Masz plany i marzenia, ale nie masz odwagi ich zrealizować? Ciągle czekasz na właściwy czas, obawiasz się porażki? Przeczytaj historię Zofii Pinchinat-Wituckiej, właścicielki marki kosmetyków naturalnych Creamy.
Założenie własnej marki i to w branży, z którą nie miało się do tej pory do czynienia? Wielu osobom może wydawać się to karkołomne. Tak też myślała przez pewien czas Zofia Pinchinat-Witucka, właścicielka marki kosmetyków naturalnych Creamy. Jednak pragnienie spełnienia marzeń zwyciężyło. Marka prężnie się rozwija, choć - jak mówi Zofia Witucka - pewne rzeczy zrobiłaby dziś pewnie na starcie inaczej.
Firma, w obecnej postaci, istnieje na rynku od 5 lat. W tym czasie powstało wiele marek kosmetycznych oferujących produkty bazujące na składnikach naturalnych - Creamy na ich tle wyróżnia zwłaszcza jeden. To drogocenny olej moringa z Haiti. Skąd aż tak egzotyczny składnik? Zofia Witucka jest pół Haitanką, zachwyciła się nim w czasie podróży po wyspie, w czasie odwiedzin u rodziny. Podglądała rytuały pielęgnacyjne Haitanek, które całą pielęgnację opierają właśnie na tym oleju. Sama już wcześniej kupowała oleje w aptekach, intuicyjnie wybierając to, co służyło jej skórze najlepiej. Olej moringa to było jednak prawdziwe odkrycie. Zofia najpierw zaczęła sprowadzać go dla siebie, potem dla koleżanek zachwyconych efektami jej pielęgnacji, a potem dla koleżanek tych koleżanek. Wtedy też zaświtała jej myśl o tym, aby stworzyć markę kosmetyków opartych na nierafinowanych olejach, sprowadzanych między innymi z Haiti.
Prosta pielęgnacja oparta na naturalnych składnikach i regularny automasaż twarzy - w to wierzy i to promuje Zofia. (Fot. materiały prasowe)
Co zrobić, żeby otworzyć firmę? Otworzyć firmę! Niby wszyscy wiemy, że to jest właśnie ten pierwszy krok, ale wiele osób boi się go zrobić. Zofia Pinchinat-Witucka wspomina, że i ona miała mnóstwo obaw i wątpliwości, a z drugiej strony wielką wewnętrzną potrzebę, by stworzyć coś swojego od początku do końca. Nie bez znaczenia było też zmęczenie dotychczasowym życiem zawodowym.
- Przestałam pracować w instytucjach europejskich, męczyło mnie poczucie, że tak naprawdę niewiele z mojej pracy zostaje, coraz częściej myślałam o samozatrudnieniu.
Zaczęła więc radzić się osób, które mają to doświadczenie za sobą. – Rozmawiałam ze znajomymi Amerykanami, właścicielami różnych firm, konsultowałam się z nimi. Wszyscy podkreślali, że zakładanie firm i szukanie nowych pomysłów w biznesie to u nich codzienność w przeciwieństwie do Polski i Europy. Tu, jak firma nie odniesie od razu sukcesu, odbiera się to jak życiową porażkę. Mój kuzyn w Stanach opowiadał jak trzykrotnie tracił cały swój majątek, żył jakiś czas z karty kredytowej, aby zacząć wszystko od nowa. Mnie włosy jeżyły się na głowie, a on przekonywał mnie, że próbowanie nigdy nie jest porażką.
Oprócz rozmów z Amerykanami, Zofia rozmawiała o swoim pomyśle ze znajomymi w Polsce. W czasie spotkań Klubu Przedsiębiorczych Kobiet spotykała osoby, które podejmowały wyzwania i inicjowały projekty, otwierały firmy. To zachęciło ją do podjęcia ryzyka i stworzenia własnej marki. Nie bez znaczenia było przy tym wsparcie męża: - Słyszałam w jego głosie: dasz radę, zrób to, jestem obok, sercem wierzę w ciebie!
Obraz haitańskiego artysty powstał na zamówienie marki Creamy. Jego fragmenty zdobią etykiety kosmetyków. (Fot. materiały prasowe)
„Tak naprawdę moim wielkim marzeniem było stworzenie galerii sztuki” - mówi Zofia. „Uwielbiam sztukę, zwłaszcza użytkową, kocham piękne przedmioty, nie chcę otaczać się przypadkowymi rzeczami.” Nie porzuciła zupełnie tego pomysłu, choć na razie haitańskie obrazy zdobią głównie ściany jej domu. Udało jej się jednak przemycić promocję haitańskich twórców w Creamy. Ulotki i etykiety produktów marki zdobią fragmenty obrazu, który haitański malarz namalował specjalnie dla Zofii. Zamiłowanie do sztuki widać również po opakowaniach - Zofia długo nad nimi pracowała, chciała jak najpiękniej połączyć dwa, z pozoru przeciwstawne, bieguny - barokowość i prostotę. Powstały białe buteleczki z czarnym ozdobnym korkiem, które idealnie oddają ducha marki. Zofia mówi, że świetnie wyglądają w jej czarno-białej łazience. Wierzy w nie i używa ich sama na co dzień. Chcąc nie chcąc, została twarzą swojej marki. - „Creamy to nie jest wymyślona marka, to historia osobista. Dlatego postanowiłam w pewnym momencie nie ukrywać się za logo, tylko promować moje kosmetyki z podniesioną przyłbicą” - mówi Zofia.
Zofia Witucka pojawia się zatem z Creamy na targach kosmetyków naturalnych, gdzie osobiście spotyka się klientkami. Na stronie internetowej zamieszcza tutoriale, pokazując na sobie, jak dbać o skórę.
- Prosta pielęgnacja oparta na naturalnych składnikach przynosi świetne efekty, bardzo w to wierzę. Podobnie jak w automasaż. Masuję twarz codziennie, nakładając olej na skórę - ciepłe dłonie dają efekt ukojenia, a palce rozmasowują i relaksują mięśnie. No i ten efekt zmiękczenia! Skóra po masażu olejem robi się miękka i gładka - mówi Zofia.
Zofia jest nie tylko właścicielką, ale również twarzą swojej marki. (Fot. materiały prasowe)
Czy da się w ten sposób rozprasować zmarszczki? Pewnie nie - mówi ze śmiechem Zofia, ale można je nieco niwelować. Ja dbam szczególnie o owal twarzy i o miejsca najbardziej oporne, czyli te, gdzie się najczęściej marszczymy: linie marionetki, lwią zmarszczkę i okolice oka - dodaje.
„Wyssałam Haiti z mlekiem ojca” - mówi Zofia. „Byłam tam kilkakrotnie. Znajomość Haiti – tego odległego, magicznego i w sumie nieodgadnionego kraju rozwijała się powoli wraz z moim dojrzewaniem. Obraz Haiti składał się z wielu niepasujących do siebie elementów, jakby puzzli. Starałam się połączyć w całość żywiołowe spotkania w domu moich rodziców – pełne muzyki kompa, ożywionych debat, grillowanego kurczaka, ryżu z czarną fasolą i głośnych śmiechów, tak charakterystycznych dla Haitańczyków; galerie obrazów kipiące od kolorów, tropikalnych owoców i jakby dziecinnych rysunków, pełnych ruchu i abstrakcji; powieści Dany’ego Laferrière’a, Frankétienne’a, René Depestre’a, Edwidge Danticat, przenoszące mnie na Haiti sprzed okresu biedy i dyktatury, aż do mitycznej historii bohaterskiego powstania niewolników i wywalczonej przez nich wolności, którą uzyskali na przekór całemu światu, budującego imperium z potu tysięcy nieszczęśników, przywiezionych tu z drugiego końca globu.
Haitańczycy żyją skromnie, życie codzienne często toczy się na ulicy. (Fot. iStock)
W to wszystko wplatały się losy ojca i przyjaciół rodziny, którzy opuścili kraj w poszukiwaniu edukacji, lepszych warunków życia, perspektyw, a często po prostu dla ratowania życia przed represjami reżimu François Duvaliera. Na koniec odkryłam historię polskich legionistów, wysłanych w karaibskie tropiki Hispanioli w wełnianych mundurach prosto spod Somosierry. To wielkie bogactwo wątków było kuszące, ale i przerażające. Jak dostać się do wnętrza tego kokonu, skrywającego magiczne treści – biedę, nadmiar, niedosyt, niezłomny instynkt życia, ale też mroczne oblicza skrywanych nurtów tradycji.”
Momentem zwrotnym, w którym Zofia zaczęła aktywnie działać na rzecz Haiti, było trzęsienie ziemi w styczniu 2010, które pozbawiło życia dziesiątki tysięcy ludzi. Około trzech milionów ludzi ucierpiało w inny sposób: odniosło obrażenia lub zostało bez dachu nad głową. Była to straszna tragedia, która poruszyła cały świat.
Haitanki dbają o kondycję skóry i odpowiednie zabezpieczenie przed słońcem, wcierając w skórę i we włosy olej moringa. (Fot. iStock)
„Z uwagi na mojego ojca stałam się porte parole cierpiących i współczujących jednocześnie. Akcja zataczała coraz szersze kręgi. Swoje podwoje otwierały telewizja, radio, a nawet pałac prezydencki. Wielcy ludzie i wielkie firmy czyniły kolejne darowizny. Połączyliśmy siły z Caritas Polska, by podwoić skuteczność i poszerzyć pole działania na rzecz cierpiących Haitańczyków. Dziękujemy wszystkim: przedsiębiorcom, politykom, gwiazdom, dziennikarzom, dużym firmom i zwykłym ludziom. Nastąpił wysyp szczodrości i zebrane zostały środki, dzięki którym udało się zbudować między innymi 50 domów, seminarium i trzy szkoły” - wspomina Zofia.
Większość szkół na Haiti to szkoły prywatne. (Fot. iStock)
Jedną z tych szkół jest szkoła im. Jana Pawła II w Jacmel. Jest to zarazem największy projekt realizowany przez Fundację Polska-Haiti. Dziś Fundacja zakończyła swój największy projekt, którym było zwieńczenie budowy szkoły JPII w Jacmel. Z tą chwilą otwierają się nowe horyzonty i rodzą nowe pomysły, które marka Creamy nadal wspiera.