W perfekcyjnym świecie każdy z nas mógłby w pełni cieszyć się przysługującym mu prawem do wypoczynku, regenerując siły i dbając o równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Rzeczywistość bywa jednak daleka od ideału. Z jednej strony nie zawsze sprzyjają temu warunki panujące w miejscu pracy – od zatrudnienia na umowy śmieciowe, po szefostwo wydzwaniające do podwładnych po godzinach. Z drugiej, sami pracownicy, z różnych przyczyn, bywają niechętni do zażywania relaksu. I wyrządzają sobie tym samym krzywdę.
Tyle mówi się o konieczności odpoczynku, a niektórzy i tak są gotowi pracować do upadłego. Z uporem maniaka szukają wyówek i odkładają urlop na bliżej nieokreśloną przyszłość. W końcu czas na wykorzystanie zaległego wymiaru mają jeszcze do końca września. A gdyby nie udało im się wyrwać, dostaną przecież pieniężną rekompensatę – może to nawet lepiej dla domowego budżetu. Myślą, że jedynie stuprocentowa frekwencja jest gwarancją podwyżki i upragnionego awansu. Boją się, że kiedy tylko stracą z oczu skrzynkę mailową i kalendarz spotkań, wszelkie cele zawodowe przejdą im koło nosa. Jeszcze gorzej, jeśli prowadzą własną działalność. Wówczas przeświadczenie, że bez ich osobistego nadzoru firma pójdzie na dno, bywa jeszcze silniejsze.
Tymczasem strategia dwojenia się i trojenia bez momentu wytchnienia jest błędna. Psycholożka Tasha Eurich przekonuje, że prędzej czy później musimy „dać sobie przyzwolenie” na wzięcie wolnego. I lepiej zrobić to wcześniej niż w ostatniej chwili, kiedy po głowie zacznie krążyć nam zmiana pracy. Zacznij działać wtedy, kiedy tylko wychwycisz ostrzegawcze sygnały wysyłane przez twój organizm. Choć wydają się oczywiste, to zdecydowanie zbyt często zbywamy je lekceważącym machnięciem ręki, licząc na to, że w końcu samo nam przejdzie. „Te trzy wskazówki mówią nam, że nie tylko dosięgnął nas stres, ale także wyczerpaliśmy nasze zasoby radzenia sobie z nim” – tłumaczy specjalistka. Sprawdź, co dokładnie ma na myśli.
Pierwszym powodem do niepokoju jest uczucie zmęczenia i znużenia towarzyszące wykonywaniu codziennych obowiązków. Oczywiście taki stan może wynikać z wielu czynników, chociażby z niedoborów witamin czy niedostatecznej higiena snu. Jeśli jednak zauważysz, że już od kilku dni z rzędu ręce opadają ci na myśl o zadaniach, które zazwyczaj nie były dla ciebie problemem, warto rozważyć urlop. Przerwa od pracy może pomóc naładować baterie i odzyskać utraconą motywację.
Wszystkie zawodowe problemy nagle zaczęły urastać w twoich oczach do rangi prawdziwego armagedonu? Nawet zupełnie błaha awaria kopiarki lub literówka w dokumentach sprawiają, że oblewasz się zimnym potem, a serce zaczyna walić jak szalone, choć jeszcze tydzień temu przyjąłbyś tę sytuację ze stoickim spokojem? Nieproporcjonalna reakcja na małe stresory również sugeruje, że należy powiedzieć „pauza”. Przekieruj uwagę na coś innego, a nabierzesz dystansu i wrócisz na właściwe tory – radzi Eurich.
3. Twoje mechanizmy obronne już nie wystarczają
Załóżmy, że po fajrancie miałaś w zwyczaju spędzać czas na mieście z przyjaciółmi lub wskakiwać do ciepłej kąpieli z dobrą książką. Zazwyczaj tyle wystarczyło, aby odstresować się po długim dniu. Aż tu od jakiegoś czasu po wyjściu z wanny nieprzyjemne emocje nie znikają w odpływie razem z mydlanymi bąbelkami. „Kiedy te rytuały zaczynają być po prostu kolejną rzeczą, którą czujesz się zobligowana odhaczyć, a nie przynoszą ci już ulgi, wiedz, że twoja odporność jest na wyczerpaniu” – przestrzega psycholożka. Gdy zdasz sobie sprawę, że nie możesz już polegać na swoich zdrowych sposobach radzenia sobie z wyzwaniami, możesz poczuć się przytłoczona. Co wówczas zrobić?
Ekspertka radzi, żeby nie tylko złożyć wniosek urlopowy, ale również zawczasu przemyśleć, jak spożytkujemy ten czas. Nie chodzi o to, aby maksymalnie wypełnić każdą wolną minutę ekscytującymi przygodami na drugim krańcu świata, rozwijaniem nowego hobby czy przemalowywaniem pokoju. „Nicnierobienie” też jest nam potrzebne. Niemniej Eurich zaleca, aby wypróbować „metodę 2-2-2” i zastanowić się, czego potrzebujesz w przeciągu najbliższych dwóch minut, dwóch godzin i dwóch dni, aby „odzyskać ducha walki”.
„Badania pokazują, że kiedy jesteśmy świadomi tego, na co przeznaczamy nasz czas, wzrasta prawdopodobieństwo, że faktycznie wrócimy do pracy z lepszym samopoczuciem i zdrowiem psychicznym” – mówi. W najkrótszym przedziale czasowym proponuje m.in. skupienie się na ćwiczeniach oddechowych, w nieco dłuższym – na gotowaniu ulubionych posiłków, spotkaniach towarzyskich czy organizowaniu szafy. Jeśli mamy do dyspozycji co najmniej dwa dni, warto pozwolić sobie na przykład na dodatkowe drzemki. Na cokolwiek się zdecydujemy, ważne jest, aby nasze plany były dla nas źródłem radości.
Źródło: „3 subtle signs you need time off from work, says psychologist—and how not to ‘waste’ your PTO”, cnbc.com [dostęp: 23.02.25]