1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Starość wcale nie musi oznaczać końca. Te znakomite filmy i seriale zmienią twoje myślenie o życiu po 50-tce

Starość wcale nie musi oznaczać końca. Te znakomite filmy i seriale zmienią twoje myślenie o życiu po 50-tce

„Lepiej późno niż później” (Fot.  Columbia Pictures/Entertainment Pictures/Forum)
„Lepiej późno niż później” (Fot. Columbia Pictures/Entertainment Pictures/Forum)
Presja wyglądu i niezgoda na starzenie nadal mają się dobrze, ale na szczęście powoli zaczynamy doceniać uroki dojrzewania. Rozumiemy, że starość wcale nie musi oznaczać końca, ale początek. – Trzeba tylko znaleźć na siebie pomysł – mówi psycholożka Katarzyna Miller. A pomoże nam w tym kilka tytułów...

Ostatnio oglądam więcej seriali i filmów o osobach w zaawansowanym wieku. I oglądam je nie jak opowieści o jakichś „ich” czy „tamtych”, tylko o ludziach takich jak ja. Sądzisz, że zmienił się sposób przedstawiania dojrzalszych bohaterów czy po prostu się starzeję?
Niezależnie od tego, w jakim jesteśmy wieku, dobre kino jest kinem o nas. Czy pokazuje problemy dzieci, nastolatków, ludzi dojrzałych, czy tych w wieku emerytalnym – zawsze dotyka czegoś w nas głęboko. Przecież przejdziemy przez wszystkie te etapy. Czego oczywiście wszystkim życzymy.

Tak jest, życzymy wszystkim długiego słodkiego życia i możliwości zestarzenia się. Ale spytałam cię, czy to przychodzi z wiekiem, bo ja długo – jak przystało na nastolatkę – miałam przekonanie, że ludzie po trzydziestce czy czterdziestce są „staruchami” i ich problemy mają się nijak do moich. Zresztą wtedy mieli oni rzeczywiście inne życie i inne wyzwania niż dzisiejsi 30- czy 40-latkowie. Kiedy pierwszy raz poczułaś, oglądając na ekranie kogoś starszego od siebie, że to też jest opowieść o tobie?
Kochanie, niedobrze pytasz, bo ja jestem pod tym względem bardzo nietypowa. Nigdy nie miałam problemu z różnicą pokoleniową. W wieku 20, a nawet 15 lat wcale nie uważałam ludzi po trzydziestce za nudnych czy nieciekawych. Wprost przeciwnie. Starsi mnie zawsze bardzo interesowali – jeśli oczywiście byli interesujący. Może to dlatego, że byłam jedynaczką, a może dlatego, że często przebywałam w otoczeniu znajomych moich rodziców, którzy – co ciekawe – byli od nich zwykle młodsi. Uwielbiałam z nimi rozmawiać, bo byli ode mnie mądrzejsi i mieli więcej doświadczeń. I – co ważne – ponieważ byłam też starsza od ich dzieci, traktowali mnie jak równą sobie osobę, nie jak dziecko. Bardzo to lubiłam.

Ale masz rację, kiedyś 40-latek był starcem, a 50-letnia kobitka wypadała już kompletnie z obiegu, a teraz często dopiero zaczynają spełnione życie. Kino o starszych ludziach, jeśli było dobre, oglądałam pasjami. Zresztą zaczęłam wcześnie, więc wszyscy aktorzy już byli starsi ode mnie [śmiech]. Czytałam też książki dla dorosłych, nie jakieś specjalnie erotyczne, po prostu poruszające problemy dorosłych, a nie dzieci.

Pamiętam, że jednym z pierwszych filmów, który opowiadał o bohaterze po siedemdziesiątce i który mnie naprawdę wciągnął, była „Prosta historia” Davida Lyncha. Miałam wtedy jakieś 19 lat i odnalazłam siebie samą w oślim uporze Alvina, który jedzie małym traktorem przez pół Stanów Zjednoczonych, by pojednać się z chorym bratem, do którego nie odzywał się od dziesięcioleci.
Alvin wie, że sam nie jest już najmłodszy i że może to być ostatnia szansa na taką podróż i takie spotkanie. Jedzie przez kolejne stany, poznając po drodze różne osoby, także bardzo młode, rozmawiając z nimi o życiu, o nich i o sobie. Oczywiście w takim zakresie, w jakim jest w stanie – jako introwertyk – się na nich otworzyć.

„Kokon” (Fot. 20th Century Fox/Entertainment Pictures/Forum) „Kokon” (Fot. 20th Century Fox/Entertainment Pictures/Forum)

A ty który film najlepiej zapamiętałaś? Albo książkę?
Na przykład świetnie pamiętam „Kokon” Rona Howarda, w którym pensjonariusze pewnego domu starców odnajdują w pobliskim basenie wielkie kokony z przybyszami z innej planety i odkrywają, że jeśli wejdą do tej wody, ich ciała odzyskają dawną sprawność. Wiele było ciepłych filmów w podobnym klimacie, w których na przykład pojawiał się ktoś, kto zabierał tych staruszków na wycieczkę albo po prostu ożywiał ich monotonne życie. W efekcie budziło się w nich uśpione dziecko i zaczynali sobie trochę hulać.

Bardzo lubię film z Jackiem Nicholsonem i Morganem Freemanem „Choć goni nas czas”, w którym dwóch terminalnie chorych bohaterów zaprzyjaźnia się ze sobą w szpitalu i zamiast czekać na śmierć, postanawiają od haczyć wszystkie marzenia z bucket list, czyli listy rzeczy, które chcieliby zrobić przed śmiercią, w czym bardzo pomaga im to, że jeden z nich jest bardzo bogaty. Czyż to nie fantastyczne podejście? Jeszcze żyjemy, więc zróbmy to, czego do tej pory sobie żałowaliśmy.

„Choć goni nas czas” (Fot. Mary Evans Picture Librar/Forum) „Choć goni nas czas” (Fot. Mary Evans Picture Librar/Forum)

Jack Nicholson zagrał sporo seniorów, którzy zaczyna ją coś od nowa. Choćby podstarzałego lowelasa po raz pierwszy zakochanego w swojej rówieśniczce, granej przez Diane Keaton w „Lepiej późno niż później”, albo tytułowego bohatera filmu „Schmidt”, który po przejściu na emeryturę i śmierci żony dowiaduje się, że ta go zdradzała.
Skoro mówimy o mężczyznach w żałobie, to świetny jest też „Mężczyzna imieniem Ove” – czy też w wersji amerykańskiej „Mężczyzna imieniem Otto”. Facet, który ma za złe całemu światu, do momentu, kiedy zaczyna – z szacunku do pamięci po swojej ukochanej żonie, która zawsze pomagała innym – otwierać się na ludzi, a oni otwierają się na niego.

„Mężczyzna imieniem Otto” (Fot. materiały prasowe UIP) „Mężczyzna imieniem Otto” (Fot. materiały prasowe UIP)

Swojego czasu duże wrażenie zrobiła na mnie książka Williama Whartona „Spóźnieni kochankowie”, niezwykle popularna w Polsce. On – młody malarz, ona – niewidoma 70-latka, a łączy ich wielka i namiętna miłość. Myślę, że ten tytuł zrobił sporo na rzecz większej otwartości na różnicę wieku w związkach, ale też pokazał, że na miłość nigdy nie jest za późno.

Z kolei ja w podstawówce uwielbiałam cykl „W starym kinie” Stanisława Janickiego. A pierwszymi bohaterkami w podeszłym wieku, jakie polubiłam, były cioteczki z filmu „Arszenik i stare koronki” Franka Capry. Typ zwariowanej staruszki na długo pozostał w mojej wyobraźni.
One były wprost rozkoszne, ale uwagę widzów – nawet tak młodych jak ty – zwracał jednak Cary Grant, zawsze bardzo przystojny. Cioteczki były cudowne, tak jak cudowne są dzieci, ale też – nie chcę za dużo zdradzać tym, którzy nie widzieli filmu – nieobliczalne.

Wesołą staruszkę z błyskiem w oku zagrała też wspaniała Danuta Szaflarska w filmie Doroty Kędzierzawskiej „Nie czas umierać”.
Aktorzy, którzy grywali z nią w teatrze, do dziś ją wspominają. Tak pięknym była człowiekiem. Z kolei ja bardzo lubiłam takie urocze staruszki, które tylko udawały niegroźne i nieciekawe, a tak naprawdę miały umysł ostry jak brzytwa, jak choćby panna Marple.

Drugi mój ulubiony typ staruszka to zgryźliwy tetryk, świetnie oddany w filmach z Jackiem Lemmonem i Walterem Matthau.
Mówisz o filmach „Dwaj zgryźliwi tetrycy” i „Jeszcze bardziej zgryźliwi tetrycy” – od tego momentu każdy zgryźliwy tetryk miał ich twarz [śmiech]. Takim tetrykiem był też zresztą wspomniany Ove.

„Dwaj zgryźliwi tetrycy” (Fot. The Toronto Star/Entertainment Pictures/Forum) „Dwaj zgryźliwi tetrycy” (Fot. The Toronto Star/Entertainment Pictures/Forum)

Albo Clint Eastwood w „Gran Torino”, gdzie jego bohater, o polsko brzmiącym nazwisku Kowalski, nieoczekiwanie dla siebie zaprzyjaźnia się z chłopcem, należącym do grupy etnicznej Hmongów, który próbował mu ukraść samochód.
Eastwood najbardziej zauroczył mnie rolą w „Przemytniku”, gra tam ponad 80-letniego mężczyznę, który wbrew własnej woli, ale i z powodu długów staje się tytułowym przemytnikiem. Jednak bardziej ciążą mu na sumieniu krzywdy z przeszłości, które chce naprawić.

Zauważ, jak dużo jest filmów opowiadających o przy jaźni starszych osób z dziećmi, które często te dzieci ratują – właśnie dlatego, że odnajdują też dziecko w sobie, schowane głęboko w swoim stetryczeniu. Ta dziecięcość się w nich nawzajem przenika, i to taka w najlepszym, bo najszczerszym, spontanicznym wydaniu. Można powiedzieć, że dziadkowie są na podobnym poziomie co ich wnukowie, dlatego często łatwiej im znaleźć po rozumienie z nimi niż ze swoimi dziećmi.

Zarówno stetryczenie, jak i zdziecinnienie czy też zidiocenie staruszków, jakie obserwujemy tak w filmie, jak i w życiu, często jest odpowiedzią na społeczeństwo, które ich rozczarowało. Albo ich odrzuciło, albo się z nich wyśmiewa i nie traktuje poważnie, albo ich wykorzystuje.
Myślę, że mało ludzi czuje się naprawdę docenionych społecznie. Mało ma poczucie sensu, a przecież życie każdego z nas ma sens. Kiedyś każda wioska miała swojego głupka, on też był tam bardzo potrzebny.

Podobnie jak miała swoją starszyznę. Daleko od tego dziś odeszliśmy. Nie zawsze wiek stanowi o autorytecie, ale ilość doświadczeń się liczy – oczywiście jeśli chcesz się nimi dzielić i masz otwartość na młodszych. Bo to często działa w dwie strony – młodsi nie szanują starszych, ale starsi zapominają, że kiedyś byli młodzi.

Albo mówią: „Wam to jest teraz lepiej, myśmy mieli gorzej”, „Macie nas tylko szanować, nic więcej”, no ale szanuje się za coś, prawda? Kiedyś zmuszano młodych do szanowania innych tylko dlatego, że byli od nich starsi, więc teraz tak się zbiesili, że już w ogóle starszych nie szanują, a warto by było wysłuchać ich opowieści.
Ale opowiem ci coś pozytywnego. Ostatnio byłam na targach książki w Lublinie i podeszła do mnie para, która specjalnie dla mnie tam przyjechała. Oboje byli dobrze po osiemdziesiątce, poznali się rok temu i pokochali. Bardzo chcieli mi podziękować za piosenkę „Dojrzała miłość”, która jest ich hymnem. Powiedzieli mi: „Nareszcie potrafimy być szczęśliwi”.

To spotkanie przypomniało mi też piękny film z Jane Fondą i Robertem Redfordem – „Nasze noce”. Ona niedawno straciła męża, on żonę, a że mieszkają po sąsiedzku, pewnego wieczoru ona przychodzi do niego i pyta, czy nie mógłby po prostu położyć się koło niej w łóżku, bo ona od zawsze spała z mężem, a teraz nie może zmrużyć oka. I on zaczyna do niej przychodzić wieczorami, a wracać do siebie nad ranem. Stopniowo się do siebie zbliżają, zaczynają rozmawiać, zwierzać się sobie. Wreszcie zostają kochankami, a ona po raz pierwszy mówi mu: „Zostań na śniadanie, niech wszyscy wiedzą, co jest między nami”.

„Nasze noce” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum) „Nasze noce” (Fot. Image Capital Pictures/Film Stills/Forum)

Starość bywa przedstawiana jako czas osamotnienia i pogarszającego się zdrowia, ale znam parę tytułów opowiadających o tym, że potrafi być dobra albo że przynajmniej można ją sobie dobrze zaplanować. Na przykład „Hotel Marigold” opowiadający o domu dobrej starości w Indiach albo mój ulubiony serial „Grace i Frankie”, gdzie dwie znajome, a potem przyjaciółki zamieszkują na starość razem.
Też lubiłam oglądać „Grace i Frankie”, były od siebie bardzo różne, a jednocześnie świetnie się uzupełniały. Ale skoro mówisz o dobrej starości, to przypomniał mi się film z Katharine Hepburn, tytuł miał zdaje się „Grace Quigley”, w którym starsza pani wynajmuje płatnego mordercę, żeby pomógł jej rozstać się z życiem, ale tak, by nie wiedziała, kiedy to nastąpi. Ostatecznie jednak życie zaczyna jej się podobać i postanawia, zamiast na siebie, nasłać mordercę na kolejnych nie szczęśliwych staruszków, swoich znajomych. Którym też – ze świadomością bliskiej śmierci – życie zaczyna jawić się w jaśniejszych barwach. Bo o to chodzi, by na starość znaleźć na siebie nowy, nawet może i całkiem niestandardowy pomysł. By jeszcze czerpać z życia frajdę i przyjemność.

„Grace i Frankie” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Grace i Frankie” (Fot. materiały prasowe Netflix)

A filmy nam w tym pomagają. Pokazują, że nigdy nie jest za późno na miłość ani w ogóle na życie.
Niektórzy mają w sobie tak nieskończoną fantazję i ciekawość, że właściwie nigdy się nie zestarzeją, bo ciągle będą wymyślać sobie nowe pomysły na to, co by tu jeszcze zrobić. Martwi nas, co ludzie powiedzą? Ludzie powiedzą to, co będą chcieli. Niezależnie co zrobimy.

Kult młodości nadal nam towarzyszy, zwłaszcza jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, ale coś zaczyna się zmieniać, choćby to, że wiele modelek 50 plus znowu wraca na wybiegi. Zauważyłam też, że coraz częściej chcemy słuchać starszych osób, doceniamy ich wiedzę, doświadczenie, ale i poczucie humoru.
Ja to mam właściwie taką teorię, że na starość ludzie albo tetryczeją, albo się rozpogadzają.

A to zależy od tego, jak życie się z nimi obchodziło czy od ich charakteru?
To zależy od tego, jak żyli, na co postawili, co wybrali, ale też oczywiście od tego, co ich spotkało. Zobacz, niektórzy nauczyciele nie znoszą młodzieży, z którą pracują, a inni ją kochają.

Tu przypomina mi się serial „Hacks”, w którym starsza aktorka komediowa – mimo oporów i uprzedzeń – zaprzyjaźnia się z młodą dziewczyną, która zaczyna pisać jej teksty na scenę i wnosi powiew świeżości w jej życie. Waldemar Pokromski, świetny charakteryzator, powiedział mi kiedyś, że on z żoną zdecydowanie wolą spotykać się z młodszymi ludźmi, bo wychodzą z tych spotkań doenergetyzowani, a kiedy spotykają się ze swoimi rówieśnikami, to wracają przygarbieni i znudzeni opowieściami o chorobach.
Do chorób oraz innych oznak starzenia też można podchodzić z humorem i dystansem. Nieżyjący już Henio Malecha, jeden z założycieli STS-u, na starość zwoływał resztki tych, co jeszcze żyli, na spotkania zatytułowane „Pożegnanie z wyglądem” albo „Opowiedz mi o swojej chorobie”. Wydawało się, że będzie nudno, a było kolorowo i strasznie śmiesznie, bo też fajni ludzie na te spotkania przychodzili. Bo my wszyscy – niezależnie od wieku – mamy jedną wspólną rzecz – dziecko w sobie. I to dziecko jest wiecznie młode.

„Hacks” (Fot. materiały prasowe HBO) „Hacks” (Fot. materiały prasowe HBO)

Katarzyna Miller, psycholożka, psychoterapeutka, pisarka, filozofka, poetka. Autorka wielu książek i poradników psychologicznych, m.in. „Instrukcja obsługi toksycznych ludzi” czy „Daj się pokochać, dziewczyno” (wydane przez Wydawnictwo Zwierciadło).

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze