1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Zmarła Iris Apfel. Odeszła w wieku 102 lat

Iris Apfel skończyła właśnie 102 lata. Praca jej służy, kocha to, co robi, wkłada w to całe serce i duszę. (Fot. Getty Images)
Iris Apfel skończyła właśnie 102 lata. Praca jej służy, kocha to, co robi, wkłada w to całe serce i duszę. (Fot. Getty Images)
Była barwna, pogodna, wydawała się nieśmiertelna. Niewiele osób miało taką moc przyciągania i łatwość zjednywania sobie ludzi jak ona. 1 marca w wieku 102 lat odeszła ikona mody Iris Apfel. Przypominamy sylwetkę tej niezwykłej artystki i influencerki w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Artykuł archiwalny

Płynie z prądem i z wdzięcznością przyjmuje to, co przynosi los. Jest dowodem na to, że dopóki żyjesz, świat stoi przed tobą otworem. Jeśli miewacie chwile zwątpienia, czarne myśli związane z tym, że najlepsze rzeczy już za wami, spójrzcie na Iris Apfel.

Niewiele osób ma taką moc przyciągania i łatwość zjednywania sobie ludzi jak ona. Przekonałam się o tym w 2014 roku, podczas konferencji prasowej dotyczącej wystawy amerykańskiego projektanta haute couture Charlsa Jamesa w Instytucie Kostiumu
w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Pomimo wczesnej godziny (konferencja rozpoczynała się o 8.30 rano) Iris tryskała energią i jak zwykle wyglądała oszałamiająco. Miała na sobie swoje ulubione czerwone futro z lamy, czarny golf i marynarkę w orientalny kwiatowy wzór, do tego idealnie dobraną biżuterię i charakterystyczne okulary. Podeszłam się przywitać, zamieniłyśmy kilka słów o tym, że ma w Polsce spore grono fanek, które uwielbiają jej podejście do mody. Urok Iris polega na tym, że ona nie tworzy barier, jest urzekająco ciepła, otwarta i z zainteresowaniem słucha tego, co masz do powiedzenia.

Dusza artystki

Instytut Kostiumu nowojorskiego MET to ważne miejsce na mapie wspomnień Iris. W 2005 roku odbyła się tu pierwsza wystawa poświęcona jej kolekcji biżuterii. „Nigdy nie spodziewałam się, że muzea wystawią moje ubrania i akcesoria”– powiedziała kiedyś. Jak wiele rzeczy w życiu Iris, także i wystawa „Rara Avis: Selections from the Iris Apfel Collection” była dziełem przypadku. Iris posiada jedną z dwóch największych kolekcji biżuterii couture w Stanach Zjednoczonych. Wiedział o tym ówczesny kurator Instytutu Kostiumu Harold Koda i kiedy w ostatniej chwili okazało się, że wcześniej zaplanowana wystawa nie może dojść do skutku, wpadł na pomysł, aby zaprezentować publiczności spektakularną biżuterię Iris. Seniorka nie tylko użyczyła swoich modowych zbiorów, ale także osobiście stylizowała każdą z ekspozycji. Wystawa odniosła ogromny sukces, a o nowej ikonie stylu dowiedział się cały świat. Iris Apfel została pierwszą żyjącą kobietą nieprojektantką, której poświęcono wystawę w jednym z najważniejszych muzeów na świecie. „Iris to artystka. To, w jaki sposób komponuje swoje ubrania i akcesoria, to jest to, co nazywam kreatywnością. Ktoś może powiedzieć: to tylko ubrania, wszyscy się ubieramy. Wszyscy też robimy zdjęcia telefonem, ale to nie czyni ich sztuką” – mówił Koda w poświęconym jej dokumencie„Iris” z 2014 roku.

Podobnego zdania są kuratorzy londyńskiego Tate Modern, którzy przygotowując w 2014 roku wystawę „Henri Matisse: The Cut-Outs”, poprosili Iris, aby nagrała krótkie wideo, w którym opowie o podobieństwach między twórczością artysty a sposobem, w jaki ona komponuje swoje stylizacje. Okazało się, że Apfel i Matisse mają sporo wspólnego, przede wszystkim zamiłowanie do żywych kolorów i jazzu.

