Zjawisko, które nazywamy dzisiaj hejtem, pod różnymi postaciami występowało zawsze – pisze prof. Lilianna Kiejzik. Za przykład może posłużyć sprawa Sokratesa, skazanego przez anonimowych sędziów, którzy w gruncie rzeczy zazdrościli mu popularności. Temat jest tak stary, że filozofia zdążyła już wypracować sposoby reagowania na podszytą złymi intencjami krytykę.
Żyjemy w czasach, gdy polem naszej aktywności staje się już nie tylko dobrze nam znany świat rzeczywisty, lecz także świat Internetu, świat nierealny. Wiedza już dawno stała się władzą, ale zjawisko to bardzo się ostatnio nasiliło nie tylko na poziomie instytucjonalnym, także na poziomie funkcjonowania zwykłych uczestników portali społecznościowych. Wiedza może nam przynieść sukces lub porażkę, zmusza do konkurencji, do przechodzenia na kolejne poziomy bycia lepszym, pierwszym. To z kolei może wyzwolić zazdrość innych, a co za tym idzie – krytykę. Zewsząd ta krytyka nas atakuje, musimy coraz szybciej się uczyć i coraz więcej umieć. Musimy radzić sobie z nowymi wyzwaniami, wielością bodźców, nie zawsze pozytywnych. Dochodzą do tego niezrozumiałe zachowania innych ludzi w sytuacji braku rozsądku (a więc i autorytetu), zaufania, przyjaźni, wielkoduszności, empatii. Wszechobecny pęd wywołuje stres.
Pojawienie się Internetu z jednej strony ułatwiło wiele spraw, ale z drugiej – wyzwoliło hejt... Zjawisko społeczne będące intencjonalnym, agresywnym, często anonimowym, pogardliwym komentarzem frustratów albo osób, które nie umieją się odnaleźć w nowych realiach. Wszyscy jesteśmy na hejt narażeni, lecz gdy jesteśmy aktywnymi uczestnikami mediów społecznościowych, to możliwość zetknięcia się z tym zjawiskiem wielokrotnie wzrasta. Jak w ta kim razie powinniśmy się zachowywać, aby go możliwie uniknąć? Jak sobie radzić, jeśli już nas dosięgnie? Filozofia może nam wskazać kilka możliwości.
Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że zjawisko, które nazywamy dzisiaj hejtem, pod różnymi postaciami występowało zawsze. W starożytnej Grecji Sokratesa skazali na śmierć anonimowi sędziowie, oskarżając go o deprawowanie młodzieży, gdyż zazdrościli mu popularności. We wczesnym średniowieczu Anicjusz Boecjusz, filozof i teolog, doskonale wykształcony, został niesprawiedliwie oskarżony o bezbożność przez fałszywych faworytów króla, gdyż sprzeciwił się możnym. Kartezjusza w XVII wieku skazano na śmierć, bo niedouczeni pseudokatolicy nie zrozumieli jego nauki o substancji, a wyrok, choć niewykonany, w istocie przypieczętował los uczonego, który uciekł na początku do Holandii, a potem dalej – do Szwecji, gdzie zmarł lub został otruty. Przykłady można mnożyć. A jednak oni – Sokrates, Boecjusz, Kartezjusz – stając w obliczu klęski czy nawet śmierci, nie poddali się, szukali pocieszenia u Filozofii, tej, która miłuje Mądrość. I to oni uzyskali nieśmiertelność, nie ich oprawcy, i oni znaleźli w filozofii odpowiedź na trudne pytanie o źródło zła, siłę pogardy i arogancji.
Jeżeli stawimy czoła hejtowi, będzie to oznaczało, że rozumnie wybieramy to życie, jakie mamy w świecie rzeczywistym, realnym. Zakładamy jednocześnie, że jest ono warte tego, aby je przeżyć. Poczucie wolności, jakie posiadamy, daje nam szansę na akceptację tej rzeczywistości, w której jesteśmy narażeni na hejt. Być może jest to absurd, ale jeśli będziemy żyć ze świadomością absurdu, wtedy nie przeżyjemy rozczarowania. Nie zmienimy innych ludzi, ale możemy zmienić siebie. Jak? To proste. Musimy zaakceptować ten świat ze wszystkimi jego niedoskonałościami i przyjąć, że on będzie istniał bez względu na to, czy my tego chcemy, czy nie. Wystarczy poddać racjonalizacji wszystkie nasze zachowania i w ten sposób niejako oswoić absurd, jaki nas dotyka. Los człowieka, ludzką egzystencję przemienić w mit, jak powiadał francuski egzystencjalista Albert Camus, a wtedy przestanie nas ten absurd dotykać.
Jest jeszcze inna możliwość walki z wszechobecnym, intencjonalnym krytykanctwem, hejtem, niesprawiedliwością. Możemy poszukać wskazówek w tak zwanej filozofii praktycznej, na przykład w starożytnym stoicyzmie – szkole filozoficznej, która istniała od IV wieku p.n.e. Co prawda nie było wtedy zjawiska hejtu, ale złe emocje jak najbardziej. Człowiek jako taki przecież się nie zmienił. I tak naprawdę stoicy, tak samo jak wiele lat później Camus, próbowali poradzić sobie i zaakceptować to, na co nie mieli wpływu. Oczywiście różna jest konceptualizacja, ale sytuacje mogły być bardzo podobne. Dla przykładu tak zwany stoicki spokój nie był wynikiem ucieczki od świata, lecz badaniem go, nie ignorancją, ale zamiarem jego gruntownego poznania i przyswojenia. W tym sensie spokój jest właściwym stosunkiem człowieka wobec rzeczy, inaczej mówiąc – podporządkowaniem rozumowi i akceptacją tego, co niezależne od ludzkiej woli.
Stoicyzm był szczególnie popularny w starożytnym Rzymie. A najbardziej znanym stoikiem był Seneka. Żył i tworzył w czasach, gdy Rzym przestał już być republiką, i choć funkcjonował senat, to rządy sprawowali tyrani. Seneka widział wiele niegodziwości, w wielu przyszło mu też uczestniczyć, gdyż inaczej nie utrzymałby się na dworach aż pięciu cesarzy: Augusta, Tyberiusza, Kaliguli, Klaudiusza i Nerona. Musiał nauczyć się lawirować wśród zdrady, oszustw, kłamliwych przyjaźni i nic niewartych deklaracji. Z pewnością dobrze wiedział, jak utrzymać się na powierzchni, w centrum imperium, jak odróżniać pozór od prawdy. Został wychowawcą Nerona. Zadanie, jakie przed nim postawiono, było nad wyraz trudne. Jego wychowanek był bowiem lekkomyślny, nikczemny, skryty, a prawdopodobnie był też naturą wprost psychopatyczną.
Z pewnością o wielu postępkach Nerona Seneka nie tylko wiedział, ale wręcz je popierał, był ich uczestnikiem. Wprowadził także na dwór znajomych, zaufanych popleczników, którymi obsadził liczne stanowiska. Nie miał zresztą żadnych złudzeń, że może uczynić z Nerona władcę filozofa. Prawdopodobnie próbował ograniczyć ogromną korupcję dworską, dbał jednak przede wszystkim o siebie. Oczywiście nie mogło to podobać się Neronowi, który nie zamierzał z nikim dzielić swej władzy. Zamordował swoją matkę oraz przybranego bratanka, Brytanika. Potem także siostrę Brytanika, Oktawię, swoją małżonkę. Co więcej, po zabójstwie matki wygłosił w senacie przemówienie, które jawnie napisał mu Seneka! Dowodził, że śmierć Agrypiny była mniejszym złem, gdyż większym byłoby pozostawienie jej przy życiu. Senece przypadły z kolei łupy po Brytaniku – pałace i ziemie. Nie miał żadnych wyrzutów, przyjmując je z nadania Nerona. Od tego momentu zaczął tracić wpływy. Być może też sam zdał sobie sprawę, że przesadził. Postanowił wycofać się z życia dworskiego i zamieszkać w pałacu wśród winnic.
Do dziś uczeni prowadzą spory, jak trafnie ocenić jego życie i działalność. Dla jednych okazał się nikczemnikiem, łotrem i przestępcą, niegodnym wszystkich funkcji, jakie pełnił. Dla innych był mężem stanu, wielkim moralistą, retorem, świetnym zarządcą swoich ogromnych posiadłości, ascetą i wyrocznią. Starożytny historyk Tacyt nim gardził, wskazywał na chciwość, zakłamanie, pychę, ale Dante umieścił go wśród największych mędrców starożytności, obok Sokratesa, Platona, Hipokratesa, Demokryta, Euklidesa i Cycerona.
Dla nas ważne jest co innego. Otóż Seneka znany jest jako autor krótkich sentencji, złotych myśli lub aforyzmów. Znane i cenione przez czytelników były jego konsolacje, czyli pocieszenia. Przekonywał w nich, jak powinniśmy się zachować w momencie przeróżnych oskarżeń, których sam przecież także doświadczał. Powiadał, że w obliczu różnych nieszczęść powinniśmy wypracować w sobie szczególną postawę, która za zadanie ma utrzymanie pogody ducha. Nie jest to oczywiście łatwe. Aby stała się naszym względnie trwałym nastawieniem poznawczym, a nie wyłącznie aktem jednostkowego nastawienia, musimy żyć zgodnie z naturą oraz kierować się rozumem. Co ważne, w każdej sytuacji należy zachować spokój oraz nie przejmować się tym, na co nie mamy wpływu. I jeszcze: być życzliwym, gdyż to życzliwość (nie gniew) jest najbardziej męską jakością.
W „Listach moralnych do Lucyliusza” pisze, że nie należy odkładać życia na później, gdyż wtedy ono uchodzi. W życiu nie ma nic pewnego, los ludzi toczy się kołem. Musimy tedy pamiętać, że zawsze po nocy jest dzień, po burzy pokój. Nie marnujmy więc życia na spory, dobrze nim rozporządzajmy, czyńmy z niego użytek, a będzie dla nas obfite. I oczywiście czytajmy Senekę.
Lilianna Kiejzik, prof. nauk humanistycznych, filozofka i tłumaczka. Obszar jej kompetencji badawczych to historia filozofii, szczególnie zagadnienia religijnej filozofii rosyjskiej, francuskiego strukturalizmu, problematyki „kwestii kobiecej” w filozofii. Pracuje na Uniwersytecie Zielonogórskim. Miłośniczka jamników, pomaga Fundacji „Jamniki Niczyje”.