Ta adaptacja książki Denisa Johnsona zdobyła już serię nagród na prestiżowych festiwalach i zachwyciła krytyków – do tego stopnia, że obecnie jest to jeden z najwyżej ocenianych filmów dystrybuowanych przez Netflixa w historii. Magazyn „Variety” określił natomiast dzieło „czarnym koniem” w tegorocznym oscarowym wyścigu. Widzowie również podzielają te zachwyty, bo „Sny o pociągach” zaledwie w kilka dni dotarły na podium listy najchętniej oglądanych tytułów platformy.
Kostiumowy dramat „Sny o pociągach” to obecnie jeden z najpopularniejszych filmów na Netflixie. Serwis włączył go do swojej biblioteki w piątek 21 listopada. Dziś produkcja jest już hitem i aktualnie zajmuje 3 miejsce na liście najchętniej oglądanych pełnometrażowych tytułów platformy. Co ciekawe, streamingowy gigant wykupił prawa do filmu już na początku roku, po tym jak w styczniu spotkał się on z entuzjastycznym przyjęciem na festiwalu Sundance. Później zdobył też kilka prestiżowych nagród na innych festiwalach filmowych, a teraz jest poważnym kandydatem do nominacji do Oscara w kategorii „najlepszy film”. Do tego ma ponad 95 proc. pozytywnych recenzji w serwisie filmowym Rotten Tomatoes, co jest naprawdę imponującym wynikiem. Tym samym dzieło dołącza do takich dzieł jak „Roma” Alfonso Cuaróna (2018) czy „Irlandczyk” Martina Scorsese (2019) jako jeden z najwyżej ocenianych tytułów Netflixa w historii.
Czytaj także: Ukryte perełki na Netflixie. Byłam w szoku, że znalazłam tam takie filmy
Krytycy również są zachwyceni, a ich opinie mówią same za siebie: „Western, romans i traktat filozoficzny w jednym. To oszałamiające i piękne kino”; „Prawdziwa perełka. Jednocześnie minimalistyczny i epicki. Ten znakomity film porusza każdą ludzką emocję – agonię, ekstazę, odkrycie, zaskoczenie, poczucie wspólnoty, samotność. I robi to bez sztuczności i wysilania się”; „Są takie filmy, które wciągają od samego początku. Ten jest jednym z nich – od razu poczułem z nim niesamowitą więź. Byłem pochłonięty, niemal zahipnotyzowany. Nie chciałem, żeby się skończył” – piszą recenzenci.
„Sny o pociągach” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Akcja filmu rozgrywa się na początku XX w. wśród majestatycznych lasów Montany. Fabuła przedstawia natomiast losy Roberta Grainiera (w tej roli nominowany do Złotego Globu Joel Edgerton) – drwala, który pracuje przy budowie kolei w Stanach Zjednoczonych wraz z innymi mężczyznami. Jego życie kręci się więc głównie wokół pracy, co znacznie oddala go od rodziny – żony Gladys (Felicity Jones) i małej córki Kate. Mężczyznę dręczy też jego skomplikowana przeszłość. Bohater próbuje jednak walczyć z natrętnymi myślami i znaleźć swoje miejsce w nieustannie zmieniającym się świecie. W pewnym momencie w jego życiu wydarza się jednak coś niespodziewanego. To sprawia, że Robert na nowo odkrywa piękno i głębszy sens lasów oraz drzew, które przez lata ścinał.
„Sny o pociągach” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Reżyserem filmu jest Clint Bentley, twórca trzykrotnie nominowanego do Oscara filmu „Sing Sing”. Scenariusz, stworzony we współpracy z Gregiem Kwedarem, bazuje natomiast na nominowanej do nagrody Pulitzera noweli Denisa Johnsona z 2011 r. Co ciekawe, Bentley jest kolejnym reżyserem, który sięgnął po twórczość zmarłego w 2017 r. amerykańskiego pisarza. „Sny o pociągach” są zatem trzecią, po „Synu Jezusa” (1999) i „Gwiazdach w południe” (2022), kinową adaptacją jego prozy, do tego w iście gwiazdorskiej obsadzie – poza Joelem Edgertonem i Felicity Jones, na ekranie pojawiają się również m.in. Clifon Collins Jr., Kerry Condon oraz William H. Macy.
„Sny o pociągach” są przede wszystkim hołdem dla odchodzącego w niepamięć stylu życia i nieustannie zmieniającego się świata. Nie jest to oczywiście film bez wad, ale nie da się zaprzeczyć, że to mistrzowsko zrealizowane kino kostiumowe oraz głęboko poruszający i zachwycający wizualnie portret mężczyzny walczącego ze swoimi demonami. Edgerton jest w tej roli naprawdę znakomity (kreacja została już doceniona na wielu prestiżowych festiwalach filmowych), podobnie jak wcielający się w rolę Arna – czarującego, choć momentami kłótliwego eksperta od materiałów wybuchowych – William H. Macy.
I chociaż nowy dramat Netflixa to kino z mrocznym przesłaniem, które może wprawić widza w przygnębienie, oszołomienie, a nawet złość, trzeba przyznać, że momentami film jest też niesamowicie zabawny. Jeśli macie dzieci, może też solidnie wzruszyć. Pomimo tej emocjonalnej głębi, nie zgłębia jednak emocjonalnej głębi samego Roberta, chociaż opowieść koncentruje się głównie na jego życiu i doświadczeniach. Szkoda, że twórcy nie posunęli się o krok dalej, bo jego wątek aż prosi się o głębszą analizę.
„Sny o pociągach” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Poza tym jest to również kino historyczne, dające nam wgląd w pewien wycinek amerykańskiej historii – nie spodziewajcie się jednak opowieści w stylu „Forresta Gumpa”. Zmiany, jakim ulega kraj, są tu bardziej w tle, a główny wątek dotyczy jednostki: prześladowanego przez przeszłość mężczyzny, który dzielnie znosi wszelkie ciosy od losu, a na koniec osiąga pewien rodzaj wewnętrznego spokoju. Co film oferuje poza tą narracją? Serię pytań, na które widzowie muszą odpowiedzieć sobie sami.
„Sny o pociągach” to zatem bez wątpienia najlepsza ze wszystkich adaptacji dzieł Johnsona oraz wizualne arcydzieło, które porusza i które koniecznie trzeba obejrzeć – tym bardziej, że nominacje do Oscara są już w zasadzie formalnością. Gwarantujemy, że nie oderwiecie wzroku od ekranu, chociaż po seansie możecie poczuć lekki niedosyt.
„Sny o pociągach” obejrzeć można na platformie Netflix.