1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Uzależnienie od gier – współczesny problem dzieci i dorosłych. Jak sobie z nim radzić? Podpowiada Magdalena Bigaj

Uzależnienie od gier – współczesny problem dzieci i dorosłych. Jak sobie z nim radzić? Podpowiada Magdalena Bigaj

Magdalena Bigaj ze swoją książką „Wychowanie przy ekranie”, w której porusza kwestie higieny cyfrowej. (Fot. archiwum prywatne)
Magdalena Bigaj ze swoją książką „Wychowanie przy ekranie”, w której porusza kwestie higieny cyfrowej. (Fot. archiwum prywatne)
Współczesny, cyfrowy świat stawia przed nami coraz więcej wyzwań, a jednym z nich jest uzależnienie od gier komputerowych. Jak z tym walczyć? Czy problem uzależnienia od gier dotyczy tylko dzieci, czy również dorosłych? Z czego to wynika i czy rzeczywiście każda gra jest groźna? Na nasze pytania odpowiada Magdalena Bigaj, autorka książki „Wychowanie przy ekranie”.

Uzależnienie od gier komputerowych – niektórzy je kwestionują, inni się go obawiają. Jak to jest z tymi grami? Czy rzeczywiście można się od nich uzależnić?
O uzależnieniu od gier możemy oficjalnie mówić od ubiegłego roku, kiedy weszła w życie najnowsza klasyfikacja chorób Światowej Organizacji Zdrowia ICD-11. Oczywiście jako zwykli użytkownicy urządzeń ekranowych używaliśmy potocznie określenia „uzależnienie” w kontekście gier komputerowych już wcześniej. Można uznać, że był to papierek lakmusowy tego, że mamy problem społeczny, że coś jest na rzeczy.

Dlaczego ten problem społeczny, jakim jest uzależnienie od gier, w ogóle się pojawił?
Na początek chciałabym przytoczyć trochę statystyk. Ponad 5 miliardów ludzi na świecie używa Internetu, niewiele mniej mediów społecznościowych, prawie wszyscy zaś robią to za pośrednictwem smartfona. W Polsce te statystyki wyglądają bardzo podobnie. Prawie 90 proc. społeczeństwa używa Internetu, a 66,3 proc. jest aktywne w mediach społecznościowych. Jeśli chodzi o granie na ekranie, to z „Ogólnopolskiego badania higieny cyfrowej osób dorosłych”, które zrealizowaliśmy pod koniec 2022 r., wynikało, że w gry cyfrowe gra ⅔ dorosłych, a co 5. osoba robi to codziennie. Podobny wynik przyniosły badania młodzieży prowadzone przed pandemią. Można więc powiedzieć, że ⅔ społeczeństwa gra w gry ekranowe. To dużo.

Skąd więc bierze się uzależnienie od gier komputerowych? Co sprawia, że tak powszechna aktywność jak granie w gry tak silnie nas uwiązuje?
Nasze mózgi są tak skonstruowane przez ewolucję, by podążać za tym, co przyjemne. Za identyfikację przyjemności i sprawienie, byśmy chcieli po tę przyjemność sięgnąć, odpowiedzialny jest układ nagrody w mózgu. Na widok nagrody (a może być nią nawet powiadomienie wysyłane przez grę), reaguje produkcją dopaminy, zwanej hormonem motywacji. Proces dopaminowy od zawsze warunkował przetrwanie. Sprawiał, że człowiek chciał podążać za tym, co przyjemne, bo oznaczało to przeżycie, podczas gdy to, co nieprzyjemne – śmierć. Kiedy np. robiło się zimno, nasi przodkowie szukali lepszego miejsca do życia. Nieprzyjemny był głód, przyjemne – poczucie sytości. Podążanie za przyjemnością odgrywa więc bardzo ważną rolę w przetrwaniu, ale jednocześnie niechlubną w procesie uzależnienia. Układ nagrody nie jest bowiem naszym sumieniem! Mózg to z jednej strony absolutnie niesamowity komputer pokładowy, a z drugiej – zwierzak, który sam z siebie nie myśli. Jako organ nie umie oceniać decyzji pod względem etycznym, to my możemy jedną z jego części, płat czołowy, wykorzystać do odróżniania dobra i zła. Ale pozostałe procesy w mózgu to czysto biologiczne mechanizmy. To my musimy okiełznać układ nagrody swoją siłą woli, umiejętnością samokontroli i samoregulacji. Jeśli się tego nie nauczymy, układ nagrody zdominuje nasze decyzje i życie. To odpowiedź na to, dlaczego narkoman doprowadza się do śmierci, a alkoholik niszczy swoje życie. Robią to, bo nie są w stanie nie ulec dopaminie.

Dokładnie to samo dzieje się w przypadku gier komputerowych. Już po pierwszym zagraniu mózg zapamiętuje, że to dla niego bardzo przyjemne, a do tego na wielu poziomach!

Jakich?
Granie w gry to odwrotność odroczonej gratyfikacji, o której mówi się, że jest nam potrzebna do dobrego życia. Odroczona gratyfikacja uczy nas, że warto czekać na nagrodę, a na pewne rzeczy w życiu trzeba zapracować. Internet uczy nas czegoś innego. Klik – i mam. Klik – i jest nagroda. Dobra gra komputerowa jest zbudowana w ten sposób, by intensywnie pobudzać ośrodek nagrody i w miarę szybko dawać nam zaspokojenie, ruch po ruchu, level po levelu. W ten sposób gry przywiązują nas do siebie. Same w sobie nie są złe, ale trzeba się wykazać dużą samokontrolą, żeby nie zdominowały naszego życia.

Dlaczego gramy w gry?
W części jakościowej badania „Granie na ekranie” zapytałam o to osoby nastoletnie. Mówiły, że grają, by oderwać się od świata, by pobyć kimś innym. Gry dają dzieciom tę niezwykłą możliwość przetestowania przeróżnych wcieleń. Co by się stało, gdybym przez chwile pobył odważną dziewczyną, podczas gdy w realu jestem nieśmiałym chłopakiem?

Gry często dają nam też to, czego nam w życiu brakuje, i dostarczają rozrywki. Jeśli potrzebujemy pobudzenia i adrenaliny, chętnie sięgniemy po strzelanki albo gry strategiczne, przy których trzeba się trochę nakombinować. Gdy brakuje nam kontaktu z innymi, dołączamy do gier społecznościowych, w których coś się wspólnie buduje. Istnieje np. bardzo ciekawa gra Stars Stable, wokół której powstała cała społeczność dziewczynek hodujących konie. Dziewczynki grają w słuchawkach na uszach i mogą jednocześnie ze sobą rozmawiać. Bo gry potrafią dostarczać tematów do rozmów! W książce przytaczam historię taty, którego synowie wyjechali z mamą do Kanady. Zamiast do nich dzwonić i pytać, co słychać, tata umawia się z nimi na grę w Fortnite’a. Grają i rozmawiają. Spędzają ze sobą czas. Aspekt społecznościowy gier jest bardzo ważny i wcale nie polega na tym, że gramy z kimś anonimowym.

Uzależnienie od gier – dzieci

Czy uzależnienie od gier komputerowych u dorosłych różni się czymś od uzależnienia od gier u dzieci?
Higiena cyfrowa dotyczy nas wszystkich, niezależnie od wieku, i ważne, byśmy to zapamiętali. Oczywiście chcielibyśmy przesunąć wajchę w stronę dzieci i młodzieży. Profesor Jacek Pyżalski nazywa to paniką moralną – podnosimy larum nad młodymi, podczas gdy niejeden ojciec potrafi przesiedzieć w grze pół nocy. Nasze mózgi zbudowane są tak samo, choć oczywiście mózg dziecka czy nastolatka nie jest jeszcze mózgiem dojrzałym. Proces dojrzewania zachodzi do około 25. roku życia. Najdłużej rozwija się płat czołowy, czyli część odpowiedzialna między innymi za samokontrolę i samoregulację, rzeczywiste rozumienie związków przyczynowo-skutkowych. Nastolatek naprawdę może nie zdawać sobie sprawy z tego, że jeśli zarwie noc na graniu, następnego dnia źle mu pójdzie na sprawdzanie z biologii. Nie można mieć o to do niego pretensji, bo ma prawo nie łączyć jeszcze tych wątków ze sobą.

Co to oznacza w praktyce? Mózgi dzieci są dużo bardziej bezbronne. A jednocześnie jestem zdania, że i my, dorośli, wcale nie mamy lepiej, bo nikt nas nie pilnuje. To również zwiększa ryzyko, że stracimy w grze samokontrolę.

Wniosek jest taki, że pod względem pobudzania mózgu gry cyfrowe mogą tak samo silnie oddziaływać na osobę dorosłą jak na dziecko. Wszystko zależy od poziomu higieny cyfrowej, jaką dana osoba reprezentuje, oraz jej indywidualnej konstrukcji psychicznej.

Co grozi dzieciom uzależnionym od gier?
Uzależnione od gier dzieci przede wszystkim spędzają przed komputerem wiele godzin dziennie, często kosztem snu, który jest niezwykle potrzebny do zdrowia. Jego brak odbija się na wszystkim – od spowolnienia metabolizmu, co powoduje tycie, po gorszą pracę mózgu. Mogą pojawiać się stany lękowe, zmienność nastrojów. Bardzo widoczne objawy syndromu odstawiennego, czyli agresja, nerwowość, obsesyjne myślenie o graniu, gdy w danym momencie nie jest ono możliwe.

Czy ma znacznie jakiego rodzaju jest to gra? Czy są jakieś szczególnie uzależniające?
Świat gier cyfrowych jest bardzo bogaty. Zachęcam, by się go nie bać. Jeśli jesteśmy rodzicami, warto podejść do gier pozytywnie, ale z ostrożnością. Nie ma co zakładać, że życie musi się składać z samych rozwijających rzeczy. Bardzo często rodzice zadają pytanie: „Jak sprawić, by dziecko zechciało grać w grę edukacyjną?”. Pytam wtedy: „A ty, jak masz chwilę wolnego, sięgasz po artykuły naukowe czy coś, co da ci rozrywkę?”. To był zresztą mój klucz do napisania „Wychowania przy ekranie”. Wiedziałam, że jeśli ludzie mają przeczytać moją książkę, będę musiała konkurować z Netflixem, a więc będzie musiała ona i uczyć, i bawić. Wracając jednak do pytania: każda gra może być uzależniająca, jeśli celnie odpowie na nasze deficyty.

A czy nie ma w takim razie gier destrukcyjnych?
Oczywiście, takie też istnieją. Są to na przykład gry, które oswajają nas z przemocą. To bardzo niebezpieczne, zwłaszcza dla osób nieletnich. Swego czasu w GTA istniała możliwość użycia postaci gwałciciela i dokonywania na innych postaciach aktów przemocy seksualnej. Rzecz absolutnie patologiczna, która – nawet jeśli urodziła się w czyjejś chorej głowie – nigdy nie powinna była zostać dopuszczona do produkcji.

W profilaktyce uzależnienia od gier oraz innych problemów związanych z graniem w nie najważniejsze jest, aby gra była dopasowana do wieku gracza. W końcu jako dorośli też oglądamy horrory czy brutalne kryminały. Dorosły człowiek może zagrać w strzelankę, w której leje się krew. Sześciolatek – zdecydowanie nie. Tu z pomocą przychodzi klasyfikacja PEGI.info. Każdy producent gry w Europie musi się tam zarejestrować i wskazać, od jakiego wieku gra jest możliwa. To bardzo dobry przykład odpowiedzialnego biznesu: branża producentów gier wprowadziła samoregulacje, by chronić dzieci i młodzież przed destrukcyjnymi treściami. Tylko wie Pani, jaki jest z tym problem? Że rodzice z tej klasyfikacji nie korzystają i potem mam na warsztatach dzieci, które grają w gry 12+ czy 16+.

