1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

O zbrodni z humorem – rozmowa z Alkiem Rogozińskim, autorem komedii kryminalnej „Pod Czerwonym Aniołem”

„Śmiejmy się, bo cóż innego nam w tych smętnych czasach pozostało?!” – mówi Alek Rogoziński, autor komedii kryminalnych. (Fot. materiały prasowe)
„Śmiejmy się, bo cóż innego nam w tych smętnych czasach pozostało?!” – mówi Alek Rogoziński, autor komedii kryminalnych. (Fot. materiały prasowe)
Komedia kryminalna to w Polsce trudny gatunek, bo jego mistrzyni Joanna Chmielewska wysoko postawiła poprzeczkę… Ale nakłady książek Alka Rogozińskiego wskazują, że udało mu się sprostać oczekiwaniom czytelników. Jego ostatnia powieść wpisuje się w kalendarz, bo oto nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Z autorem książki „Pod Czerwonym Aniołem” rozmawia Monika Stachura.

Tradycyjny w architekturze (ale z pełnymi wygodami!) pensjonat w Zakopanem, bajkowa zima. Święta zapowiadają się zatem jak marzenie. Hm, z upływem czasu niektórzy bohaterowie marzą już tylko o tym, by przeżyć. Jak na komedię przystało, akcent pada nie na same morderstwa, a okoliczności, które im towarzyszą. I zbiorowisko postaci, wśród których mamy m.in. wścibską seniorkę, pozornie partnerskie małżeństwo czy biznesmena uczciwego inaczej.

M.S.: Anioł zwykle kojarzy się z kolorem białym, może złotym, jak aniołki barokowe. Anioł w tytule Pana ostatniej powieści jest czerwony… jak czerwona oberża. To zresztą bardzo adekwatny tytuł do treści. Spotkał Pan gdzieś taką nazwę czy to czysta wyobraźnia?
A.R.: Tytuł wziął się z chaosu zwanego moją wyobraźnią. Lubię kolor czerwony i paradoksalnie to właśnie on kojarzy mi się ze świętami Bożego Narodzenia. Pewnie ze względu na wdzianko świętego Mikołaja, na którego odwiedziny zawsze niecierpliwie czekałem, kiedy byłem dzieckiem i wierzyłem, że trzeba być grzecznym, żeby dostać prezent. Dzisiaj już wiem, że podarunków najczęściej doczekają się ci, którzy najgłośniej o nie proszą. A wracając do książki, czerwień do niej pasowała, bo faktycznie na kartach książki pojawia się ona często. O wiele częściej niż w innych moich kryminałach.

Agatha Christie ustami jednego z bohaterów postawiła tezę, że morderstwo wydarza się o „godzinie zero”, ale przygotowania rozpoczynają się dużo wcześniej i sprawcy chodzi o to, żeby doprowadzić do sytuacji, w której określone osoby znajdą się w określonym miejscu o określonej porze. Czy Pański sprawca ma „plan B”, gdyby przypadek pokrzyżował mu szyki?
Oj, mój morderca ma tych planów bez liku. Najwyraźniej stworzyłem go na swoje podobieństwo. Jestem fanem zasady głoszącej, że nie ma nic złego w improwizacji, oczywiście pod warunkiem, że się ją starannie przećwiczy. (śmiech) Natomiast w książce dużą rolę odgrywa też przypadek. Życie nauczyło mnie, że to właśnie zbiegi okoliczności potrafią czasem przesądzić o naszych losach. I choć potem czytam w recenzjach, że „no tym razem to już przesadził”, to rzeczywistość wokół nas jest chyba najlepszym dowodem, że już samo słowo „przesada” mocno straciło na swojej wadze. Skoro rzeczywistość może przesadzać na co dzień, to i ja mogę od czasu do czasu w swoich książkach.

Pisze Pan komedie kryminalne, w których – zgodnie z gatunkiem – zbrodnia jest przefiltrowana przez humor. W prawdziwej zbrodni nie ma nic zabawnego, wyobrażam sobie jednak, że także w życiu okoliczności mogą być komiczne: sprawca popełni jakiś absurdalny błąd albo śledczy zrobią coś głupiego. Czy zdarzyło się Panu, robiąc research albo np. w czasie spotkań z czytelnikami, poznać właśnie takie autentyczne groteskowe historie?
Joanna Chmielewska, wielka i nieodżałowana mistrzyni tego gatunku literackiego, twierdziła, że pisanie komedii kryminalnych to najcięższa robota świata – trzeba pogodzić ogień z wodą, czyli tragedię, jaką jest zbrodnia, z elementami humorystycznymi, a w dodatku, jakby tego było mało, tak trafić z żartami, aby przekonać jak największe grono czytelników. A przecież poczucie humoru to jedna z najbardziej indywidualnych ludzkich cech. To, co jednego śmieszy, dla innego będzie żenującą głupotą. To, co jedni uznają za świetny gag, dla innych będzie przekroczeniem granicy dobrego smaku. Ciężka sprawa. Ale jakoś próbuję…

A co do historii, usłyszałem kiedyś o pani, której zmarł pies. Jechała, żeby go pochować na cmentarzu dla zwierząt, zostawiła na moment walizkę na przystanku i ktoś ją ukradł. A następnego dnia przeczytała w gazecie artykuł o tym, że jakiś złodziejaszek trafił do szpitala z zawałem serca po tym, jak z ukradzionego bagażu wyskoczył na niego z kłami pies, którego jakiś zwyrodnialec zamknął w walizce. Podobno właścicielka ożywionego czworonoga przez jakiś czas rozmyślała, czy przyznać się, że to ona jest owym „zwyrodnialcem”, ale w końcu miłość do pieska, który nota bene przeżył potem jeszcze kilka lat, zwyciężyła. Tak, jak mówię, życie pisze najbardziej niewiarygodne scenariusze.

Jak tworzy Pan bohaterów, którzy będą ofiarami? Czy muszą mieć jakąś określoną cechę, która budzi nienawiść, czy może muszą „zasłużyć sobie” na śmierć?
Nie ma tutaj jednego schematu. Ofiarą może być, niestety, każdy. Nie tylko czarne charaktery albo ludzie słabi i bezwolni. Z ofiarą jak z mordercą – powinna być zaskakująca dla czytelników. Oczywiście, ideałem jest, jeśli zdobędzie sympatię czytelników, bo wtedy bardziej zaangażują się oni w szukanie mordercy, ale to nie jest jakaś żelazna zasada.

Co Panu samemu daje pisanie komedii kryminalnych? To znaczy dlaczego akurat taka forma? Z sympatii do jakiegoś autora, dla rozładowania emocji, żeby bawić czytelnika?
Wychowałem się na komediach kryminalnych i gdy kiedyś, na początku nowego millennium, miałem dołek emocjonalny i chciałem odreagować ucieczką w takie właśnie lektury – a nikogo chyba nie zaskoczy, gdy powiem, że czytanie to mój ulubiony azyl przed rzeczywistością – dowiedziałem się w księgarni, że takowych nie ma, a ów gatunek zniknął. Najpierw trochę się na to pozżymałem w duchu, a potem… postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce. I jakoś udało mi się – wspólnie z genialną Olgą Rudnicką i fantastyczną Martą Obuch – sprawić, że dzisiaj komedia kryminalna przeżywa w naszym kraju renesans popularności. I dobrze! Śmiejmy się, bo cóż innego nam w tych smętnych czasach pozostało?!

Polecamy książkę „Pod Czerwonym Aniołem” Alka Rogozińskiego, wyd. Skarpa Warszawska. (Fot. materiały prasowe) Polecamy książkę „Pod Czerwonym Aniołem” Alka Rogozińskiego, wyd. Skarpa Warszawska. (Fot. materiały prasowe)

Książkę znajdziecie m.in. na stronie: https://bit.ly/3NASIQz

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze