1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „No przecież wiesz!”, czyli jak złudzenia utrudniają komunikację

„No przecież wiesz!”, czyli jak złudzenia utrudniają komunikację

Zbyt często sądzimy, że ludzie wiedzą to co my. Dlatego np. młodzi lekarze zakładając, że pacjenci wiedzą, co powinni robić, a czego nie, ograniczają się do podania terminu kolejnej wizyty. (Fot. Nuthawut Somsuk/Getty Images)
Zbyt często sądzimy, że ludzie wiedzą to co my. Dlatego np. młodzi lekarze zakładając, że pacjenci wiedzą, co powinni robić, a czego nie, ograniczają się do podania terminu kolejnej wizyty. (Fot. Nuthawut Somsuk/Getty Images)
Jesteśmy skłonni wierzyć, że nasza mimika, gesty i reakcje są wystarczająco przejrzyste i odsłaniają nasze prawdziwe intencje, uczucia, a nawet myśli. Jednak zwykle tak nie jest, a efektem naszego przekonania bywają zakłócenia i nieporozumienia w kontaktach z innymi ludźmi. Zjawisko tzw. iluzji przejrzystości wyjaśnia psycholog prof. Krzysztof Mudyń.

Zjawisko iluzji przejrzystości (z ang. illusion of transparency) polega na przecenianiu stopnia, w jakim nasze uczucia, intencje i ogólnie stan umysłu, są widoczne dla innych ludzi. Z najbardziej spektakularnym przejawem tego złudzenia zetknąłem się za sprawą relacji zaprzyjaźnionego psychoterapeuty. Otóż, któregoś dnia zgłosiła się do niego pacjentka i mimo zachęt w rodzaju: „W czym mógłbym pomóc?”, „Jaki ma pani problem?”, kobieta długo i uparcie milczała. Jak się okazało, jej zachowanie wynikało z silnego przekonania, że profesjonalny psycholog dysponuje czymś w rodzaju psychicznego rentgena i jeśli popatrzy danej osobie głęboko w oczy, dostrzeże wszelkie jej problemy, a może nawet historię jej życia, bo dopytywana dlaczego nic mówi, wreszcie stwierdziła szczerze: „Przecież pan (w domyśle: jako psycholog) wszystko wie”...

Oczywiście, doświadczeni profesjonaliści zwykle widzą trochę więcej niż inni ludzie, a zwłaszcza widzą trochę inaczej, lecz nie są w stanie ad hoc prześwietlić meandrów indywidualnej psychiki. Przekonanie wspomnianej pacjentki w jakimś stopniu wydaje się dość rozpowszechnione wśród laików. Należałoby więc powiedzieć: nie bójmy się psychologów, generalnie widzą oni tyle, ile zechcemy im odsłonić.

Niektóre przejawy pozornej przejrzystości

Złudzenie przejrzystości przejawia się w wielu sytuacjach społecznych. Niektóre z nich zostały przetestowane w warunkach eksperymentalnych. W jednym z eksperymentów osoby badane degustowały piętnaście różnych napojów, z których pięć miało wyraźnie nieprzyjemny smak. Ich zadaniem było nie dać po sobie poznać, który napój jest „niesmaczny”, a następnie ocenić, w jakim stopniu ich odczucia były widoczne dla obserwatorów. Grupa obserwująca ich reakcje miała natomiast odgadnąć, które napoje były „nieprzyjemne”. Okazało się, że „aktorzy” wyraźnie przeceniali trafność rozpoznań ich odczuć przez obserwatorów. Co ciekawe, wspomniana rozbieżność ocen nie wystąpiła w odniesieniu do pozostałych napojów, których smak można uznać za wystarczająco dobry. A zatem jeśli jesteśmy na proszonym obiedzie, gdzie poczęstowano nas jakąś wyrafinowaną potrawą, która bardzo nam nie smakuje, i próbujemy to ukryć, to prawdopodobnie nasze zniesmaczenie nie jest aż tak widoczne jak moglibyśmy się obawiać.

Inny eksperyment, przeprowadzony również przez Thomasa Gilovicha, Kennetha K. Savitsky’ego i Victorię Medvec, z udziałem studentów Uniwersytetu Cornella dotyczył rozpoznawalności kłamstwa, a ściślej ustalenia, na ile trafnie szacujemy to, że inni rozpoznają nasze kłamstwa. Uczestnicy badania odpowiadali przed pięcioosobowym audytorium na wcześniej przygotowane pytania: albo zgodnie z prawda, albo kłamiąc. Co piąta z przygotowanych odpowiedzi była kłamstwem. W kolejnych rundach każdy uczestnik pełnił funkcję zarówno potencjalnego kłamcy, jak i odbiorcy odpowiedzi. Okazało się, że uczestnicy niemal dwukrotnie częściej (48,8 proc. do 25,6 proc.) oszacowywali rozpoznawalność własnych kłamstw niż ci, którzy je odgadywali. Kłamstwo jest więc trudniej odkryć niż przypuszczają ci, którzy kłamią. Oczywiście nie jest to powód, by go nadużywać, nawet w imię tzw. szlachetnych celów.

Wcale nie takie oczywiste

Złudzenie przejrzystości własnych przeżyć daje o sobie znać m.in. w kontekście wystąpień publicznych. Występując przed jakimś audytorium, większość osób odczuwa stres, a niektórzy wpadają wręcz w panikę. Co ciekawe, aktorzy i wykładowcy z długim stażem odczuwają często silniejszy stres niż w początkowej fazie swej aktywności zawodowej. Jak wynika z kilku badań eksperymentalnych, osoby, doświadczając stresu w sytuacjach publicznych, przeceniają „przejrzystość swoich przeżyć”, sądząc, że wszyscy widzą, jak bardzo są zdenerwowani. To złudne przekonanie, bo audytorium zwykle tego nie dostrzega lub przynajmniej nie docenia stresu aktorów. Nierzadko spotykają się nawet z wyrazami podziwu, że zachowali stoicki spokój, podczas gdy sami zainteresowani twierdzą, że bardzo się denerwowali.

Przecenianie oczywistości naszych przeżyć i preferencji dla innych osób – może być źródłem nieporozumień w relacjach z bliskimi. Możemy sądzić, że druga strona zna nasze preferencje lub animozje, a mimo to ich nie respektuje. Mamy to jej za złe, obrażamy się, lecz milczymy. Z kolei druga strona, widząc nasze niezbyt przyjazne reakcje, odpowiada podobnym zachowaniem, co może prowadzić do eskalacji konfliktu.

Istnieje też druga (niejako symetryczna) strona złudzenia przejrzystości. Przeceniamy nie tylko poznawczą dostępność naszych intencji, przeżyć i preferencji dla innych. Przeceniamy też własne umiejętności w odczytywaniu stanów mentalnych innych osób. Dotyczy to zwłaszcza osób, które w jakimś sensie już znamy. Mamy skłonność do „czytania w (ich) myślach”, do odgadywania, co czują, myślą i jakie są ich intencje. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby towarzyszył temu nawyk sprawdzania naszych domysłów, pytając np. „Czy kiedy widzisz (słyszysz), że… to czujesz się…”. Zwykle jednak nie sprawdzamy swych przypuszczeń, gdyż traktujemy je jako tzw. oczywistą oczywistość. Wydaje się zresztą, że – paradoksalnie – najchętniej „czytają” w cudzych myślach wtórni analfabeci, którzy ignorując potencjalne informacje zwrotne, nie korygują swoich błędnych przekonań.

Efekt reflektora i tzw. przekleństwo wiedzy

Okazuje się, że przeceniamy również to, w jakim stopniu inni ludzie zwracają uwagę i dostrzegają nasze zachowania i nasz wygląd. Krótko mówiąc, wydaje nam się, że wszystko, co robimy, i to jak się prezentujemy w sytuacjach społecznych, znajduje się niejako w świetle reflektorów, i inni to widzą...

W pomysłowym eksperymencie Gilovicha i współpracowników poproszono studentów, by pojawiali się na wykładach w koszulkach ze zdjęciem znanych postaci, takich jak Martin L. King czy Bob Marley. Następnie sprawdzono procent osób, które zauważyły, jaka postać została uwidoczniona na koszulce. Porównano procentowe szacunki „aktorów”, tj. tych, którzy założyli odpowiednie koszulki, z procentem „obserwatorów”, którzy to zauważyli. Rozbieżność była spektakularna – aktorzy przewidywali, że będzie to ok. 45 proc., a faktycznie było to tylko niecałe 8 proc.

Wydaje się, że efekt bycia w świetle reflektorów nasila się wówczas, gdy nie podoba nam się zmiana w naszym wyglądzie (np. fryzjerka źle obcięła nam włosy) lub jesteśmy niezadowoleni z jakiegoś swojego zachowania w sytuacji społecznej. Mamy poczucie, że wszyscy to widzą i oceniają. Przekonanie to jest, oczywiście, złudne. Inni ludzie – podobnie jak my – skoncentrowani są bowiem na „bardzo ważnych” własnych sprawach. A ponieważ każdy z nas stanowi dla siebie centrum wszechświata, trudno jest zauważyć, że inni ludzie mają własne wszechświaty, a nasz niewiele ich interesuje.

Zarówno złudzenie przejrzystości, jak też złudzenie bycia w świetle reflektorów można uznać za szczególne przypadki bardziej uniwersalnej prawidłowości, znanej w psychologii pod hasłem „przekleństwo wiedzy” (ang. curse of knowledge). To taki stan, gdy wydaje nam się, że inni ludzie (w tym także nasi rozmówcy) dysponują taką samą lub podobną wiedzą na dany temat jak my sami. Inaczej mówiąc, trudno jest pamiętać o tym, że inni nie wiedzą tego samego co my. Zjawisko to dobrze ilustruje klasyczny eksperyment zaproponowany swego czasu przez doktorantkę Stanford University, Elizabeth Newton. Uczestnicy eksperymentu mieli za zadanie wystukiwać palcami melodie znanych piosenek, podczas gdy druga grupa uczestników miała za zadanie odgadywać, jaka to melodia. Następnie jedni i drudzy mieli oszacować procent trafnych rozpoznań. Okazało się, że ci, którzy je wystukiwali, systematycznie i ewidentnie przeceniali procent trafnych rozpoznań przez słuchaczy.

„Przekleństwo wiedzy” przejawia się w wielu sytuacjach komunikacyjnych, prowadząc do nieporozumień i błędnych decyzji. Trudno bowiem oddzielić to, co wiem ja, od tego, co wiedzą inni – i zdystansować się. Młodzi wykładowcy czy nauczyciele zakładają niejako, że ich studenci wiedzą (lub powinni wiedzieć) niemal to samo co oni. Efektem jest niekomunikatywne przekazywanie treści, a także nierealistyczne wymagania egzaminacyjne.

Podobnie młodzi lekarze, zakładając niesłusznie, że pacjenci wiedzą, co i jak powinni robić, a czego unikać, ograniczają swój komentarz do podania terminu kolejnej wizyty. Początkujący programiści z kolei zakładają mimowolnie, że potencjalny użytkownik danej aplikacji posiada analogiczne rozeznanie w temacie, i rezygnują ze szczegółowej instrukcji. Tu przypomina się scenka z powieści Melchiora Wańkowicza. Otóż, jeden z rozmówców wybiera się „za chlebem” za granicę, do obcego kraju. Zapytany, jak tam się dogada, odpowiada, że „zwyczajnie, po chłopsku” – w przekonaniu, że chłopi, niezależnie od kraju, posługują się tym samym, czyli jego językiem.

