1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Masaż ma-uri – hawajski rytuał, który skutecznie przywraca siłę życiową

Masaż ma-uri – hawajski rytuał, który skutecznie przywraca siłę życiową

Na poziomie fizycznym masaż ma-uri zawsze jest przyjemny. Ten rytuał ma od wieków u podstaw niezmienną celebrację ciała. (Fot. iStock)
Na poziomie fizycznym masaż ma-uri zawsze jest przyjemny. Ten rytuał ma od wieków u podstaw niezmienną celebrację ciała. (Fot. iStock)
Nie znalazłam innej metody, która tak skutecznie przywraca siłę życiową – mówi licencjonowana praktyczka masażu ma-uri Anna Zielińska o wywodzącym się z Hawajów rytuale. Pytamy ją, czego można się spodziewać po sesji i z jakimi intencjami warto na nią przyjść.

Za masażem ma-uri stoi duchowość, o której za chwilę porozmawiamy, co jednak, gdyby ktoś chciał się po prostu głęboko zrelaksować? Czy to dobry pomysł?
Oczywiście. To klient określa, z jaką intencją przychodzi na masaż. Jeśli ktoś nie chce w danej chwili przyglądać się trudnościom, których doświadcza, to wymuszanie tego byłoby wbrew etyce naszej pracy. Przychodzą do mnie np. osoby samotne, by doświadczyć kontaktu cielesnego z drugim człowiekiem. Niektórzy proszą, żeby więcej czasu poświęcić dłoniom, bo kiedy je dotykam, czują się zaopiekowane. W naszej kulturze często jesteśmy daleko od ciała, nasze relacje są bardziej mentalne niż cielesne.

Czyli efekt jest przyjemny?
Klient ma odbierać moją obecność jako bezpieczną relację, w której może sobie pozwolić na odczuwanie przyjemności w byciu ze sobą. Na poziomie fizycznym ma-uri zawsze jest przyjemne. Ten rytuał ma od wieków u podstaw niezmienną celebrację ciała, które traktujemy w specjalny sposób. A w głębokim kontakcie ze sobą, w rytuale przyjemności ciała, zauważamy, że to, o co się potykamy, zatrzymuje nas po to, żebyśmy mogli doświadczyć przyjemności z bycia. Po prostu!

W szkole psychoterapii Fundacji Studium Psychologii Procesu, do której uczęszczam, przyglądam się przyjemności w terapii, bo terapia jest z jednej strony procesem pomagającym w prostowaniu czasami trudnych schematów wywołujących w nas cierpienie, ale zarazem jest to akceptująca relacja z drugim człowiekiem. W psychologii procesu droga jest ważniejsza od celu. Staram się więc nie obciążać masażu, który wykonuję, napięciem wynikającym z gotowości do niesienia pomocy. Sama praca dotykiem daje mi wtedy więcej radości, bo jest mniej zadaniowa.

Ma-uri to masaż wielopoziomowy: doświadczamy przyjemność doznań z ciała, a jednocześnie, wykonujemy pracę wewnętrzną – niby nic nie robiąc, bo tylko leżymy na stole… Czego możemy się spodziewać, wybierając się na sesję?
Przede wszystkim zaskoczenia… To jest spotkanie ze sobą, którego nie jesteśmy w stanie skazić oczekiwaniem, że będzie jakieś. Ma-uri korzysta z uzdrawiającej mocy dotyku, dlatego ma formę masażu. Jednak nie przypomina doświadczenia masażu klasycznego, to masaż uzdrawiający. Polega na wywołaniu tych energii, które pozwalają uwolnić się od szkodliwych napięć, blokad, przekonań, zaburzeń, chorób. Praktyk ma-uri podczas masowania wykonuje skodyfikowane kroki i ruchy, które mają swoją choreografię. Jest też oddech – jego i klienta.

Do tego dochodzi warstwa tego, co się dzieje po stronie osoby leżącej. Dotyk, oddziałując na układ nerwowy, uruchamia cały świat doznań – wspomnienia, wizualizacje, łączy z uczuciami, również tymi wypartymi ze świadomości. Te wglądy są pracą wewnętrzną klienta, wsparciem po które przychodzi. Ważna jest też muzyka, zapach oleju, kadzideł, szałwi, ciepło w pomieszczeniu.

Ma-uri jest narzędziem do pracy rozwojowej i terapeutycznej, które na przyjemności opiera swoją transformującą i uzdrawiającą moc. To przyjemność zarówno z kontaktu z własnym ciałem, ale też przyjemność jaką odczuwamy, gdy skontaktujemy się z własną mocą i życiowym snem.

Rozmawiam z klientem przed masażem i po jego zakończeniu. Przed, żeby wyczuć jego intencje, zorientować się, z czym będziemy pracować, i po to, żeby klient mówiąc mi, z czym ma problem, zrozumiał go lepiej. Po sesji jest też jeszcze czas, żeby dopytać, opowiedzieć co się wydarzyło na stole. Nie zawsze klienci z tego korzystają, chcą już oddalić się do swojego świata, żeby zacząć integrować to doświadczenie i sobie z nim jeszcze pobyć.

Co jest unikalnością ma-uri?
Kontekst duchowy i to bez znaczenia, jaki jest stosunek klienta do obszaru duchowego w szerokim tego słowa rozumieniu. Stojąc przy stole, jestem w kontakcie z częścią duchową klienta. Na masaż nie przychodzi samo ciało, które ma być miło oklepane, ale cały człowiek ze swoją emocjonalnością, wrażliwością, historią. I z całą linią przodków, którzy są obecni podczas rytuału. Tradycja maoryska ma silne poczucie wiary, że wszystko jest powiązane ze wszystkim. Jest to silnie obecne w koncepcji hawajskiej Ohana: zbiorowości, rozszerzonej rodziny, która obejmuje żyjące pokolenia i przodków oraz przyszłych potomków – ludzi połączonych przez jedno źródło.

Podczas ma-uri konieczne jest uszanowanie esencji osoby, z którą się spotykam. Niezależnie od tego jaka jest jej świadomość w tej kwestii, to ja witam ją z intencją pobłogosławienia tego wszystkiego, co ona wnosi – z całą opowieścią, z którą do mnie przychodzi.

Ta piękna duchowa idea była rozwijana i przekazywana przez hawajskich kahunów i maoryskich tohunga, których spadkobiercami są Hemi Hoani Fox i Katja Fox – twórcy metody i założyciele duńsko-nowozelandzkiego Instytutu MA-URI®. Od lat 90. XX w. rozwijają unikalną sztukę uzdrawiania MA-URI® Healing Arts i program treningu. Jego zadaniem jest wzmacnianie i rozszerzanie osobistej wolności i rozpalanie w nas pasji do podążania za celem w życiu i zaangażowania w zmianę potrzebną na tej drodze.

Ma-uri wywodzi się z dawnej tradycji masażu świątynnego?
Tak. Z technik masaży hawajskich, które były używane przez szamanów podczas rytuałów inicjacyjnych. Ma-uri było wsparciem w obrzędach przejścia – wejścia w dojrzały wiek, zmianę roli w społeczności, zawarcia małżeństwa. W każdej sytuacji społecznej, kiedy trzeba było przejść jakiś próg, by wejście w nowy etap było bardziej świadome. Ma-uri pomagało sięgnąć do zasobów potrzebnych do dalszej podróży w nowej roli. Jest ścieżką szamańską i powstało jako praktyka uzdrawiania przez pracę z ciałem.

Czasem ludzie kładą się na stół do masażu z jakimś konkretnym tematem, który chcą przepracować, a z warstw nieświadomych wyłania się coś zupełnie innego – pojawiają się niespodziewane obrazy, słowa, wizje. Uruchamia się wówczas kontakt, który nie jest werbalny, dzieje się bez zadawania pytań, ale odpowiedzi przychodzą. One przychodzą z ciała i to klient ma być uważny na to, żeby je umieć czytać. Na stole jesteśmy w odczuwaniu i doświadczaniu historii, jaką opowiada ciało. A jeśli odlatuje się gdzieś do nibylandii, na granicy jawy i snu, też to czuć. Każda informacja, która wypływa, staje się naszą prawdą i możemy zacząć podążać, oddychać i żyć zgodnie z nią. Kwestią wyboru jest, jak spojrzeć na dane doświadczenie.

Czy na ma-uri się wraca?
Tak. Mam to szczęście, że praktykuję ma-uri od prawie 20 lat i mogę te powroty obserwować. Czasami ludzie wracają po latach, dlatego że to doświadczenie było dla nich wyjątkowe. I to jest piękne w tej pracy. Jeśli klienci są w intensywnym procesie uzdrawiania poprzez ciało, czują że potrzebują przychodzić częściej i tak robią, a ta częstotliwość jest bardzo indywidualna – jedni zjawiają się po tygodniu, a inni po dwóch, trzech miesiącach.

Za ma-uri stoi tradycja hawajskiej huny – filozofii, dychowości... Samo słowo w języku hawajskim oznacza sekret lub tajemnicę. Jakie ma to znaczenie?
Huna każe zabrać się za własne życie z pełną odpowiedzialnością, nie obarczając nikogo innego winą za to, jakie ono jest. To taka bardziej wojownicza strona ma-uri, która nakłania, żeby zakasać rękawy i zacząć coś robić, a nie narzekać. W hunie kluczowa jest uważność i prawda, że energia podąża za uwagą. Dlatego tak ważna jest uważność na informacje, które pojawiają się podczas sesji. Obecna w hunie szamańska koncepcja ponownego przypominania sobie, kim jestem, czym jestem, skąd pochodzę i dokąd zmierzam – popycha nas do lepszego poznania siebie i czyni wszystkich samouzdrowicielami.

Przychodząc na ten świat, zapomnieliśmy o tym, czego doświadczyliśmy wcześniej – tracimy pamięć innych rzeczywistości. Nie mamy już pełnej wiedzy, jaką mieliśmy po tamtej stronie. Ona się rozprasza, urywa, strzępi. I teraz musimy poświęcić resztę życia, aby odzyskać tę wiedzę i pamiętać – składając w całość wszystkie zapomniane części w nas. Musimy się cofnąć, aby odkryć cały potencjał, aby żyć w pełni. Poprzez pracę z ciałem możemy zweryfikować narrację o nas samych stworzoną przez umysł, tę „doskonałą opowieść” o naszej tożsamości, do której jesteśmy przywiązani. Przez napięcia i, często, ból ciało pokazuje inny scenariusz – alternatywę do tego, co mówi głowa. Przez ciało docieramy do ducha.

Na wyspach Polinezji wiedza opisywana jest przez kolor czarny. Nie jasność, oświecenie, ale sięganie w głąb. Do tego czegoś, co jest w środku, co jest wielkim potencjałem. Żeby tego dotknąć, potrzebne jest zatrzymanie. „Zatrzymałaś dla mnie świat” – usłyszałam ostatnio od klientki.

Anna Zielińska, licencjonowany praktyk w zakresie MA-URI® Healing Arts, certyfikowany przez duńsko-nowozelandzki Instytut Ma-uri. Zajmuje się terapią zaburzeń psychosomatycznych i pomaga osiągać stan równowagi emocjonalnej i fizycznej, zielinskaterapia.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze