Pamiętam, jak straszne było dla mnie życie z trądzikiem, gdy byłam nastolatką. Całe plecy, ramiona i klatkę piersiową pokrywały krosty. Nigdy nie założyłam sukienki na ramiączkach, bo wstydziłam się swojego ciała. Nie noszę ich do dziś. Byłabym wdzięczna, gdybym wtedy trafiła do kompetentnego lekarza, ale nie miałam tyle szczęścia. Doustne leczenie było wtedy stosowane tylko przy najcięższych formach trądziku. „Można spotkać młodych ludzi, którzy mają stany depresyjne, nie chcą wychodzić z domu z powodu trądziku. A gdy przychodzą do gabinetu, lekarz stwierdza, że nie jest to wcale nasilony trądzik. Wszystko zależy od wrażliwości danego człowieka”, mówi dermatolog doktor Ewa Chlebus. „Do tego dochodzi element wyciskania, usuwania zmian na różne sposoby – znam chłopaka, który obcinał je żyletką, inny ścierał pumeksem – wtedy stan skóry się pogarsza. To wszystko jest wyrazem lęku. Wyleczenie trądziku wycisza tę hiperwrażliwość, przynajmniej w obszarze wyglądu”, mówi doktor Chlebus.
Kiedy szukaliśmy zdjęć do tego artykułu, jedna z brytyjskich fotografek odmówiła nam możliwości publikacji swoich prac, ponieważ w tekście jest mowa o leczeniu. Podejście body positive objęło także skin positivity, akceptacja i polubienie swoich niedoskonałości stały się jedną z możliwych dróg. Trądzik leczy się trudno i cieszę się z tego, że dzięki mediom społecznościowym i współczesnej sztuce oswajamy się z nim. Przestaje być szokujący. Czy jednak warto się poddawać i zrezygnować z leczenia? „W leczeniu trądziku ludzi dorosłych najlepszym wyborem jest izotretynoina. Według zaleceń Unii Europejskiej możemy ją stosować tylko w parze z antykoncepcją hormonalną. To sprawia, że leczenie obwarowane jest wieloma lękami. Kobiety, które przychodzą do gabinetu, boją się izotretynoiny, boją się antykoncepcji. Jeśli jednak zaufają lekarzowi i zaczną stosować się do zaleceń, po dwóch miesiącach jest ogromna poprawa”, mówi doktor Chlebus.
Trądzik dorosłych – winny jest stres
„Trądzik osób dorosłych charakteryzują zmiany naciekowe, której pojawiają się najczęściej na bokach i dolnej części twarzy. Są to wprawdzie zmiany większe niż w trądziku młodzieńczym, ale pojawiają się trzy razy w roku. Statystycznie, bo są kobiety, u których każda miesiączka stymuluje problemy”, mówi dermatolożka. Dlaczego w takim razie zmiany pojawiające się sporadycznie są tak męczące? Ponieważ ich konsekwencją są przebarwienia pozapalne. „Kobiety regularnie wyciskają wszystkie zmiany. Chociaż wiedzą, że nie powinny tego robić. To daje rozładowanie stresu, chwilę ulgi, ale w ten sposób zmiany, które powinnny zniknąć po trzech, pięciu, góra siedmiu dniach pozostawiają przebarwienia na kilka miesięcy. A jak przyjdzie sezon letni, to i na pół roku”, tłumaczy doktor Chlebus. Co jest główną przyczyną powstawania trądziku? „Niepokój, stres. W latach 40., po wojnie, po raz pierwszy opisywano trądzik ludzi dorosłych, ale wtedy chorowało 2–3 proc. społeczeństwa. Teraz dotyka on znacznie więcej osób. Dlaczego? Bo zmienił się model życia. Kobiety chcą mieć superpracę, skończyć studia podyplomowe, wychować dzieci, jeszcze żeby to było wszystko eko i z gimnastyką. Tego się nie da pogodzić. Co wywołuje stres”, mówi specjalistka. Drugim, niedocenianym czynnikiem aktywującym trądzik osób dorosłych jest alergia kontaktowa wywołana przez kosmetyki. „Nasze badania wykazują, że w 60 proc. trudnych przypadków ważną rolę odgrywa nadwrażliwość na składniki kosmetyków. Powodują one stan zapalny, a ten zamienia się w trądzik. U osób, które mają nawracające stany zapalne, trzeba zwrócić uwagę na zwykłe środki pielęgnujące – szampon, odżywkę, mydło do rąk, bo dłońmi często dotykamy twarzy. Głównym problemem są zapach i barwniki. Moja rada dla osób z wrażliwą skórą jest prosta – wszystko rozcieńczać”.
Leczenie trądziku
Po zakończeniu przyjmowania leków doustnych należy kontynuować leczenie podtrzymujące jeszcze przez mniej więcej dwa lata. Jak mówi doktor Chlebus, dopiero to sprawia, że zmiany nie nawracają. Dwa lata pielęgnacji kremami przeciwtrądzikowymi, przy takiej ilości reklam i kuszących nowości na półkach drogerii, wydają się trudnym zadaniem. „Kobiety, które stosują terapię podtrzymującą, ślicznie wyglądają, ponieważ ma ona także właściwości odmładzające. Podstawą jest stosowanie retinoidów zwykle trzy razy w tygodniu oraz produktów z kwasem azelainowym, glikolowym, salicylowym w zależności od skóry pacjenta. To najlepsze składniki o działaniu odmładzającym, jakie do tej pory wymyślono, więc pokusa sięgania po inne kosmetyki wcale nie jest tak duża”, twierdzi dermatolożka. Częścią terapii podtrzymującej są także profesjonalne pilingi. „Jeśli pacjentka ma takie możliwości finansowe, cztery razy w roku robimy pilingi salicylowy, pirogronowy lub acnelan”, mówi specjalistka. Na co dzień ważne jest stosowanie kremu ochronnego do skóry trądzikowej z filtrem SPF. Świetnie sprawdzają się też lekkie kremy BB z filtrami przeciwsłonecznymi, a do makijażu naturalne pudry mineralne. Inne produkty do makijażu mają tendencję do zatykania ujść mieszków włosowych i stymulacji zmian trądzikowych.
Bielactwo, czyli jasne plamy na skórze
Bielactwo to schorzenie, które charakteryzuje występowanie plam hipopigmentacyjnych na skórze. Pojęcie hipopigmentacji oznacza zmniejszenie wysycenia danego obszaru skóry barwnikiem zwanym melaniną, który odpowiada za typowe zabarwienie skóry. Brak barwnika objawia się bardzo jasnymi plamami.
„Bielactwo to złożony problem o podłożu genetycznym. Trudny w leczeniu. Zmiany nasilają się pod wpływem stresu. Stoimy na pograniczu wiedzy, są syntetyzowane nowe leki, ale są to jeszcze receptury niezarejestrowane aptecznie”, mówi doktor Chlebus. Do plam na rękach czy ciele łatwiej się przyzwyczaić. Gorzej jest z twarzą. „Kobiety walczą o twarz. Jeśli ktoś ma niewielkie zmiany, to jeszcze dość dobrze się je leczy. Wykorzystujemy do tego naświetlania różnymi promieniami, ale trzeba to robić trzy razy w tygodniu przez kilka miesięcy. Możemy też stosować pilingi, które mają działanie rozjaśniające, wyrównują koloryt skóry”.
Podejście do problemu bielactwa zmienia się. Jak zauważa nasza ekspertka – przyczyniła się do tego popularność tatuaży. „Widzimy tyle kolorowych, wytatuowanych osób wokół, że nierówny koloryt skóry przestał dziwić. Wcześniej przez dziesiątki lat plamy na ciele kojarzyły się z trądem. Budziły niepokój”, mówi dermatolożka. Bielactwo nie jest stanem zapalnym, więc nie wymaga szczególnej pielęgnacji. Trzeba jednak pamiętać, że odbarwione miejsca łatwo ulegają poparzeniom. Słońce sprawia, że skóra piecze i łatwo się podrażnia. Dlatego trzeba ją chronić i regularnie natłuszczać.
Melazma – przebarwienia po słońcu
Leczenie przebarwień jest jednym z największych wyzwań w dermatologii estetycznej. Jedną z najczęstszych zmian skórnych, występującą głównie u kobiet, jest melazma. Pojawia się najczęściej po 30. roku życia. Przebarwienia mają kolor jasnobrązowy lub brunatny i zwykle symetryczny układ na czole, policzkach oraz górnej wardze. Melazmę wywołują zmiany hormonalne, często pojawia się w czasie ciąży.
„Od kilku lat zmienia się też podejście do melazmy. Naukowcy zaobserwowali, że jest to problem wieloczynnikowy. Ma podłoże genetyczne – częściej dotyka osób, które miały kogoś z ciemną karnacją w rodzinie. W publikacjach naukowych łączy się melazmę z uszkodzeniem kolagenu. To oznacza, że uszkodzenia fibroblastów są czynnikiem promelanogennym, czyli stymulującym przebarwienia”, mówi doktor Chlebus. To wyjaśnia, dlaczego melazmę jest tak trudno wyleczyć. „Żeby pozbyć się melazmy, trzeba naprawić kolagen. To zajmuje trzy, cztery lata. I znowu pomagają nam w tym retinoidy. Najważniejszym lekiem jest kwas retinowy w różnych stężeniach, ułożony w terapię ze środkami rozjaśniającymi. Do tego anty-oksydanty, które działają przeciwzapalnie i kremy z filtrem, najlepiej z tlenkiem żelaza, który chroni także przed promieniowaniem światła widzialnego i niebieskiego”, mówi dermatolożka.
Leczenie przebarwień kojarzy nam się z jesienią, kiedy po lecie widzimy nowe plamki. Jednak według doktor Chlebus, jeśli mamy skórę skłonną do przebarwień, warto dbać o nią cały rok. Latem należy stosować antyoksydanty, kwas azelainowy, filtry. Przed leczeniem przebarwień trzeba zrobić pilingi, bo pozwalają one na lepsze wchłanianie leków. „Gdyby życie było rajem, w maju powinno się robić Cosmelan – to zabieg z antyoksydantami, które wyhamowują tworzenie się przebarwień. Latem należy stosować pielęgnację z antyoksydantami, kwasem azelainowym i kremy ochronne. Potem jesienią powinno się odbudowywać kolagen retinoidami”, tłumaczy doktor Ewa Chlebus. Współczesna dermatologia w wielu przypadkach pozwala przywrócić skórze zdrowy wygląd. Warto z tego korzystać, pod warunkiem, że terapia nie jest dla nas kolejnym stresem.
Dr Ewa Chlebus, dr n.med., dermatolożka, założycielka Kliniki Dr Chlebus w Warszawie