„To było do przewidzenia” Czyżby?

Wprawdzie w naszej kulturze wiedza jest rzadko kwestionowaną wartością, lecz trzeba wspomnieć o jeszcze innym kontekście, w którym to, co wiemy post factum, zniekształca nam obraz sytuacji

(tj. naszej wiedzy), zanim to coś się wydarzyło. To tzw. złudzenie wsteczne polegające na tym, że kiedy już coś się wydarzy (np. dojdzie do katastrofy), dochodzimy do wniosku, że przecież było to do przewidzenia, wziąwszy pod uwagę to, tamto i owo. Złudzenie to jest dość destrukcyjne, ponieważ nie mogąc oddzielić tego, co wiemy teraz, od tego, co wiedzieliśmy wcześniej, uważamy, że należało to przewidzieć. Możemy mieć poczucie winy i dyskomfortu, że tego nie przewidzieliśmy lub (co jest niemal regułą) szukać winnych na zewnątrz, wśród potencjalnych decydentów.

We wszystkich zasygnalizowanych błędach poznawczych mamy do czynienia z trudnością przyjęcia innej perspektywy niż ta, która jest nam najbliższa, czyli po prostu własna. Dotyczy to jak najszerzej rozumianej wiedzy (także o własnych uczuciach i intencjach), od której trudno się skutecznie zdystansować, gdy próbujemy ocenić jakąś sytuację z perspektywy innych osób. A mówiąc jeszcze inaczej – trudno jest wziąć w nawias własną wiedzę i oddzielić od tego, co może wiedzieć ktoś inny. Trudno też ciągle pamiętać, że inni nie wiedzą tego co wiemy my i vice versa. Nasze poznanie jest z konieczności (mniej lub bardziej) egocentryczne, zakotwiczone w aktualnie doświadczanych uczuciach (iluzja przejrzystości), we własnej wiedzy lub (jak w przypadku złudzenia wstecznego) aktualnie dostępnej wiedzy. I choć próbujemy zdystansować się od własnego, subiektywnego punktu widzenia, niezupełnie to nam się udaje.

Krzysztof Mudyń wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Pedagogicznym i Akademii Ignatianum w Krakowie. Najważniejsze publikacje książkowe to m.in. „Problem granic poznania…”, „Pochwała wiedzy negatywnej. Szkice na obie ręce”.

Kilka sugestii

Pojawia się pytanie, jak można korygować czy redukować opisane tendencje. A oto kilka dość oczywistych postulatów:

  • Rozmawiając z osobami o innym profilu wykształcenia lub wykonującymi inny zawód, należy założyć, że wiedza rozmówcy z pewnością różni się od naszej. Chcąc zaś podzielić się własną wiedzą, bezpiecznie jest założyć, że rozmówca „nic o tym nie wie” lub raczej „wie całkiem inaczej”. Warto więc dopytać, co (i jak) wie na dany temat.

  • Pamiętając o istnieniu złudzenia przezroczystości (przejrzystości), warto wyraźnie formułować swoje preferencje, jeśli chcemy, aby były uwzględniane, zamiast liczyć, że zostaną one trafnie odczytane z naszych niewerbalnych sygnałów.

  • W nawiązaniu do złudzenia wstecznego – warto pamiętać, że wszystko, co już się wydarzyło i o czym już wiemy, wydaje się dość oczywiste. Dotyczy to nawet powodzi na pustyni lub teorii względności. Pamiętając o tym, nie należy surowo oceniać własnych lub cudzych decyzji (lub ich braku) podejmowanych wcześniej, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy tego, co już wiemy.

  • Zamiast zgadywać preferencje i uczucia rozmówcy, warto częściej pytać wprost lub przynajmniej dopytać, czy dobrze je odgadujemy.
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze