Kolega szwagra w oryginalny sposób używa pewnego słowa. Tam, gdzie powinno być „ogólnie”, mówi „ogólnikowo”. „Ogólnikowo jest w porządku”. Szwagier chodził z nim do liceum. Porządnego, wcale nie ogólnikowokształcącego.
Znowu się zacznie straszenie paragonami. I narzekanie na drożyznę. Z zeszłorocznych wakacji mam zanotowany taki cytat – ktoś skarżył się w radiu: „Ludzie tu są traktowani gorzej niż zwierzęta. Kawa po 18 złotych!”. Jeżeli dla ludzi po 18, to ciekawe, po ile dla zwierząt. Słusznie. Psy, koty, kozy, konie, owce powinny mieć tanią kawę w wakacje. Gorąco, dużo stresu, ludzie się kręcą, trzeba jakoś odreagować. A jak Krasula przyjdzie z własnym mlekiem sojowym – kawę powinna dostać gratis.
Poniżej świeży zestaw wypowiedzi ludzi podsłuchanych w różnych sytuacjach. Wszystkie prawdziwe. I myślę, że świadczące o nastrojach w narodzie.
Scena pierwsza – starsza pani w poczekalni przychodni. Zdenerwowana chodzi w tę i we w tę. Mruczy pod nosem i kiedy przechodzi koło mnie (idzie akurat we w tę), słyszę: „Narobili tego, narobili, a lekarzy nie ma”. Nie wiem, czy to o przychodniach, czy pacjentach? Że za dużo narobili? A może to tylko narzekanie na spóźniającą się panią doktor?
Scena druga – księgarnia. Pytam pana przy kasie: „Macie coś Iwaszkiewicza?”. „A imię tego autora?” – słyszę w odpowiedzi. Wpadam w lekkie zdziwienie, mam zamiar się zbulwersować, że nie wie, ale się uspokajam, bo przecież pan może mieć rację. A bo to jednemu Iwaszkiewiczowi Iwaszkiewicz? Może chodzi mi o Jerzego Iwaszkiewicza? Albo może wyglądam na kogoś, kto walczy o wymienne stosowanie w języku feminatywów i maskulatywów? Czyli tak naprawdę chciałem zapytać: „Macie coś Anny Iwaszkiewicza? A Marii Iwaszkiewicza?”. A może pan po prostu sprawdza świadomość czytelniczą? „Najpierw się pan nauczy, jak miał Iwaszkiewicz na imię, a potem pan kupi jego książkę! Chopina też by pan słuchał, nie wiedząc, że Fryderyk?!” Spokojnie odpowiadam: „Jarosław”. Pan wstukuje w klawiaturę komputera podane przeze mnie imię i nazwisko, po czym mówi: „Nie mamy nic takiego autora”.
Scena trzecia. Do domu kultury wiezie nas pan, który czuje się w obowiązku informowania pasażerów o mijanych atrakcjach turystycznych i zabytkach. Mówi dużo, stara się uświadomić słuchaczom, że posiada sporą wiedzę o terenie, na którym się znaleźliśmy. Kiedy informuje, że właśnie mijamy niedawno odrestaurowany pałac pewnej ziemiańskiej rodziny, zadaję niepotrzebne pytanie: „A kiedy ten pałac wybudowano?”. „A, to już dawno, w którymś wieku”. W sumie… co by to zmieniło, gdybym się dowiedział, że w XVIII, a nie XIX? Pałac nie stałby się od tego ładniejszy.
Scena czwarta: kolega szwagra w oryginalny sposób używa pewnego słowa. Wszędzie tam, gdzie powinno być „ogólnie”, mówi „ogólnikowo”. „Ogólnikowo jest w porządku”, „ogólnikowo jestem zdrowy”. Szwagier Gierka chodził z nim do liceum. Porządnego, wcale nie ogólnikowokształcącego. Może zatem kolega szwagra celowo wprowadził taką zaskakującą konstrukcję? Może jest w tym ukryte przesłanie? Że życie nam ogólnikowieje? Coraz mniej szczegółów, coraz więcej ogólników.
Mam radę dla tych, którzy uważają, że w wakacje jest za drogo. Nie próbować negocjować obniżki cen, raczej starać się zdobyć więcej kawy, lodów, gofrów za tę samą kwotę. Jak? Metodą na Cyryla i Metodego. Opisał ją wojak Szwejk, wspominając pobyt w domu wariatów: „Jeden podawał się nawet za świętego Cyryla i Metodego, żeby mu dawali podwójne porcje”. Czyli podchodzimy i mówimy: „Dzień dobry, mam 18 złotych, poproszę coś z grilla dla Cyrylla i coś słodkiego dla Metodego. I cappuccino dla sarny”. Pani miała rację – narobili tego, narobili, a lekarzy brakuje.
Artur Andrus Mistrz Mowy Polskiej, dziennikarz, poeta, autor piosenek.