1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Zadbaj o duszę, zanim ciało powie dość. Ta maoryska sztuka życia uczy, jak odzyskać sens

Zadbaj o duszę, zanim ciało powie dość. Ta maoryska sztuka życia uczy, jak odzyskać sens

Taha wairua to nauka świętowania własnej historii – kim jesteś, w co wierzysz, gdzie przynależysz i dokąd zmierzasz. (Fot. Justin Pumfrey/Getty Images)
Taha wairua to nauka świętowania własnej historii – kim jesteś, w co wierzysz, gdzie przynależysz i dokąd zmierzasz. (Fot. Justin Pumfrey/Getty Images)
Według Maorysów warto stale dbać o taha wairua, czyli duchowy dobrobyt. W praktyce oznacza to robienie nawet drobnych rzeczy, które odzwierciedlają szacunek do siebie, a mogą służyć odnawianiu więzi z życiem jako takim. Maoryską koncepcję odkrywania siebie wyjaśnia psychoterapeutka Anna Dankowska.

Odżywianie naszego taha wairua to proces odkrywania siebie jako indywidualności i jako części wszechświata, do którego należymy poprzez sam fakt bycia tutaj. To wiedza i zadowolenie z tego, kim jesteśmy, a także spędzanie czasu na rozmyślaniu i robieniu tego, co nas uszczęśliwia. Ale to coś znacznie więcej niż przyjemności – taha wairua dotyczy wartości, które nadają sens naszej egzystencji; ta koncepcja uczy szanować życie. To duchowy dobrobstan, który odnosi się do naszej duchowej esencji, czyli mauri.

Dom spotkań

Według koncepcji życia Maorysów – rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii – taha wairua jest jednym z czte rech filarów modelu zdrowia te whare tapa wha. Oprócz dobrostanu duchowego należą tu: taha whanau (dobrostan rodzinny i społeczny), taha hinengaro (dobrostan mentalny) oraz taha tinana (dobrostan fizyczny). Te cztery filary są jak ściany wharenui, czyli domu spotkań – każdy z nich jest tak samo ważny, bez jednego z nich budynek, symbolizujący nasze jestestwo i jednocześnie powiązania z innymi, zaczyna się rozpadać.

Zdrowie duchowe przypomina walizkę, w której mieści się nasze poczucie dobrostanu w relacji ze sobą i z ludźmi. To ugruntowanie we własnym ciele i w świecie, umożliwiające osiągnięcie wewnętrznej harmonii, odnalezienie poczucia sensu i wreszcie dania sobie prawa do bycia wśród innych tym, kim jest się naprawdę – takie wytłumaczenie maoryskiej koncepcji przedstawiła na kongresie hipnozy medycznej w Krakowie nowozelandzka lekarka Daniele Lonchamp. Podkreśliła, że założenie, iż duchowość to połączenie z czymś większym niż my sami, nie jest nowe. Rdzenni mieszkańcy wszystkich kontynentów dbali o kontakt z duchowym aspektem ich samych, nazywanym odpowiednio élan vital, siłą życiową, praną, reiki czy chi, dzięki któremu możemy poczuć się tu bezpiecznie, bo w zjednoczeniu z wszechświatem, by rozwijać się zgodnie ze swoimi wartościami.

Filar duchowy daje też połączenie z naszym dziedzic twem. Dla Maorysów ważne jest zakorzenienie w przeszłości, czyli whakapapa, rozumiane jako świadomość swojej genealogii; atua, czyli miłość i szacunek do przodków; a także kultywowanie karakia, czyli modlitwy, i tikanga – rodzimych zwyczajów i rytuałów. W tym rozumieniu dobrostan duchowy jest pielęgnowaniem pamięci, skąd pochodzimy, ponieważ dziedzictwo wpływa na to, kim jesteśmy obecnie i o czym marzymy dla siebie na przyszłość. Dla każdego jest to coś innego, ale dotyczy ważnego celu.

Taha wairua dotyka tego, co nadaje życiu znaczenie. To nauka świętowania własnej historii – kim jesteśmy, w co wierzymy, gdzie przynależymy i dokąd zmierzamy. Znajomość siebie czyni nas potężnymi. Świadomość tego, co lubimy, co wybieramy jako istotne – daje pewność siebie i moc, by robić swoje.

Współczucie = cywilizacja

Gdy rozpatrujemy, czym tak naprawdę jest taha wairua, pojawiają się przed nami pytania: Z czym czujemy się połączeni dziś? Co podnosi nas na duchu? Co teraz karmi naszą duszę? Niezależnie od tego, jakie mamy za sobą doświadczenia, jaka strata czy trauma była naszym udziałem, istnieje w nas spontaniczne pragnienie połączenia i przynależności. Zdrowienie jest możliwe w kontakcie z esencją naszego istnienia, z ciałem, a także w relacji z innymi.

Znana jest zaskakująca odpowiedź amerykańskiej antropolożki Margaret Mead na pytanie o najwcześniejszą oznakę cywilizacji. Nie wymieniła żadnego z wynalazków ułatwiających życie, jak koło czy glinane garnki, tylko wskazała na wygojoną po złamaniu kość udową. Mead wyjaśniła, że w królestwie zwierząt, jeśli złamiesz nogę, umierasz, bo nie możesz uciec przed niebezpieczeństwem ani polować, aby zdobyć pokarm. Padasz ofiarą drapieżników. Wygojenie kości jest dowodem na to, że ktoś opiekował się osobą, która uległa wypadkowi. Antropolożka uważa, że tylko w miejscach, gdzie obowiązują współczucie i reguły współpracy, możliwy jest rozwój cywilizacji. Dbamy o swój duchowy dobrostan, jeśli pomagamy. Czasem jednak okazuje się, że łatwiej jest współczuć drugiemu człowiekowi niż być empatycznym wobec osobistych zmagań i tych części nas, które skrywamy w cieniu naszej osobowości, bo brakuje nam łączności ze sobą na głębszym poziomie – kontaktu z duszą.

O co prosi miłość we mnie?

Tęsknimy za sobą w pełni i jeśli jej nie doświadczamy, nie zaznajemy szczęścia ani spokoju. A to najczęstsze ludzkie pragnienie. Kiedyś w czasie swoich warsztatów Richard Schwartz, kanadyjski psychoterapeuta rodzin, podzielił się opowieścią o bogach, którzy zastanawiali się, gdzie ukryć dar spokoju i szczęścia, bo nie chcieli, żeby został odnaleziony, zanim ludzie będą gotowi go docenić. Myśleli, żeby schować je na najwyższej górze, w najgłębszych wodach świata, w najciemniejszej jaskini. Długo się spierali, aż jeden z nich rzekł: „Ukryjmy dar spokoju i szczęścia w ludzkim sercu, to ostatnie miejsce, w którym będą szukać”.

Proces uzdrawiania duszy często polega na uświadomieniu sobie, że to, czego najbardziej pra gniemy, jest wewnątrz nas. Istnieje we wszystkich i we wszystkim, co żywe. „Często zapominamy, że największą tajemnicą i sensem jest bycie samo w sobie” – pisze Agnieszka Krzyżanowska, poetka i esencjalistka, w swojej książce „Prosto i uważnie na co dzień”. Dla uzyskania kontaktu z własną siłą życiową potrzeba jednak czasu, przestrzeni i życzliwej obecności innych. Fundamentem procesu duchowego zdrowienia jest uważne do świadczanie emocji, ale i odczuć płynących z ciała. Jeśli nasz dobrostan duchowy cierpi, przyszedł czas, żeby zwrócić się ku wnętrzu i posłuchać, co komunikuje ciało.

Koncepcja taha wairua skłania do zastanowienia się: O co prosi miłość we mnie? Czego potrzebuje ode mnie moje serce? Co jest teraz prawdziwe i naprawdę dla mnie ważne?

Praktyka duchowa „cztery pytania”

W tradycjach rdzennych plemion, gdy upadamy na duchu, możemy usłyszeć od starszyzny poniższe pytania:

  • Kiedy po raz ostatni słyszałeś i śpiewałeś swoją pieśń? Consuelo Casula, ericksonowska psychoterapeutka z Włoch, opowiada historię z południowoafrykańskiego plemienia o tym, że przed poczęciem dziecka kobieta słyszy pieśń jego duszy i po jego narodzinach owa pieśń towarzyszy mu w każdym ważnym momencie życia. Przy przechodzeniu przez wszystkie cykle rozwoju, przy uroczystościach, ale także wtedy, gdy upada na duchu. Zawsze znajduje się ktoś ze społeczności, kto zna i śpiewa dla niego tę pieśń. Czasem wszyscy mieszkańcy, cała wioska.
  • Kiedy przestałeś tańczyć? Pisarka i analityczka jungowska Marion Woodman opisuje taniec jako bramę do przestrzeni w „tu i teraz”. Według niej „teraz” jest wszystkim, co mamy. „W tańcu ruch nie ma przeszłości ani przyszłości. Istnieje jedynie ich bezpośrednie doświadczenie. Kiedy się kończy, jest skończony. Nie można go powtórzyć. Istnienie doświadczane w ciele w teraźniejszości jest istotą zabawy, istotą tańca” – pisze w książce „Uzależnienie od doskonałości”.
  • Kiedy ostatni raz dałeś się oczarować opowieści? Wszystko, co żywe, podlega wymianie. Opowieść jest lekarstwem, prezentem od tych, którzy byli tutaj przed nami. Istnieją opowieści tak głęboko osadzone w kulturze, niosące uniwersalne znaczenia i otwierające mądrość serca. „Świat pędzi i sam z siebie nie daje przestrzeni dla zdrowego, zrównoważonego życia. Dobra baśń potrzebuje dobrego czasu, miejsca, refleksji, emocji” – pisze Marta Nowak-Kulpa w książce „Opowieści z innej bajki”.
  • Kiedy po raz ostatni poczułeś komfort w słodkiej przestrzeni ciszy? Być w ciszy, w skupieniu, by móc usłyszeć siebie – ta prosta praktyka służy powrotowi do zmysłów i otwarciu na przepływ życia. Im bardziej ufamy ciszy w nas, tym łatwiej możemy dostrzec przejawy intuicji, energii twórczej i wewnętrznej uniwersalnej mądrości.

Praktyka taha wairua

Pielęgnowanie i odżywianie taha wairua to pozwolenie sobie na bycie tym, kim się jest naprawdę. W przypomnieniu sobie tego może pomóc:

  • nawiązanie kontaktu z kimś ze społeczności (odwiedź miejsca, w których bywałeś jako dziecko, skorzystaj z czytelni w pobliskiej bibliotece, napisz list do krewnego);
  • zatrzymanie się (każdego dnia rób kilkuminutową pauzę na świadomy oddech);
  • ugruntowanie się (chodź boso tak często jak to możliwe);
  • zdobywanie nowych umiejętności i wiedzy (być może odkładasz od dawna warsztaty pracy twórczej – wybierz jakiś kurs dla siebie i go sobie podaruj);
  • znalezienie nauczyciela, mentora.

Pięciominutowe ćwiczenia dla taha wairua

Ugruntowanie

Stań w lekkim rozkroku, ustaw stopy równolegle. W wyobraźni przywołaj obraz drzewa. To może być drzewo związane z twoim dzieciństwem albo dowolne drzewo z ogrodu lub lasu. Wyobraź sobie, że jesteś z nim połączony/połączona. Twoja głowa i ręce są ogrzewanymi przez słońce konarami, w niewidzialny sposób połączonymi z niebem. Poczuj przyjemne muśnięcie wiatru. Twój kręgosłup jest prostym i silnym pniem drzewa, rozciągającym się od szyi przez biodra aż po uda i łydki. Twoje stopy to silne, zdrowe korzenie drzewa, osadzone w spulchnionej, odżywiającej, bogatej i żyznej ziemi. Poczuj, jak powoli wypełnia cię energia płynąca od korzeni wzdłuż ciała. Nieśpiesznie płynie ku górze. Poczuj, jak energia słoneczna płynąca od gałęzi spotyka się na wysokości pępka z energią płynącą z ziemi. Oddychaj.

Wsłuchaj się i zabrzmij

Przyjmij wygodną pozycję. Znajdź podparcie dla stóp, wyprostuj kręgosłup. Zacznij od westchnienia, delikatnego pomruku, pojedynczej sylaby. Następnie pozwól, aby kolejny dźwięk pojawił się bez żadnej oceny. Wydobywaj kolejny odgłos i kolejny. Baw się w tym ćwiczeniu, wydobywając wszystkie wpadające ci do głowy dźwięki.

Otwarte serce

Zwróć uwagę na oddech. Zauważ jego rytm. Wdychając powietrze, zasilaj się tym, czego potrzebujesz teraz. Wydychając, pozbywaj się tego, co zbędne. Zauważ swoje serce. Pozwól, aby mięśnie wokół serca rozluźniały się wraz z wydechem. Pozwól sobie na naturalne westchnienie. Pozwól, by dźwięk westchnienia otwierał serce, żeby rozluźnić mięśnie jeszcze bardziej.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze