1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Pisane na lustrze: między wierszami

Pisane na lustrze: między wierszami

Anna Janko (Fot. Wydawnictwo Literackie)
Anna Janko (Fot. Wydawnictwo Literackie)
Jak wakacje, to tylko nad wodą, inne się nie liczą. Jestem akwatyczna do szpiku kości, jakkolwiek to brzmi.

Odkąd pamiętam, szum fal i bose stopy zapadające się w piach oraz patrzenie w morską bezbrzeż to były dla mnie podstawowe warunki letniego wypoczynku. Zaraz po 20 czerwca (koniec roku szkolnego) prosto z pociągu gnałam w stronę morza, by wąskim „wejściem na plażę” trafić w bezmiar wolności. Dla Hamleta „Dania jest więzieniem”, dla nastolatków dom rodzinny jest więzieniem i szkoła jest więzieniem, a ten trudny czas czekania na dorosłość wydaje się wiecznością. W tamtych latach miałam wrażenie, że moje życie składa się z winy i kary, nakazów i zakazów, krzyków i pretensji. Morze to był dla mnie przyjazny byt osobowy, z nim smakowałam ulubioną samotność, czytałam książki i pisałam dziennik, z dala od restrykcyjnych rodziców. A najlepiej mi szło, gdy padał deszcz i plaża była pusta. Dokładnie 50 lat temu pisałam w zeszycie w kratkę: „Siedzę w koszu tuż przy brzegu, deszcz przez wiklinę kapie mi na głowę. Morze jest prawie nieruchome, tylko małe fale u moich stóp rozkładają się jak wachlarzyki. I zaraz się cofają, pozostawiając koronkowy wzorek piany na szarym piasku. Żadnych ludzi, tylko morze, kwadrat morza wycięty przez plażowy kosz. Deszcz się nasila, kwadrat matowieje i jedynie miseczki po kroplach deszczu huśtają w sobie blask”. Boszsz, ale mi było dobrze tam i wtedy. Myślę, że tam i wtedy stawałam się poetką, wielka woda była jak stronica kosmicznej księgi, którą chciałam zapełniać wersami. Zdawało mi się, że jestem bardzo ważnym istnieniem, któremu przydarzą się niezwykłe przygody. Czułam, że to dopiero wstęp, stan przed skokiem w prawdziwe życie. Tamtego lata pierwszy raz całowałam się z chłopakiem i pierwszy raz głęboko przeżyłam czyjąś śmierć. Była to śmierć Krysi, bohaterki biograficznej książki „Ziele na kraterze” Melchiora Wańkowicza. Krysia była starszą z córek pisarza, która jako 18-latka zginęła w powstaniu warszawskim. Podczas lektury tak mocno utożsamiłam się z historią tej niezwykłej rodziny, że w dzienniku zapisałam na gorąco: „Och, jak bym chciała mieć takiego tatę!”. Uwiódł mnie ich sposób porozumiewania się, urzekło mnie ciepło, jakim potrafili się obdarzać na co dzień. „Ja naprawdę czuję się siostrą Tili i Krysi”, zanotowałam po lekturze tej czterystustronicowej książki, którą połknęłam w dwa dni. A kiedy Krysia zginęła, ryczałam przez parę godzin. „Nie płacz tak – powiedziała pocieszycielsko ciocia, u której mieszkałam – przecież to było tak dawno”. „To nieważne kiedy – odpowiedziałam przez łzy – byłam z tą Krysią od początku, od jej narodzin, znalazłam w niej tyle z siebie! Gdyby ktoś tak jak Wańkowicz umiał napisać o Kazimierzu Wielkim, też by mnie wzięło na płacz!” Dziś nie pamiętam, jak umarł Kazimierz Wielki, ale siła narracji literackiej spod pióra doskonałego pisarza potrafi i teraz działać na mnie z mocą samego życia.

„Lato wczesnej młodości. Nuda niewinności. Czytanie książki nad wodą, słodkie chaosy obłoków, już nie nicość, a jeszcze nie los…” – takie zaczątki wierszy znajduję w moich ówczesnych notatkach. Po latach dopisuję im zakończenia: „Niechaj przypłyną statki z ludźmi. Niech się zbuduje miasto mojego życia. Niech wleje się światło do wnętrza widoku i sięgnie istoty rzeczy…”.

I przypłynęły, i się zbudowało. A potem przeminęło pół wieku, no i to dorosłe życie, o którym marzyłam jako nastolatka, wpatrując się w horyzont. Nadal przyjeżdżam nad morze i siadam na brzegu, by spokojnie pomyśleć. Tak jak wtedy zastanawiam się, kim jestem i jak się we mnie odzwierciedla świat. Nie płaczę już tak często jak wtedy, gdy miałam 15 lat, ale wciąż lubię siedzieć na plaży podczas deszczu i pisać: „Nad zatoką bryza cofa fale delikatnie bez przemocy. Ludzie przychodzą i odchodzą, bo zmiana jest ich żywiołem. Jestem sprawiedliwie nasycona tym, co było, i tym, do czego nie doszło. Już nie pamiętam, na jakie niepogody skazana bywa dusza…”.

Deszczowego lata, kochani!

Anna Janko, poetka, pisarka. Autorka między innymi: „Dziewczyny z zapałkami”, „Pasji według św. Hanki”, „Małej zagłady” i „Finalistki”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze