1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Szlakiem dawnych osadników

Najstarsza muzyka Ameryki ma w sobie ton cierpienia i potęgę nadziei. Protestanckie hymny białych ludzi zasiedlających nowe ziemie wcale nie należą do przeszłości. Można poddać się ich mocy - w Warszawie, w Klasztorze Dominikanów.

Sacred Harp to stare protestanckie pieśni osadników amerykańskich. Śpiewy czterogłosowe zapisane za pomocą figur: fa - trójkąt, sol - koło, la - kwadrat, mi - romb. Dawniej, dzięki temu prostemu zapisowi ludzie niewykształceni muzycznie szybciej uczyli się śpiewać. „Sacred Harp” - śpiewnik wydany w Georgii w roku 1844, nie zmienił swojego kształtu do dziś. Na północy Stanów ten sposób śpiewu dopiero się odradza, ale na południu tradycja jest żywa, przekazywana z pokolenia na pokolenie.

- Spotykamy się i siadamy w kwadracie, w którym każdy bok tworzą inne głosy: tenory, basy, soprany i alty -opowiada Allison Schofield, która śpiewa i uczy śpiewów Sacred Harp od 10 lat. Gościła w Polsce w październiku 2009 roku. - Ktoś, kto chce wywołać jakąś pieśń, zgłasza jej numer, wychodzi na środek i prowadzi, pokazując rytm ręką. Śpiewamy solmizacją (wypowiadając nazwy nut), potem słowami. To są proste i dojrzałe teksty. Jest w nich dużo radości, życia i piękna, ale też cierpienia, bólu i śmierci. Pełne spektrum uczuć.

- W Massachusetts, gdzie mieszkam, takie śpiewy odbywają się każdego tygodnia - mówi Allison. - Ponadto raz w miesiącu organizujemy duży zjazd. Na spotkaniu śpiewamy przez 3-4 godziny. Każdy współtworzy pieśń, jednocześnie podąża za głosem i prowadzi. Czasem jeżdżę do innych miast. To wielka radość podróżować do nowych miejsc i środowisk. Ludzie przyjmują mnie jak swoją. Obdarowują śpiewem, gościną i jedzeniem. Bo kocham tę samą muzykę co oni.

Śpiewamy i uczymy się

- Po raz pierwszy wybrałam się na koncert Tima Eriksena, kiedy byłam jeszcze w college’u. I wtedy usłyszałam Sacred Harp - wspomina Allison. - Padło publiczne zaproszenie na niedzielne śpiewanie. Poszłam. Nagle znalazłam się w czyimś domu, gdzie było mnóstwo rodzin, staruszków i dzieci, i wszyscy śpiewali tę dziką muzykę. Podeszła do mnie jakaś rodzina z Alabamy i mówi: „Musisz do nas przyjechać, pomieszkać z nami i pośpiewać”. Widziałam ich pierwszy raz w życiu. Pojechałam.

- Wszyscy okazali się bardzo otwarci i wyrozumiali. Chciałam śpiewać i to było najważniejsze. Robiłam błędy, a oni mówili, że to dobrze, że dzięki temu się uczę. Nigdy nie usłyszałam: „nie umiesz, źle...”. Za każdy właściwy dźwięk byłam chwalona, a gdy mi nie szło, ktoś pomagał mi prawidłowo wykonać dany dźwięk albo intonował go sam, bym mogła się nauczyć na jego przykładzie. Osoby doświadczone dzieliły się ze mną swoją wiedzą. Teraz ja uczę innych. Uwielbiam to - oczy Allison błyszczą radością. - To cudowne podejmować wspólnie trud, by poskładać różne głosy w jedną całość, we wspólną pieśń, której wcześniej nie było. To niezwykłe przeżycie, radość i przerażenie. Ludzie otwierają się, dojrzewają, w końcu znajdują w sobie odwagę na poprowadzenie pieśni .

O śpiewach Sacred Harp Allison opowiada z wielką pasją. Nie ma wątpliwości, że kocha to, co robi. - Daję ludziom przekonanie, że każdy może śpiewać, że każdy głos jest tak samo piękny i potrzebny. Na warsztatach powstaje bezpieczna i pozytywna przestrzeń. Allison zachęca, by wszyscy śpiewali jak najgłośniej i dawali z siebie jak najwięcej. Więzi, które powstają podczas śpiewania i pokonywania trudności, tworzą niezwykłą wspólnotę. Im jest silniejsza, tym silniejszy jest śpiew. Ta energia udziela się uczestnikom Sacred Harp.

Wspólny radosny trud

- Moim zwyczajem jest coroczny wyjazd na Festiwal Muzyki Dawnej do Jarosławia - opowiada ojciec Błażej Matusiak, przeor klasztoru dominikanów. – W ubiegłym roku odbyły się tam warsztaty śpiewów Sacred Harp. Oczarował mnie prowadzący Tim Eriksen i porwała muzyka. Głośny śpiew, piękne melodie i teksty. Słowa o życiu i śmierci, o radości i cierpieniu, pytania, po co jesteśmy tu, na ziemi. Powaga i surowość. Muzycznie - nowy świat o spójnych i czytelnych regułach, którym chciałem się podporządkować.

- Zawiązała się cała grupa miłośników Sacred Harp i pomyślałem, że skoro mam taki duży dom, to chętnie zaproszę wszystkich do śpiewania - wspomina ojciec Błażej. - Zaczęliśmy spotykać się co dwa tygodnie. Po kilku miesiącach wybrałem się do Stanów. Wielki zjazd, Western Massachusetts Sacred Harp Convention, dwa dni śpiewania z bing bandem Lionela Hamptona. Całe stoły jedzenia, otwartość i radość. Ludzie podchodzili, by mnie poznać. Ta gościnność i prostota bardzo mnie ujęły. Aby dopuścić jak najwięcej prowadzących, śpiewaliśmy często tylko 2 zwrotki, ale z wielkim zaangażowaniem. To było niezwykłe przeżycie, poczucie wspólnej drogi do domu. Po poprowadzeniu przeze mnie pieśni „Hallelujah”, 1. I 4. zwrotki, ktoś podszedł do mnie i powiedział, że to najważniejsze strofy tej pieśni, inny wyznał, że to była ulubiona pieśń jego mamy, kolejna osoba dziękowała za moją lekcję. Bardzo mnie to wzruszyło, bo to pieśń nadziei, która jest pewnością, radością i oczekiwaniem.

 
Według ojca Błażeja, Sacred Harp to lekcja tolerancji. W tych pieśniach spotykają się wszyscy, bez względu na wiarę i pochodzenie. - Cieszę się, że jest takie miejsce, do którego można ludzi zaprosić. Robimy tu coś dobrego i pięknego. Dla mnie to wspólny radosny trud, dzielimy się nie tylko śpiewaniem, lecz także uczuciami wyrażanymi w tych pieśniach - smutkiem i radością. Mam poczucie, że to są moje pieśni, że to jest moja muzyka.

Każdy może się przyłączyć

- O starych protestanckich pieśniach o dziwnym zapisie nutowym dowiedziałem się przypadkiem - wspomina Mikołaj, uczestnik warsztatów. - Obejrzałem kilka filmów w internecie i ten śpiew przyciągnął mnie swoją szczerością. Choć nie umiałem czytać nut, pojechałem do Jarosławia. Spodobało mi się, że w krótkim czasie mogłem wtopić się w ten potężny śpiew i wielką tradycję, w to prymitywne szczere piękno, z którego powstaje sztuka wysokiej próby. Śpiew jest harmonijny i autentyczny, bliski temu, co jest nam, ludziom, wspólne. Pieśni są o cnotach - słowo staroświeckie i dziś niepopularne - zwłaszcza o wytrwałości i nadziei.

I tak Mikołaj zaczął śpiewać. - Na początku trafiała do mnie sama muzyka, zwracałem uwagę przede wszystkim na melodię, którą mam do zaśpiewania, potem na brzmienie całości, a dopiero na koniec - na słowa. Amerykanie mówią, że każda śpiewana pieśń jest lekcją. Siadamy w tzw. klasie, ktoś wychodzi na środek i daje lekcję. Czasem to jestem ja, czasem ktoś inny - młodszy lub starszy. Siadam wtedy i pozwalam obcej osobie udzielić sobie lekcji. I ona to robi, nawet jeśli nie czuje się nauczycielem. Przemawiają przez nią głosy jej nauczycieli, autorzy tekstów i melodii. Gdy zrozumiałem, że to są lekcje, zacząłem więcej uczyć się od innych. Patrzyłem, jak ktoś prowadzi. Słuchałem, jak śpiewa. Obserwowałem, jak komuś pomaga. Uczyłem się od ludzi cnót, o których mówią pieśni.

Mikołaj przytacza słowa Allison: Aby poprowadzić pieśń, trzeba być pewnym i pokornym. Porządek rzeczy jest oparty na równowadze tych dwóch cech. Ale każdy może się w tym śpiewaniu odnaleźć, także niepokorni i niepewni, którzy nie wiedzą, jak im ono pójdzie. I mogą przychodzić tak długo, aż poczują się wystarczająco pewni, by sami dawać lekcję innym. To są proste pieśni i proste zasady.

- Każdy śpiew jest otwarciem się, jest formą ekstazy -mówi Mikołaj. - Zgadzam się na to, by coś mnie opuściło. Ryzykuję. I uczę się. Nie mam opanowanej techniki, po prostu zaczynam to robić. Trzeba zdobyć się na pewną dozę pewności siebie, ale i pokory – i zaśpiewać swoim głosem, w sposób jak najbardziej naturalny. Inaczej się nie da. Głos stylizowany nie współbrzmi z innymi. Siadamy do śpiewania tacy, jacy jesteśmy. Po prostu się przyłączamy.

Śpiewy Sacred Harp pomagają:

  • otworzyć się
  • odkryć swój głos
  • zbudować właściwą pewność siebie
  • nabrać odpowiedniej pokory
  • wejść we wspólnotę, którą się współtworzy i z której się korzysta
  • nauczyć się dawać i brać
  • wyrażać głębokie uczucia
  • zrozumieć wspólnotę ludzkich doświadczeń
  • zbudować więzi z innymi
  • odczuć radość wspólnego trudu
  • uczyć się współpracy i nadziei
Zaproszenie do św. Jacka

Spotkania z pieśniami Sacred Harp odbywają się  w klasztorze Dominikanów w Warszawie, przy ul. Freta 10. Organizują je miłośnicy tradycyjnego śpiewu liturgicznego ze Stowarzyszenia „Sztuka Żywota”. Do udziału w spotkaniach zapraszają wszystkich, którzy zapragną wspólnie zaintonować starą, rdzennie amerykańską pieśń. Nie są tu wymagane muzyczne umiejętności ani znajomość języka angielskiego. Wystarczy przyjść i śpiewać.

„Na przestrzeni wieków wspólny śpiew jednoczył ludzi, nadawał rytm ich codziennemu życiu i przydawał blasku wspólnemu świętowaniu” – piszą na swojej stronie członkowie Stowarzyszenia. „Chcemy naszą pracą chronić jego pamięć, przywracać teraźniejszości dawne dźwięki i harmonię. Pragniemy zarażać naszym zachwytem innych, dlatego nie możemy zgodzić się na to, aby ten śpiew zupełnie zamilkł. Każdy może dołączyć do naszej grupy, poczuć siłę śpiewu w samym sobie, a przez osobiste i wręcz fizyczne doświadczenie poznać jego pierwotny charakter”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze