Badania mówią, że każda osoba uzależniona doświadczyła w życiu traumy, jednak nie każdy, kto traumy doświadczył, się uzależni. Czy świadomość tej korelacji pomoże pokonać nałóg? Odpowiada psychoterapeuta Kacper Stengert.
Tekst pochodzi z magazynu „Sens” 1/2025
Dlaczego uzależnienia są skutkiem traumy?
Przyczyn jest kilka. Źródłem uzależnienia jest chęć ucieczki od bólu psychicznego, który często jest śladem traumy. Narkotyki, alkohol, seks, a nawet zakupy pomagają nie myśleć, nie doświadczać tego, co trudne, bolesne.
Pomagają uciec od samego siebie i od świata, który dla osoby po traumie jest zagrażający. To dlatego, że trauma sama nie znika. Nie mija, choć jej nie pamiętamy lub ją bagatelizujemy. Trauma to odciśnięty w naszej duszy ślad, wieczna rana, która wciąż się otwiera. I właśnie po to, by odwrócić od uwagę od bolesnych emocji, jakie z niej wciąż płyną, sięga się po używki, gry, hazard czy nałogowy seks lub nałogową pracę.
Wszystkie te działania służą odwróceniu uwagi od emocji, które są echem traumy?
Wszystko, co odwraca uwagę od cierpienia, jakiego źródłem jest trauma, będzie atrakcyjne. A jeśli dodatkowo ta substancja czy czynność uśmierza ból – a na przykład narkotyki potrafią to zrobić bardzo szybko – łatwo wpaść w uzależnienie od nich. Ale to nie wszystkie przyczyny. Zacznijmy od tego, że trauma, odciskając się w naszym układzie nerwowym, upośledza układ neuronalny związanym z sytuacją, czyli zachowaniem czy odczuciem, jakiego dotyczyła. Z kolei narkotyki aktywizują układy neuronalne. A więc jeśli zażyjemy taki narkotyk, który aktywizuje właśnie układ uszkodzony przez traumę, ta substancja stanie się dla nas czymś szczególnie pożądanym, naszą „protezą”, „lekiem”.
Protezą czego?
Substancje zmieniające świadomość bywają przede wszystkim zamiennikiem dla bliskich relacji: poczucia zaufania, czułości, akceptacji i zrozumienia, bycia ważnym w kontakcie z drugim człowiekiem. Osoba uzależniona sięga po substancje, które dają jej odczucia podobne do tych, jakich doświadczyłaby w dobrych relacjach. Jasno więc z tego wynika, że uzależni się ten, komu ich brakuje.
Mówiąc językiem psychologii, narkotyk staje się zamiennikiem bezpiecznego stylu przywiązania, który wykształca się podczas pierwszej relacji, a więc między dzieckiem i osobą, z którą jest ono blisko związane, zazwyczaj matką – o ile jest ona empatyczna, umie dostroić się do dziecka emocjonalnie i reaguje adekwatnie na jego potrzeby. Jeśli ta relacja jest pełna negatywnych odczuć, wtedy dziecko uczy się lękowego lub unikowego stylu przywiązania, które w dorosłym życiu utrudni mu dobre relacje z innymi, bo będzie się ich bało lub unikało. Co więcej, kiedy matka odzwierciedla emocje dziecka, reagując na nie i pozwalając je przeżywać, daje mu coś niezwykle cennego, mianowicie uczucie ukojenia. Dzięki temu doświadcza w relacji z nią czułości, bliskości i bezpieczeństwa, ale także uczy się od niej, jak koić samo siebie. W psychice dziecka wykształca się mechanizm adekwatnego reagowania na swoje głębokie i prawdziwe potrzeby. Uczy się ukojenia, z którego będzie mogło korzystać w dorosłym życiu.
Czytaj także: Matka i córka – dajesz tyle, ile dostałaś. Rozmowa z Ewą Woydyłło-Osiatyńską
A jeśli się go nie nauczy?
Jeśli mechanizm samoukojenia nie został uwewnętrzniony, dziecko już jako dorosły człowiek będzie szukać ukojenia nie w sobie, ale na zewnątrz. Jeśli „odkryje” substancje zmieniające świadomość, to może zacząć ich używać właśnie dla ukojenia. Początkowo będzie mieć poczucie kontroli nad nimi, jednak z biegiem czasu pragnienie ukojenia zacznie dominować nad rozsądkiem. Trochę tak jakby się chciało ciągle być kochanym, przytulanym i zaopiekowanym. Substancja staje się wtedy rodzicem, który daje miłość bez ograniczeń, ciągły błogostan. Nawet przy ogromnych kosztach materialnych i społecznych, jakie niesie uzależnienie, niezwykle trudno z niego zrezygnować, bo tak cenne jest złudzenie miłości, jakie daje narkotyk.
Czy to, od czego człowiek jest uzależniony, daje nam jakąś informację na temat tego, co go spotkało?
Tak. Substancja, od której osoba się uzależniła, jest wskazówką na temat rodzaju doświadczonej traumy. Jeśli to heroina czy morfina, to źródła traumy należy szukać w relacji z rodzicami. Co więcej, możemy założyć, że w tej relacji doszło do szczególnie ciężkiego wydarzenia. Tak zwane ciężkie narkotyki, czyli opiaty, okazują się skutecznymi uśmierzaczami bólu płynącego z traumatycznej relacji z matką czy ojcem, bo dają odczucia przypominające te, jakich doświadcza dziecko otoczone miłością, utulane, bezwarunkowo kochane. Zwłaszcza heroina daje także silną iluzję, że jest się wyjątkowym nie tylko dlatego, że kochanym, ale także dlatego, że jest się kimś szczególnym, wybranym!
Czytaj także: Pierwsza kobieta w życiu mężczyzny – relacja z matką ma wpływ na całe życie
Matka jednego ze znanych mi uzależnionych mężczyzn była psychopatyczna: zamykała syna i jego siostrę w pokojach, terroryzowała, wyzywała, poniżała i biła, jednocześnie mówiąc, że są wyjątkowi i muszą w życiu osiągnąć sukces. Ojciec nie potrafił skutecznie stanąć w obronie dzieci, bo bał się żony i także padał ofiarą jej przemocy i sadyzmu. Ten mężczyzna jako nastolatek sięgnął po heroinę, by ukoić ból poniżenia i braku miłości. Narkotyk dał mu niewyobrażalne poczucie bycia kochanym, którego nigdy nie zaznał w relacji z rodzicami. Heroina podarowała mu jednak jeszcze coś, z czym nie mógł sobie poradzić nawet podczas terapii: podtrzymywała w nim iluzję, zaszczepioną przez matkę, że kiedyś jej syn osiągnie wielki sukces. Zamiast tego systematycznie niszczyła go i w końcu zabiła.
A co w tym kontekście możemy powiedzieć o marihuanie?
Sięgają po nią często osoby, które odczuwają ból, pustkę i lęk z powodu złych relacji z bliskimi, ale też nie potrafią tych relacji odbudować, choć bardzo by chciały. Ten dysonans i ten brak rekompensują marihuaną.
Osoby uzależnione od alkoholu, które dzięki terapii wychodzą z tego uzależnienia, ale nadal czują złość i niechęć do krytycznych i kontrolujących najbliższych.
Aby poradzić sobie z tymi uczuciami, znieczulić siebie, rozładować je i wypełnić pustkę emocjonalną – sięgają czasem po marihuanę. To daje im ukojenie i obojętność na to, czego doświadczają. Chcieliby mieć lepsze relacje, ale są uwikłani w przekonania, że to się nie uda, więc jedyny sposób, jaki znajdują, to ciągle uśmierzać ból płynący z braku dobrych relacji z bliskimi.
Posłuchaj także: Podcast „W czułym zwierciadle: uzależnienia”. Kiedy zaczyna się alkoholizm? Rozmowa z psychiatrą dr. n. med. Andrzejem Silczukiem
Dlaczego trauma w relacji z bliskimi jest tak bardzo niszcząca?
Traumatyczne relacje z bliskimi powodują, że w dorosłym życiu brak nam zdolności do czerpania cennych i dobrych uczuć w relacjach. Niedostępne jest odczucie intymności i głębi bycia w związku romantycznym czy zmysłowym z drugim człowiekiem.
Wróćmy do pierwszych relacji, jakie ma dziecko, i stylów przywiązania, o których mówiłem. Gdy w relacji z matką dziecko nie wykształci w sobie bezpiecznego stylu przywiązania, nie będzie umieć być w relacji miłosnej, bo to oznacza otwartość, bezbronność i zaufanie. Jeden z moich pacjentów doświadczał od rodziców tylko wymagań, dyscypliny, emocjonalnego chłodu, a dodatkowo molestowania ze strony matki. Miał być najlepszym uczniem, a potem studentem. A ponieważ rodzice, zwłaszcza ojciec, zwracali na niego uwagę tylko wtedy, gdy wygrywał kolejne olimpiady i konkursy w szkole, postawił na sukces. Jako 40-latek miał na koncie osiągnięcia zawodowe i finansowe, ale był emocjonalnym bankrutem, gdyż nie umiał przyjmować głębokich uczuć. Nie wchodził w strefę bliskości, gdyż się jej bał. Ponieważ jednak jak każdy człowiek pragnął miłości, zaczynał wiele relacji, które kończył po kilku miesiącach, bo siłą rzeczy nie mógł dostać w nich tego, czego potrzebował…
Po traumie w relacji z rodzicami nasze więzi z innymi są powierzchowne i dlatego nie zaspokajają głodu bliskości?
Dlatego bywa ich wiele, że są powierzchowne. Dlatego bywają mocne, jeśli chodzi o bodźce emocjonalne czy seksualne. Ilością i intensywnością próbujemy wtedy zaspokoić głód głębokich i wartościowych relacji. Stąd seksoholizm czy hazard.
Weźmy inny przykład, kobieta, nazwijmy ją Anną, jako dziecko była bita przez ojca, przy czym był on zamożny i materialnie córce nie żałował niczego. Kiedy Anna dorosła, wchodziła z mężczyznami tylko w relacje o charakterze seksualnym, bo tylko tak umiała doświadczać bliskości. Nie umiała zbudować głębokiej i trwałej relacji, gdyż w chwili gdy między nią i jakimś mężczyzną pojawiała się bliskość, odżywały w niej traumatyczne wydarzenia z relacji z ojcem. Czuła lęk, miała duszności. Uciekała w nowe związki, seksoholizm był skutkiem jej niemożności doświadczenia prawdziwej miłości.
Jednak efektem traumy w relacji z rodzicami nie zawsze będzie seksoholizm?
Nie zawsze. O potrzebie stymulacji emocji w relacjach mówią uzależnienia od substancji: od kokainy, amfetaminy czy mefedronu. Na skutek traum – zazwyczaj opuszczenia przez rodziców i opresyjnej kontroli – dzieci doświadczają zamrożenia emocjonalnego. Dlatego kiedy już jako dorośli ludzie chcą budować związki z innymi, są wycofani, zimni emocjonalnie, tak jakby nic nie czuli. Nie umieją się bawić i dzielić sobą. Kiedy jednak zażyją substancje, które stają się dla nich stymulantami emocji, są wstanie zbliżyć się do ludzi, próbować budować intymne związki. Bez nich nie są w stanie się zdobyć na takie zwykłe zachowania. Stymulacja, którą otrzymują od substancji, daje efekt protezy emocji, jakie mogliby czerpać z bliskiej relacji, gdyby nie byli straumatyzowani i mogli wejść w głębszą spontaniczną więź z osobami niestraumatyzowanymi. Bez terapii to jednak niemożliwe albo co najmniej utrudnione.
Każdy ma świadomie lub nieświadomie potrzebę głębokich i wartościowych związków, a więc osoby straumatyzowane, które nie potrafią być blisko z innymi, szukają sposobu lub substancji, która wzmocni to, czego są w stanie doświadczyć z tym, z kim potrafią być w kontakcie. Żeby coś poczuć, potrzebują czegoś, co – jak myślą – pomaga im lepiej funkcjonować. A tak naprawdę, powtórzę, substancje dają im tylko iluzję przeżywania, protezę emocji i wrażeń.
Skoro to iluzja, to jaka jest ich rola w budowaniu relacji?
Dają protezę kompetencji. W terapii uzależnień kluczowe jest więc nabywanie kompetencji relacyjnych, takich jak nawiązywanie kontaktu wzrokowego, zdolność do patrzenia w oczy, utrzymywania uwagi na drugiej osobie i aktywnego słuchania. Bez tego nie będziemy blisko z drugim człowiekiem. W trakcie terapii osoby uzależnione uczą się, jak samodzielnie się uspokajać i jak wchodzić w relacje z osobami, które potrafią okazać empatię i współczucie, a więc z którymi będą mogli budować dobre relacje – poczuć się w nich kochane i w których same będą kochać.
I ostatecznie także odstawić narkotyk?
Substancja jest jak bliska osoba w życiu uzależnionego. Zatem kiedy pojawi się prawdziwy człowiek, z którym powstanie głęboka więź, substancja przestaje być konieczna. Dlatego w wyjściu z uzależnienia pomocne są warsztaty budowania relacji i zmiany swojego egocentrycznego doświadczania świata, na rzecz realnej, zdrowej wspólnoty. A osoby uzależnione czasem mają okazję doświadczyć jej dopiero poprzez uczestnictwo w takich grupach jak wspólnoty dwunastokrokowe: Anonimowi Alkoholicy, Anonimowi Narkomani, Anonimowi Seksoholicy czy Anonimowi Pracoholicy.
Kacper Stengert, psychoterapeuta, psycholog, coach. Pracuje w Instytucie Psychoimmunologii, w swojej pracy ukierunkowany jest na nurt psychodynamiczny, który skupia się wokół zrozumienia nieuświadomionych przyczyn cierpienia, oraz wykorzystuje nurt integracyjny, pozwalający na zdiagnozowanie negatywnych schematów funkcjonowania; kacperstengert.pl