1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Cuda medycyny

Zobacz galerię 5 Zdjęć
Oligoskan i Milta to urządzenia medyczne najnowszej generacji. Nadzieja i pomoc dla: ciepiących na bóle stawów, kręgosłupa, zestresowanych, permanentnie zmęczonych czy nawet dotkniętych cukrzycą i innymi chorobami cywilizacyjnymi. Ważne dla zagrożonych genetycznie różnymi schorzeniami. - Dzięki Oligaskanowi i Milcie pacjenci mogą pokonać ból, odzyskać zdrowie lub nawet uniknąć groźnych chorób - mówi lekarz medycyny Dariusz Szymański.

Oligoskan znalazł się w warszawskim Instytucie Medycyny Holistycznej Vega Medica, gdzie pan doktor praktykuje, ponieważ uznaliście, że ma niezwykłe możliwości diagnostyczne. Na czym one polegają?

Lek. med. Dariusz Szymański: To urządzenie spektrofotometryczne, które służy do szybkiej diagnostyki poziomu mikroelementów i metali ciężkich oraz stresu oksydacyjnego w organizmie. To bardzo ważne badania, gdyż minerały i mikroelementy są istotnym składnikiem komórek i wszystkich reakcji enzymatycznych zachodzących w organizmie. Metale ciężkie mogą zaburzać prawidłowe funkcjonowanie wszystkich organów, a nawet doprowadzić do zatrucia. Stres oksydacyjny mówi o tym, czy w organizmie panuje stan równowagi biochemicznej, która ma wpływ na odporność organizmu. A więc na powstanie lub wielu schorzeń ostrych i przewlekłych. Odporność decyduje także o tempie starzenia się organizmu. Dysponując takimi wynikami badań, lekarz może więc wspomóc chorego w walce z każdą chorobą, zwiększając szansę na sukces terapii. Pomiar Oligoskanem jest też nieinwazyjny, badanie polega bowiem na dotknięciu odpowiednim czytnikiem czterech punktów na dłoni. A wyniki mamy już po trzech minutach.

Jak to możliwe, że możemy zrobić tak ważne badania bez pobierania krwi w laboratorium, a potem czekania na wyniki?

Na to pytanie odpowiada medycyna ortomolekularna, która powstała w latach 80. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Ujmując to najprościej, powstała, kiedy technologicznie stało się możliwe wyizolowanie jednej komórki i zbadanie, czego ona potrzebuje, żeby dobrze funkcjonować. Zaś zdrowie całego organizmu zależne jest od zdrowia każdej jego komórki. A więc badając, czego komórka potrzebuje, badamy, co jest potrzebne całemu organizmowi. Komórka musi mieć odpowiednią ilość magnezu, potasu, sodu, selenu itp. mikroelementów, by produkować energię, by mogły w niej zachodzić niezbędne do życia reakcje metaboliczne. Na przykład, odpowiedni zapas magnezu w każdej komórce ciała pozwala nam nie tylko radzić sobie ze stresem, o czym już wiemy, ale też mieć dobrą wydolność mięśni.

Suplementacja magnezem jest już bardzo popularna. Oligoskan nie jest tu chyba konieczny?  

W wielu wypadkach nie wystarczy samo łykanie magnezu. Na przykład wtedy, gdy w organizmie są niedobory miedzi albo selenu czy cynku. Magnez jest wówczas kiepsko wchłaniany. Dlatego trzeba wiedzieć, jakiego typu są niedobory, by je skutecznie uzupełnić i szlaki metaboliczne organizmu mogły się poprawić. A do tego jest nam potrzebne to badanie. Uprzedzę pani pytanie - otóż laboratoryjne badania przeprowadzane przez medycynę akademicką badają tylko najważniejsze dla życia pierwiastki. Oligoskan bada wszystkie istotne. Co prawda bada zawartość mikroelementów w tkankach, a nie we krwi, jak czyni to laboratorium medyczne, ale dla lekarza nie ma to istotnego znaczenia. Wynik oligoskanu wystarczy, by wskazać wszystkie niedobory i ustalić, co trzeba zaordynować. Zazwyczaj, ze względu na typową dla Europejczyka dietę, stwierdzamy, że ilość wapnia w organizmie jest wystarczająca, ale jest za mało magnezu. A proporcje - ze względu na zależności między tymi pierwiastkami - muszą być właściwe. Co więcej, nie wszystkie preparaty z magnezem pomogą każdemu pacjentowi, np. jeśli w preparacie, jaki przyjmujemy, magnez jest w połączeniu z wapniem, to te substancje nawzajem się blokują i nie są przyswajane. Jeśli kupujemy wody mineralne, które zawierają wapń i magnez, to w zasadzie one i tak nie są wchłaniane.

Żyliśmy jednak nieźle bez tego urządzenia i badania, a nie jest ono refundowane i na pewno wielu lekarzy uniwersyteckich uzna je za niewiarygodne?

Warto pamiętać, że jeszcze czterdzieści lat temu owoce i warzywa miały o około 30, a nawet 50 proc. więcej mikroelementów i witamin. W Polsce były robione badania dotyczące jabłek, które są naszym produktem eksportowym. Kiedyś jabłka to był produkt sezonowy, mogliśmy je jeść przez sześć miesięcy w roku. Jeśli udało się je przechować, to jabłko trafiało się i na Boże Narodzenie. Później już ich nie było. Ale kiedy zbadano nasze dostępne dziś przez cały rok jabłka, okazało się, że mają dwa razy mniej witaminy C niż te sprzed trzydziestu lat. A więc by uzyskać taką samą ilość witaminy C, trzeba zjeść dwa razy więcej jabłek, czyli dwa razy więcej kalorii. Jak jest z mikroelementami? Możemy założyć, że podobnie, choć akurat te badania ich nie ujmowały.

I mamy powód z jednej strony braku odpowiedniej ilości witamin i mikroelementów, a z drugiej otyłości, skoro trzeba zjeść dwa razy więcej, by uzyskać tyle samo substancji odżywczych, co kiedyś?

Tak, jednym z powodów otyłości jest na pewno to, że jemy za dużo. Współcześni dietetycy zbadali ilość witamin i mikroelementów w dzisiejszej diecie i uznali, że trzeba je suplementować. Gdybyśmy mieli uzupełniać je wyłącznie jedzeniem, to musielibyśmy jeść pięć posiłków dziennie złożonych z warzyw i owoców. Wtedy mielibyśmy szanse naszemu orgazmowi dać to, czego on potrzebuje. Dziś też dzięki produkcji przemysłowej jedzenia możemy go nabyć więcej niż kiedyś, za te same pieniądze. Wystarczy średnio 10 proc. pensji. A jednak wydajemy znacznie więcej. Dla mnie jako lekarza ważne jest to, żeby ludzie zaczęli jeść mniej, za to w menu mieli wszystko to, co jest im potrzebne dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Pojawiły się przecież choroby związane ze złą dietą. Pojawiły się też choroby związane z wydłużeniem się naszego życia oraz nowymi czynnikami obciążającymi zdrowie - stresem wynikającym z zalewu informacji z całego świata, rozwojem cywilizacji, zatruciem środowiska.

Oligoskan bada zatrucie komórki metalami ciężkimi.

To jest ogromny problem naszej cywilizacji. Zacznijmy od ołowiu, pierwiastka cywilizacji silników spalinowych. Kiedy na początku XX wieku stało się jasne, że motoryzacja będzie się rozwijać, przemysłowcy od nafty w Stanach Zjednoczonych poszukiwali środka przeciwstukowego, by go dodać do benzyny. Było to ważne, gdyż dźwięk ten obniżał komfort jazdy. Poproszono wówczas naukowców o opinię dotyczącą czterech substancji. Wybrano ołów, też dlatego, że był tani. Ale też tylko kilku z ekspertów stwierdziło, że nie wiadomo, jak zachowa się organizm ludzki, kiedy w środowisku będzie dużo ołowiu - a tak się stanie, kiedy kiedy wzrośnie liczba samochodów. Przeciwnicy tego pierwiastka mieli rację, ołowica stała się jedną z pierwszych chorób wywołanych przez rewolucję techniczną.  Powoduje rozmaite zaburzenia: od metabolicznych do  psychicznych, poprzez kłopoty z płodnością...

Ja tankuję bezołowiową benzynę...

Problem z ołowiem został opanowany, ale wiele rzeczy musiało się zdarzyć: rządy interweniować ekonomicznie, firmy naftowe opracować nowe technologie, m.in. skonstruować nowe silniki, aby wyeliminować benzynę z ołowiem. Powstrzymano dalsze zatruwanie środowiska ołowiem, ale do dziś pierwiastek ten jest problemem. Ołów, który trafił do środowiska, nie zniknął w cudowny sposób. I nadal jemy skażone nim owoce czy warzywa. Zresztą nie tylko nim! Pojawiły się przecież inne toksyny, które razem z jedzeniem czy wodą nas zatruwają. Aluminium, kadm czy rtęć (choć ta już także została wyeliminowana), zaburzają wchłanianie odżywczych mikroelementów i powodują zaburzenia na poziomie komórki i organów. Człowiek daje sobie radę z toksynami do momentu, kiedy ich poziom nie przekracza pewnej wartości. Dlatego tak ważny jest proces detoksykacji organizmu. Mamy jako Polacy w organizmach dużo metali ciężkich. Badamy głównie populację warszawską, ale kiedy przyjeżdżają ludzie ze ściany wschodniej, mają podobnie zatrute organizmy, bo taki jest w Polsce niekorzystny dla nich kierunek wiatrów od ośrodków przemysłowych z południa i centrum. Z badań wynika, że jako populacja mamy sporo niedoborów nie tylko magnezu, ale też cynku, chromu i selenu.

Ważna jest dla nas profilaktyka, zwłaszcza wobec chorób, których obawiamy się z powodu obciążenia genetycznego. Czy w tych staraniach badania Oligoskanem mogą nam pomóc?

Algorytmy i estymacje, jakie otrzymujemy, pozwalają lekarzowi przewidzieć, jakiego typu zaburzeń pacjent może spodziewać się, a więc także jak w znacznym stopniu zmniejszyć ryzyko ich wystąpienia. Jeśli na przykład stwierdzimy, że poziom chromu jest niski, a chrom wspomaga metabolizm glukozy (glukoza jest głównym czynnikiem energetycznym organizmu, ale gdy mamy jej za dużo, pojawia się cukrzyca). Dlatego, kiedy chromu jest zbyt mało, możemy założyć, że pacjent ma większą skłonność do cukrzycy. Zwłaszcza gdy stosuje  nieodpowiednią dietę. Dziś ogromnym zagrożeniem są choroby onkologiczne, tymczasem stwierdzono, że niski poziom selenu charakteryzuje chorych onkologicznie. A więc suplementując selen, zmniejszamy ryzyko zachorowania na raka. Mało kto jest w stanie zjadać pięć posiłków złożonych z warzyw i owoców, czyli dostarczyć samą dietą tyle mikroelementów, ile potrzebuje. Łatwiej łyknąć kapsułkę.

Czy na oligoskanie może coś zyskać pacjent już chory na cukrzycę?

Tak, bo kiedy dowie się, jakiego typu ma niedobory, to przy odpowiedniej suplementacji i diecie ma szansę na to, by poziom glukozy wrócił do normy. Cowięcej -  jeśli cierpi na cukrzycę typu B, to efektem suplementacji może być zmniejszenie dawki leków przeciwcukrzycowych czy insuliny. Jeśli jest to cukrzyca typu 2 i pacjent nie brał do tej pory zbyt wielu leków, to przy odpowiedniej suplementacji i diecie ma szansę żyć bez nich.

Wyniki badań oligoskanem mają jakieś znaczenie w wypadku medycyny estetycznej? Na wynikach wdziałam rubrykę mówiącą m.in. o cellulicie.

Tak, dzięki oligoskanowi możemy ocenić typ i formę cellulitu, a ma to znaczenie, gdy chcemy go zwalczyć, bo na przykład najczęstszy cellulit wodny - najłatwiejszy do wyeliminowania - wymaga innych form terapii i suplementacji niż cellulit fibrynogenny - znacznie trudniejszy do zniwelowania. Warto więc wiedzieć, z jakim typem cellulitu mamy do czynienia. Oligoskan pozwala też ocenić tendencję do wypadania włosów i sprawdzić ich jakość. A to znaczy, że poznajemy poziom cynku, krzemu i magnezu. Jakość włosa jest kiepska, kiedy są niedobory. Uzupełniając je, poprawiamy wygląd włosów.

Kogo pan, doktorze, wysyła na badanie oligoskanem?

Mogę wysłać pacjentów mających więcej niż 14 lat, minimum 103 cm wzrostu oraz wagę od 40 kg. Potrzebna jest też znajomość grupy krwi. Te granice są związane z tym, że algorytmy matematyczne, które opracowują wyniki oligoksanu, biorą pod uwagę masę ciała oraz hormony związane z wiekiem pacjenta.

To badanie powinni zrobić ci, którzy czują się zestresowani, nie mogą spać, nie mają rano sił, nawet gdy prześpią całą noc, cierpiący na przewlekłe zmęczenie. Także osoby otyłe, u których w rodzinie występuje cukrzyca.

Najchętniej, przyznam się pani, wysłałbym na oligoskan wszystkich. Bo każda terapia jest bardziej skuteczna, gdy komórka ma się czym bronić, czym budować. Gdy nie ma odpowiedniej ilości energii, czyli nie ma ATP, każda terapia jest mniej skuteczna. Z kolei odbudowa organizmu na poziomie komórkowym, jak wynika z całej mojej praktyki lekarskiej, często wystarczy i pacjent innych terapii już nie potrzebuje.

Drugie urządzanie, które macie od niedawna, a które uznaje pan za istotne w medycynie integracyjnej, to Milta.

Zacznę od tego, że zabiegi na Milcie są bezbolesne, bezinwazyjne i bez skutków ubocznych. A jest to urządzanie, dzięki któremu naraz dokonujemy terapii: światłem, polem magnetycznym i laserem. Naukowcy już dawno stwierdzili, że światło i pole magnetyczne stymulują funkcjonowanie organizmu ludzkiego w sposób pozytywny i nieobciążający skutkami ubocznymi. Synergia tych trzech terapii w Milcie sprawia m.in., że dyfuzja fotonów następuje nawet do 13 cm wgłąb tkanek miękkich, stymulując procesy odnowy komórek, w efekcie możemy leczyć choroby skóry, mięśni oraz kości.

Terapia promieniami podczerwonymi niekoherentnymi i monochromatycznymi oraz światłem nadfioletowym daje efekt przeciwzapalny i przeciwbólowy, skuteczny na przykład przy bólu kręgosłupa, ischiasie. Pomaga i na trądzik, i na konsolidację kości, i na ból reumatyczny, i na zapalenia zatok czy zębów. Ta terapia wspomaga także gojenie ran, nawet tych typu cukrzycowego - bo wspomaga regenerację tkanek, co jest bardzo ważne w wypadku cukrzycy, gdy kłopoty z gojeniem prowadzą do amputacji. Milta może pomóc, o czym przekonałem się, kiedy pojawił się u nas pacjent, który walczył o to, by nie amputowano mu nogi w połowie łydki, a tylko odjęto fragment stopy. Z powodu cukrzycy amputowano mu już jedną nogę i amputacja drugiej bardzo by ograniczyła jego możliwości ruchowe. Po dziesięciu zabiegach stan nogi poprawił się na tyle, że nie amputowano jej tak wysoko. Co więcej, już po pierwszym zabiegu ustąpił ból, wynikający przy tzw. cukrzycowej stopie.

W jakich chorobach zaleca pan doktor zabiegi Miltą?

Milta to urządzenie regenerujące organizm na wszystkich poziomach. A więc warto je zastosować zawsze, a zwłaszcza w chorobach cywilizacyjnych, bo współczesna medycyna mówi, że te powstają z niedoleczonych mikrostanów zapalnych. Tak jest z chorobą Hashimoto, z chorobą Leśniewskiego-Crohna czy też z tzw. łokciem tenisisty. Milta pomaga, bo goi mikrostany zapalne. W rezultacie można znacznie zmniejszyć, a czasem wyeliminować dawki leków chemicznych stosowanych w tych chorobach, a na pewno zwiększyć komfort życia i wzmocnić organizm.

Terapia światłem stosowana jest w wypadku depresji. Czy Milta to też sposób na depresję?

Przy problemach emocjonalnych terapia światłem bywa pomocna. Jednak by tutaj była skuteczna - tak z resztą jak w każdym innym schorzeniu - należy wykonać 12 zabiegów, po trzy na tydzień. I z tym pacjenci mają największy problem, z systematycznością.

Ale nie wspomniałem jeszcze o jednej, być możne najważniejszej sprawie. Otóż program podstawowy na Milcie to terapia, która porządkuje i usprawnia przepływ energii przez organizm - tak jak to rozumie medycyna chińska. A to z kolei pomaga pokonać różne negatywne obciążenia dla zdrowia, np. skutki narażenia na smog elektromagnetyczny.

Milta pomaga pokonać smog elektromagnetyczny? Ale nie wszyscy wierzą w jego istnienie. Dla wielu smog SM jest jak smok z bajki... Im trudno będzie zrozumieć, że Milta może pomóc na realnego potwora, a nie na bajkowego?

Żyjemy w środowisku, które zaburza przepływ informacji w naszym organizmie, a konkretnie przepływ informacji pomiędzy poszczególnymi narządami. Zakłóca je pole elektromagnetyczne, w którym jesteśmy dosłownie zatopieni, a które produkują wszelkie urządzenia zasilane prądem, stacje przekaźnikowe, anteny, ale także internet, telefony komórkowe itp.

Mieszkamy w budynkach, gdzie jest czasem wiele podłączeń internetowych, nie tylko nasze. Odbieramy więc swoim ciałem stacje Wi-Fi wielu lokatorów, a sami też często mamy włączone Wi-Fi w telefonie komórkowym. Do tego otacza nas pole elektromagnetyczne pochodzące od urządzeń. Jak silnie wpływają te energie na nas i na środowisko, możemy się przekonać dzięki prostej obserwacji. Kiedyś ludzie mniej sprzątali, bo nie było takiej konieczności, dziś musimy odkurzać codziennie, bo urządzenia elektryczne, które mamy w domu, tworzą pola elektromagnetyczne, przyciągające kurz. Nasi dziadkowie żyli w naturalnym  środowisku, nie mieli telefonów komórkowych, komputerów, dlatego nie wiedzieli, co to smog elektromagnetyczny. My jesteśmy otoczeni większą ilością energii elektromagnetycznej i dlatego mamy więcej chorób cywilizacyjnych. Gorzej funkcjonujemy zdrowotnie właśnie przez to, że jesteśmy zatruwani smogiem elektromagnetycznym, toksynami i powszechnym stresem.

Dlaczego internet czy komórki nam szkodzą, przecież nie z tego powodu, że jesteśmy bardziej zakurzeni?

Nikola Tesla, który wymyślił sieć przepływu prądu, ustalił też, że najtaniej będzie, jeśli jego przekaźnikami popłynie prąd przemienny, czyli o częstotliwości 50-60 herców.  I taki prąd porusza wszystkie urządzania wokół nas. Dziś zmiana rodzaju prądu jest właściwie niemożliwa. Koszty byłyby horrendalne, bo musielibyśmy zmienić wszystkie urządzania, jakie mamy. Tymczasem ta częstotliwość - 50-60 herców - jest dla nas szkodliwa, bo to główna częstotliwość przepływu informacji w naszym organizmie. Przesył informacji to efekty fotonowe, które wciąż próbuje tłumaczyć medycyna kwantowa - możemy jednak już dziś powiedzieć, że takie połączenia między organizmami istnieją i jeśli mamy być zdrowi, należy zabiegać o to, by ich nie zakłócać.

Między wątrobą a sercem jest gorąca linia?

Cały czas są takie rozmowy między organami i układami: “Jak się czujesz? Czego potrzebujesz?". I jeśli ten przesył informacji jest zakłócony, to nasz organizm może zacząć źle funkcjonować. Tłumaczy to medycyna chińska, opisując kanały energetyczne ciała, tzw. meridiany, i zależności między nimi a organami wewnętrznymi. Zgodnie z tą teorią np. bardzo pobudzona wątroba zaburza funkcjonowanie trzustki i nerek. Milta pomaga doprowadzić do równowagi i homeostazy w organizmie, pomaga oczyścić go z toksyn i smogu elektromagnetycznego, a wiec przywrócić prawidłowy przepływ informacji między organami i doprowadzić do ich prawidłowego funkcjonowania.

A medycyna estetyczna - czy i tu Milta może się przydać?

Zabiegi na Milcie poprzez działanie regeneracyjne i detoksykację usuwają siniaki pooperacyjne i blizny, a także mogą poprawić i wyeliminować zmarszczki. Choć to zależy od ich ilości i wielkości. Samo jednak zregenerowanie skóry i detoksykacja powoduje, że jej wygląd się poprawia. Podobnie jak badanie oligoskanem, które ujawnia braki w minerałach, wspomaga świeżość cery i gęstość włosów, wskazując, jakie substancje trzeba uzupełnić w organizmie. A to zawsze pomaga na urodę, nie tylko na zdrowie.

 

 

Lek. med. Dariusz Szymański, Vega Medica Instytut Medycyny Holistycznej w Warszawie ul. Szafarczyka 5, 01-227 Warszawa, tel. 22 632 15 14, www.vegamedica.pl

 

 

 ,,Od dwóch miesięcy wykorzystuję w swojej praktyce terapię urządzeniem Milta Derm. Zauważyłam, że już po kilku zabiegach u pacjentów z przewlekłym zapaleniem zatok, pojawia się najpierw uwalnianie dużej ilości wydzieliny , a następnie duża ulga w codziennych, utrudniających funkcjonowanie dolegliwościach, zmniejszenie wydzieliny i ustąpienie bólu. Poza tym pacjenci z dolegliwościami bólowymi stawów z różnych przyczyn, doświadczają poprawy w zakresie możliwości poruszania się, łagodzenia obrzęków i bólu. Niezwykle istotne jest również fakt, że fototerapia za pomocą urządzenia Milta jest bezbolesna , nieinwazyjna, nie wywołuje negatywnych skutków ubocznych, przyspiesza regenerację tkanek miękkich: skóry, mięśni, ścięgien, powięzi, a nawet kości po urazach i w stanie zapalnym, redukuje obrzęki, stymuluje komórki w procesie gojenia się ran i procesach zwyrodnieniowych.” Lekarz Beata Antosik, Beata Antosik Clinic, , tel.+48 602 60 80 65

 

 

DYSTRYBUTOR W POLSCE TECHNO-MED FRANCE Marcin Maciocha ul. Dolna 8, 37-418 Krzeszów tel. +336 599 634 58 www.kzss.pl email: m.maciocha@orange.fr

 

 

Dr n.med. Roman Kowal - NZOZ Nova-Medic przy Międzynarodowe Centrum Medycyny Holistycznej - Pracownia laseroterapii Milta tel; 696 522 822 lub 48 660 12 34,

 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze