Żeby w windsurfingu osiągnąć sukcesy sportowe, trzeba trenować od najmłodszych lat, ale do rekreacyjnego uprawiania wystarczą dobre chęci i ochota na naukę. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby surfować rodzinnie – tata zrzuci piwny brzuch, mama nabierze kondycji, a dziecko dostanie szansę na bycie olimpijczykiem.
Tak naprawdę motywację do rozpoczęcia przygody z windsurfingiem każdy musi znaleźć na własną rękę. Dla jednych pociągające może być to, że pływa się w pięknych miejscach, a dla innych, że trzeba walczyć z siłą natury i własną słabością. Windsurfing to sport dla wytrwałych. Dlatego podstaw – od bezpieczeństwa poczynając, poprzez obchodzenie się ze sprzętem aż po arkana techniki pływania – trzeba się uczyć pod okiem profesjonalistów.
Na początek wystarczy, że trener dobierze sprzęt klubowy, ale wiele osób szybko decyduje się na zakup własnej deski. Warto wtedy skorzystać z rady instruktora, ponieważ nie jest mały wydatek – od 2 tys. zł wzwyż. - Samodzielny wybór deski w sklepie zazwyczaj kończy się porażką. Nawet najbardziej doświadczony sprzedawca, nie widząc swojego klienta na wodzie, nie jest w stanie dobrać mu idealnej deski windsurfingowej – mówi Przemysław Miarczyński, zawodnik SKŻ Ergo Hestia Sopot, zdobywca brązowego medalu w windsurfingu na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
Przy wyborze szkoły warto zwrócić uwagę nie tylko o jakość sprzętu i kwalifikacje instruktorów, ale również zaplecze: przebieralnie, natryski i toalety oraz możliwość zjedzenia ciepłego posiłku. To ważne, bo początkujący surfer więcej czasu spędza w wodzie niż na desce i pomimo pianki ochronnej jest narażony na wyziębienie. Do rozpoczęcia nauki nie jest wymagana umiejętność pływania wpław, ale nie oszukujmy - trzeba przynajmniej być z wodą oswojonym, to znaczy nie bać się zanurzenia.
Najlepszym zapleczem dysponują zwykle kluby żeglarskie i tam najlepiej skierować swoje kroki. Do surfingu najlepiej nadają się akweny odpowiednio głębokie. Mniejsze znaczenie ma ich wielkość i położenie. Brązowa medalista z Londynu Zofia Klepacka pochodzi z Warszawy i karierę zaczynała na Zalewie Zegrzyńskim.
Kurs windsurfingu zaczyna się od wprowadzenia teoretycznego i nauki obsługi sprzętu na lądzie. Na wodzie trzeba już nauczyć się utrzymać równowagę. Kolejnym wyzwaniem jest przepłynięcie kilkunastu metrów z żaglem. Potem uczymy się zwrotów, skrętów, odpowiedniego ostrzenia na wiatr itd. Do tego żeby samodzielnie wypłynąć, wystarczy 10 godzin kursu. Oczywiście musimy pamiętać o zasadach bezpieczeństwa - nasze wypłynięcie zawsze musimy zgłosić, a najlepiej, jeśli nasze pierwsze wyczyny obserwuje ktoś, kto w razie kłopotów sam pomoże albo wezwie pomoc. Nagrodą za wysiłek włożony w naukę jest poczucie wolności i wiatr we włosach oraz podziw widzów.