1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Filmy, w których muzyka gra rolę główną. Można je oglądać nawet z zamkniętymi oczami

Filmy, w których muzyka gra rolę główną. Można je oglądać nawet z zamkniętymi oczami

Kadr z filmu „Amadeusz”, 1984 (Fot. Orion/Getty Images)
Kadr z filmu „Amadeusz”, 1984 (Fot. Orion/Getty Images)
Niektóre filmy oglądamy oczami. Inne — sercem. Są też takie, które najlepiej chłonąć słuchem. W których muzyka nie jest tłem, ale głosem postaci, w których cisza ma swoje znaczenie, rytm — swój puls, a każda nuta prowadzi opowieść tak, jakby sama ją wymyślała. Wybraliśmy siedem tytułów, które nie tylko opowiadają historie – one je grają. Ścieżka dźwiękowa w tych filmach nie jest dodatkiem — to bohater, narrator, czasem wręcz wyrocznia. Można je oglądać z zamkniętymi oczami, a i tak wszystko się rozumie.

1. „La Grande Bellezza”, reż. Paolo Sorrentino

To film, który nie opowiada, ale medytuje. Główny bohater, Jep, nie szuka wydarzeń – szuka piękna. I to właśnie muzyka prowadzi go przez dekadencki Rzym, duchowe rozczarowania i rzadkie chwile autentyczności. Od chóralnych kompozycji Arvo Pärta po elektroniczne beaty – dźwięk staje się tu przewodnikiem po utraconych emocjach. Ścieżka dźwiękowa to kalejdoskop: sakralne chóry przenikają się z popowym rytmem, tworząc kontrapunkt dla wizualnej orgii. W świecie Sorrentino cisza też gra, ale to właśnie muzyka wskazuje, gdzie bije serce piękna.

2. „Whiplash”, reż. Damien Chazelle

Obsesyjna perkusja, pękające pałeczki, krew na perkusyjnych talerzach. To nie film o muzyce – to film, który jest muzyką. Rytm nie pozwala odpocząć ani widzowi, ani bohaterowi. W relacji nauczyciel–uczeń nie ma miejsca na półtony. Jazzowe standardy – „Caravan”, „Whiplash” – nabierają tu niemal zwierzęcej energii, a montaż dźwiękowy oddaje puls serca muzyka. Muzyka staje się tu narzędziem walki, wyzwolenia i destrukcji. Zamknij oczy, a usłyszysz ambicję, gniew, triumf i porażkę. Jazz nie był nigdy tak brutalny i porywający zarazem.

3. „Amadeusz”, reż. Miloš Forman

Arcydzieło, w którym Mozart nie przemawia słowami, lecz swoimi kompozycjami. Film Formana to niemal koncert, na którym widz staje się słuchaczem geniuszu i zazdrości. Kiedy rozbrzmiewają słynne „Requiem” czy „Uprowadzenie z Seraju”, muzyka przejmuje stery narracji. To ona wypełnia przestrzenie między słowami, odsłania prawdę ukrytą pod peruką i śmiechem. Słuchając, czujemy ekstazę tworzenia i gorycz upadku – emocje, które dziś są równie świeże jak 250 lat temu.

4. „Inside Llewyn Davis”, reż. Joel i Ethan Coen

Ten film nie krzyczy, nie porywa efektami. On po prostu gra. Gra smutno, gra prawdziwie. Llewyn Davis, folkowy muzyk z lat 60., muzykuje w pustych nowojorskich klubach i jeszcze bardziej pustym świecie. Ballady jak „Hang Me, Oh Hang Me” czy „Fare Thee Well” rezonują surowością – pozornie proste aranżacje są jak spowiedź, a folkowy minimalizm sprawia, że dźwięk przenika aż do kości. Nie trzeba patrzeć, by poczuć jego samotność, znużenie i liryczną bezradność. Muzyka w tym filmie nie ilustruje życia bohatera – ona jest jego życiem.

5. „Interstellar”, reż. Christopher Nolan

Hans Zimmer stworzył tu coś więcej niż ścieżkę dźwiękową. Organy wybrzmiewają jak głos kosmosu. Kompozytor eksperymentuje z czasem i przestrzenią: repetytywne frazy, monumentalne crescendo i subtelne szmery budują kosmiczną klaustrofobię. W tym filmie to nie efekty specjalne, ale właśnie muzyka buduje skalę emocjonalną – z napięcia, tęsknoty, transcendencji. Można zamknąć oczy i usłyszeć rozstanie, miłość, upływ czasu. I ciszę – jeszcze głośniejszą pośród dźwięków.

6. „Les Choristes”, reż. Christophe Barratier

Film o muzyce, która uzdrawia. Dzieci z trudnych domów, internat pełen ciszy i kar, a potem – głos. Delikatne chóralne utwory stają się pomostem między uczniem a nauczycielem, między bólem a nadzieją. Motyw „Vois sur ton chemin” do dziś wywołuje ciarki – dziecięce głosy niosą nadzieję w najciemniejszych miejscach. Postać małego Pepinota zapada w pamięć, ale to dźwięki, które rozbrzmiewają z jego otoczenia, zostają na długo w pamięci. Muzyka w filmie jest symbolem odkupienia. A kiedy dyrygent unosi ręce, unosi się też dusza. Nawet bez obrazu.

7. „Pulp Fiction”, reż. Quentin Tarantino

Nie ma tu muzyki filmowej w klasycznym sensie. Są za to starannie dobrane piosenki, które zamieniają sceny w teledyski pamięci. Od surf rocka Dicka Dale’a po soulowe ballady Dusty Springfield – muzyka Tarantino nie tylko ilustruje sceny, ale wręcz je definiuje. Taniec Mii i Vincenta? Zagraj „You Never Can Tell” – i masz gotowy film. Muzyka w „Pulp Fiction” to montaż, tempo, dusza i ikona w jednym. Bez tych piosenek nie byłoby filmu. A może: film jest tymi piosenkami.

Zamknij oczy. I słuchaj

W świecie przesytu obrazów i dźwięków trudno dziś o ciszę, ale jeszcze trudniej o muzykę, która mówi coś prawdziwego. Te tytuły udowadniają, że kino – jak muzyka – działa podskórnie. Przez zmysły, napięcia, ciszę i dźwięk.

To filmy, które grają w nas długo po seansie. Nawet – a może zwłaszcza – wtedy, gdy zamykamy oczy. Bo jeśli kino ma brzmieć jak coś ważnego, to właśnie tak.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze