Gdy zbyt dużo bodźców wprowadza chaos, jedynym ratunkiem jest odciąć się od nich, zanurzyć w niezwykłym, magicznym świecie. Umożliwia to nowa terapia dla dzieci, ale też dla dorosłych – Snoezelen. Na czym polega, Agnieszkę Smrokowską-Reichmann pyta Magdalena Rybak.
Terapia Snoezelen jest porównywana do oglądania dmuchawców na łące. Na czym polega?
Porównania do wypoczynku na łące użyli po raz pierwsi holenderscy współtwórcy i propagatorzy Snoezelen, Ad Verheul i Jan Hulsegge. Oczywiście, nie chodzi o leżenie na trawie i oglądanie dmuchawców w sensie stricte. Ten opis jest jednym ze sposobów przedstawienia procesu, który przebiega w Salach Doświadczania Świata. Równie dobrze możemy sobie wyobrazić brodzenie po brzegu rzeki ciepłym przedpołudniem albo siedzenie przed kominkiem w zimowy wieczór. Mamy wtedy do czynienia z odpowiednim ustrukturyzowaniem bodźców, które na nas wpływają. W Salach Doświadczania Świata bodźce są rozpraszane tak, żeby były możliwe do odbioru przez osoby z różnego rodzaju deficytami. Następuje wtedy jednocześnie proces aktywizacji i wyciszania, co prowadzi do harmonizacji odbioru wszystkich bodźców. To właśnie opisują podane przykłady. Jest to stan niemyślenia, niewykonywania zadań, tylko bycia i odczuwania.
Dlaczego te pomieszczenia nazwane są Salami Doświadczania Świata?
Jako środowisko oficyny „tematy” wprowadziliśmy taką nazwę, gdy przenosiliśmy tę metodę na polski grunt. Chcieliśmy w sposób przyjazny dla polskiego użytkownika przetłumaczyć holenderski neologizm „snoezelen”. Polska nazwa ma wyjaśniać, że są wśród nas osoby, które nie są w stanie doświadczyć świata i siebie. Może to być wynik niepełnosprawności fizycznej lub umysłowej, choroby, nerwicy, schorzenia geriatrycznego czy urazu. Duża ilość bodźców poza Salą dla takich osób oznacza chaos, którego nie potrafią uporządkować. Sale Doświadczania Świata pozwalają doświadczyć siebie w taki sposób, jaki poza Salą nie jest dla nich możliwy. Zmysły są tu angażowane w głębokości, a nie w szerokości. Dzięki temu uczestnik może zajmować się tylko jednym wybranym przez siebie zmysłem, bez konieczności skupiania się na pozostałych.
A co dokładnie oznacza „snoezelen”?
Musimy się trochę cofnąć w czasie i przemieścić – rok 1974, Holandia, ośrodek dla niepełnosprawnych umysłowo Haarendael. Szukano sposobu pracy z osobami głęboko niepełnosprawnymi umysłowo i w końcu stworzono pierwsze takie pomieszczenie, w którym wydzielone bodźce okazały się bardzo dobrze trafiać do podopiecznych. Zaczęto szukać nazwy, aż powstał neologizm z połączenia dwóch holenderskich czasowników „snuffelen”– węszyć, obwąchiwać, eksplorować i „doezelen” – drzemać, odpoczywać, trwać w półśnie. To jest doskonały opis tej metody – z jednej strony jest w niej element aktywizacji, bo każdy może eksplorować świat w swoim tempie i na swój sposób, a z drugiej strony – relaksacji i wyciszenia. Z tego powodu ta metoda tak dobrze sprawdza się też w pracy z pacjentami onkologicznymi, pomagając im oderwać się od rzeczywistości choroby, bólu i szpitala.
Czy jest stosowana też do pracy z dziećmi nadpobudliwymi, przeciążonymi, w kryzysie?
Jak najbardziej. Warunkiem jest tylko dobrze zorganizowane pomieszczenie. W takiej Sali dzieci zachowują się inaczej niż zwykle – te, które są zbyt pobudzone, wyciszają się, a wycofane – eksplorują. W przypadku dzieci, które przeszły jakąś traumę, albo są po prostu obciążone pracą w szkole czy problemami w domu, Sala Doświadczania Świata stanowi doskonałą odskocznię. Również dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych czy wieloproblemowych, w których nie ma miejsca na zabawę i relaks ani poczucia bezpieczeństwa, Sala staje się ucieczką od tej trudnej rzeczywistości. Mogą działać tu według swoich pomysłów i wszystkie są akceptowane i wspierane.
Nawet zupełnie zdrowe i szczęśliwe dzieci mogą być zapraszane do Sal Doświadczania Świata, tyle że dla nich przygotowywane są określone scenariusze. Na Zachodzie Sale funkcjonują przy wielu zwykłych placówkach przedszkolnych i szkolnych. Mają zapewnić dzieciom relaks i wspomóc ich naturalny rozwój. Okazało się, że przebywanie w Salach bardzo wspomaga rozwój kreatywności. Bo to jest magiczny świat, w pewnym sensie fantastyczny i odrealniony, a przy tym bardziej cichy i uporządkowany niż codzienna rzeczywistość. Nie ma telewizorów, ostrych świateł ani dźwięków. Wszystko jest rozproszone i łagodne. Dla dzieci to jest oczyszczenie sensoryczne z inwazyjnych dźwięków, obrazów. Zdrowe dzieci jak najbardziej mogą tam przebywać. A nawet zdrowi dorośli.
A jak możemy korzystać z nich w Polsce?
Trzeba ich szukać we własnym zakresie. Są m.in. w domach pomocy społecznej, szkołach specjalnych, przedszkolach integracyjnych, ale także w zwykłych przedszkolach, a nawet w niektórych ośrodkach wypoczynkowych, gdzie mogą być udostępniane za niewielką opłatą. Pamiętajmy tylko, że nie każda Sala Doświadczania Świata jest Salą z prawdziwego zdarzenia. Jest to dobre źródło zarobkowania, więc takich pseudo-Sal powstaje coraz więcej. Obecnie upowszechnianiem Sal Doświadczania Świata na skalę ogólnopolską zajmuje się Fundacja Rosa. Nie tylko wspiera powstawanie nowych Sal (na zdjęciu otwarcie Wzorcowej Sali Doświadczania Świata podczas II Forum Terapeutów, fot. Fundacja Rosa), ale również – co bardzo ważne – dba o ich profesjonalizację i poprawność. Fundacja Rosa jako jedyna w Polsce jest członkiem International Snoezelen Association (ISNA) – międzynarodowej organizacji założonej przez jednego z twórców metody, Ada Verheula, oraz profesor Kristę Mertens z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie, która od lat pracuje nad naukowymi podstawami Snoezelen.
Czy sprawdzając Salę, możemy bazować po prostu na swoich odczuciach?
Jak najbardziej – jeżeli wchodzimy i po chwili nie odczuwamy ukojenia i harmonii, lecz odwrotnie: zdenerwowanie, lepiej się wycofać. Jeżeli zauważymy telewizor, też opuśćmy pomieszczenie, bo to jest niedopuszczalne w Snoezelen. Jeżeli nie potrafimy zbadać, czy światło, dźwięk i urządzenia są właściwe, wtedy odwołajmy się po prostu do naszych odczuć sensorycznych.
A jaka jest rola terapeuty w tym sposobie terapii?
Zacznę może od tego, że nadal trwają dyskusje, czy Snoezelen to terapia. W USA i Wielkiej Brytanii mówi się, że jest to spędzanie czasu wolnego (leisure activity), ale w Niemczech i Holandii coraz częściej określa się mianem Zasadnicza różnica w stosunku do wielu innych nurtów terapeutycznych polega na tym, że tu nie ma zadaniowości, a nawet jest to zakazane. Terapeuta jest w Sali razem z dzieckiem czy dorosłym, ale do niczego nie zmusza. Celem jest przebywanie w Sali. Główne hasło Snoezelen brzmi: „Nic nie muszę, wszystko mogę”. Nie pozwalamy na niszczenie sprzętu czy stwarzanie sytuacji zagrożenia. Natomiast wszędzie, gdzie może, dziecko (lub inny uczestnik) pozostaje autonomiczne. Chodzi o to, żeby na własną rękę szukało zajęcia, które jest dla niego najlepsze, co wywołuje efekty terapeutyczne i wychowawcze, choć wcale tego nie zakładamy.
W przypadku dzieci zdrowych podczas pobytu w Sali układamy scenariusz, np. szukamy skarbów albo jedziemy nad morze. Scenariusze tworzą ramy narracji, która wspierana jest odpowiednimi bodźcami wizualnymi, zapachowymi, słuchowymi, dotykowymi. Samo doświadczanie dla dzieci zdrowych szybko stałoby się nudne, scenariusze pozwalają je ukierunkować, ale nadal nie stawiają żadnego zadania ani celu. W przypadku dzieci zdrowych dodatkowym efektem przebywania w takiej Sali może być poprawa zachowań społecznych, komunikacji i zwiększenie kreatywności.
Snoezelen jest stosowane w pracy z ludźmi wypalonymi zawodowo lub w depresji?
Nie wiem, na ile jest stosowana w takich przypadkach, ale z pewnością jest dla takich osób pomocna. Zdarza się, że ludzie cierpiący na bezsenność w Sali usypiają, a cierpiącym na migrenę przechodzi ból głowy. W USA istnieją Sale Doświadczania Świata przy niektórych szpitalach, jako miejsce relaksu nie tylko dla pacjentów, ale też dla personelu. Korzystają z nich też rodzice, którzy wychowują dzieci niepełnosprawne, bo to zadanie wiąże się z wieloma obciążeniami i napięciami.
To chyba idealne miejsce dla każdego żyjącego w szybkim i stresującym świecie mieszkańca naszej planety.
Jesteśmy istotami sensorycznymi – nieustannie odbieramy bodźce, które dochodzą do nas z otoczenia. Odpowiednia strukturyzacja tych bodźców i atmosfera, która się wytwarza w Sali, działa pozytywnie na każdego.
Czy może się to stać tak popularne jak SPA?
Nie sądzę. Na pewno Snoezelen nie działa tak, że możemy spędzić w Sali tydzień czy dwa i wystarczy nam na kilka miesięcy. Snoezelen musi być regularnie powtarzane. Jest to działanie długofalowe, zwłaszcza w przypadku osób pełnosprawnych, które chcą się wyciszyć. W dzisiejszym niespokojnym i pędzącym świecie jest to jak najbardziej wskazane dla każdego. Zresztą, cała przyroda to wielka Sala Doświadczania Świata. Oczywiście, przyroda niezadeptana i niezatłoczona. Taka, jak ta przykładowa łąka, na której możemy leżeć i oglądać dmuchawce. Możemy wyjechać, pospacerować, pójść na czy do filharmonii i tam też osiągamy efekt Snoezelen.
Jakich efektów możemy się spodziewać przy korzystaniu z tej metody, powiedzmy, raz w tygodniu?
Raz w tygodniu to za rzadko. Proponowałabym dwa, trzy razy w tygodniu, a nawet codziennie. Wtedy z pewnością zmniejszy się wiele objawów stresu – migreny, napięcie mięśniowe, problemy gastryczne. Snoezelen nie uleczy jak tabletka, ale pomoże odetchnąć organizmowi. Niczego nie zażywamy, tylko pozwalamy sobie być, a naszym mechanizmom samoregulującym – działać. Na co dzień pędzimy, działamy, osiągamy. A w takiej Sali po prostu jesteśmy i czujemy.
dr Agnieszka Smrokowska-Reichmann, nauczyciel akademicki, redaktor naczelna czasopism „wspólne tematy” i „na temat”,autorka „Snoezelen – Sala Doświadczania Świata. Kompendium opiekuna i terapeuty”.