1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Wiele kobiecych dolegliwości ma źródło w sferze intymnej. Rozmowa z ginekolożką dr Preeti Agrawal

Dr Preeti Agrawal (Fot.: Yashoda Emam/ materiały prasowe IMC)
Dr Preeti Agrawal (Fot.: Yashoda Emam/ materiały prasowe IMC)
„Akt miłosny na wszystkich poziomach energetycznych ma potężną moc uzdrawiania. Pod jednym warunkiem – że nie jest to seks mechaniczny, wymuszony, z poczucia obowiązku. Wiele kobiecych dolegliwości ma źródło w sferze seksu” – mówi ginekolożka dr Preeti Agrawal.

Wywiad archiwalny

Dziś chciałabym porozmawiać z Panią o seksie widzianym oczami ginekolożki. Czy pacjentki często zwierzają się Pani ze swojego życia seksualnego?
Bardzo rzadko zdarza się, żeby mówiły wprost. Wstydzimy się mówić o seksie, bo nikt nas nigdy tego nie uczył. Jednak po przyjrzeniu się symptomom różnych chorób widzę czasem, że kobieta może mieć z seksem jakiś problem. Nigdy sama nie zaczynam rozmów o tej sferze życia, czekam, aż zrobi to pacjentka. Czasami wystarczy pokazać, że chce się słuchać, lekko naprowadzić.

A jakie problemy zdrowotne ma Pani na myśli?
Bardzo częstym schorzeniem mającym źródło w życiu seksualnym są nawracające zapalenia pochwy, częste infekcje. Jeśli nie skutkuje zmiana diety i inne metody leczenia, staram się naprowadzić delikatnie rozmowę na temat jakości życia seksualnego pacjentki. I zazwyczaj odpowiedź jest taka sama – kobiety często nie chcą współżyć ze swoimi partnerami, ale zmuszają się do tego, bo myślą, że tak trzeba, że taki jest obowiązek żony, narzeczonej, partnerki. W głębi duszy nie chcą tego, więc ciało im sprzyja, broni się przed niechcianym seksem. Kobieta nie ma poczucia bezpieczeństwa, nie ma zaufania, jej ciało się nie otwiera. Kiedy tak się dzieje, trudno czerpać przyjemność ze współżycia. A że podczas infekcji nie uprawia się seksu, kobieta jest usprawiedliwiona. Ciało samo rozwiązuje za nią problemy.

Czy jeszcze jakieś inne schorzenia natury ginekologicznej mówią, że sfera seksualności u nas kuleje?
Podobnie rzecz się ma z mięśniakami. Jeśli odpadają czynniki natury medycznej, a widzę, że kobieta jest smutna, zniechęcona, w dodatku problem się pogłębia, delikatnie szukam przyczyn w relacjach. I słyszę często: „on chce codziennie, a ja nie mam siły ani ochoty”, „zamykam oczy i czekam, aż skończy”, „nie chcę mieć z tym nic wspólnego”, „nigdy nie miałam orgazmu”, „on mnie unika, już mnie nie pragnie”. Nieudane życie seksualne w związku jest zazwyczaj symptomem głębszych, bardziej złożonych problemów.

Jakich?
Weźmy pod uwagę choćby taki przypadek: para boryka się z niepłodnością, choć nie ma ku temu żadnych medycznych wskazań, bo oboje są zdrowi. Przeszli dziesiątki badań, ale nikt nigdy nie zapytał ich o życie seksualne! Kiedy pytam kobietę, jak wygląda jej relacja z partnerem, jak często uprawia seks, słyszę, że ona właściwie nie czuje ochoty na zbliżenia, bo ma do męża pretensje, bo on jest pracoholikiem, wraca późno i wcale się nią nie interesuje, bo cały wolny czas spędza przy komputerze... Ciało tej kobiety nie jest gotowe na przyjęcie dziecka, powiedziałabym nawet, że się przed nim broni. Ono nie ma ochoty otwierać się przed tym mężczyzną, a co dopiero tworzyć nowe życie! Jeśli między partnerami jest dobrze, życie powstaje samo z siebie. Jeżeli ludzie są zdrowi, kochają się, uprawiają dobry seks, który jest wzajemnym dawaniem i braniem, nie trzeba się specjalnie starać o dziecko.

Ale w języku polskim słyszymy, że ona daje, a on ją bierze, albo już ją wziął. To chyba wiele mówi o naszym sposobie myślenia o seksie? Tu nie ma równowagi w dawaniu i braniu...
Rzeczywiście. Dobry seks, który daje siłę, szczęście i, co ważne, także zdrowie, jest wbrew pozorom trudną sztuką i trzeba się napracować, żeby ją posiąść. To nie tylko penetracja, ale całe nasze życie. Dzisiejszy pośpiech nie sprzyja seksowi. Nie widzimy siebie nawzajem w biegu życia. Często się zdarza, że nawet kiedy jesteśmy razem, tak naprawdę razem nie jesteśmy, bo jest z nami włączony telewizor czy komputer: coś, co odwraca uwagę od siebie nawzajem. Czasami wystarczy spojrzeć sobie nawzajem głęboko w oczy, by naprawdę siebie zobaczyć. Bardzo ważna jest także rozmowa. Warto nauczyć się, jak słuchać siebie bez pretensji, oskarżeń i za każdym razem próbować wyjaśnić sobie do końca wszystkie problemy. Zadbać o odpowiednią oprawę aktu miłosnego, zrobić z niego ceremonię. A potem uważnie wsłuchać się w siebie i w ciało partnera. Seks na wszystkich poziomach energetycznych ma potężną moc uzdrawiania. Kochający się ludzie mogą podczas aktu seksualnego uzdrawiać siebie nawzajem. Ale, jak już mówiłam, to trudna sztuka. Znacznie łatwiej jest uprawiać seks mechaniczny. Nie ma w nim jednak możliwości dalszego rozwoju, to droga donikąd, akt, który może jedynie na chwilę przynieść nam ukojenie, spuścić z nas napięcie.

Domyślam się, że my, kobiety, na każdym etapie życia borykamy się z innymi problemami natury seksualnej. Zacznijmy od młodych dziewczyn – co z ich seksem?
Często zgłaszają się dziewice, które mimo że są w dobrej relacji, nie potrafią zacząć współżycia. Uważają, że coś jest nie tak z ich błoną dziewiczą, bo penetracja jest dla nich bardzo bolesna. Rzeczywiście, zdarza się, że fałd błony dziewiczej utrudnia wejście do pochwy, ale to bardzo rzadkie przypadki. Kiedy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że gdzieś kiedyś zdarzyło się coś, o czym zapomniały, o czym nie chciały pamiętać – najczęściej chodzi o molestowanie, kiedy były małymi dziewczynkami. To się zdarza przerażająco często. Osoby skrzywdzone, nadużywane w dzieciństwie mają poważne problemy z życiem seksualnym. Są to jednak przypadki, które można skutecznie leczyć psychoterapią. Jest jeszcze sprawa antykoncepcji. Z badań wynika, że kobiety, które zażywają pigułki antykoncepcyjne, po dwóch latach ich brania w 80 proc. przypadków cierpią na suchość pochwy i nawracające stany zapalne; spada też libido. Dobrze o tym wiedzieć.

A młode mamy, które na forach internetowych skarżą się, że nie chcą, a muszą?
To częsty problem moich pacjentek. Młode mamy bywają wyczerpane do cna opieką nad noworodkiem, mają duże deficyty snu, ich ciało jeszcze nie zregenerowało się po ciąży i porodzie, a mężczyźni oczekują, że będzie tak samo jak przed ciążą. Seks jest wymianą energii. Jeśli ktoś sam nie ma energii, nie ma czego wymieniać. Kiedy młoda mama wypocznie i się porządnie zregeneruje, wszystko wróci do normy.

A kobiety będące w wieku menopauzalnym?
Z moich obserwacji wynika, że najczęściej spotykanym problemem u kobiet w tym okresie życia jest suchość pochwy, która sprawia, że penetracja jest bolesna, nieprzyjemna. Jednocześnie u tych pacjentek, o których wiem, że mają udane życie seksualne, obserwuję, że ten problem nie występuje. Wręcz przeciwnie, uważają one, że dopiero seks w tym wieku jest satysfakcjonujący, pasjonujący, wspaniały. Już nie zajdą w ciążę, mają odchowane dzieci, doświadczenie życiowe, które sprawia, że wiedzą, czego chcą, i duże zaufanie do partnera. To pokazuje nam, że dobry seks bierze się z dobrych relacji – z samym sobą i partnerem. Kiedy kobieta czuje się w związku bezpieczna, może z niego czerpać dużo radości. Dopiero kiedy ludzie połączą się ze sobą na wszystkich poziomach, mogą mieć naprawdę dobry seks.

Ale o tym nikt nam nie mówi, nikt nas seksu nie uczy. Jeśli już coś się mówi, to z jednej strony w kategoriach grzechu, brudu, niechcianych ciąż, wirusa HIV i chorób wenerycznych. Z drugiej strony mamy pornografię, która tworzy fałszywy obraz seksualnej rzeczywistości.
A seks to bardzo ważna część życia człowieka, ogromna siła napędowa, życiodajne źródło szczęścia i radości. Pod jednym warunkiem – że nie jest to seks mechaniczny, wymuszony, z poczucia obowiązku, że nie jest gwałtem na własnym ciele, zawoalowaną formą prostytucji. Bardzo często nasze blokady wynikają z tego, jak nam tę sferę życia pokazali rodzice. Na przykład normalną rzeczą jest, iż dzieci między 3. a 6. rokiem życia badają swoje ciało, masturbują się, poznają siebie same...

I jeśli usłyszą od mamy, że od dotykania siebie „tam” uschną im ręce, konsekwencje łatwo przewidzieć. Można się od takiego bagażu uwolnić? Od blokującego poczucia winy, wstydu?
Uważam, że należy zacząć od rozmowy z partnerem. Jeśli problem okazuje się niemożliwy do rozwiązania, można szukać pomocy w literaturze. Ja swoim pacjentkom polecam „Rytuały więzi małżeńskiej” napisane przez małżeństwo Rileyów, ale na rynku wydawniczym jest mnóstwo wartościowych pozycji. Dalszym etapem jest psychoterapia, dzięki której można dotrzeć do źródła naszych problemów. Zapewniam, że przy odrobinie pracy nad sobą widać efekty, także jeśli chodzi o nasze samopoczucie i zdrowie.

Cały czas mówimy o życiu seksualnym w związkach, małżeństwach. A co z seksem samotnych?
Jeśli mam przed sobą 40-letnią dziewicę, która mieszka z mamą, w ogóle nie rozmawiam z nią o seksie, bo wiem, że mogłabym ją urazić. Należy do grupy osób, które całkiem wyparły swoją seksualność – ta sfera życia dla nich nie istnieje. Druga grupa kobiet to te panie, które nie uprawiają seksu, bo czekają na tego jednego jedynego. Trzecia to te kobiety, które uprawiają przypadkowy seks z przypadkowo poznanymi mężczyznami. Każdy ma swoją prawdę i swoje życie. Ale jeśli chodzi o zdrowotną stronę seksualnej abstynencji, to nie ma ona konkretnych konsekwencji dla naszego zdrowia.

A przypadkowy seks?
Dziś już choroby weneryczne, takie jak kiła czy rzeżączka, występują niezmiernie rzadko. Powinniśmy się obawiać wirusów – HIV, HPV czy chlamydii. Osoby, które decydują się na przypadkowe kontakty seksualne, muszą popracować nad swoją odpornością. To bardzo ważne.

Czy wiele z Pani pacjentek jest zadowolonych ze swojego pożycia?
Z moich obserwacji wynika, że to niestety bardzo niewielki procent; szacuję, że około 20–30 proc. Pamiętajmy, że na nasze życie seksualne składa się wiele czynników: przeszłość, wychowanie kulturowe, rodzinne, tradycja, dotychczasowe doświadczenia (zwłaszcza pierwsze kontakty zostawiają w nas ślad), akceptacja własnego ciała, poziom stresu, zmęczenia, dieta, używki, jakość naszego związku – jednym słowem, wpływ i znaczenie ma wszystko. Dodatkowo my, kobiety, mamy zakodowane głęboko w sobie lęki i urazy wynikające z patriarchalnego wychowania, z tego, że nasze matki i babki często bywały wydawane za mąż za mężczyzn, których nie kochały, że całe życie, zanim pojawiły się powszechnie dostępne środki antykoncepcyjne, obawiały się niechcianych ciąż albo ciągle w tych ciążach były... To także spore obciążenie, z którego często nie zdajemy sobie sprawy.

Czytałam ostatnio, że potrzeby seksualne kobiet i mężczyzn są różne, bo pobudzają zupełnie inne ośrodki w mózgu.
Myślę, że wyjaśnienie, dlaczego mężczyźni – oczywiście w dużym skrócie – chcą często, szybko, z wieloma partnerkami i z pominięciem gry wstępnej, a kobiety długo, czule, w odpowiedniej oprawie i z jednym, wynika z prostego faktu, iż dla kobiety otwarcie swojego ciała i wpuszczenie do środka mężczyzny wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Kobieta, jeśli zajdzie w ciążę, nie ucieknie od niej. To na niej spocznie odpowiedzialność za nowe życie. Dla mężczyzny konsekwencje stosunku nie są tak wiążące. Dlatego my, kobiety, potrzebujemy dowodów szacunku, czułości, zapewnień o miłości. Musimy zaufać, żeby poczuć się bezpiecznie i otworzyć się na mężczyznę.

Dr n. med. Preeti Agrawal, specjalistka medycyny integracyjnej. Jest doktorką nauk medycznych, ukończyła medycynę integracyjną na Uniwersytecie Arizona Center for Integrative Medicine. Jest specjalistką II stopnia z ginekologii i położnictwa. Prezeska Fundacji Kobieta i Natura, założycielka pierwszego w Polsce ośrodka leczenia integracyjnego. W okresie 1995-2001 odbyła szereg staży naukowych specjalizacyjnych w Niemczech (m.in. ośrodek Integracyjnego Leczenia Nowotworów prof. Alexandra Herzoga), Danii, Anglii i Kanadzie. Jest autorką m.in. książek: „Zdrowie jest w nas”, „Siła jest w Tobie” i „Droga do siebie”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze