1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Sztuka
  4. >
  5. Oglądajcie, porównujcie, odkrywajcie wielowymiarowość dorobku słynnej fotografki! W Krakowie trwa wystawa fotografii Zofii Rydet

Oglądajcie, porównujcie, odkrywajcie wielowymiarowość dorobku słynnej fotografki! W Krakowie trwa wystawa fotografii Zofii Rydet

Zofia Rydet \
Zofia Rydet "Pogodne dni w Rumunii" (1964), z cyklu "Czas przemijania" (ze zbiorów MuFo)
Jej najbardziej znany, ikoniczny cykl to ten, który Zofia Rydet stworzyła, wędrując od domu do domu, pukając do drzwi obcych ludzi. Tymczasem w krakowskim MuFo można oglądać „Świat uczuć i wyobraźni”.

Na hasło „Zofia Rydet” padają zwykle jednocześnie dwa odzewy. Pierwszy to „najwybitniejsza polska fotografka XX wieku”. Drugi odzew to oczywiście „Zapis socjologiczny”, opus magnum twórczyni, monumentalne przedsięwzięcie fotograficzne, któremu poświęciła ostatnie kilkanaście lat życia i które w zeszłym roku zostało wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa kultury polskiej UNESCO, zajmując miejsce obok takich pozycji jak Konstytucja 3 maja czy rękopis „Pana Tadeusza”.

Jeżeli jednak pragnęlibyśmy znaleźć klucz do emocji, a także biografii tej niezwykłej artystki, należałoby szukać go w innym projekcie – w „Świecie uczuć i wyobraźni”, bo to ten liczący blisko 100 pozycji cykl wizjonerskich fotomontaży jest najbardziej osobistym i tajemniczym dziełem w dorobku Rydet. Od końca zeszłego roku możemy je oglądać w Muzeum Fotografii w Krakowie.

Portret Zofii Rydet, 1973 (Fot. Zygmunt Rytka, ze zbiorów MuFo) Portret Zofii Rydet, 1973 (Fot. Zygmunt Rytka, ze zbiorów MuFo)

W poprzek kierunków

„Mój «Świat uczuć i wyobraźni» mówi o człowieku zagrożonym już od chwili narodzin, o jego uczuciach, osamotnieniu, pragnieniach, o jego obsesjach, o lęku, przed którym ratuje go tylko miłość, o tragedii przemijania, o strachu przed zagładą i niszczeniem” – ten słynny komentarz artystki przywoływany jest zwykle, kiedy mowa o prezentowanym w MuFo cyklu. Zagrożonym człowiekiem, o którym mówi Rydet, jest oczywiście ona sama, kobieta, która była świadkinią dwóch wojen światowych, Zagłady, powojennych wysiedleń i społecznych wstrząsów. To także słowa artystki rozwijającej kunszt fotograficzny w latach zimnej wojny, kiedy atomowa apokalipsa zdawała się wisieć na włosku. Jednocześnie człowiek, o którym mówi Rydet, to każdy i każda z nas.

„Świat uczuć i wyobraźni” oglądamy w czasie, gdy sąsiedni naród toczy dramatyczną wojnę o przetrwanie, nabiera tempa wyścig zbrojeń, a mocarstwa znów straszą się nawzajem nuklearnymi arsenałami. MuFo zdążyło otworzyć wystawę Rydet w 2024 roku, kiedy trwały jeszcze obchody 100-lecia wydania „Manifestu surrealizmu”. „Świat uczuć i wyobraźni” to dzieło, które z duchem surrealizmu zdaje się łączyć wiele. Większość prac z tego cyklu to odrealnione pejzaże – jakby wzięte ze snu, czasem wręcz z koszmaru, a w największym stopniu z krajobrazu podświadomości.

Co tylko potwierdza tezę, że twórczość Zofii i Rydet skutecznie wymyka się szufladkowaniu. Cenimy ją jako wybitną, być może wręcz najwybitniejszą dokumentalistkę w historii polskiej fotografii i, ale artystka ma na swoim koncie także projekty, które są antytezą dokumentu („Świat uczuć i wyobraźni” nie jest jedynym tego rodzaju przedsięwzięciem w jej dorobku). Poszukiwania Rydet krzyżowały się raz z fotografią humanistyczną i reportażem, to znów z awangardą i konceptualizmem, jeszcze kiedy indziej z surrealizmem. I żadna z tych formuł nie była ostatecznym celem fotograficznej podróży artystki. Droga Rydet biegła w poprzek kierunków i tendencji w fotografii i sztuce, podążając własną, niepowtarzalną ścieżką. Zresztą także droga, która zaprowadziła Zofię Rydet do świata sztuki, była równie nietypowa jak jej dorobek. Niezwykłe jest już choćby to, że artystyczna biografia najwybitniejszej polskiej fotografki i XX wieku zaczyna się bardzo późno. Rydet debiutuje, dobiegając pięćdziesiątki, a realizację „Zapisu socjologicznego”, swojego najsłynniejszego projektu, rozpoczyna, gdy ma blisko 70 lat. Kim była, zanim została ikoną powojennej fotografii?

Zofia Rydet, \ Zofia Rydet, "Oczekiwania" z cyklu Świat uczuć i wyobraźni - Narodziny, 1968-1975, (z archiwum Fundacji im. Zofii Rydet)

Zofia Rydet – dzieciństwo i młodość

Jedna z odpowiedzi na to pytanie brzmi: panną z dobrego domu z przedwojennych Kresów. Urodziła się w 1911 roku w Stanisławowie, czyli obecnym Iwano-Frankowsku. Kiedy przychodziła na świat, miasto leżało w Austro-Węgrzech. Kiedy dorastała, znajdowało się w granicach II Rzeczypospolitej. Później zostało zagarnięte przez ZSRR, a dziś należy do niepodległej Ukrainy.

Rydet była córką prawnika, w czasie I wojny światowej jej ojciec służył w Legionach, w odrodzonej Polsce piął się po szczeblach kariery. Zofia wychowała się w wielkim domu, w otoczeniu służby. Marzyła o studiach artystycznych, ale po maturze rodzice wysłali ją do Głównej Szkoły Gospodarczej Żeńskiej w Snopkowie pod Lwowem. Była to instytucja przygotowująca panny do życia w rodzinie, zarządzania służbą, domowym budżetem i kuchnią, inaczej mówiąc: szkoła żon. Tyle że Zofia nigdy nie wyszła za mąż.

Rozpad świata, w którym wyrosła, zaczął się w 1939 roku. Krytyk i badacz fotografii Adam Mazur stawia tezę, że jej twórczość w znacznej mierze jest ufundowana na wyparciu wojennych traum. Stanisławów doświadczył trzech brutalnych okupacji: sowieckiej, hitlerowskiej, a także prowadzonej przez sprzymierzonych z Niemcami Węgrów. Społeczność żydowska, stanowiąca znaczną część obywateli miasta, została wymordowana. Czego świadkinią była w tym czasie Zofia? Po wojnie nie lubiła wracać do wojennych wspomnień, dramatyzmu jej przeżyć możemy się tylko domyślać na podstawie tego, co pokazywała, ale też tego, czego nie pokazywała w swoich fotografiach.

Zofia Rydet, \ Zofia Rydet, "Narodziny" z cyklu Świat uczuć i wyobraźni - Narodziny, 1968-1975, (z archiwum Fundacji im. Zofii Rydet)

Nowe życie

Robieniem zdjęć zainteresowała się jeszcze w latach 30., za sprawą starszego brata Tadeusza, który prowadził w Stanisławowie biuro podróży Orbis i hobbystycznie zajmował się fotografią. Razem wypuszczali się na wyprawy krajoznawczo-fotograficzne na Huculszczyznę. Wśród pierwszych prac Zofii z tamtego okresu są portrety dzieci z zakarpackich wsi, w ujęciach tych dopatrzyć się można zapowiedzi słynnych cykli artystki, takich jak „Mały człowiek”, czy, oczywiście, „Zapis socjologiczny”.

Próby fotograficzne zdają się zaledwie epizodem w jej młodzieńczej biografii, jednak na początku lat 50. Rydet wraca do robienia zdjęć. Jest wtedy już 40-letnią kobietą. Mieszka teraz w Bytomiu – pod koniec wojny rodzina Rydetów uciekła ze Stanisławowa, porzucając dom, majątek i dawne życie. Trafili najpierw do Rabki, a później na Górny Śląsk.

Wśród motywów ikonograficznych „Świata uczuć i wyobraźni” nie brakuje przedstawień romantycznej miłości, ale i rozstań, w wielu pracach powtarza się figura odchodzącego mężczyzny.

Niewiele wiemy o prywatnym i uczuciowym życiu Rydet z czasów okupacji i pierwszych lat powojennych. We wspomnieniach o artystce pojawia się czasem sugestia, że jednym z jej partnerów mógł być wspólnik, z którym założyła w Bytomiu sklepik papierniczo-zabawkarski Kameleon. Po kilku latach mężczyzna ów wyjechał do Warszawy. Zofia została, coraz intensywniej zajmując się fotografią. Szkoliła się systematycznie, uczęszczała na kursy, wstąpiła do Gliwickiego Towarzystwa Fotograficznego. Spotkała w nim licznych krajan, lwowiaków i repatriantów z innych rejonów zachodniej Ukrainy. Zaprzyjaźniła się z Jerzym Lewczyńskim, jedną z najbardziej wpływowych postaci polskiej powojennej fotografii i za jego pośrednictwem poznała Zdzisława Beksińskiego, który wówczas więcej uwagi poświęcał eksperymentalnej fotografii niż malarstwu. Społeczność fotografików zastąpiła jej rodzinę, której nigdy nie założyła.

Zaczęła wygrywać konkursy, w 1956 roku wzięła udział w pierwszej wystawie, pięć lat później zamknęła Kameleona, by poświęcić się fotografii bez reszty. Skończyła 50 lat i właśnie zaczynała drugi rozdział swojego życia, w którym miała się stać wielką artystką.

Zofia Rydet, \ Zofia Rydet, "A jednak samotni.Fromborg" 1961 z cyklu "Mały człowiek" (ze zbiorów MuFo)

Sukces

Pierwszy wielki sukces Rydet to projekt „Mały człowiek” – cykl zdjęć przedstawiających dzieci. Utrzymane są w duchu fotografii humanistycznej spod znaku Henriego Cartier-Bressona czy pracze słynnej, kuratorowanej przez Edwarda Steichena wystawy „Family of Man”, która w latach zimnej wojny podróżowała po świecie i w roku 1959 zawitała też do Polski (Rydet z Lewczyńskim odwiedziła tę ekspozycję kilka razy).

Po premierze w Gliwicach (1960), która była indywidualnym debiutem Rydet, „Mały człowiek” pokazywany był w całej Polsce, potem również za granicą. W 1965 projekt doczekał się wersji książkowej, album zaprojektował Stanisław Zamecznik, a zdjęcia Rydet zostały zestawione z cytatami z Janusza Korczaka.

Projektem komplementarnym do „Małego człowieka” jest rozpoczęty w 1964 roku „Czas przemijania”, cykl portretów starszych osób, przede wszystkim kobiet. Pomiędzy tymi dwoma przedsięwzięciami fotograficznymi, z których jedno dotyka początku, a drugie kresu życia istoty ludzkiej, rysują się kluczowe elementy postawy i artystycznego programu Rydet. W centrum jej zainteresowania jest człowiek, którego egzystencjalną kondycję artystka fotografuje z powagą, bez uproszczeń, z niezwykłą wrażliwością na ludzką godność, na piękno i dramatyzm człowieczego losu.

\ "Ludzie we wnętrzach.Chochołów", 1982 z cyklu "Zapis socjologiczny" (ze zbiorów MuFo)

Na końcu zawsze jest nadzieja

Porównując takie projekty jak „Mały człowiek” czy „Czas przemijania” ze „Światem uczuć i wyobraźni”, można w pierwszej chwili ulec wrażeniu, że mamy do czynienia z dziełami dwóch różnych artystek. Jedna tworzy zdjęcia, które mogłyby być kadrami z filmu z kręgu włoskiego neorealizmu. Druga kreuje obrazy przywodzące na myśl oniryczne, inspirowane Freudem wyprawy przedsiębrane w latach międzywojennych przez Bretona i jego surrealistyczną sektę. Obdarzona instynktem rasowej fotoreporterki realistka dokonuje zwrotu w stronę czystej sztuki i formalizmu? To fałszywy trop. Rydet wiele eksperymentowała, ale forma nigdy nie była dla niej celem samym w sobie. I jeżeli w „Świecie uczuć i wyobraźni” dokonuje zwrotu, to polega on na przeniesieniu uwagi z innych ludzi, których tak wnikliwie obserwowała, na samą siebie, przy czym spojrzenie to nie dotyczy wizerunku własnego, lecz sięga głębiej, dotyka życia wewnętrznego, intymnych lęków, obsesji i emocji.

Wiele fantasmagorycznych pejzaży ze „Świata uczuć i wyobraźni” przenika apokaliptyczny nastrój. W ciemne niebo wzlatują spłoszone ptaki, drzewa są ogołocone z liści, w krajobrazach pustyń i ruin objawiają się mitologiczne stworzenia – hybrydy.

Człowiek często pojawia się tu jako ofiara, figura okaleczona, zdegradowana, zepsuta lalka, porzucony manekin. Czy te niepokojące wizje są echem katastrof historycznych, reminiscencją wojennych przeżyć? Przeczuciem nowych kataklizmów i wojen, które nadejdą? A może katastrofa ma wymiar egzystencjalny,

związana jest z przemijaniem, lękiem przed samotnością, starością i tragizmem wpisanym w ludzką kondycję? „Świat uczuć i wyobraźni” jest projektem otwartym na interpretacje, można go czytać na wielu poziomach jednocześnie.

Daje wgląd w imaginację artystki, ale odnaleźć w nim można również obraz własnych obaw i niepewności – a także nadziei. Generalnie mroczny cykl Rydet nie jest bowiem tej ostatniej pozbawiony. Jak zwykle szczera artystka nie ukrywa, że świat jest miejscem strasznym, ale jednocześnie cudownym, groza istnienia przeplata się w nim z pięknem i miłością. Karol Hordziej, kurator wystawy w MuFo i wytrawny badacz twórczości Rydet, zwraca uwagę, że w autorskich prezentacjach artystka zawsze wieńczyła pokazy „Świata uczuć i wyobraźni” pracą pod tytułem „Nadzieja”.

Znaczące jest, że choć wizje Rydet są niezwykłe, zostały stworzone przez artystkę z okruchów rzeczywistości. Prace z cyklu „Świat uczuć i wyobraźni” są kolażami skomponowanymi z fragmentów fotografii. Jako tworzywo Rydet wykorzystywała wyłącznie własne zdjęcia. Artystka pokazuje nam jedynie to, co widziała na własne oczy i na co skierowała obiektyw swojego aparatu. Być może dlatego te odrealnione sceny są tak osobliwie sugestywne i wiarygodne.

Dziennikarka Agnieszka Warnke, pisząc o „Świecie uczuć i wyobraźni”, przywołała międzywojennego awangardzistę Mieczysława Szczukę. Fotomontaż nazywał on „poezjoplastyką”. Ten termin świetnie pasuje do prac Rydet. Zresztą artystka prezentowała je nie tylko w formie odbitek – przefotografowanych kolaży, które oglądamy teraz w MuFo – ale również jako diaporamę, performatywny pokaz slajdów, wyświetlany jednocześnie z dwóch rzutników, z towarzyszeniem muzyki oraz wybranych utworów poetyckich, które odczytywane były podczas seansu.

Rydet debiutowała późno, ale nie czekała długo na uznanie, współcześni szybko rozpoznali jej talent. Krytyka, generalnie jej przychylna, miała jednak kłopot ze „Światem uczuć i wyobraźni”, który wydawał się zboczeniem z drogi wyznaczonej przez takie projekty jak „Mały człowiek”. Kiedy w 1978 roku 67-letnia fotografka rozpoczęła swoją wielką wędrówkę od domu do domu, pukając do drzwi obcych ludzi, by robić im zdjęcia, które złożą się na „Zapis socjologiczny”, mogło się zdawać, że wróciła na „właściwą” drogę realizmu, dokumentu, „czystej” fotografii. Znów kierowała obiektyw aparatu na innych. A jednak to właśnie „Świat uczuć i wyobraźni” rzuca na „Zapis socjologiczny” – i na całą twórczość Rydet – światło, które pozwala w pełni dostrzec wielowymiarowość jej dorobku. W jej twórczości nigdy nie chodziło bowiem tylko o fotografię, dokument, zapis czy obraz, lecz również – a może nawet przede wszystkim – o coś bardzo ludzkiego, czego nie da się wyrazić słowami.

Wystawa „Zofia Rydet. Świat uczuć i wyobraźni” w Muzeum Fotografii w Krakowie potrwa do 4 maja.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze