Ludzie zamawiają mandale, bo potrzebują zmiany. Czują, że wnosząc nową energię do swojego otoczenia, sprawią, że coś się poruszy. Dominika Dominiak, malarka intuicyjna, twierdzi, że to podróż do wnętrza siebie.
Mandala to rysunek na planie koła. Jego źródeł należy szukać w tradycji hinduskiej, ale tak naprawdę możemy zetknąć się z tym symbolem niemal we wszystkich kulturach. Zwłaszcza że koło związane jest nieodłącznie z harmonią, doskonałością. Samo słowo mandala przetłumaczyć można jako „koło życia”, „święty krąg”. A nawet „cały świat”... Tym, którzy widzieli film „Samsara” Rona Fricke’a, z pewnością utkwiły w pamięci kadry z mnichami buddyjskimi. Żmudnie usypują na posadzce świątyni wielką mandalę, by potem w jednej chwili zniszczyć całe dzieło... Cywilizacja zachodnia zafascynowała się mandalą za sprawą Junga. Dostrzegł on w tej figurze właściwości terapeutyczne. Kiedy zakreślamy krąg, pozwalamy sobie na wejście do środka, na kontakt z naszym wnętrzem. To ważny krok w stronę równowagi.
Dominika Dominiak pierwszy obraz energetyczny namalowała osiem lat temu. Wciąż z radością obserwuje zmiany, jakie jej prace inicjują w życiu odbiorców. – Pamiętam mężczyznę, który zamówił mandalę dla zony – opowiada. – Zastanawialiśmy się, jak na nią zareaguje. Po przesłaniu obrazu długo nie miałam od niego żadnej relacji... Kiedy wreszcie się odezwał, okazało się, że żona przeszła na wegetarianizm, zaczęła medytować. Przestała słuchać wiadomości politycznych. On sam nie był pewien, co o tym myśleć. „Nie wiem, czy to moje 25-letnie gadanie podziałało, czy obraz” – skomentował. Na pewno jego rola była niebagatelna – bardzo ważny jest moment, kiedy się taką pracę zamawia. Prawdopodobnie ta kobieta była podświadomie otwarta na zmianę, a obraz wsparł ją energetycznie.
Intencje zamawiających są bardzo różne. I łatwe do odgadnięcia: miłość, obfitość, zdrowie. Spełnienie zawodowe. Niektórzy zamawiają mandale partnerskie. Zdarza się też tak, że mandala wyciąga na powierzchnie różnice zdań w związku. – Osoba zamknięta na rozwój nie przyjmie tej energii, będzie się jej opierać – tłumaczy Dominika. – Może nawet znaleźć bardzo racjonalne wytłumaczenie, dlaczego coś jej nie odpowiada. Za prosty, nie takie kolory... A tak naprawdę te wibracje będą ją drażnić. Mój ojciec mówił, że obrazy, które tworzę, za bardzo świecą. Zwykle jednak po jakimś czasie te emocje uspokajają się. Coś się oczyszcza, odbiór się zmienia.
Czasem ludzie nie do końca potrafią nazwać to, co czują w kontakcie z mandala. Ale reagują. Mówią na przykład, że ciarki chodzą im po plecach. Kolory, kształty – wszystko to energia. Dlatego tak ważne jest, jakimi przedmiotami eis otaczamy. – Siergiej Łazariew w jednej ze swoich książek wspomina przypadek kobiety, która zgłosiła się do niego z powodu pewnych dolegliwości. Wyczuł, że w jej mieszkaniu wisi ikona i że jej autor zmagał się podczas tworzenia z bardzo trudnymi emocjami. Kobieta, z która się spotykał, zaszła w ciążę, on nie chciał tego dziecka. Jego dzieło wchłonęło tę energię, emanowało nią – mówi Dominika Dominiak. Sama przez lata była fanką Salvadora Dalego. Do czasu, kiedy poczuła, jakie emocje kryją się za przedstawionymi wizjami. – Oddałam ukochany album, te obrazy nie cieszyły już oka. Nie chciałam trzymać czegoś, co emanuje smutkiem i „ciężką” energią.
Zanim zacznie malować, Dominika rozmawia z osobą, dla której ma powstać mandala. Albo z kimś bliskim, kto zamawia obraz w prezencie. Niektórzy, wiedząc, że może zajrzeć głębiej, zadają jej wiele pytań, oczekują wskazówek. Rozstrzygnięć. – Nie jestem wróżką, nie oferuję też sesji coachingowych – precyzuje. – Owszem, sprawdzam czasem liczbę numerologiczna, proszę o datę urodzenia. Jeśli rzecz dotyczy zdrowia, również o zdjęcie. Podkreślam jednak, że zajmuję się malowaniem i nie wiem, jakie informacje do mnie napłyną. Oczywiście, nigdy nie daję też gwarancji, że obraz kogoś uzdrowi. Na pewno wesprze energetycznie. Bez tego przekonania pewnie nie zaczęłaby się moja przygoda z mandalami. Na początku dawałam je w prezencie. Widziałam, jak działały, dlatego zajęłam się tym zawodowo.
Zdarza się, że trochę czasu zajmuje ustalenie intencji. Ale nie jest ona niezbędna. – Potrzebuje jej umysł, żeby mieć jakiś punkt wyjścia, o coś się zaczepić. Żeby nie było zbyt abstrakcyjnie... Ja jestem zwolenniczką tworzenia obrazów, które będą wspierać na wielu poziomach – od tego subtelnego, duchowego, po ciało fizyczne – tłumaczy. – Inna rzecz, że kiedy ktoś zamawia obraz z intencją przyciągnięcia czegoś do swojego życia, już podczas rozmowy wychodzi z podświadomości wiele przekonań. Pamiętam małżeństwo, które chciało przyciągnąć więcej obfitości. Okazało się, że mieli na ten temat dość odmienne poglądy, trudno więc im było urzeczywistnić te jakość we wspólnym życiu. Odpowiednia energia pięknie udrażnia takie zastałe sytuacje.
– Najpierw muszę się przestawić na inny tryb działania, na odbiór. Jeśli jestem akurat bardzo aktywna, zwykle potrzebuję dwóch dni, żeby wejść w świat wewnętrzny. Zaczynam od modlitwy, dbam też o dietę – mówi Dominika. Zwykle pracuję w ciszy, chyba że towarzyszą jej mantry. Sama zresztą śpiewa je z dużym oddaniem, to jej druga pasja. Maluje pastelami i farbami akrylowymi. I nie zawsze są to klasyczne mandale. Czasem powstają figury energetyczne poza okręgiem. „Obrazy światła” – tak je nazywa.
Kolory? Pastelowe. Żadnych brązów, czerni. Nigdy przypadkowe. Kiedy malowała dla jednej z klientek mandale w odcieniach fioletu, okazało się, że ta w tym czasie jeździła po sklepach i kupowała sobie różne fioletowe przedmioty. Inny klient zamówił mandale do pokoju, który zamierzał przemalować. Malowali równolegle, wybrali te same kolory...
– Bardzo chciałabym oddać to, co widzę, niestety, w malarstwie możemy poruszać się tylko w dwóch wymiarach. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że zawsze spływa najlepsza energia, jaką mogę w danej chwili odebrać i przekazać. Materia, ludzkie ciało mają jednak swoje ograniczenia – tłumaczy Dominika Dominiak. – Czasem w trakcie malowania pojawiają się głębokie wglądy, również w minione wcielenia. Czasem informacje są dozowane. Oceniam, czym warto się dzielić, co lepiej zachować dla siebie. Ufam, że dostanę to, co jest mi potrzebne do wykonania pracy. Ważne, żeby mandala pomagała jej właścicielowi głębiej skontaktować się ze sobą, dotrzeć do wnętrza. Dlatego zalecam, żeby wieszać obraz w widocznym miejscu, na wysokości czakry serca, i często na niego patrzeć.