polsce nastolatkowie mogą wziąć ślub, my nie. Te prawa nam się należą. Tak, oczywiście od razu się na związek partnerski zdecydujemy, ale chciałabym małżeństwa. Ze względu na świadomość społeczną i na równość, nie ma związków lepszych i gorszych, to nie są przywileje, to prawa człowieka. Każdy płaci podatki, my też. Równość małżeńska jest potrzebna, i to jak najszybciej.

Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy Warszawskiemu Towarzystwu Wioślarskiemu w Warszawie, ul. Wioślarska 6.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze