1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Pisane na lustrze: manowce, czyli szalone urodziny

Pisane na lustrze: manowce, czyli szalone urodziny

Anna Janko (Fot. Wydawnictwo Literackie)
Anna Janko (Fot. Wydawnictwo Literackie)
Sześćdziesiąte szóste? Nie za dużo? Otworzyłam kalkulator: 2023 odjąć 1957. I wyszło, że tak, dwie szóstki, obie moje.

Zeszłam więc do ogródka, skoro świt o dziewiątej (taki luksus dla emerytek), i ciachnęłam piękną różę – dla siebie od siebie – (taki luksus dla wdów), po czym wróciłam na górę i skierowałam się do lodówki, której świeży chłodny oddech uwielbiam, odkąd mieszkam na biegunie ciepła, czyli w W. Lato się kończy, ale upały nie. Słońce daje czadu, jakby mu się „czarne plamy na słońcu” skończyły. Stoję w drzwiach lodówki, a ona do mnie oddycha. Lubię, jak mi tak robi. Dziś jednak mam wrażenie, że i coś mruczy, coś w rodzaju: „Czy ty szukasz mleka, kobieto? A widzisz to martini?”. Tak mnie informuje moja lodówka, która ma dar wydawania wielu różnych odgłosów. Dziś są moje urodziny, które obchodzę bez rodziny. Podśpiewuję słowami Edwarda Stachury: „Na twarzy obeschły już łzy, już warg nie zagryzam do krwi...”. Cholera, bo się wzruszę. Jestem tak stara, że pamiętam Stachurę żywego! Kiedyś trafiłam na jego spotkanie autorskie, był chodzącą legendą, uosobieniem melancholii, egzystencjalnego smutku i wędrówki po bezdrożach z brezentowym chlebakiem na ramieniu. Siedział w ciemnej sali w świetle punktowej lampy. Niedługo potem skończył tragicznie. Wiadomo, ludzie żyją i żyją, a w efekcie umierają. Też trwało gorące lato, a on był w wieku mojego syna dzisiaj. Doprawdy? Tak się kręci ten świat? Wyciągam butelkę i patrzę na kuchenny zegar, który chodzi do tyłu – dawniejszy prezent od męża, z życzeniami, żebym byłam coraz młodsza. M. lubił powtarzać, że jestem poetką, ale nieszaloną. A kuku. Nie żyjesz, to nie wiesz. Umiem być szalona, ale się na co dzień powściągam. Dziś sobie sfolguję i napiję się martini o dziesiątej rano. Było nie umierać, napilibyśmy się razem, oboje poeci, oboje nieszaleni… Tak jak mieliśmy w planie, na schodkach naszego domu. Tymczasem jestem sama „daleko, wysoko, wśród manowców”, jak śpiewał Stachura, cokolwiek by to miało znaczyć.

Kurczę, zawsze myślałam, że manowce są na dole, ewentualnie gdzieś z boku. No cóż, licentia poetica. Ale, ale. Trwają sześćdziesiąte szóste, samotnie piję martini i piszę felieton do „Zwierciadła”. Myślicie, że jadę nagą autobiografią? Tak, dzisiaj tak. Mogę wszystko, to wdowie urodziny. Właśnie dostałam SMS, urodzinowy, od Gosi. W tym roku zobaczyłyśmy się po raz pierwszy od 50 lat. Pojechałam do niej tam, gdzie teraz mieszka, czyli do środka lasu. Było ciemno, lało i wiało, jakby się kto powiesił. Albo jakby drzwi do Narnii urwały się z zawiasów i wszystko się pomieszało. Kiedyś właśnie coś takiego się zdarzyło, co nas „pomieszało”: gdy miałyśmy po 14 lat, zamieniłyśmy się na życia. Nasi rodzice, wtedy młodzi i rozrywkowi, zamienili się na mieszkania, które znajdowały się w odległych miastach. Jako podrastające córki tychże rodziców zostałyśmy wyrzucone z orbit dotychczasowego losu. Literalnie zamieniłyśmy się na życia. Ona dostała mój pokój w Kołobrzegu, a ja jej pokój we wrocławskim domu. Ona usiadła w mojej ławce szkolnej obok mojej ówczesnej przyjaciółki, a ja na jej miejscu w jej szkole obok jej koleżanki. Odziedziczyłyśmy wzajemnie wszystkie swoje kontakty i plany na przyszłość, a nawet niektóre meble. Wiecie, jakie to dziwne? Wtedy, w 1971, spędziłyśmy na rozmowie całą noc, opowiadając sobie o wszystkim, na co miałyśmy się zamienić, zupełnie jak w książce „Królewicz i żebrak”, z tym, że my obie byłyśmy księżniczkami. Jak się sprawy ułożyły, dowiedziałyśmy się 50 lat później. Ale o tym w następnym felietonie, bo właśnie słyszę dzwonek do drzwi: to moi sąsiedzi wołają, że coś się stało. Biegnę więc po schodkach w dół, a potem skręcam do ich drzwi, a tam amerykańska surprise: szampan tryska pod sufit oraz sztuczne ognie! Tyle serdeczności w te „urodziny, które spędzam bez rodziny”. A wszystko grubo przed 13.00. Liberté, égalité i fraternité!

Anna Janko, poetka, pisarka. Autorka między innymi: „Dziewczyny z zapałkami”, „Pasji według św. Hanki”, „Małej zagłady” i „Finalistki”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze