1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Praca
  4. >
  5. Pracowitym żyje się łatwiej? "Nawet gotowanie rosołu czy sprzątnięcie łazienki to dobre powody do zadowolenia" - mówi Ewa Woydyłło

Pracowitym żyje się łatwiej? "Nawet gotowanie rosołu czy sprzątnięcie łazienki to dobre powody do zadowolenia" - mówi Ewa Woydyłło

(Fot. Weronika Kosińska)
(Fot. Weronika Kosińska)

Tekst jest fragmentem książki „Szczęścia można się nauczyć” autorstwa dr Ewy Woydyłło i Agnieszki Radomskiej (Wydawnictwo Zwierciadło). Wszelkie skróty pochodzą od redakcji.

Agnieszka Radomska: Większość ludzi poświęca pracy przynajmniej 1/3 swojego życia. Jedni swoją pracę kochają, inni się w niej męczą. Tych z pierwszej grupy można nazwać szczęściarzami?

Dr Ewa Woydyłło” Nie sama praca, a pracowitość jako dojrzała umiejętność jest moim zdaniem najbardziej w życiu przydatna. Kiedyś ktoś bardzo chory zwierzył mi się, że świadomość bliskiego kresu łagodzi mu poczucie dumy, gdyż „zostawia po sobie dwoje pracowitych dzieci”. To zdanie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Zawiera dojrzałą mądrość, która może stać się źródłem szczęścia wszystkich rodziców. Jestem temu już nieżyjącemu przyjacielowi wdzięcz- na za to, że mi to uświadomił, ponieważ dzisiaj sama odczuwam taką dumę i szczęście.

Czym więc jest pracowitość i jak się łączy ze szczęściem?

Zadowolenie i satysfakcja przychodzą w momencie dokonania czegoś. Wykonywanie pracy jest drogą, podczas której rzadko jest miejsce na euforię. Ona przychodzi na koniec jako nagroda. Pracowitość to ułatwia. Gdy człowiek jest leniwy, to wykonanie czegokolwiek od początku do końca jest trudne, bo nie ma się do tego serca. Pracowitość polega na nawyku konsekwentnego wkładania wysiłku w przedsięwzięcia – i małe, i wielkie. Mówię o nawyku dlatego, że jeśli chciałabyś jednorazowo przebiec dwa kilometry, to byłoby raczej trudne i na mecie miałabyś silną zadyszkę. Gdybyś natomiast zaczęła biegać codziennie, zaczynając od 200 metrów i stopniowo wydłużając dystans, doszłabyś w końcu do tych dwóch kilometrów. Byłabyś w stanie je pokonać bez większego kłopotu, nie potykając się z wyczerpania o własne nogi. Bieg stałby się nie jednorazowym zrywem, tylko umiejętnością, do której jesteś przyzwyczajona. Z pracowitością jest tak samo.

Uczymy się jej albo nie?

Dzieci mogą się jej nauczyć tak jak wielu innych rzeczy, obserwując dorosłych. Ja dorastałam otoczona ludźmi, dla których praca była naturalnym źródłem zadowolenia. Nigdy nie słyszałam od dorosłych, że mają jej już dosyć, pamiętam raczej, że byli zadowoleni z tego, co robią. Obserwując ich, wiadomo było, że gdy dorosnę, też będę pracować. Ludzie, którym uda się dobrze wykonać jakieś zadanie, zawsze się przecież cieszą. Natomiast dzieci, które mają rodziców niezadowolonych i narzekających na codzienną harówkę, najpewniej będą marzyć o tym, żeby nie pracować. Ale jak się nic nie robi, to nie ma z czego się cieszyć, a wtedy trzeba wymyślać sposoby na zabicie nudy i powody do celebrowania. Dla mnie to raczej nieciekawe życie.

Pracowitość chyba niekoniecznie musi być związana z karierą i życiem zawodowym, prawda?

Dotyczy każdej formy twórczego życia. Nawet gotowanie rosołu czy sprzątnięcie łazienki to dobre powody do zadowolenia! Te prace mogą być łatwe i nie wymagać zbyt wiele wyobraźni, bo to oczywiście nie jest to samo, co poprowadzić lekcję w szkole albo naprawić silnik w samochodzie. Jednak każdą pracę można wykonać byle jak albo potraktować odpowiedzialnie, wykazać się zaangażowaniem, entuzjazmem i wtedy jej efekt będzie dużo bardziej satysfakcjonujący.

„Każdy dzień to szansa” - zamów karty inspiracyjne Ewy Woydyłło

Na drugim biegunie pracowitości jest lenistwo. Ze zdumieniem obserwuję osoby, którym nic się nie chce: ani wyjść z psem, ani ugotować, ani posprzątać domu chociażby po to, by miło było w nim spędzać czas. Kiedy się unika zajęć wymagających zaangażowania, samemu sobie odbiera się szanse na poczucie zadowolenia.

Sposób funkcjonowania zaczyna się wykształcać w dzieciństwie, kiedy wyrabiają się podstawowe nawyki. Ktoś nauczy się aktywności, a ktoś inny bezczynności. Nawyk jest wyuczonym zachowaniem, a wyuczone zachowanie staje się „drugą naturą”. Oczywiście można to zmieniać, ale dopóki nie przyjdzie przełomowy moment, trwasz w tym, co ci najłatwiej przychodzi. Leniwych ludzi mi żal. Z czego mają się cieszyć, skoro w nic się nie angażują? Co mają świętować, prócz imienin? Mogli nasłuchać się mamy, która pół dnia plewiła w ogrodzie, a potem cały wieczór narzekała na to, jak się napracowała, a do tego tak bolą ją plecy, że ma wszystkiego dość. Sytuacja byłaby zupełnie inna, gdyby powiedziała: „co prawda się namęczyłam, ale to wspaniale, bo teraz wszystko nam będzie pięknie rosło, a poza tym jutro ma padać, więc dobrze, że zdążyłam przed deszczem!”. To są dwie zupełnie odmienne postawy względem pracy i wysiłku, jakimi dziecko przesiąka. Nikt nie odpowiada za to, jakich miał rodziców, wychowawców, jakie otrzymał wzorce, ale każdy, gdy dorośnie, może nauczyć się lubić dobrze wykonane zadania, bo to kolejna z wielu rzeczy, która zwyczajnie nam się opłaca

Przemawia do mnie to świętowanie. Pamiętam dzień, w którym tato mimo moich protestów zaciągnął mnie na Rysy. Powiedział: „to będzie trwało kilka godzin, zmęczysz się strasznie, będziesz miała kryzys pięć razy po drodze, ale na górze mi podziękujesz”. Faktycznie podczas wędrówki miałam minizałamanie nerwowe, obolałe nogi i myśli rezygnacyjne. Z wyczerpania zjadłam nawet niesmaczną mielonkę tyrolską prosto z puszki. Dowlokłam się na szczyt, choć był to wielki wysiłek jak na czternastolatkę. A kiedy z tej góry spojrzałam przed siebie, to się popłakałam, ale już nie ze zmęczenia, tylko ze wzruszenia. To był widok tak zapierający dech, że mój układ nagrody oszalał! Tato oczywiście sobie nie odmówił słynnego „a nie mówiłem!”.

A ja myślę, że umknął ci jeden ważny aspekt w tej historii. Wydaje mi się, że tego dnia największą nagrodą wcale nie był ten fenomenalny widok ze szczytu, choć na pewno wzbudził zachwyt, a coś więcej – duma, że dałaś radę, że ci się udało. Wykonałaś kawał roboty i właśnie to jest moment świętowania sukcesu, którego ludzie leniwi sami sobie odmawiają. Nie możesz być dumna z siebie, jeśli niczego nie zrobisz. Samej siebie nie oszukasz. Poczucie dumy i bezczynność nie idą ze sobą w parze. Do tego nie potrzeba tytułów profesorskich czy jakichś wybitnych osiągnięć. Dumny może być każdy, komu się coś udało, kto coś zrobił dobrze. Piszemy tę książkę po to, by rozbudzić nadzieję, że szczęście jest osiągalne dla każdego. Moim zdaniem ono jest najbardziej dostępne właśnie przez pracę, ponieważ pracować może niemal każdy, natomiast już nie każdy może mieć urodę Marilyn Monroe czy dom z basenem i mnóstwo zer na koncie. Owszem, takie atrybuty też szczęściu sprzyjają, ale naprawdę nie trzeba aspirować nie wiadomo jak wysoko we wszystkich dziedzinach, by czuć się szczęśliwym. Gloryfikuję pracę, ale podkreślam, że rozumiem ją szeroko, dla mnie dbanie o cokolwiek czy kogokolwiek też jest pracą. Jeśli będziesz czytać dziecku książki codziennie przez 20 minut, to nauczysz je, że zdobywanie wiedzy jest ważne. Czy to nie jest powód do dumy i do poczucia szczęścia?

Autopromocja
Szczęścia można się nauczyć
Autopromocja

Szczęścia można się nauczyć

Ewa Woydyłło, Agnieszka Radomska KUP KSIĄŻKĘ

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze