Autorka „Pippi Pończoszanki”, „Dzieci z Bullerbyn”, „Karlssona z Dachu”. jaka była, zanim stała się sławną pisarką? O tej części życiorysu Astrid Lindgren, którą nie chciała dzielić się ze światem, opowiada reżyserka filmu „Młodość Astrid” Pernille Fischer Christensen.
Zanim zapytam o Astrid, chciałabym wiedzieć, czy także twoim pierwszym czytelniczym olśnieniem była „Pippi Pończoszanka”?
Pierwsi byli „Bracia Lwie Serce”. Opowieść o śmierci i o braterskiej miłości. Ta książka wywołała we mnie, dziecku, lęk, ale i pokazała mi, że świat jest dobry, tylko trzeba o to walczyć. „Pippi…” była następna i prawdopodobnie zawdzięczam jej to, że jestem reżyserką. Jej historia i postać wszczepiły mi silne przekonanie, że warto zawsze być w zgodzie ze sobą i mieć odwagę robienia tego, co dyktują ci serce i intuicja. Astrid Lindgren jest być może najważniejszą autorką mojego życia.
To dlatego nakręciłaś film „Młodość Astrid”?
Kilka lat temu zobaczyłam w duńskiej gazecie pewną fotografię. To było czarno-białe zdjęcie zrobione na bulwarze Nadziei w Kopenhadze: Astrid trzyma na rękach swojego synka Lassego. Zdziwiło mnie to, bo nie wiedziałam, że kiedykolwiek mieszkała w Kopenhadze. Otworzyłam wydaną dopiero co biografię Lindgren i zobaczyłam zdjęcie starszej pani, pełnej humoru, ciepła, życzliwości. „Ciocia Astrid” – tak mówi się o niej w Szwecji. Zaintrygował mnie ten kontrast – obraz młodej kobiety z dzieckiem, przepełnionej bólem. Cierpiącej, wychudzonej, introwertycznej, sprawiającej wrażenie nieobecnej. Kim tak naprawdę była kobieta o dwóch tak różnych obliczach? Przez co przeszła? Lindgren zmarła w 2002 roku, a więc osobiście dotrzeć do niej już nie mogłam. Poszłam do biblioteki, zaczęłam poszukiwania, ale niczego niezwykłego nie znalazłam.
Kiedy nastąpił przełom?
Dwa lata później, kiedy szwedzki dziennikarz z miejscowości Vimmerby, gdzie spędziła dzieciństwo, napisał o niej artykuł. Miał dokładnie te same wątpliwości co ja, ale znalazł kilka interesujących tropów, które udokumentował. Odnalazł listy Astrid z czasów, gdy miała 18 lat. Była bardzo młodą dziewczyną, kiedy zaszła w ciążę z żonatym i znacznie starszym od siebie mężczyzną. W tych listach widać, jak szybko musiała dojrzeć i z jak poważnymi problemami się mierzyła. Myślę, że właśnie te doświadczenia, o których sama nie chciała publicznie opowiadać, po latach stworzyły z niej wspaniałą pisarkę książek dla dzieci. Nigdy nie zamierzałam nakręcić tradycyjnej biografii Astrid. Raczej chciałam, żeby po moim filmie ludzie inaczej na nią spojrzeli.
Dziś Szwecja słynie z liberalizmu obyczajowego. W latach 20. panna z dzieckiem była wytykana palcami?
Niestety, tak. W małym katolickim Vimmerby, gdzie wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, nic by się nie ukryło. Astrid nie chciała sprawiać kłopotu swojej powszechnie szanowanej rodzinie. Jej rodzice byli zdruzgotani. Przede wszystkim tym, że ich córka wdała się w romans z żonatym mężczyzną. Nikt jej z domu nie wyrzucał, ale wiedziała, że nie może zostać w rodzinnym miasteczku. Podjęła także bardzo odważną decyzję, że nie chce mieć nic wspólnego z ojcem dziecka, choć ten obiecał się z nią ożenić, kiedy dostanie rozwód. Ambitna Astrid nikomu się nie zwierzała ze swoich problemów. Wyjechała do Kopenhagi, gdzie w tajemnicy urodziła dziecko i zostawiła duńskiej mamce. W Sztokholmie skończyła kursy stenotypistki. Wiedziała, że odtąd musi być samodzielną i niezależną finansowo kobietą. Kiedy jej synek Lasse miał trzy latka, jego zastępcza mama Marie zachorowała. Astrid musiała zabrać dziecko do Sztokholmu i utrzymać małego Lassego oraz siebie za swoją lichą miesięczną pensję sekretarki.
A jednak w tym trudnym okresie ktoś jej pomógł.
Tak. Spotkała Evę Anden. Prawniczkę broniącą praw kobiet. To ona dopilnowała, by Astrid wyjechała do Kopenhagi. W tamtym czasie samotne matki jeździły do Rigshospitalet – jedynego szpitala w całej Skandynawii, gdzie odbierano porody bez informowania o tym biura ewidencji ludności. To także Eva znalazła rodzinę, u której Astrid zamieszkała i czekała na rozwiązanie. Tam zostawiła synka pod opieką zastępczej matki Marie.
Miała z nim kontakt?
Odwiedzała Lassego w Kopenhadze, kiedy tylko mogła i kiedy miała pieniądze na podróż. Nie wyobrażała sobie, że może go zostawić, żeby odzyskać wolność. A że chłopiec traktował Marie jak swoją matkę, Astrid musiała walczyć o jego miłość i robiła to, opowiadając mu bajki. Tak dojrzewała w niej autorka książek dla dzieci. Dopiero gdy poznała Sturego Lindgrena, z którym wzięła ślub, jej gehenna się skończyła. Astrid mogła wreszcie zająć się Lassem. Kilka lat później urodziła córkę Karin.
Dlaczego rodzice nie pomogli swojej córce?
Astrid napisała książkę o swoich rodzicach. Okazywali sobie czułość w obecności dzieci, co w Szwecji na początku XX wieku było rzadkością. Matka była dobrą kobietą, choć trochę surową, być może dlatego, że zajmowała się całym gospodarstwem. Za to ojciec rozpieszczał dzieci, miał wielkie poczucie humoru, dawał Astrid, jej dwóm siostrom i bratu poczucie wolności i szczęścia. Rodzice przeżyli razem 60 lat, a kiedy ojciec był chory, matka cały miesiąc spędziła przy jego łóżku i tak się nim opiekowała i modliła, że wyzdrowiał. Astrid lubiła mówić o swoim dzieciństwie, bo było dla niej szczęśliwe, bezpieczne i inspirujące. Jego okruchy czuje się w „Dzieciach z Bullerbyn”. Ich autorka nie chciała upubliczniać sprawy jej samotnego macierzyństwa, a o rodzicach zawsze wypowiadała się ciepło. Zresztą przez jakiś czas, kiedy była w Sztokholmie, opiekowali się Lassem.
Nigdy nie miałaś osobistego kontaktu ze swoją bohaterką, a co z jej dziećmi, rodziną? Czy dotarłaś do nich?
Nie. Lasse zmarł kilkanaście lat temu. Żyje jego siostra Karin, ale szczerze mówiąc, nie chciałam się z nimi kontaktować, by nie ulegać sugestiom. Zastanawiałam się, czy Astrid miała potem z Lassem normalne relacje. Na pewno było jej ciężko, bo oboje mieli trudny start. Wiedziała, że pierwsze lata dziecka kształtują je na całe życie, a przecież ona zostawiła synka na prawie trzy lata. W filmie pokazuję, jak wielką moc ma jej pisanie. Astrid była trochę jak Szeherezada, walczyła nie tyle o swoje życie, ile o coś jeszcze trudniejszego – o odzyskanie zaufania i miłości synka.
Odnalazłaś wspomnienia dzieci Astrid. Jak o niej mówiły?
Lasse twierdził, że nie była jak inne matki, które siedzą na ławce w parku i obserwują dzieci bawiące się w piaskownicy. Sama włączała się do zabawy i miała z tego sporo frajdy. Według córki Karin Astrid miała silne poczucie wolności i bezpieczeństwa dzięki temu, że wychowała się w tak dużej i kochającej się rodzinie. Karin uważa, że jej matka osiągnęła dorosłość, kiedy urodziła swoje pierwsze dziecko. Nawet po tym, jak poznała ojca Karin i po raz drugi została mamą, i tak była głową rodziny, podejmowała wszystkie decyzje i była opoką w trudnych sytuacjach. Jednocześnie zamartwiała się o dzieci. Kiedy tylko spóźniały się na obiad choćby pięć minut, wyobrażała sobie, że stało się coś strasznego.
Czy uważasz, że Astrid była feministką?
To, co Astrid przeszła w młodości, uczyniło ją kobietą niezwykle silną, ale także wolną od opresyjnych konwenansów epoki. Historię Pippi opublikowano w 1945 roku. W czasach kiedy dziewczynki miały być posłuszne i nie zadawać kłopotliwych pytań. A przecież Pippi nie była grzeczna. Walczyła o swoje, wiedziała, co to znaczy być asertywną. Wzorce, które wpojono ci jako dziecku, kształtują twój charakter. A więc Lindgren tworzyła wzorce zachowań dziewczynek niepasujące do powszechnie przyjętych. W tym sensie była ikoną feminizmu i genderyzmu. Niezwykle istotne jest tu także to, że Astrid traktowała dzieci poważnie, jak dorosłych, co też było w owych czasach rewolucyjne. Uważała, że dziecko ma takie samo spektrum uczuć co dorosły, tylko większą od niego wyobraźnię.
Była uwielbiana i kochana przez dzieci, ale także mocno krytykowana przez niektórych dorosłych. Dlaczego?
Niektórzy zarzucali jej, że w opowiadaniach o samotnych dzieciach jest za dużo czułostkowości. O drugim tomie przygód Pippi prof. John Landquist napisał, że Astrid jest niekulturalnym beztalenciem, a Pippi to wytwór jej chorej wyobraźni. Nie mieściło mu się w głowie, że dziecko ma prawo do autonomii i samostanowienia. Tymczasem w debatach środowisk nauczycielskich zastanawiano się, czy Pippi nie zepsuje dzieciom charakterów. Astrid broniła prawa dzieci do życia własnym życiem. Uważała, że wielu rodziców od rana do wieczora próbuje wychować małego człowieka na swoje podobieństwo, żeby zachowywał się tak jak oni, bo być dzieckiem to coś niestosownego. Pojawiały się również głosy, że Pippi jest nierealistyczna. Że to niemożliwe, żeby mała dziewczynka sama zjadła cały tort. Astrid odpowiadała, że dziewczynka, która może mieć własnego konia, może też zjeść tyle ciasta. I na to już nie było odpowiedzi.
Jak zrodził się w głowie Astrid pomysł na Pippi?
Kiedy siedmioletnia Karin zachorowała na zapalenie płuc, mama spędzała przy niej czas, czytając jej bajki. W dniu swoich dziesiątych urodzin córka zaczęła się domagać książki o Pippi Langstrumpf, czyli Pippi Długiej Pończosze. Nazwa wydała się Astrid mocno absurdalna, mimo to przyszła pisarka poczuła, że musi do niej wymyślić jakąś wariacką historię. Nikt nie chciał jej wydać ze względu na mało wychowawczy wydźwięk. W końcu jednak się udało.
W postaci Pippi można się doszukiwać jakichś wątków autobiograficznych?
Z pewnością tak. Od dzieciństwa Astrid uwielbiała wspinać się po drzewach, chodzić po dachach, była odważna i zwinna. To zamiłowanie opłaciło się, bo dzięki temu uratowała… pieczeń przypaloną na kuchence. Podczas nauki maszynopisania Astrid mieszkała w mansardzie pięciopiętrowej kamienicy. Któregoś razu zgubiła klucze do mieszkania, w którym zostawiła nieszczęsną pieczeń. Żeby zapobiec pożarowi, wspięła się do niego po rynnie. Ale to jeszcze nic. W 1975 roku, po tym, jak wzięła udział w pewnej jubileuszowej audycji, wspięła się na maszt radiowy. Miała wtedy 70 lat! Zdarzenie skwitowała stwierdzeniem, że przecież w dziesięciu przykazaniach nie jest zapisane, że starym babom nie wolno wspinać się na drzewa. Jeszcze w czasach szkolnych przewodziła paczce zgrywusek. Dziewczęta urządzały koncerty kociej muzyki pod oknami domów innych uczniów albo rozbudzały ciekawość przechodniów, zmuszając ich do biegania za tajemniczą paczuszką, do której przywiązany był sznurek.
Jak myślisz, dlaczego jej książki odniosły na świecie taki sukces? Ktoś obliczył, że ze wszystkich wydanych egzemplarzy można by ustawić 175 wież Eiffla.
Astrid była przekonana, że przez całe życie trzeba pozostać dzieckiem. Że trzeba pamiętać, jak to było, kiedy miało się osiem czy dziesięć lat. Nie moralizowała, nie pouczała. A przede wszystkim uważała, że dzieci to wspaniali czytelnicy.
Film "Młodość Astrid" można obejrzeć online na platformie vod.pl.
Pernille Fischer Christensen duńska reżyserka. Ma na koncie m.in. takie filmy, jak: „Rodzina”, „Ktoś, kogo kochasz”, „Telenowela”