Sama zresztą swoje modowe poczynania porównuje do improwizacji jazzowych. Talent do łączenia zupełnie przypadkowych, z pozoru niepasujących do siebie wzorów i kolorów przejawiała już w dzieciństwie. U babci bawiła się skrawkami materiałów o najróżniejszych kształtach, kolorach i wzorach, a ulubione kompozycje zabierała ze sobą do domu. Podpatrywała też mamę, właścicielkę butiku z ubraniami, kiedy ta szykowała się na wielkie wyjścia. Dzięki dodatkom takim jak jedwabna apaszka, mama potrafiła zamienić zwyczajne ubranie w elegancką kreację. Powtarzała córce, że kupując kilka dobrze skrojonych klasycznych elementów garderoby, jak choćby mała czarna, i inwestując w ciekawe akcesoria, będzie mogła stworzyć wiele oryginalnych zestawów. Zaszczepiła w niej miłość do odwiedzania sklepów z używanymi rzeczami, antykwariatów i pchlich targów. Te doświadczenia zdeterminują jej późniejszą karierę zawodową.

Liczy się osobowość

Przyszła na świat 29 sierpnia 1921 roku w nowojorskiej dzielnicy Queens. Po rodzicach, Sadye i Samuelu Barrelu, odziedziczyła nie tylko wyczucie stylu, ale także poczucie humoru, ciekawość świata i niezależność. Gdy była nastolatką, właścicielka jednego z nowojorskich sklepów powiedziała jej: „Masz coś o wiele lepszego niż urodę, masz styl”. Nie była klasyczną pięknością i w ogóle jej to nie przeszkadzało. Wiedziała, że uroda przemija. Wolała być oryginalna, rozwijać się, robić interesujące rzeczy. Do dziś uważa, że nierozsądnie jest polegać tylko na swoim wyglądzie. Zna wiele kobiet, które po tym jak przestały być młode i atrakcyjne, zostały z niczym.

Ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie w Nowym Jorku i projektowanie na Uniwersytecie w Wisconsin. Pierwszą pracę dostała w magazynie „Fairchild”. Na jednym z nagrań na swoim profilu na Instagramie (na którym obserwuje ją 2,5 miliona osób) wspomina tę posadę z właściwym dla siebie poczuciem humoru: „Byłam klasyczną copy girl. Nie sądzę, by ktokolwiek wiedział dziś, co to oznacza. Otóż redaktorki pisma wysyłały sobie zawsze notatki i wiadomości. Potrzebowały więc jakiejś biednej duszy z mocnymi nogami i plecami – oraz pustą głową, jak sądzę – która pobiegnie na górę, potem na dół i znów na górę, by dostarczyć te wiadomości”.

Zaraz po wojnie, podczas letnich wakacji poznała miłość swojego życia, Carla Apfela. Para szybko się zaręczyła i pobrała w 1948 roku. Iris nie chciała ślubu, zrobiła to dla rodziców i dziadków. Przez 68 lat małżeństwa byli nierozłączni. „Czasem zdaje się, jakby to był cały wiek, czasem jakby to była tylko nanosekunda” – pisze Iris w swojej książce „Iris Apfel: Accidental Icon” z 2018 roku. W 1950 roku para założyła firmę Old World Weavers, zajmującą się projektowaniem tkanin oraz reprodukcją dekoracyjnych tkanin z XVII, XVIII i XIX wieku. Już wtedy Iris miała doświadczenie jako projektantka wnętrz. Przez lata Apfelowie realizowali zamówienia dla wielu zamożnych i znanych Amerykanów, wśród których znalazły się m.in. Estée Lauder, Greta Garbo czy Faye Dunaway. Większość z ich klientów nie chciała mieć w swoich domach tego samego, co mają inni, więc Iris i Carl podróżowali po całym świecie (dwa razy w roku odwiedzali Europę) w poszukiwaniu oryginalnych mebli, rzeźb, obrazów i antyków. Najważniejszymi zleceniodawcami było aż dziewięciu prezydentów Stanów Zjednoczonych z Kennedym, Nixonem i Clintonem na czele. Iris wspomina, że to była stosunkowo prosta praca, bo wnętrza Białego Domu miały być tak zwyczajne, jak to tylko możliwe.

Prowadzona z sukcesem firma wykluczała według Apfel posiadanie dzieci. Iris nie chciała rezygnować z pracy, tak jak zrobiła to jej mama, kiedy zaszła z nią w ciążę. Nie chciała też, by jej dziecko wychowywała niania. Poza tym uważała, że kiedy zostaje się rodzicem, społeczeństwo zaczyna mieć wobec ciebie konkretne oczekiwania, a ona zawsze jak ognia unikała szufladkowania.

Objawienie świata mody

Iris śmieje się, że została ikoną przez przypadek. Nigdy nie ubierała się po to, by zrobić na kimś wrażenie czy komuś zaimponować. Jak każdy lubi otrzymywać komplementy, ale niespecjalnie przejmuje się krytyką. Zakłada tylko to, co jej się podoba. Zawsze się wyróżniała, np. nosiła jeansy w czasach, kiedy kobiety nie były jeszcze na to gotowe. Jej znakiem rozpoznawczym stały się jednak duże okrągłe okulary. Oryginalne oprawki zbierała od dziecka. Kiedy na wyprzedaży czy pchlim targu zobaczyła kolejny nietypowy model, wiedziała, że musi go mieć. Swoją kolekcję przechowywała w pudełku po cygarach. Już jako młoda dziewczyna, chociaż nie miała wady wzroku, wychodząc wieczorem z przyjaciółmi, wkładała ulubiony model. Kiedy po pięćdziesiątce pogorszył jej się wzrok, wybrała jedną parę z kolekcji i pobiegła z nią do optyka.

„Swoją postawą udowadnia, że moda jest dla wszystkich, że niezależnie od wieku można wyglądać szykownie i atrakcyjnie. Przede wszystkim jednak pokazała dojrzałym kobietom, że przemijanie, zmiany w sylwetce i wyglądzie nie deprecjonują stylu, ośmieliła je do eksperymentowania z modą” – twierdzi Adam Leja, historyk sztuki i kolekcjoner mody haute couture. Iris rzeczywiście wpuściła do branży mody nieco świeżego powietrza, uświadamiając wszystkim, że bycie modnym nie jest domeną młodych, choć to do nich projektanci głównie kierują swoje kolekcje. To właśnie m.in. dzięki Iris w kampaniach reklamowych i na okładkach modowych magazynów zaczęły pojawiać dojrzałe kobiety. Sama gościła na nich wielokrotnie.

Dziś jest wzorem do naśladowania dla wielu pokoleń kobiet. Także tych najmłodszych. Dwa lata temu została bohaterką jednej z książek popularnej serii dla dzieci „Little people, big dreams”. Jej nazwisko znalazło się obok m.in. Amelii Earhart, Fridy Kahlo czy Michele Obamy. Tego zapewne też się nie spodziewała.

„Iris Apfel zawsze miała niesamowite wyczucie i odwagę w łączeniu kolorów oraz teoretycznie sprzecznych ze sobą elementów. Nie bała się mieszać najlepszego krawiectwa z tanimi gadżetami z bazaru, nawarstwiać wartości, barokowo budować niesamowite, wyraziste kompozycje. Ma niepowtarzalny styl, jakiego próżno szukać u innych, nie tylko w jej grupie wiekowej” – zauważa dr Aleksandra Jatczak-Repeć, historyczka mody i sztuki, wykładowczyni Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Iris miksuje wszystko – ładne z brzydkim, tanie z eleganckim. Pokazuje, że wcale nie trzeba wydawać dużo pieniędzy, by dobrze wyglądać. Nie sztuką jest ubrać się od stóp do głów w rzeczy z najnowszych kolekcji znanych projektantów. Ale znalezienie czegoś oryginalnego, co podkreśli naszą osobowość, a do tego nie będzie kosztować fortuny – już tak.

Dowód? Kiedy miała 11 czy 12 lat, mama dała jej 25 dolarów, żeby kupiła sobie strój na Paradę Wielkanocną. Iris wybrała jedwabną sukienkę w kolorze bladobrzoskwiniowym, słomkowy kapelusz, parę czółenek i jeszcze zostało jej trochę pieniędzy na lunch.

Zasady są po to, by je łamać

W jej modowych zbiorach znajdują się rzeczy od znanych projektantów, jest ręcznie malowana przez samego Gianniego Versace skórzana koszula czy spodnie w jaszczurki od Dolce & Gabbana. Są zdobycze przywiezione z podróży, jak kurtka chińskiego szamana, ale też plastikowe kolczyki zakupione w sklepie ze sztuczną biżuterią czy bransoletki z afrykańskiego sklepu na Harlemie. Może poza paroma wyjątkami (jak ważąca „chyba z tonę” tybetańska biżuteria, którą Iris wkłada tylko wtedy, kiedy wie, że za pół godziny wróci do domu) stara się kupować tylko praktyczne rzeczy. To podejście towarzyszyło jej nawet podczas wybierania sukni ślubnej. Nie chciała przechowywać jej potem w pudle, tylko nosić. Buty, które tamtego ważnego dnia miała na sobie, nadal trzyma w swojej szafie.

Wszystkie ubrania, akcesoria i dodatki przechowuje w kilku pokojach w swoim apartamencie na Park Avenue w Nowym Jorku, odziedziczonym po mamie oraz własnym, który posiada w Palm Beach. Stale dostaje pytania od dziennikarzy z największych tytułów prasowych, jak i zapraszanych do domu gości, o możliwość zwiedzenia jej garderoby. Zawsze odmawia.
Kiedy wszyscy z uporem maniaka pytają ją o zasady stylu, odpowiada, że nie ma żadnych, bo i tak musiałaby je złamać. Uważa, że aby odnaleźć własny styl, trzeba najpierw odnaleźć siebie, a to wymaga pracy. Jej zdaniem wielu ludzi nie wie, kim naprawdę jest, przez co czują się bezpiecznie, kiedy wyglądają tak jak inni. „Jeśli powiem ci, co robić, to nie jest już twój styl. Twój styl musi pochodzić z głębi ciebie. Stylu nie da się kupić albo nauczyć – on jest w twoim DNA” – mówi. Iris nigdy nie pozwoliłaby sobie na ocenę wyglądu innych. Uważa, że to nie jej sprawa. „Lepiej być szczęśliwym niż dobrze ubranym” – podsumowuje.

Życie po życiu

29 sierpnia 2023 roku skończyła 102 lata. Nie myśli o tym, bo wiek to tylko liczba. Nigdy nie rozważała operacji plastycznej. Bałaby się, że efekt będzie gorszy od pierwotnego. Zna wiele osób, które po nieudanych zabiegach medycyny estetycznej wyglądają jak bohaterowie obrazów Picassa. „Wszyscy wiedzą, ile masz lat” – zapewnia.

Każdy kolejny rok to dla niej dar od Boga. Praca jej służy, kocha to, co robi, wkłada w to całe serce i duszę. Odkąd w 2015 roku odszedł jej mąż, aby zapełnić tę wielką pustkę, pracuje jeszcze więcej. Kiedy siedzi bezczynnie, popada w przygnębienie. Stara się więc być aktywna na tyle, na ile pozwalają jej siły. Nadal udziela wywiadów, bierze udział w sesjach zdjęciowych i kampaniach reklamowych, spotyka się ze studentami, tworzy limitowane kolekcje tekstyliów, ubrań i akcesoriów, współpracuje z firmami kosmetycznymi. Na świat zawsze stara się patrzeć z ciekawością dziecka, jakby odkrywała go po raz pierwszy. Jest szczęśliwa, bo postanowiła taka być. Uważa, że mamy wybór, z jakim nastawieniem będziemy iść przez życie.

„Teraźniejszość to wszystko, co masz. Przeszłość nie wróci, przyszłości jeszcze tu nie ma. Więc żyj każdego dnia, jakby był ostatnim. I pewnego dnia będziesz mieć rację” – pisze w swojej książce. Jak chce zostać zapamiętana? Jako najstarsza nastolatka na świecie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze