Na ukształtowanie się naszej dorosłej osobowości olbrzymi wpływ miały nie tylko relacje rodzinne, ale i te ze szkolnymi rówieśnikami. W ich opiniach na nasz temat przeglądaliśmy się jak w lustrze – to, co uznali za godne podziwu, sami w sobie docenialiśmy; to, co zostało skrytykowane, często stanowi nasz kompleks przez całe życie. Z jakim przekonaniem o sobie weszli w dorosłość ci, którzy w szkole spotkali się z obojętnością, odrzuceniem, a nawet szykanami? Psychologowie wymieniają 6 cech łączących osoby odtrącane w dzieciństwie przez rówieśników.
Samotność i niezrozumienie – czy to z nimi kojarzą ci się wczesne szkolne lata? Bycie outsiderem w klasie czy na placu zabaw jest druzgocące dla małego człowieka. Jego nieukształtowane „ja” woła o dostrzeżenie i uznanie ze strony innych dzieciaków. Gdy go nie otrzymujemy, zaczynamy wątpić we własną wartość – a dręczące uczucie niewystarczalności często zostaje z nami na długie lata.
– Dzieciństwo to najważniejszy okres dla naszego rozwoju, co oznacza, że wydarzenia z tego czasu mogą mieć znaczący wpływ na całe nasze późniejsze życie – mówi dr Alexandra Stratyner, psycholożka z Nowego Jorku. – Bycie wykluczanym w dzieciństwie może wywoływać poczucie samotności, smutku, złości, zwątpienia w siebie oraz lęku. Jeśli te uczucia nie zostaną odpowiednio przepracowane, mogą utrzymywać się aż do dorosłości, negatywnie wpływając na nasze zdrowie psychiczne – tłumaczy specjalistka.
Psycholożka zauważa, że zaburzone kontakty z rówieśnikami nie tylko pozostawiają rysy na naszej psychice, ale i powodują trudności z odnalezieniem się w sytuacjach społecznych. Brak odpowiedniego „treningu” interpersonalnego sprawia, że w późniejszych latach możemy czuć zakłopotanie w kontaktach z innymi ludźmi, a nawet unikać bliższych interakcji z obawy przed odtrąceniem czy zbłaźnieniem się.
Jakie jeszcze cechy mogą świadczyć o tym, że wciąż nosimy w sobie traumę odrzuconego dziecka, któremu brakowało rówieśniczego wsparcia? Oto 6 najczęściej wymienianych przez psychologów. Co warte podkreślenia: nie każda z nich wpływa na nas negatywnie i podcina nam skrzydła. Czasem doświadczenie osamotnienia w dzieciństwie daje dorosłemu przewagę na pewnych polach oraz wzmacnia w nim cechy ułatwiające osiągnięcie osobistego sukcesu.
Nagminne doświadczanie odrzucenia skutkuje wytworzeniem się mechanizmu obronnego w naszej psychice: izolacji. Aby chronić samych siebie przed ciągłym uczuciem przykrości i zawodu, zaczynamy stronić od ludzi i uczymy się liczyć tylko na siebie. Jako dorośli stajemy się skrajnie niezależni i możemy celowo odrzucać pomoc innych, aby nie narażać się na ponowne odtrącenie.
U dzieci tendencja do izolowania się dodatkowo idzie w parze z kreowaniem w głowie własnego wewnętrznego świata, w którym są bezpieczne i akceptowane. Wyobrażanie sobie fantastycznych krain i interakcje z wyimaginowanymi przyjaciółmi są rodzajem ucieczki od bólu odrzucenia oraz próbą stworzenia sobie miejsca, w którym mogą czuć się komfortowo. Po latach mechanizm ten może przynieść zaskakująco pozytywny skutek, przekładając się na wysoki poziom kreatywności i zdolność do abstrakcyjnego myślenia.
Dla ukształtowania się zdrowej samooceny ważne jest, abyśmy już jako dzieci mieli w sobie przekonanie o własnej wartości. Ponieważ jesteśmy zbyt niedojrzali, aby sami je w sobie odnaleźć, w pierwszych latach życia muszą dać nam je rodzice oraz rówieśnicy. Tylko dzięki nim możemy uwierzyć w to, że mamy swoje zalety, talenty, jesteśmy godni miłości i wnosimy coś pozytywnego do życia innych.
Niestety, jeśli w dzieciństwie rzadko słyszeliśmy od rówieśników: „Lubię cię”, „Jesteś fajna”, „Bądź moją przyjaciółką” itp. – może wykiełkować w nas przekonanie, że nie zasługujemy na czyjąś uwagę. Bo „coś jest z nami nie tak”, jesteśmy niewystarczający, w jakiś sposób gorsi lub nieatrakcyjni. Ten pierwotny brak uznania i docenienia ze strony rówieśników skutkuje zaniżoną samooceną, która ujawnia się na wielu polach naszej życiowej działalności. Możemy na przykład bać się zabierać głos w obawie przed skompromitowaniem się, mieć problemy z asertywnością czy łatwo rezygnować z walki o swoje.
Czytaj także: Syndrom oszusta – częsty problem osób z niską samooceną. Jak z nim walczyć?
Głód uznania, który wynieśliśmy z dzieciństwa, potrafi dokuczać nam przez całe dorosłe życie. Potrzeba, której nie zaspokoiliśmy na najwcześniejszym etapie rozwoju naszej osobowości, nie wygasa i w dorosłości często daje o sobie znać ze dwojoną siłą. Z tym wiąże się niebezpieczeństwo, że całe nasze życie podporządkujemy sobie jednemu celowi: temu, by inni nas chwalili i podziwiali. Jest to niebezpieczne, ponieważ często jesteśmy gotowi rezygnować ze swoich granic i podporządkowywać się otoczeniu, byle tylko usłyszeć od kogoś to, co w dzieciństwie nigdy nie padło z ust naszych znajomych czy rodziców.
Czytaj także: People pleaser – skąd bierze się w nas presja zadowalania innych? Rozmowa z Katarzyną Miller
Osoby, które w dzieciństwie czuły się dyskryminowane przez rówieśników, mogą mieć tendencję do nadmiernego analizowania czyichś zachowań i doszukiwania się w nich najmniejszych oznak dezaprobaty czy lekceważenia. Taki nawyk wyniosły z pierwszych lat życia, gdy zdanie innych miało dla nich ogromne znaczenie i stały się wyczulone na wszelkie sygnały krytyki. Dorośli wyposażeni w taki mechanizm często nadinterpretują znaczenie czyichś słów czy gestów, pochopnie nadając im negatywne znaczenie. Może im się wydawać, że ktoś jest do nich wrogo nastawiony, choć nie mają ku temu obiektywnych powodów. W głowie toczą nieustanny monolog, przez który nabierają fałszywego przekonania, że są bezwartościowi, a inni na pewno to widzą i dlatego źle ich oceniają.
Z drugiej strony, wyczulenie na zachowania i opinie innych może zwiększać poziom empatii u osób, które doświadczyły odtrącenia w dzieciństwie. Ze względu na własne trudne przejścia życiowe potrafią one lepiej wczuć się w sytuację innych ludzi i okazać im wsparcie – ponieważ dobrze wiedzą, czego potrzebuje człowiek dotknięty bólem odrzucenia.
Osoby, które jako dzieci czuły się niewidzialne dla swoich kolegów i koleżanek z klasy, mogą mieć pewne problemy w kontaktach międzyludzkich. Szkoła jest przede wszystkim miejscem socjalizacji, gdzie dziecko uczy się, jak współpracować oraz skutecznie komunikować się z innymi. Gdy jego kontakty z rówieśnikami były rzadkie lub naznaczone raniącą krytyką, jako dorosły człowiek może mieć braki w obejściu towarzyskim oraz celowo unikać interakcji z otoczeniem.
Psychologowie zwracają jednocześnie uwagę, że osoby mające niewielu przyjaciół w dzieciństwie i podchodzące do innych nieufnie, w dorosłości mogą odznaczać się pozytywną cechą: lojalnością. Gdy człowiek odrzucony przez wszystkich spotka na swojej drodze kogoś, kto okaże mu zainteresowanie i z kim nawiąże nić porozumienia – zazwyczaj jest w stosunku do niego lojalny i z wielkim poświęceniem dba o powstałą między nimi więź.
Ignorowanie, wyszydzanie, złośliwe zaczepki – jeśli tak wyglądało większość twoich interakcji z rówieśnikami, to w dorosłości będziesz szukać miejsc, w których kontakty międzyludzkie są regulowane poprzez mniej lub bardziej formalny kodeks zachowań. To wyraz ucieczki od chaosu relacji ku bardziej przewidywalnym i harmonijnym formom obcowania z innymi. Mogą to być np. organizacje, w których każdy ma przypisaną funkcję, a komunikacja przebiega według z góry określonego scenariusza, co minimalizuje ryzyko wykluczenia.
Warto dodać, że upodobanie do zhierarchizowanych środowisk ma swoje zalety – sprawia, że łatwiej nam pracować np. w dużej korporacji. O ile w danej firmie o awansie decydują nie zakulisowe gierki, tylko nasze wyniki oraz sprawne poruszanie się w strukturach organizacji, o tyle taka cecha mocno działa na naszą korzyść.
Jak widać, nie wszystkie skutki odtrącenia w dzieciństwie przez rówieśników muszą negatywnie rzutować na naszą przyszłość i odbierać nam szansę rozwoju. Starajmy się wykorzystywać cechy, które wykształciliśmy w sobie w reakcji obronnej na odrzucenie – kreatywność, niezależność czy przejrzysta komunikacja w wielu branżach są bardzo cenionymi umiejętnościami. Te zaś cechy, które mogą sabotować nasze wysiłki wkładane w samorozwój i utrudniać nam budowanie satysfakcjonujących relacji, warto przepracować na terapii. Nigdy nie jest za późno, by uleczyć dawne rany, przebaczyć innym oraz sobie i rozpocząć życie bez emocjonalnego balastu, który blokuje nasz życiowy potencjał.