1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Zdrowie
  4. >
  5. Zaburzenia lękowe częstsze niż depresja. Pora zacząć otwarcie rozmawiać o lęku.

Zaburzenia lękowe częstsze niż depresja. Pora zacząć otwarcie rozmawiać o lęku.

Fot. Materiały partnera
Fot. Materiały partnera
Lęk to podstępny przeciwnik, bo choć siedzi w głowie, to daje fizyczne objawy w ciele. A te prowadzą nas raczej do gabinetu kardiologa, gastrologa czy pulmonologa niż do psychiatry. Zaburzenia lękowe dotykają już milionów Polek i Polaków. Być może ten problem dotyka także ciebie. I być może o tym nie wiesz.

Fot. Materiały partnera Fot. Materiały partnera

- Możemy już mówić o epidemii lęku. Według WHO na zaburzenia lękowe w 2019 roku cierpiało ponad 300 milionów osób na całym świecie, głównie kobiet. Ich liczba wzrosła w związku z pandemią, a niespokojna sytuacja geopolityczna, widmo kryzysu klimatycznego czy trudności gospodarcze w skali makro tylko przyczyniają się do zwiększania poziomu stresu, z jakim mierzymy się na co dzień. I mogą wywoływać lęk – mówi mówi Arkadiusz Lorenc, autor książki reporterskiej „Lękowi. Osobiste historie zaburzeń”.

Nadmierne uczucie lęku, które staje na przeszkodzie w codziennym funkcjonowaniu, może manifestować się na różne sposoby. Ataki paniki są najczęstsze i dotykają ponad 2,5 miliona osób w Polsce. Fobie, na które cierpi około 5% Polek i Polaków, zajmują drugie miejsce w tej klasyfikacji. Następny w kolejności jest lęk powiązany z doświadczeniami traumatycznymi, często nieświadomymi i wypieranymi, lecz głęboko osadzonymi w sferze emocjonalnej. Fobia społeczna, czyli obawa przed interakcjami społecznymi lub konkretnymi sytuacjami z nimi związanymi, plasuje się na czwartej pozycji. Piąte miejsce przypada zespołowi lęku uogólnionego, charakteryzującemu się niejasnym lub całkowicie nieokreślonym źródłem lęku.

Trochę złości mnie to, że ciągle mówi się tylko o depresji – mówi psychiatra Piotr Wierzbiński. – A przecież do psychiatrów częściej przychodzą pacjenci z zaburzeniami lękowymi, a nie z depresją. Taka jest epidemiologia. Co więcej, sporo osób podejrzewających u siebie depresję, które dostają od lekarza leki przeciwdepresyjne, odnotowuje poprawę, bo te leki w dużej mierze działają na lęk i jego objawy. Więc pod przykrywką depresji tak naprawdę często leży zupełnie inny problem. I powinniśmy o nim głośno mówić. Depresja choć raz w życiu dotknęła około czterech procent Polaków. To oczywiście bardzo dużo – dobrze więc, że udało się ją oswoić. A teraz przyszła pora na lęk.

Budziłem się z uczuciem niepokoju

Adam miewa ataki paniki od połowy listopada 2022 roku. Dlaczego właśnie wtedy się zaczęły? Tego nie wie. Nie wiąże tego z żadną życiową zmianą.

Tamtego dnia, kiedy lęk zaatakował, wstawał do pracy jak zawsze. Pracuje z bratem w dziale warzywnym dużego supermarketu, więc zwykle zaczyna wcześnie, bo tak przyjeżdżają dostawy. O piątej musi być na miejscu. A to oznacza, że wstaje o trzeciej dwadzieścia.

Nie umiem położyć się wcześnie spać, więc kiedy idę na rano, sypiam dwie, trzy godziny. I wtedy też tak było – mówi Adam. Obudził się z uczuciem lęku. Pomyślał, że to z powodu niewyspania. Wziął prysznic, ale nie odczuł poprawy. Mimo to pojechał z bratem do pracy.

Słuchaj, jestem strasznie spięty. Coś jest nie tak – powiedział mu w samochodzie. Po godzinie od początku zmiany poczuł słabość. Zauważył, że widzi nieostro, napisy mu się zlewały w plamy. I nie mógł zebrać myśli. Zrobił sobie przerwę, ale to nie pomogło. Poczuł, jak rośnie mu tętno i brakuje oddechu. Kiedy objawy stały się nieznośne, około siódmej rano zadzwonił do ojca.

Przyjedź po mnie – poprosił. – Jest mi słabo, za chwilę chyba zemdleję. Nie wiem, co mi jest, ale nie jest dobrze. Muszę się położyć.

W drodze do domu poczuł, że drętwieją mu ręce i twarz, a nogi stają się miękkie i niemal niewładne. – Adam, to chyba jest nerwica – powiedział ojciec. Sam doskonale znał te objawy, z zaburzeniami lękowymi mierzył się, odkąd syn pamięta. Żeby sobie pomóc, chodził po schodach na klatce w górę i w dół, w górę i w dół. Byle tylko zająć czymś myśli. – Nie, nie, to nie to – odparł Adam. – Jedź, ojciec, szybko do domu. Po chwili stracił przytomność. Gdy ponownie otworzył oczy, zobaczył, że pochyla się nad nim mężczyzna w czerwono- czarnym kombinezonie. – Panie Adamie, słyszy mnie pan? Panie Adamie!

Ratownicy zapytali, czy da radę wsiąść do karetki o własnych siłach. Nie dał. Doszedł do siebie po godzinie, choć nadal czuł się osłabiony i jakby pijany. Wrócił z ojcem do domu.

Postanowił dowiedzieć się, co mu się przydarzyło. Tyle tylko, że od chwili ataku nieustannie czuł napięcie. Na myśl o wyjściu z domu znowu wzrastało mu tętno. Po trzech dniach zmusił się do wizyty u lekarki rodzinnej. Zapytała go, czemu jest taki roztrzęsiony. I poradziła, żeby wziął się w garść. Adam wiedział już, że najprawdopodobniej przeżył właśnie pierwszy w życiu atak paniki. Uznał, że to, co mówi ojciec, ma sens.

Po miesiącu zwolnienia lekarskiego, które dostał od lekarki, próbował wrócić do pracy, ale nieskutecznie. Powroty kończyły się kolejnymi atakami. Bywały też dni, kiedy nie był w stanie wyjść z łóżka. – Najgorzej zawsze było od rana. Budziłem się z uczuciem niepokoju. Nie mogłem oglądać telewizji, kręciło mi się od niej w głowie. Lęk powodowały przejeżdżające samochody czy liście spadające z drzew. Wszystkiego się bałem.

Ataki Adama były w tamtym czasie uciążliwe, częste i wyczerpujące. Przyglądał im się z dużą uważnością. Ich przebieg potrafi opisać bardzo dokładnie. Na początku – suchość w ustach. Po dwudziestu minutach – gwałtowny wzrost tętna. Po trzydziestu minutach – zawroty głowy. Po trzydziestu pięciu minutach – panika. Nierówny oddech, utrata koncentracji. Po czterdziestu minutach – uczucie mrowienia twarzy i rąk. Z każdą minutą silniejsze. Strach przed utratą przytomności. Zdarzało się, że w jego głowie pojawiały się samobójcze myśli. „Tak żyć, to lepiej wcale”, dochodził do wniosku. Nie bał się śmierci.

Po ataku objawy mijały. Choć czasem dopiero po wielu godzinach. Wtedy przestawał też myśleć o samobójstwie. „Boże, jakie ja głupoty miałem w głowie”, karcił się. Po miesiącu zdecydował, że pójdzie do psychiatry. Prywatnie, bo na NFZ musiałby czekać na wizytę kilka miesięcy. – Ojciec męczył się dziesięć lat, ja chciałem wyleczyć się w ciągu roku. Tak postanowiłem. Dostałem leki, które bardzo mi pomogły. Potem odstawiłem je zupełnie bez konsultacji z lekarzem. Ale psychiatra stwierdził, że jeśli czuję się dobrze, to w porządku. Bylebym uważał na siebie i przyszedł co jakiś czas na kontrolę. Zażywam validol. Widzę, że mi pomaga. Choć od trzech dni znowu czuję to napięcie. Mam nadzieję, że to nie nawrót zaburzeń. Wiem, że będę z tym walczyć już do końca życia, tak jak mój ojciec.

Fizyczne objawy lęku

Do zaburzeń lękowych należą między innymi ataki paniki, czyli lęk napadowy, fobie specyficzne (wywoływane przez określony bodziec, np. pająka), lęk spowodowany traumą, fobia społeczna, lęk uogólniony (zwany inaczej wolnopłynącym – to stan permanentnego uczucie napięcia, którego źródła nie potrafimy wskazać), a także zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czy nawet mutyzm wybiórczy (dotyka głównie dzieci, które w jego wyniku przestają odzywać się w określonych sytuacjach).

Różne rodzaje zaburzeń lękowych mogą objawiać się na różne sposoby. Zrozumienie jednak, że lęk daje fizyczne objawy, jest kluczowe dla efektywnego zarządzania nadmiarowym lękiem.

- Objawy te mogą być różnorodne i obejmować przyspieszone bicie serca, pocenie się, drżenie, trudności z oddychaniem, ból lub dyskomfort w klatce piersiowej, przewlekłe zmęczenie, problemy żołądkowo-jelitowe, bóle mięśniowe, bóle głowy oraz zaburzenia snu. Powoduje to, że z reguły osoby zmagające się z lękiem pokonują wędrówkę po gabinetach lekarzy różnych specjalizacji, dopiero na końcu tej drogi trafiając do psychiatry czy psychoterapeuty. Nawet tak intensywne stany, jak ataki paniki, osoby dotknięte tym problemem biorą często np. za zawał serca i szukają pomocy na pogotowiu – mówi Arkadiusz Lorenc, który sam także zmaga się z nadmiarowym lękiem, o czym pisze w reportażu.

Rozpoznanie objawów lęku pozwala na podjęcie odpowiednich kroków w celu ich złagodzenia, w tym zastosowanie technik relaksacyjnych, konsultację z profesjonalistami, czy modyfikację stylu życia.

- Ja sam przez wiele lat nie potrafiłem skojarzyć objawów, których doświadczam, z lękiem. Nie wiedziałem, że w ogóle lęk jest moim problemem – chociaż czułem go, to nie potrafiłem właściwie nazwać tej emocji. Myślałem, że moje problemy są normalne, że z ciągłym napięciem zmagają się wszyscy, a ataki paniki w komunikacji publicznej to codzienność wielu osób. Kiedy w terapii, na którą trafiłem pod wpływem kryzysu psychicznego, okazało się, że tak nie jest, postanowiłem napisać o tym książkę. Przedstawiam w niej nie tylko moje zmaganie z lękiem, lecz także historie innych osób, które znalazły siłę i odwagę, by opowiedzieć o tym, co zaburzenia im odebrały. I czego odebrać nie zdołały – mówi reporter.

W tekście wykorzystano fragmenty książki “Lękowi. Osobiste historie zaburzeń” autorstwa Arkadiusza Lorenca, która ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Fot. Materiały partnera Fot. Materiały partnera

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze