1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

„Masz albo usiąść na kanapie i »odpoczywać«, albo zajmować się wnukami. Tak być nie musi”. Rozmawiamy o życiu na emeryturze

Zanim przejdziemy na emeryturę, dobrze stworzyć plan na siebie. (Fot. iStock)
Zanim przejdziemy na emeryturę, dobrze stworzyć plan na siebie. (Fot. iStock)
Żyjemy dłużej. Ale starości nie lubimy. Boimy się jej, odsuwamy ją wszelkimi sposobami. Czasem metodą strusia – udajemy, że nas nie czeka. A kiedy przychodzi, nie mamy planu na ten etap życia. „Nie ma u nas kultury życia na emeryturze jako dobrego, interesującego czasu” – mówi psychogerontolożka Dagny Kurdwanowska.

Kiedy przyjrzeć się ankietom badającym, z czym kojarzy nam się starość, znajdziemy głównie odpowiedzi negatywne. Kojarzy się źle. Z brakiem samodzielności, z samotnością, bezradnością, chorobami, byciem ciężarem dla bliskich. Pozytywnych skojarzeń jest mało. Owszem, masz większe niż młodzi doświadczenie, możesz wreszcie robić to, na co nie miałeś czasu – ale to tyle. Nie chcemy być starzy. – Temat starości wypieramy na różne sposoby – mówi psychogerontolożka Dagny Kurdwanowska. – Kiedyś to było niemożliwe, bo żyliśmy w rodzinach wielopokoleniowych, małe dzieci widziały dziadków, pradziadków, którzy dożywali swoich dni w tym samym miejscu, w którym się rodzili. Teraz najczęściej chorowanie i odchodzenie odbywa się poza rodziną. W szpitalach, w domach opieki.

Drugi aspekt to kult wiecznej młodości. Nie mówi się o tym, czym jest starość, dowiadujemy się za to, co zrobić, żeby być wiecznie młodym. – Przyglądamy się starzeniu się naszych bliskich, nie zawsze łatwemu – mówi psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz – i dopadają nas lęki, że to etap życia trudniejszy niż poprzednie. Bo do stale pojawiających się w naszym życiu przeciwności losu dochodzą te związane z własnym ciałem, pogłębiające się dysfunkcje zarówno fizyczne, jak i psychiczne. W efekcie starzenie się jawi się nam jako podróżowanie trasą szybkiego ruchu w kierunku śmierci, przemijania, kończenia swoich spraw – a to może być przerażające. Z drugiej strony obowiązuje medialna narracja, że fajnie pozostawać młodym jak najdłużej. Nic dziwnego, że starość nie jest pożądana.

Choć reklamy nie uciekają od pokazywania osób starszych. Kwestia tylko, jak to robią. Widzimy osoby na emeryturze w domku z ogródkiem, zajmujące się wnukami, gotowaniem, biorące leki na wątrobę czy serce albo zachwalające pieluchomajtki. Nie ma emerytów reklamujących ubrania, perfumy czy zwiedzających świat. – Ten obraz pokazuje, że życie starszej osoby kręci się wokół aktywności stereotypowych – mówi Katarzyna Kucewicz. – Co prawda pojawiają się ostatnio próby odczarowania – choćby w postaci popularnego serialu „Gang Zielonej Rękawiczki”, pokazującego szalone (i szlachetne) złodziejki emerytki. No i oczywiście reklamy kreują świat nierealny i są źródłem pogłębiania stereotypów. Wszelkich. Szczęśliwych świąt, idealnych rodzin, perfekcyjnej sylwetki. I faktycznie można mieć wrażenie, że na emeryturze poza wnukami i pieluchomajtkami człowiek o niczym innym nie myśli. A przecież ludzie starsi mają swoje pasje. Widzę to u moich pacjentów. Kiedy się rozejrzymy – ale nie w mediach, tylko w życiu – to zobaczymy, że dojrzałość miewa wiele barw.

Niewidzialni

Moja mama jak mantrę powtarzała powiedzenie: „Starość się Panu Bogu nie udała”. Najpierw mówiła to, kiedy opiekowała się moją babcią, później – kiedy sama przeszła na emeryturę. Stereotyp? Z czegoś on jednak wynika. Wiele razy widziałam na zachodzie Europy ludzi starych, często na wózkach – jak na tych wózkach zwiedzali świat, pili wino, oglądali wystawy w muzeach. U nas realia są inne. Bo jeśli nie starcza na leki, raczej nie jesteś skłonny myśleć o wyjeździe na wystawę malarstwa do Londynu czy Paryża. Nawet bardziej osiągalnych przyjemności nie realizujemy, przygnieceni borykaniem się z codziennością. – Niestety tak jest – potwierdza Dagny Kurdwanowska. – Oczywiście jeśli mieszkasz w dużym mieście i masz trochę lepszą emeryturę, to i więcej możliwości realizowania pasji. Przy tym, jak ubodzy są w większości seniorzy w Polsce, mówienie: „Realizuj swoje pasje”, brzmi jak kiepski żart. Pewnie, rozmaite rzeczy można mieć bezpłatnie – są wycieczki z domu seniora, są Uniwersytety Trzeciego Wieku, możesz tam spotkać się z ludźmi i dostać kawę za złotówkę, ale jeśli żyjesz w mniejszym mieście czy na wsi, to tych możliwości jest dużo mniej. Choć z drugiej strony na wsiach fantastycznie działają koła gospodyń wiejskich.

Na wsiach widać też inny mechanizm – naturalne wsparcie sąsiadów, lokalnej wspólnoty, która cię widzi. W dużym mieście człowiek często jest niewidzialny. – Tak – mówi Dagny – wszystkie kampanie, które oglądamy przed świętami, zwracające uwagę na samotność seniora, dotyczą przede wszystkim miast. Nie ma na nich wcale obrazków ze wsi, bo tam lokalne społeczności są bardziej zżyte.

Plan na siebie

Jeśli przechodzimy na emeryturę z nastawieniem, że „starość się Panu Bogu nie udała”, to dobrze raczej nie będzie. – No nie będzie – przyznaje Dagny. – Ale budowanie takiego przekonania zaczyna się dużo wcześniej. Jeszcze kiedy jesteśmy aktywni zawodowo, myślimy o tym, że starość to jest coś złego, bo widzimy dokoła siebie starszych, samotnych ludzi, bo patrzyliśmy na naszych często chorych, bezradnych rodziców. A potem następuje kluczowy moment przejścia na emeryturę. Kluczowy – bo psychologowie mówią, że to obok śmierci bliskiej osoby czy rozwodu jeden z najbardziej stresujących momentów w życiu. I to czas, kiedy wiele osób wpada w pustkę. Przez to, że u nas nie ma kultury życia na emeryturze jako dobrego, interesującego czasu. Masz albo usiąść na kanapie i „odpoczywać”, albo zajmować się wnukami. Czas się rozciąga, często pojawiają się stany depresyjne. Państwo nie tworzy też strategii pomagających wchodzić w życie emeryckie. W Skandynawii, kiedy ktoś przechodzi na emeryturę, wpada w coś w rodzaju monitoringu, sprawdza się, czy ma partnera, czy jest samotny, pojawia się ktoś z odpowiedniego urzędu i proponuje rozmaite aktywności po to, by człowiek nie zapadł się w sobie, nie zamknął się w domu.

Dagny uważa, że zanim na emeryturę przejdziemy, dobrze stworzyć plan na siebie. W zależności od tego, jakie mamy środki i jakie potrzeby – ale kluczem jest zaplanowanie nowej rutyny dnia i wypełnienie jej czynnościami, które nie są pracą. Część osób postanawia zresztą jeszcze trochę pracować. – Mam w grupie w Mieście Seniora – to projekt, który prowadzę w Bibliotece Sopockiej – panią, która postanowiła zdobyć nowy zawód i zostać testerką aplikacji mobilnych. Kończy właśnie kurs, dzięki temu coś dodatkowo zarobi, a w dodatku to ją kręci. Ci, którzy mają czas wypełniony nie tylko tym, że wychodzą na zakupy i na pocztę, tylko na przykład spotkaniami ze znajomymi, mają się lepiej. Relacje są niesamowicie ważne, to jeden z pięciu kluczowych elementów zdrowej starości.

– To, co najważniejsze, to kontakt z ludźmi – potwierdza psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz. – Relacje są jednym z kluczowych czynników sprzyjających dobrostanowi psychicznemu. Warto też skupić się na tym, co możemy robić, a nie na tym, czego robić nie możemy. Wyłuskiwać z codzienności plusy, zamiast koncentrować się na minusach. Ważna jest zmiana mentalna, nietraktowanie swojej dojrzałości jako wielkiej zmiany w życiu – bo przecież mogę lubić i robić to wszystko, co lubiłam i robiłam wcześniej. Ograniczniki mamy w głowach. Na przykład, że nie wypada iść potańczyć. Teraz to córka idzie tańczyć, ja wtedy siedzę z wnukiem. Radzę wypisać sobie stereotypy na kartce, a potem kartkę podrzeć i wyrzucić. I żyć, jak się chce.

Dagny: – Jest w głowach wzorzec – kulturowy – że się siedzi w domu. A to często oznacza siedzenie w samotności. Świetnie działają przykłady seniorów, którzy żyją aktywnie. Na szczęście jest ich coraz więcej. Panie, które przychodzą na zajęcia w Mieście Seniora, kobiety między 70. a 90. rokiem życia, mówią: „Nie chcemy być same w domu”. Ale też, coraz częściej: „Bo ja wreszcie mogę sobie na to pozwolić”. Kiedy dopytuję, dlaczego dopiero teraz, najczęściej odpowiadają, że wcześniej były dzieci, praca, wreszcie mogą bez poczucia winy zająć się sobą. To też pokazuje, jak żyły wcześniej, że zawsze było coś ważniejszego niż ich potrzeby i dopiero teraz uczą się tego, że i one są ważne. I że to nie zbrodnia tak myśleć. Mają już inny stosunek do dzieci i wnucząt, zakładają sobie kalendarze w Google’u, zaznaczają, kiedy idą do kina, na kijki, na jogę i dopiero jak mają wolne okienko, wpisują na przykład popołudnie z wnukami.

I jeszcze odpowiedź na kult młodości: – „Moje” seniorki rozumieją ograniczenia swojego ciała związane z wiekiem, wiedzą, że starzenie się to naturalny proces, akceptują to. Czują się dobrze w tym punkcie, w którym są, chciałyby jak najdłużej zachować samodzielność, i tyle.

„Egoistyczna” radość

A pomaga to, by nie dać mózgowi zasnąć. Nie przestać interesować się światem, nie uznać, że „nic już nie muszę”. Przyglądałam się przez lata pani Marii. Całe życie była aktywna, pracowała, organizowała, ogarniała. Najpierw zmarł jej mąż, potem skończyła się praca. I pani Maria dosłownie z tygodnia na tydzień zapadała się w sobie. Po pół roku nie miała ochoty wychodzić z domu. Mózg, nagle odstawiony od aktywności, odmawiał współpracy. Szybko zaczęły się procesy demencyjne.

– Rzeczywiście jest tak, że w pewnym wieku nasz mózg szybko traci siły i możliwości – mówi Dagny Kurdwanowska. – Ale to działa też w drugą stronę – niewiele trzeba, żeby znów zaczął dobrze funkcjonować. Naukowcy policzyli, że jak siedzimy na kanapie, to wystarczy pięć minut ruchu dziennie, prostych ćwiczeń, żeby znowu z tej kanapy wstać i zacząć funkcjonować. Błyskawicznie zobaczysz efekty. Tak samo jest z głową. Kiedy wyjdziesz do ludzi, zaczniesz rozwiązywać krzyżówki, to szybko wracasz do dobrego stanu. Zawsze apeluję: jeśli widzisz, że na twojej klatce mieszka samotna starsza osoba, zapukaj, zaproś ją na kawę, pogadaj. Wolontariat sąsiedzki jest na wagę złota. A skoro jesteśmy przy wolontariacie – to może być sposób na oswajanie emerytury. Ciągle jeszcze pokutuje u nas przekonanie, że wolontariat jest dla młodych, kojarzy się z wyjazdami do Afryki, z kopaniem studni w Sudanie.

– A przecież wolontariat czeka na każdym etapie życia, w takim wymiarze godzin, jaki jest dla nas możliwy. Spotykałam starsze wolontariuszki w hospicjum Dutkiewicza, przyszły, zrobiły kursy, towarzyszą pacjentom – opowiada Dagny. – Bardzo cierpiały w pandemii, kiedy oddziały były zamknięte – bo wizyty w hospicjum stały się dla nich rutyną dnia i jednocześnie dawały poczucie sensu.Osoby ze starszego pokolenia często mają kłopot z robieniem rzeczy, które dają „egoistyczną” radość, nikt ich tego nie nauczył. Wolontariat to praca dla innych. Jest mnóstwo miejsc, gdzie można pomóc. To dobry kierunek w myśleniu. I w wielu krajach w Europie niezwykle popularny. Seniorzy w Holandii na przykład to ludzie niesłychanie zajęci. W poniedziałki i środy uczą niderlandzkiego cudzoziemców, w soboty gotują w kościele obiady dla bezdomnych, w piątki pomagają trenerom w klubach sportowych dla dzieci. A poza tym biegają, jeżdżą na rowerze, chodzą z kijkami. – Aktywność fizyczna to drugi – za kontaktami społecznymi – czynnik wpływający na dobrostan psychiczny – mówi psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz.

Poczucie sprawstwa

Póki nie uznamy starości za naturalny proces w życiu, trudno będzie nam coś zmienić w myśleniu o opiekowaniu się starszymi ludźmi. – Nie rozumiemy starości. Rozumiemy, co znaczy być młodym, bo młodzi jesteśmy albo byliśmy, a starzy dopiero będziemy – mówi Dagny. – Jeśli starsza osoba jest niesympatyczna albo marudzi, mówimy: „Ale złośliwy” albo „Jaka wredna starucha”. Tymczasem to mogą być sprawy związane z procesem chorobowym, to może być manifestowana w taki sposób depresja albo samotność. Dlatego ważna byłaby edukacja na temat tego, czym właściwie jest starość. – Różne rzeczy łatwo można pokazać. Są na przykład specjalne kombinezony – dzięki nim możesz poczuć to, co czuje – fizycznie – osoba starsza – opowiada Dagny. – Wkładasz kombinezon i nagle okazuje się, że przejście kilku kroków to kłopot. Że niełatwo wstać, niełatwo usiąść. A za pomocą okularów spawalniczych doświadczysz, co to znaczy mieć problemy ze wzrokiem, bo nagle zawęża się pole widzenia. I już wiesz, że lepiej nie podchodzić od tyłu czy z boku do seniora. To są proste sprawy, ale tego nie wiemy, bo skąd mamy wiedzieć?

Przychodzi moment, kiedy starsza osoba musi z pewnych rzeczy abdykować, na przykład z prowadzenia samochodu. Kiedy trzeba założyć pieluchomajtki. To bolesne, trudne, zabiera godność. Jak przejść ten proces? Dagny mówi: – Trzeba te sprawy podzielić na dwie grupy. Jedna dotyczy bezpieczeństwa – jak właśnie prowadzenie samochodu. Wydaje mi się, że dodatkowe egzaminy dla osób powyżej 70. roku życia nie są bez sensu. Albo upewnienie się, że tata, który ma początki demencji, może bezpiecznie sam wychodzić z domu. Czy ma w portfelu wszystkie informacje, w razie gdyby się zgubił.

