Jest cudownie i kochasz go z całych sił, a za chwilę nie możesz na niego patrzeć. Kłócicie się, by potem czule się pogodzić, aż do następnego spięcia… Do czego to was zaprowadzi? Do rozstania czy ołtarza? Z psycholog Katarzyną Miller o zawiłej kolejności uczuć w związku rozmawia Joanna Olekszyk.
Mówią, że miłość i nienawiść to dwie strony tego samego uczucia. Prawda?
Prawda! Nie ma nienawiści tam, gdzie nie ma ważności, nikogo tak szczerze się nie nienawidzi, jak osoby, którą bardzo się kocha, a która nam daje miłość nie tak, jak chcemy, albo która w ogóle jej nie daje, albo która najpierw ją dała, a potem zostawiła.
Zastanawiające jest jednak to, że nienawiść albo bardzo silną niechęć można czuć do osoby, która nadal jest ci bliska. I że te uczucia się zmieniają jak w kalejdoskopie. W jednej sekundzie go uwielbiasz, w następnej nie chcesz go widzieć.
I oba te uczucia są bardzo żywe. Im bliższy związek, tym głębsze uczucia wywołuje, dlatego i miłość, i nienawiść są wtedy silniejsze. Poza tym większość z nas ma doświadczenie tego, że najbliższe i najważniejsze osoby w dzieciństwie – czyli rodzice – najmocniej nam dali w dupę. Tym bardziej boli, jeśli potem ten ukochany, który miał nam to wynagrodzić i kochać bardziej niż oni, wcale tego nie robi. Wiele osób wynosi też z domu potrzebę przeżywania ciągle skrajnych stanów emocjonalnych, raz góra, raz dół, jak jest spokojnie, to trzeba zaraz się pokłócić. Zwykle są to domy z problemem alkoholowym albo innym uzależnieniem, czasem domy pełne chłodu emocjonalnego. I są też osoby, które po prostu lubią, jak w związku coś się dzieje, jak są emocje, bo same są wybuchowe i namiętne.
Wiecej w Sensie 03/2016. Kup teraz!
SENS także w wersji elektronicznej