Twoim postanowieniem noworocznym jest ograniczenie binge-watchingu? Nie musisz od razu anulować subskrypcji ulubionych platform streamingowych – po prostu przerzuć się na miniseriale. Oto 5 tytułów, które zadebiutowały w tym roku na Netflixie i nie dadzą o sobie tak łatwo zapomnieć. Który wybierzesz na pierwszy ogień?
Galeria
(5 zdjęć)
(Fot. materiały prasowe Netflix)
1/5
„Świt Ameryki” („American Primeval”)
Sześcioodcinkowy miniserial „Świt Ameryki” zadebiutował na Netflixie 9 stycznia i do tej pory utrzymuje się w top 10 seriali platformy. Nic dziwnego – wciąga od pierwszego odcinka i nie pozwala się oderwać do samego końca. Oto Ameryka… w 1857 roku. Przedziwna kraina pełna cierpienia, w której niewinność i spokój przegrywają ze strachem i nienawiścią. Pokój to domena mniejszości, podobnie jak przyzwoitość — nie wspominając już o współczuciu. Na tej nieludzkiej ziemi nie ma gdzie się schronić i każdy ma tylko jeden cel: przeżyć. „Świt Ameryki” to fabularyzowany obraz i dogłębna analiza zderzenia kultur, religii oraz społeczności kobiet i mężczyzn walczących i ginących za prawo do tej ziemi. Przed seansem warto mieć na uwadze, że to produkcja dość brutalna i krwawa. Mimo tego zdecydowanie warto – dla wartkiej i ciekawej akcji, mocnych kreacji aktorskich i imponującej charakteryzacji.
(Fot. materiały prasowe Netflix)
2/5
„Ocet jabłkowy” („Apple Cider Vinegar”)
„Ocet jabłkowy” to prawdziwa nowość Netflixa – sześcioodcinkowy miniserial zadebiutował na platformie właśnie dzisiaj, 6 lutego. To opowieść o dwóch młodych kobietach, które postanawiają wyleczyć się ze śmiertelnych chorób, koncentrując się na zdrowiu i dobrostanie psychicznym. Ich działania odbijają się szerokim echem w mediach społecznościowych, stając się źródłem inspiracji i nadziei. Niestety nic z ich historii nie jest prawdą… Żeby było ciekawiej, fabuła nie do końca jest wytworem wyobraźni reżyserki. Samanthę Strauss do stworzenia serialu zainspirowała australijska influencerka Belle Gibson, która w 2013 roku stała się jedną z najbardziej znanych blogerek na świecie. Udało jej się bowiem przekonać tysiące osób, że wyleczyła raka mózgu nie lekami i chemioterapią, a zdrowym stylem życia, w szczególności dietą. W 2015 roku śledztwo dziennikarskie ujawniło jednak, że Australijka nigdy nie chorowała i wzbogacała się na naiwności obserwujących. „Ocet jabłkowy” w fabularyzowany sposób przybliża historię Gibson, jednocześnie demaskując „kwaśną” stronę imperium wellness. To mocny komentarz na temat współczesnej obsesji na punkcie zdrowia, social mediów i łatwych odpowiedzi.
(Fot. materiały prasowe Netflix)
3/5
„Morderstwa w Åre” („Åremorden”)
Netflix zdecydowanie nas rozpieszcza. 6 lutego to bowiem data premiery także innego miniserialu – porywającego szwedzkiego thrillera kryminalnego „Morderstwa w Åre”. Rozgrywająca się na majestatycznym, lodowatym tle ośrodka narciarskiego historia podąża za sztokholmską policjantką Hanną Ahlander, która przeprowadza się do wakacyjnego domu swojej siostry w Åre. Bohaterka zostaje uwikłana w tajemnicze zniknięcie, które prowadzi ją do współpracy z lokalnym policjantem Danielem Lindskogiem. Pięcioodcinkowy serial serwuje nam standardową skandynawską mieszankę śledztwa kryminalnego, wątków obyczajowych, gęstej, trzymającej w napięciu atmosfery i przepięknych krajobrazów, dlatego powinien przypaść do gustu fanom takich tytułów, jak „Dochodzenie”, „W pułapce” czy „Most nad Sundem”.
(Fot. materiały prasowe Netflix)
4/5
„Przełom” („Genombrottet”)
O tym tytule już wspominaliśmy na naszym portalu, ale pozwólcie, że go przypomnimy – ta nowość z początku roku jest bowiem zdecydowanie warta uwagi. Szczególnie jeśli szukacie naprawdę krótkiego miniserialu – „Przełom” ma bowiem tylko cztery odcinki. Szwedzka produkcja została oparta na faktach i przybliża sprawę podwójnego morderstwa, do którego doszło na przedmieściach Szwecji w 2004 roku. Sęk w tym, że zabójcę aresztowano dopiero 16 lat później – dzięki tytułowemu przełomowi, czyli zastosowaniu w śledztwie badań genealogicznych. To, co wyróżnia kryminał spośród innych, to przesunięcie uwagi ze sprawcy na ofiary i samo śledztwo. Dlatego też akcja rozgrywa się niespiesznie, ale przykuwa do ekranu napięciem, kreacjami aktorskimi i – rzecz jasna – skandynawskim klimatem.
(Fot. materiały prasowe Netflix)
5/5
„Tęsknię za tobą” („Missing You”)
Narzeczony detektywki Kat Donovan z dnia na dzień niespodziewanie zniknął z jej życia. Powrócił do niego po 11 latach, a wraz z nim – mnóstwo tajemnic i nierozwiązane sprawy z przeszłości. Tak w skrócie można opisać fabułę najnowszego sześcioodcinkowego miniserialu na podstawie powieści Harlana Cobena, który zadebiutował na Netflixie w Nowy Rok. Tytuł oferuje masę tajemnic, emocji i wartkiej akcji. A jeśli seans „Tęsknię za tobą” jest już dawno za wami, mamy dla was wiadomość na pocieszenie: już w marcu na platformę trafi kolejna produkcja na podstawie prozy mistrza kryminału: „Tylko jedno spojrzenie” (miniserial zrealizowany w Polsce).