Trudne są też sprawy związane ze sferą intymną, na przykład pieluchomajtki. Kiedyś koleżanka zapytała mnie, czy próbowałam w czymś takim chodzić. Spróbowałam. I powiem szczerze, że to było jedno z najmniej przyjemnych doświadczeń. Przede wszystkim jest w tym piekielnie gorąco, latem – koszmar. A jak popuścisz, robi się masakra. I jeśli to wiesz, to nie powiesz: „Niech mama jeszcze chwilę w tym posiedzi, bo mi się nie chce wstać z fotela”. I rozumiesz poirytowanie tych osób, bo one cały czas czują dyskomfort.
Kiedy odwiedzałam starsze osoby w szpitalu, obserwowałam stosunek personelu medycznego do seniorów. Choćby powszechnie panującą infantylizację. Mówienie do nich po imieniu. – Nie godzę się na to – mówi Dagny. – Nawet jeśli dziadek ma utrudniony kontakt ze światem z powodu demencji, to wciąż dorosły, mający swoją godność człowiek. W dodatku bezbronny. I nie powinien słyszeć: „Kochaniutki, zaraz ci pieluszkę zmienię…”.

– Lekarze tłumaczą – dodaje Dagny – że jak raz pieluchomajtki założysz, to już ich nie zdejmiesz, bo mózg w tym wieku działa tak, że funkcje niepotrzebne wyłącza, więc jak rejestruje, że są pieluchomajtki, to wyłącza kontrolę. Trzeba się najpierw dobrze zastanowić, czy to już ten moment. Ale na to, czy ten proces pójdzie gładko, pracujemy latami w rodzinie. Czyli jeśli masz dobre relacje z rodzicami, to pogadacie w zaufaniu. Najgorzej przeprowadzać coś siłowo – przychodzimy i mówimy: „Tak kazał lekarz, bez gadania, masz nosić”. Zawsze też warto włączyć rodzica w proces decyzyjny, w wybór rodzaju, zostawić choć cień sprawczości. Kiedyś usłyszałam: „Chciałem zrobić rodzicom remont łazienki, już wybrałem kabinę prysznicową, a oni się nie zgodzili”. „OK, a jak im to zakomunikowałeś?” – pytam. „No powiedziałem, że w przyszłym tygodniu przychodzi ekipa”. To teraz sobie wyobraź, że rodzice robią ci wjazd do domu i mówią: „Synku, zaraz będzie ekipa, robimy ci remont kuchni, wybraliśmy szafki i kafelki”. Bylibyśmy wściekli, no nie? A uważamy, że możemy za starszą osobę decydować, jak będzie wyglądać jej życie.

Jesteśmy coraz młodsi

Żeby nie kończyć pesymistycznie – wydaje się, że „jesteśmy młodsi”, niż nasi rodzice byli w naszym wieku. Więcej nam się chce, inaczej patrzymy na świat. – Tak, zdecydowanie, dziś te granice się przesuwają. Ludzie około sześćdziesiątki dawniej byli statecznymi seniorami, szykującymi się do emerytury, pieczenia szarlotki i uprawiania działki. Oczywiście są i tacy, ale już nie w większości – mówi Katarzyna Kucewicz.

Obserwuję na Facebooku Barbarę Prymakowską, 80-latkę, nazywaną najszybszą babcią świata. Nie ma weekendu, żeby pani Barbara nie meldowała się na jakichś zawodach sportowych. Biegi uliczne, biegi górskie, biegi na nartach. Zawsze wraca jako zwyciężczyni w kategorii K60 albo K70, właśnie znalazła się na liście 100 kobiet 2022 roku magazynu „Forbes Women”. Osiemdziesięcioletnia Helena Norowicz pracuje jako modelka, występuje w reklamach. Czy o psychoterapeutkach Ewie Woydyłło czy Katarzynie Miller ktoś myśli jako o seniorkach? Albo o profesor Ewie Łętowskiej? – Wiek to tylko liczba – mówi Katarzyna Kucewicz. – OK, banał, ale przecież także prawda. Świat się zmienia, medycyna idzie do przodu, mamy wiedzę, jak zdrowo żyć, zwiększyć witalność, dodać sobie energii. Poza tym granice między pokoleniami się zacierają. Moi pacjenci koło sześćdziesiątki mówią: „Specjalnie przychodzę do pani, bo lubię rozmawiać z młodszymi, czuję się bardziej w pani wieku niż w wieku moich rówieśników”. I ja też żadnej różnicy między nami nie widzę. Kiedy na jednym zdjęciu mamy 20-, 40- i 60-latkę, mówimy o nich: dziewczyny.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze