1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Polski operator szturmem wdarł się do Hollywood. Nakręcił nowy thriller z Nicolasem Cage’em i robi furorę na świecie

Polski operator szturmem wdarł się do Hollywood. Nakręcił nowy thriller z Nicolasem Cage’em i robi furorę na świecie

Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)
„Surfer”, nowy thriller psychologiczny z Nicolasem Cage’em w tytułowej roli, to jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów kinowych 2025 roku. Co ciekawe, za jego hipnotyzującym obrazem stoi Polak – Radosław Ładczuk, operator o międzynarodowej renomie, absolwent słynnej łódzkiej filmówki, znany dotąd przede wszystkim jako autor zdjęć do obu części kultowej „Sali samobójców” Jana Komasy. Tym razem twórca zabiera nas jednak w emocjonującą podróż na rajską, ale niebezpieczną plażę, gdzie dosłownie nic nie jest tym, czym się wydaje.

Najnowszy film Lorcana Finnegana – australijsko-irlandzko-amerykański thriller psychologiczny z Nicolasem Cage’em w roli głównej – to przejmująca opowieść o byłym surferze, który powraca na rajską plażę, na której spędził lata swojego dzieciństwa, aby spędzić czas z nastoletnim synem. Męski weekend pośród oceanicznych fal szybko zamienia się jednak w istny koszmar. Agresywna grupa lokalsów roszczących sobie prawa do tutejszej plaży zabrania bowiem przybyszom wstępu na „ich teren”. Rozdrażniony przez zaczepki aroganckich osiłków mężczyzna próbuje pokazać kto tu rządzi i zachować twarz w oczach syna. Wkrótce boleśnie przekona się jednak, w jak nierówną wdał się grę. Rozpalona piekielnym upałem plaża staje się koszmarną pułapką, z której wyrwać się może jedynie stawiając czoła lokalnej bandzie, przed którą drży nawet policja.

Nicolas Cage w filmie „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films) Nicolas Cage w filmie „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)

„Surfer” jest jednym z najbardziej oryginalnych niezależnych filmów 2025 roku. To kino nietypowe, balansujące na granicy jawy i snu oraz szaleństwa. To historia mężczyzny w kryzysie wieku średniego, którego marzenie o domu i rodzinie legło w gruzach. On sam nie przepracował też swojej przeszłości i jest w traumie dotyczącej relacji z ojcem. Życie mu się rozpada i jest pogubiony. – Realizując film inspirowaliśmy się powieściami z nurtu surf noir, opowiadaniem Johna Cheevera oraz brutalnym incydentem, którego świadkiem był nasz scenarzysta. Wiedzieliśmy, że historia będzie osadzona w Australii. Miałem okazję tam pracować i zawsze fascynowała mnie wyjątkowa atmosfera tego kraju – wyjaśnia reżyser.

Co ciekawe, autorem zdjęć do „Surfera” jest Polak – Radosław Ładczuk, 48-letni absolwent Wydziału Operatorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi, który miał już okazję pracować przy wielu projektach fabularnych, dokumentalnych oraz komercyjnych. Ceniony za swój styl wizualny operator był też nominowany do wielu nagród – zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynarodowej. Otrzymał m.in. Złotą Kaczkę przyznawaną przez miesięcznik „Film” za zdjęcia do „Sali samobójców” (2011) w reżyserii Jana Komasy oraz wyróżnienie na Jerozolimskim Festiwalu Filmowym za izraelski dramat „Królewna” (2014).

Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films) Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)

Polski twórca ma jednak zdrowy stosunek do tego typu wyróżnień. – Nagrody zawsze cieszą, choć mogę zapewnić, że nigdy nie robię filmów dla nagród, ale gdy już je otrzymam, to zwyczajnie się cieszę, że ktoś dostrzegł i docenił moją pracę. Pozwalają mi też one naładować baterie. Zawód operatora wiąże się trochę z ciągłym wątpieniem w to, czy jestem wystarczająco dobry, aby go uprawiać. Nagrody dla mnie to „zielone światło”, aby dalej pracować i realizować nowe filmy – mówił w jednym z wywiadów.

Ładczuk pracował również m.in. przy filmie „Jesteś Bogiem” (2012), horrorze „Babadook” (2014), tureckim dramacie „Inflame” (2019) oraz amerykańsko-brytyjskiej produkcji „Moich dniach z Mercy” (2017). W 2019 roku ponownie spotkał się z reżyserem Janem Komasą na planie nagrodzonego na Tribeca Film Festival filmu „Sala samobójców. Hejter”, a w 2023 roku stanął za kamerą filmu „Enea” (2023), który otrzymał ośmiominutową owację na stojąco podczas premiery w Wenecji. Poza tym prowadzi również zajęcia w Szkole Filmowej w Łodzi.

Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films) Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)

Do ekipy realizującej „Surfera” Ładczuk dołączył w ubiegłym roku. Zdjęcia były realizowane w australijskich Margaret River, Busselton i w Perth. – Dla mnie to historia o odnajdywaniu swojej tożsamości. Tego, kim tak naprawdę jestem. W filmach zawsze szukam czegoś swojego. Próbuję wyobrazić sobie, co by było, gdybym to ja był postacią. Jakby to na mnie wpłynęło, co bym przeżywał. To pomaga mi zbliżyć się kamerą do postaci – mówił w rozmowie z Eweliną Kołodziej z „Vogue Polska”. Jak natomiast wspomina pracę z Nicolasem Cage’em? – To utalentowany aktor. Ma tak genialny warsztat aktorski, że patrzenie na niego na planie było niezapomnianym doświadczeniem – dodał.

Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films) Radosław Ładczuk na planie filmu „Surfer” (Fot. materiały prasowe Monolith Films)

Z Finneganem Polak pracował już wcześniej, dobrze się znają i lubią podobne kino. – Bardzo lubię pracować z reżyserami z silną wizją. Bardzo mnie inspirują lokacje, odniesienia do sztuki i muzyki. Nasycam się pewnymi tematami, układam sobie tę wizję w głowie, dochodzi do tego praca z reżyserem, scenografia, energia na planie – mówił. – Uwielbiam, gdy kino nie jest naturalistyczne, gdy bliżej mu do baśni albo jakiejś szalonej wizji. Wolę opowiadać o świecie przez przypowieści – kontynuował. W „Surferze” zastosował więc ekstremalne, wręcz intymne zbliżenia, wywołujące dyskomfort i niepokój widza. Inspirował się przy tym kinem lat 60. oraz takimi filmami jak „Walkabout” czy „The Swimmer”.

Dla mnie kino jest przygodą, która bardzo splata się z moim prywatnym życiem. To jest wspaniałe, że pracując, nie tylko zarabiam pieniądze, lecz także mogę przerabiać prywatne tematy. Kino stało się dla mnie wentylem bezpieczeństwa, rodzajem terapii. Bardzo pilnuję tego, aby praca i życie prywatne były w balansie, żeby się w niej nie zatracić – dodaje. Zapytany o operatorskie marzenia, odpowiada krótko i rzeczowo: „O nic nie zabiegam. Raczej z ciekawością czekam na to, co jeszcze może mnie zaskoczyć”.

„Surfer” w kinach od 2 maja.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze