Kadabra Dyskety Kusaje, Ibeyi, Pablopavo i Ludziki, Emeli Sandé – oto artyści, których ostatnie projekty muzyczne wyjątkowo wpadają w ucho. Posłuchajcie sami!
Kadabra Dyskety Kusaje „Slowa” (Fot. materiały prasowe)
Ona jest ze Lwowa, on – z Wrocławia. Razem próbują zaczarować rzeczywistość. Polsko-ukraiński projekt Kadabra Dyskety Kusaje mieliśmy okazję poznać w lepszym świecie: przed wojną, przed pandemią. Pisali o sobie wtedy, że są „bardzo wesołym duecikiem elektroniczno-popowym, z superflecikiem i magicznymi melodiami”. Za flecik i wokale odpowiada Mariya Mavko. Oniryczne aranże dla jej magicznych melodii tworzy Michał Szczepaniec (znany też z Gaijin Blues, równie egzotycznego duetu tworzącego muzykę do wymyślonych japońskich gier wideo). Swój debiutancki album „Slowa” Mariya i Michał pisali jeszcze przed rosyjską inwazją, ale do nowej rzeczywistości pasuje w dwójnasób. Opowiada o odwadze i poświęceniu, o „straconym dzieciństwie, bezdennej samotności”. Ale także o niespodziewanej bliskości obcych do niedawna ludzi, o znaczeniu każdego życzliwego gestu. To wszystko okrywa kosmiczno-magiczna aura samej muzyki, która narzuca się tak skutecznie, że po kilku minutach pędzimy z wesołym duecikiem przez wielobarwną, pulsującą czasoprzestrzeń. Do lepszego świata.
Ibeyi „Spell 31” (Fot. materiały prasowe)
Francusko-kubańskie bliźniaczki i poliglotki – śpiewają po angielsku, hiszpańsku, francusku i w afrykańskim języku joruba – są pewne, że nagrały swój najlepszy album. Pracowały nad nim aż pięć lat i w pełni zaczerpnęły z tradycji swoich przodków: ich muzyki, wiedzy i wierzeń. Perfekcyjne, szlifowane od dzieciństwa dwugłosy 27-letnich sióstr zderzają się tu więc z szamańskimi bębnami i mantrami. A także z elektroniką, klawiszami, samplami. Sumuje się to w przedziwny, ponadczasowy soul.
Pablopavo i Ludziki „Mozaika” (Fot. materiały prasowe)
„Śledzę siebie, czy wszystko okej. Jeszcze jestem, choć mniej” – relacjonuje Pablopavo w „Mozaice”, płycie pisanej z perspektywy „zwykłego człowieka”. Takiego, który zawsze ma pod górę, bo dziecko znów chore, bo „świat ze złych wiadomości”. Ale który w tej szarości i tak wypatrzy jakiś pozytyw: „bo znowu jest maj, bo pszczoły, wróble i ty”. Podobnie chwieją się aranże Ludzików. Trochę tu spelunki, trochę klubu. A sam Pablopavo na przemian śpiewa, melorecytuje i rapuje: „Nagle skądś nadzieja, jak znalezione w kurtce dziesięć zeta”.
Emeli Sandé „Let’s Say For Instance” (Fot. materiały prasowe)
„Ale fajnie być zakochaną, jeszcze nie byłam tak szczęśliwa” – oświadczyła tuż przed premierą tej płyty Emeli Sandé. Dołączyła zdjęcie swojej dziewczyny Yoany i wyznanie, że zajęło jej wiele lat, by wreszcie żyć tak, jak chce. 35-letnia szkocka mistrzyni soulu wreszcie gra też dokładnie tak, jak chce. Bo z wielkiej wytwórni przeniosła się do niezależnej, a wsparcie fanów daje jej poczucie „nowego początku”. Można to rozpoznać po motywujących tekstach. Słychać w dziarskich refrenach. I widać w afirmatywnych teledyskach.