1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Juliette Binoche: „Odkryłam, że miłość jest prawdziwym zwycięzcą w każdej bitwie, że miłości nie należy się bać”

Juliette Binoche: „Odkryłam, że miłość jest prawdziwym zwycięzcą w każdej bitwie, że miłości nie należy się bać”

Juliette Binoche (Fot. Gisela Schober/Getty Images)
Juliette Binoche (Fot. Gisela Schober/Getty Images)
O to, co kryje się pod zmysłowym tytułem, a także o to, jak postać bohaterki, w którą się wciela, wpisuje się w jej życie – pytamy Juliette Binoche, odtwórczynię głównej roli w filmie „Bulion i inne namiętności”.

Czy gotowanie to język miłości?
Pasja, do której odnosi się tytuł filmu „Bulion i inne namiętności”, to nie tylko jedzenie. Chodzi bardziej o miłość smakosza Dodina do jego kucharki Eugénie. Dwójka gastronomów, blisko współpracująca ze sobą od 20 lat, oddaje się uroczej grze uwodzenia. Dodin chciałby poślubić Eugénie, ale ta, choć go kocha, pragnie pozostać wolna.

Gotowanie w ich wydaniu to uwodzenie, technika flirtu, sposób komunikacji. Dodin wykorzystał już wszystkie słowne wyznania, aby zdobyć swoją piękną kucharkę. Na próżno. Jego jedyną nadzieją jest wyczarować dla niej najlepszy posiłek. Zatem kiedy Eugénie zapada na zdrowiu, gotuje dla niej. Kiedy się jej oświadcza, chowa pierścionek w specjalnie wymyślonej potrawie.

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Ten film to nie tylko hipnotyzujące obrazy siekania, pieczenia, podlewania sosami, filetowania, patroszenia, blendowania oraz feeria kolorów i faktur, ale także zmysłowa muzyka dźwięków.
To prawda, zwłaszcza że dialogi między bohaterami są dość oszczędne. Dodin i Eugénie czasami wydają z siebie subtelne odgłosy przyjemności podczas jedzenia. W jednej ze scen mężczyzna obchodzi się z gotowanymi gruszkami z czułością i fascynacją, przenosząc całe oddanie, jakie czuje do Eugénie, na ten prosty składnik.

Miłość do gastronomii opowiada o tym, czego skromność nie pozwala nam czasem powiedzieć wprost (śmiech). Poranny omlet, który Eugénie przygotowuje dla Dodina, jest jak list miłosny! Dowiedziałam się, że kucharz zdaje egzamin, robiąc omlet. Jeśli się nie powiedzie, poniesie porażkę. Na potrzeby filmu musiałam zrobić sporą liczbę omletów, aby leżały na talerzu tak, jak powinny.

Mimo że Eugénie spędza praktycznie całe dorosłe życie w kuchni, to pozostaje kobietą wolną. Czy można powiedzieć, że jest w tym filmie przekorny i nieoczywisty feminizm?
Pokazanie kobiety w kuchni może być dziś odebrane jako antyfeministyczna prowokacja, ale wierzę, że Eugénie wybiera życie w miejscu, w którym się wyróżnia, gdzie pasja kształtuje się w alchemii materiałów. Tu chodzi nie o to, że ona przez cały czas gotuje, ale o jej wybory. Kreuje smaki, tworzy, jest artystką, nie gosposią. To ktoś, kto nieustannie poszukuje i przetwarza, bawi się smakami, tak jak artysta. Wkłada duszę i pasję w krojenie, obieranie, pieczenie. I to przenika do dań, które przygotowuje. Dodin to docenia, smakuje wszystko, co wychodzi spod rąk Eugénie. Ich relacja przypomina trochę układ między reżyserem i aktorką; moja bohaterka jest ogniwem, które łączy wizję reżysera z tym, co widzimy na ekranie.

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Co do feminizmu, uważam, że w rodzinie obowiązki domowe powinny być dzielone równo między mężczyzn i kobiety. Jednak w tym przypadku nie przeszkadzało mi to, że Eugénie pozostaje w kuchni, podczas gdy mężczyźni delektują się jej potrawami, ponieważ sama o tym decyduje. Jest kreatywna, żyje z pasją.

Wolność Eugénie polega również na opieraniu się małżeństwu. To ona decyduje, kiedy otwiera lub zamyka drzwi do swojej sypialni, i Dodin to szanuje. Ich relacja wydaje mi się bardzo nowoczesna. To afirmacja autonomii i niezależności, fundamentalnej cechy miłości. Wyrafinowany smakosz wyobraża sobie nowe potrawy, a jego genialna kucharka zamienia je w rzeczywistość. Między bezami i gotowanymi mięsami kocha ją, nie będąc w stanie jej ujarzmić.

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Ty też, tak jak Eugénie, nigdy nie wyszłaś za mąż.
Myślę, że to piękne nosić w sobie to szaleństwo, wierzyć, że zostaniesz z tą samą osobą do końca życia. Ale cóż to za trudność! Podziwiam tych, którym się to udaje, nie idąc na kompromis w żadnej części kontraktu, który ma się z samym sobą.

Dla mnie prawdziwe małżeństwo jest bez uległości, ani z jednej, ani z drugiej strony. Założyłyśmy się z siostrą, że ta, która pierwsza wyjdzie za mąż, będzie musiała dać drugiej 500 franków... Wygrałam więc te pieniądze w dniu jej ślubu! Owszem, miałam kilka okazji do zamążpójścia, ale nie sądzę, by moje życie było stworzone do konwencjonalnej egzystencji. Nie znalazłam sposobu na małżeństwo dobrego dla siebie.

W Cannes powiedziałaś, że chcesz mieć prawo do odkrywania siebie na nowo. Czy rola Eugénie była dla ciebie oczywistym wyborem?
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam scenariusz filmu, ta postać nie była jeszcze tak naprawdę rozwinięta, ale wiedziałam, że chcę być częścią tej podróży, pracować z tym reżyserem, być w tej kuchni na początku XX wieku.

Wiele lat temu przeczytałam książkę Marcela Rouffa, na podstawie której powstał film. O ile pamiętam, nie była zbyt gruba, ale trzystronicowe przepisy pełne były prowokacyjnego, szalonego, poetyckiego humoru, który sprawia, że ślinka cieknie! Eugénie tak naprawdę nie istniała, Tran Anh Hung wymyślił ją tak samo jak tę szczególną relację z Dodinem. Napisał rzadko spotykaną w kinie historię o parze, która kocha się od lat, w duchu zarówno swobodnym, jak i gorączkowym. Eugénie odnajduje swoje miejsce w życiu – króluje w swoim sanktuarium, cały czas ciesząc się podziwem i pożądaniem Dodina i jego przyjaciół. Lubi to, wie, jak wyrazić swoje potrzeby wobec pracodawcy, kochanka, przyjaciela w jednej osobie, ale i jak stawiać granice.

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Co jest najważniejsze w relacji między Dodinem a Eugénie?
Myślę, że poczucie nieuchronności śmierci i ból w związku z tym, że jedno z nich odejdzie.

Byłaś w swoim życiu związana z Benoît Magimelem, który gra Dodina. Macie córkę. Rozstaliście się jednak w 2003 roku. Jak to wpłynęło na waszą wspólną pracę nad filmem?
Łączy nas wspólna przeszłość, a tutaj graliśmy parę, więc na planie często rozumieliśmy się bez słów. Wspaniale było grać razem. W ostatnich latach nie rozmawialiśmy zbyt wiele.

Przyjmując rolę u jego boku, ruszyłam w nieznane, zupełnie nie wiedziałam, co może się wydarzyć podczas produkcji, ale bardzo chciałam się tego dowiedzieć i okazało się, że był to świetny wybór. To, co wydarzyło się między mną a Benoît, było niezwykłe. Wszystkie rzeczy, których nie potrafiliśmy sobie powiedzieć, przekazaliśmy sobie nawzajem poprzez film. Sztuka często ujawnia silne uczucia, które wykraczają poza rzeczywistość. Na szczęście powściągliwość uczuć dwójki postaci, które gramy, pozwoliła nam być zarówno blisko siebie, jak i szanować wzajemny dystans. Podczas kręcenia filmu ta skromność wyrażania uczuć naszych postaci zbliżyła nas do siebie i często śmialiśmy się z tej kompletnie szalonej sytuacji wspólnej zabawy słowami, które napisał Hung. W głębi duszy odkryłam, że miłość jest prawdziwym zwycięzcą w każdej bitwie, że miłości nie należy się bać. To odkrycie przyniosło ulgę.

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Czym jest szczęście dla ciebie?
Nie dostrzegamy go, bo często żyjemy, karmiąc się iluzjami lub oczekiwaniami. Nie życiem prawdziwym tu i teraz. Za bardzo skupiamy się na przeszłości albo obsesyjnie myślimy o przyszłości. Szczęście jest kontynuacją tego, co masz. To jest także kwestia wdzięczności za to, co mamy. Chodzi o to, by akceptować swoje wnętrze.

Podróżowałam często do miejsc, w których ludzie żyją w wielkim ubóstwie, a mimo to potrafią zachować pogodę ducha. To nie jest więc tak, że tylko pieniądze dają szczęście. Czasem również szczęściem jest nie chcieć więcej, niż się ma, to oznacza szczęście. Jedyne, co mnie martwi i co, jak mi się wydaje, ogranicza nas w poczuciu szczęścia, to brak pasji, możliwości kreacji. Pasja to wielki dar, bo prowadzi nas w głąb, na właściwą, jasną stronę życia.

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

O to nie mogę nie zapytać... Czy gotujesz w życiu prywatnym?
Tak, ale kiedy nie muszę, to unikam, wolę chodzić do restauracji, gdyż tam podają prawdziwi mistrzowie. I robią to z pasją.

Kiedy gotujesz dla przyjaciół lub rodziny, to jest kreacja. Jednak gotowanie codzienne grozi wpadnięciem w rutynę. Wczoraj wieczorem zrobiłam gulasz dla przyjaciół, z goździkami, cebulą, jagodami, ale daleko mi do waleczności Pierre’a Gagnaire’a, mistrza kuchni, uhonorowanego trzema gwiazdkami Michelin, który był konsultantem na planie filmu. Jednak i on powtarzał, że często najlepsze są proste rzeczy, na przykład omlet z gałązką estragonu. Lubię przygotowywać tadżiny z kandyzowaną cytryną i zielonymi oliwkami. To jest marokańska potrawa składająca się z mięsa, kaszy, warzyw, którą przyrządza się w specjalnym glinianym garnku. Mam kilka dobrych przepisów na ciasta, które dostałam od kuzynów i kiedyś od babci. Robię niezłego kurczaka z przepisów mojej mamy, z cudownym sosem kaparowym...

Fot. Zwierciadlo.pl Fot. Zwierciadlo.pl

No właśnie, roboczy tytuł filmu „The pot-au-feu” celebrował triumf biednego, popularnego dania, zwykłego gotowanego mięsa z warzywami i cebulowym piure, które Dodin chce wprowadzić na burżuazyjne stoły.
Dla mnie nie jest to potrawa biedaków, ale raczej rodzinne zimowe danie, które jednoczy, rozgrzewa ciała i serca. Prostota i wspólnotowość – dwie cechy, których wszyscy poszukujemy dziś bardziej niż kiedykolwiek – zawierają się w konsumpcji pot-au-feu. Podoba mi się ten film, bo celebruje inne podejście do jedzenia, dalekie od przetworzonych i szybkich dań spożywanych przez zestresowanych ludzi byle jak i byle gdzie.

Jak współpracowało ci się z wietnamskim reżyserem filmu Tran Anh Hungiem?
Wzruszyło mnie, że reżyser wietnamskiego pochodzenia, który przyjechał do Francji jako ośmiolatek, tak bardzo pokochał naszą kulturę. Kiedy czytałam jego scenariusz, czułam przyjemność w opisywaniu przez niego uczuć, w sprawianiu, by bohaterowie doświadczali pewnej delikatności à la française. Każde napisane przez niego słowo zostało wybrane z pragnieniem docenienia kultury francuskiej. Całkowicie ją zintegrował z własną, jednocześnie zachowując do niej dystans.

We Francji przyzwyczailiśmy się do ducha krytycyzmu, niezależności, a także do ironii. I Hung doskonale to wszystko ze sobą połączył. Podczas zdjęć był tak precyzyjny jak to, co napisał – każdy detal, przedmiot był przemyślany, świadomie wybrany. Scenografka Yen Khe, żona reżysera w prawdziwym życiu, bardzo dbała o szczegóły. Film historyczny jest drogi, a ten został nakręcony przy użyciu niewielu środków, „pod wpływem chwili”, w krótkim czasie.

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Hung filmuje wasze ciała i dłonie, to elegia o gotowaniu. Właściwie powinnam powiedzieć – balet, niezwykła choreografia.
Dokładnie tak. Trzeba było utrzymać rytm, iść za nim, dostosować się, co jest zadaniem aktora. W przeddzień zdjęć ćwiczyliśmy w kuchni całą choreografię, potem przy pierwszym klapsie przeszliśmy do konkretów: sprawne rozpalenie pieca; przygotowanie składników; wielka dbałość, aby niczego nie przypalić podczas gotowania; delikatność w operowaniu garnkami, patelniami, nożami. Następnie zręczność w przenoszeniu potraw, wyjmowaniu ich z piekarnika, podawaniu. To było jak balet. Pod koniec dnia zdjęciowego zjadaliśmy wszystko, co przygotowaliśmy. Nikomu nie udało się na tym planie utrzymać diety (śmiech).

„Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film) „Bulion i inne namiętności” (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Ten film to sentymentalna opowieść o bohaterach, którzy osiągnęli jesień życia. Tymczasem w marcu tego roku skończyłaś 60 lat. Jaki ma to na ciebie wpływ?
Postanowiłam brać życie z dnia na dzień. W końcu mam to szczęście, że proponują mi piękne filmy, wiek nie sprawia mi problemów, jeśli chodzi o role. Po prostu wciąż mogę i mam z czego wybierać. Jaki z tego wniosek? Trzeba myśleć o teraźniejszości.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze