Wet Cherry Liquor to wspomnienie smaku dojrzałych, soczystych czereśni zrywanych prosto z drzewa. Wypełniona ziołami i magicznymi roślinami kompozycja Magic Mushrooms sprawdza naszą otwartość na nowe doświadczenia. Zapachy Bohoboco Perfume to spełnienie marzeń Michała Gilberta Lacha, założyciela marki, i dowód na to, że realizując dziecięce fantazje, można podbić świat.
Bohoboco na początku było marką modową. Jak to się stało, że zacząłeś tworzyć perfumy?
Własne perfumy były moim marzeniem od dzieciństwa. Nie wiem, skąd ten pomysł, bo gdy byłem dzieckiem, w latach 80. w małym miasteczku Żywcu otaczały mnie zapachy typu dezodorant i odświeżacz powietrza rodem z PRL-u. Jedyne perfumy, jakie pamiętam, to Pani Walewska. Kupowałem je moim babciom w prezencie pod choinkę. Wtedy pierwszy raz zamarzyłem, żeby stworzyć własne perfumy. To marzenie nie zostało dobrze odebrane przez moje najbliższe otoczenie, rodziców. Pomyśleli, że za mną jest coś nie halo, więc trzeba mnie wysłać do psychologa. Ta reakcja sprawiła, że zapomniałem o tym, unieważniłem to dziecięce marzenie. Dopiero wiele lat później, jak już stworzyłem markę modową, mogłem rozwinąć skrzydła. No i zacząłem tworzyć kolekcję perfum, która w 2016 roku, gdy miała premierę na rynku polskim, nadal wydawała się szalonym pomysłem, dziecięcym snem.
Perfumy zaczęły grać pierwsze skrzypce dopiero, gdy przyszedł COVID-19. Skupiłem się na pracy nad zapachami i to otworzyło przede mną świat. Taką drogę już w 2015 roku przewidzieli dla mnie moi doradcy duchowi. Posłuchałem ich rad i dzięki temu dziś rozmawiamy o BOHOBOCO jako znanej na całym świecie marce perfum niszowych.
Kilka lat temu przeprowadziłeś się do Stanów Zjednoczonych. Naturalnym kierunkiem dla osoby zajmującej się perfumami wydaje się raczej Paryż.
Wybrałem Stany ze względu na marzenie o założeniu rodziny. Niedawno wraz z moim mężem zostaliśmy ojcami trojaczków. To nie mogłoby się wydarzyć w żadnym innym miejscu. I choć Paryż jest zagłębiem perfumiarstwa i oczywistym skojarzeniem, to patrząc z perspektywy biznesowej, Stany są silną konkurencją. Duża część światowych marek, tych, które odniosły globalny sukces, miała początki w Ameryce albo została wykupiona przez amerykańskie koncerny. Jeśli osiągnie się sukces w Stanach, przekłada się on na cały świat. Dlatego stwierdziłem, że spróbuję tu swoich sił.
Czy w kreowaniu zapachów sięgasz do swoich doświadczeń ze świata mody, czy czerpiesz inspiracje z zupełnie innych źródeł?
Na pewno mój background modowy znajduje mocne odzwierciedlenie w tym, co robię w perfumach. Z tą różnicą, że w modzie ograniczały mnie oczekiwania klientów, trendy, kierunki rozwoju i szalone tempo. W świecie perfum niszowych nie ma tych zasad i to jest cudowne. Twórcy i wizjonerzy mają nieograniczoną przestrzeń, by kreować to, co im w duszy gra. Pewnie dlatego okazało się, że perfumy są dla mnie idealnym sposobem komunikacji ze światem. Zapach jest fantastycznym narzędziem. Ośrodek węchu w mózgu znajduje się tuż nad nosem – dlatego droga przesyłania informacji jest szybka i krótka. To odróżnia zmysł powonienia od innych zmysłów. W przypadku wzroku czy dotyku impuls elektryczny musi pokonać wiele „stacji przekaźnikowych" systemu nerwowego, zanim dotrze od receptora do kory mózgowej. Zapach w ułamku sekundy przenosi nas do cudownych wspomnień i emocji.
Fascynuje mnie kompozycja Magic Mashrooms. Skąd pomysł na grzybową nutę w perfumach?
Jak we flashbacku zamknąłem w nim moją prawie 10-letnią podróż duchową, która doprowadziła mnie do momentu, w jakim jestem obecnie. Do realizacji mojego największego marzenia, czyli zostania ojcem. Ale żeby dojść do tego magicznego momentu, musiałem przejść przez różne doświadczenia mentalne, duchowe, wejść w inne stany świadomości, również za pomocą świętych roślin wykorzystywanych w różnych szamańskich rytuałach.
Już rozumiem, dlaczego jest to tak nietypowa kompozycja, z którą trzeba się oswoić, dojrzeć do niej.
Ten zapach wywrócił świat olfaktoryczny do góry nogami. Pokazał nowe kierunki w branży perfum niszowych, czego dowodem jest to, że zostaliśmy finalistami konkursu Beauty Matter Next 2024 w Los Angeles. Postanowiłem sobie, że nigdy nie będę tworzyć pod czyjeś dyktando, pod biznes, pod sprzedaż, pod wyniki. Sukces Magic Mashrooms pozwolił mi uwierzyć, że idę właściwą drogą.
Jak pojawienie się na świecie trojaczków wpłynęło na twoją pracę?
Dzieci bardzo zmieniły moje życie i cały czas zmieniają. Do tej pory skupiałem się na pracy, sukcesie, rozwoju. Teraz jednak mam w domu coś cennego, czemu chcę oddać siebie, swój czas i uwagę. Wiem już, że muszę mieć profesjonalny zespół, który pozwoli mi podejmować jedynie najważniejsze decyzje. Szczególnie trudne były dla mnie trzy miesiące, które spędziliśmy na oddziale intensywnej terapii, ponieważ dzieci urodziły się w 25. tygodniu ciąży. Bardzo osobiście podchodzę do każdego projektu, testuję zapachy na skórze, na ubraniu. W szpitalu miałem zakaz używania perfum, w domu przy małych dzieciach podobnie. Teraz jednak staram się nadgonić ten czas. Na pewno stworzę kompozycję, która będzie celebrowała doświadczenie ojcostwa. Może uda się to już w przyszłym roku. Wcześniej czeka nas jeszcze jedna premiera. Podobno nosi w sobie nutę nostalgii za Polską... Jak wszystkie moje zapachy ten też ma polski background. Mocno odcisnęła się w nim polska tradycja i nasz polski klejnot – nie chcę jeszcze zdradzić jaki. Bardzo długo pracowałem nad tą kompozycją, bo jest ona unikalna, wielowarstwowa i wykorzystuje niespotykany wcześniej w perfumach składnik.