Uzależnienie od gier – objawy

Jak wyczuć, że sytuacja robi się niebezpieczna, a my coraz bardziej wpadamy w sidła uzależnienia od gry? Jakie objawy daje uzależnienie od gier?
Zazwyczaj posługuję się symptomami uzależnienia behawioralnego, które wskazuje WHO. Rodzice często pytają: „Po czym poznać, że moje dziecko jest uzależnione od gier lub telefonu?”. Zwracam wtedy uwagę, że nie trzeba być uzależnionym, żeby mieć problem w związku z graniem czy używaniem Internetu. Możemy używać ich przez krótki czas, ale np. doświadczyć hejtu, nękania czy groomingu. Jeśli jednak chodzi o uzależnienie, pierwszym symptomem jest zespół abstynencyjny. Gdy nie mamy dostępu do gry, zaczynamy czuć niepokój, stajemy się nerwowi. Mamy gości lub jesteśmy na wakacjach i zamiast się tym cieszyć, czujemy irytację, bo chcielibyśmy zagrać. W przypadku uzależnionych dzieci, którym zabieramy możliwość grania w grę, często pojawia się wręcz agresja.

Kolejny symptom to zjawisko tolerancji, czyli wydłużający się czas spędzany na danej czynności. Gra zaczyna pochłaniać czas, który normalnie przeznaczylibyśmy na inne rzeczy, jak zainteresowania, aktywność fizyczna czy czas na bezpośrednią relację z drugą osobą.

Innym symptomem jest na przykład uporczywe powtarzanie pewnych czynności mimo wiedzy, że mają one na nas destrukcyjny wpływ. To sytuacja analogiczna do sytuacji palacza, który wie, że papieros niszczy mu życie, a mimo to po niego sięga. Tak samo w przypadku gier – zdaję sobie sprawę z tego, że jest środek nocy i jutro będę nieprzytomna, ale mimo to gram. To bardzo charakterystyczny objaw uzależnienia.

Nałogowych graczy często spotyka też imersja, sytuacja, w której wychodzimy z gry, ale ona z nas jeszcze nie. Próbujemy np. taką osobę dotknąć, a ona robi unik, bo wydaje jej się, że wciąż jest w strzelance, nie wróciła jeszcze z tamtego świata. To zdecydowanie symptom, który powinien nas zaniepokoić.

Uzależnienie od gier – skutki

Jakie są skutki uzależnienia od gier komputerowych?
Uzależnienie od gier ściśle związane jest z przeciążeniem ekranowym, czyli tym, że nadmiernie długo patrzymy w ekran i odbieramy bodźce, których jest za dużo. Gdy gramy nadmiarowo, zazwyczaj jesteśmy także stale dostępni online. Non stop odbieramy powiadomienia, a jeśli nam się to nie udaje, dopada nas syndrom FOMO – skrót od angielskiego Fear Of Missing Out, strachu przed tym, że coś nas ominie, jeśli się wylogujemy. Zwłaszcza że dziewięciu na dziesięciu młodych graczy gra z innymi. Konkurują między sobą. Chcą być stale dostępni, by zwiększać szanse na wygraną. Kiedy przychodzi powiadomienie z gry, od razu reagują.

Jak wpływa na nas przeciążenie ekranowe?
Ma naprawdę fatalne skutki dla jakości naszego życia. Po pierwsze, pogarsza sen. Możemy mieć tendencję do wygospodarowywania czasu na grę jego kosztem. Do tego światło emitowane przez komputery, tablety i telefony do złudzenia przypomina naszemu mózgowi światło słoneczne. Tym samym zaczyna on ograniczać produkcję melatoniny, hormonu snu, i możemy mieć problem, by zasnąć. Pozostaje jeszcze aspekt silnych emocji, które pojawiają się w grach. Sprawiają, że jest nam później ciężko się wyciszyć. Sen jest krótki, pozbawiony odpowiednich faz, nasze komórki się nie regenerują, a następnego dnia fizycznie gorzej funkcjonujemy.

Nie gram w gry, ale mam wrażenie, że nawet gdy korzystam nadmiarowo z mediów społecznościowych, siada mi koncentracja.
Bo tak jest. To kolejny skutek przeciążenia informacyjnego. Grając lub używając mediów społecznościowych zbyt długo, narażamy się na stałe rozproszenie. W dzisiejszych czasach możliwość skupienia uwagi stała się luksusem i coraz rzadszą kompetencją. Dlaczego? Ludzki mózg nie jest stworzony do robienia wielu rzeczy naraz. Potrafi koncentrować się na jednej czynności. Oczywiście zdarza nam się czasem robić kilka rzeczy, ale wówczas jedna jest wiodąca, a reszta odbywa się, jak to nazywam, na autopilocie.

Wielozadaniowość to szkodliwy mit. W rzeczywistości robienie wielu rzeczy naraz – pracowanie, odbieranie powiadomień, granie – oznacza dla mózgu bardzo często przenoszenie uwagi z jednej czynności na drugą i niemożność dłuższego skupienia się na jednej. Tak „wytrenowany” do rozpraszania się mózg ma potem problemy z koncentracją, bo „naturalna” dla niego staje się dekoncentracja.

Jak przeciążenie ekranowe objawia się u osoby uzależnionej?
Gdybym była graczką, wyglądałoby to tak, że teraz udzielałabym Pani wywiadu, ale na moim telefonie pojawiałyby się powiadomienia z gry. Mój mózg, jak i mózg każdego człowieka, zbudowany jest tak, że nie jest w stanie nie zareagować na takie powiadomienie. Bo – jak wspominałam na początku naszej rozmowy – każde powiadomienie jest zwiastunem przyjemności i aktywuje w mózgu ośrodek nagrody. Kiedy zaś widzimy takie powiadomienie, natychmiast się dekoncentrujemy. Powrót do pełnej koncentracji zajmuje od kilku do kilkunastu minut! Sami sobie odpowiedzmy na pytania, jaka jest jakość każdej czynności, która z punktu widzenia uwagi jest tyle razy przerywana.

Z badania higieny cyfrowej dorosłych wynika, że tylko jedna na 5 osób zawsze ma ograniczoną liczbę powiadomień, a tymczasem w ramach higieny cyfrowej powinien to robić każdy z nas. Większość społeczeństwa funkcjonuje w stałym rozproszeniu i jest regularnie wybijana z codziennych czynności. A jeśli dodatkowo powiadomienia dotyczą gry, od której jesteśmy uzależnieni i której kolejne levele chcemy zdobywać, to wtedy rozpraszają nas naprawdę silnie.

Przeciążenie ekranowe bardzo mocno obciąża mózg. W końcu on sam zaczyna się zachowywać jak przeciążony komputer. „Mózg się laguje” – mówią uczniowie. A on się po prostu broni przed tym, co mu na co dzień serwujemy. Efekt? Zaczynamy mieć problemy z koncentracją, pamięcią, syntezą informacji, obniżają się nasze umiejętności związane z podejmowaniem decyzji.

Co możemy zrobić?
Trzeba przede wszystkim zainteresować się tym, jak działają na nas urządzenia ekranowe i to, do czego dają dostęp. Im więcej się o tym dowiaduję, tym bardziej jestem zdumiona, że jeszcze nie uczymy tego w szkołach. We współczesnym świecie każdy z nas potrzebuje higieny cyfrowej, czyli chroniących zdrowie zachowań związanych z używaniem Internetu i urządzeń ekranowych. Higiena cyfrowa chroni nasz mózg. Im bardziej przeciążymy mózg grami czy mediami społecznościowymi, tym gorzej będzie pracował. A przecież jego sprawność wpływa na to, jak nam się żyje: czy potrafimy się na czymś skupić, podejmować trafne decyzje, kojarzyć fakty. Tacy badacze jak prof. Manfred Spitzer wieszczą pandemię Alzheimera i chorób dementywnych po 2060 roku.

Są tacy dorośli, którzy powiedzą, że grali po osiem godzin w dzieciństwie i nic im nie jest.
Dzisiejsze gry to zupełnie co innego niż te, w które graliśmy w latach 90., chodząc „na komputer” do bogatego kolegi z bloku obok. Są bardziej zaawansowane, a tym samym silnie uzależniające. To, jak wyglądały kiedyś, nie ma nic wspólnego z tym, co oferują dzisiaj i jak bardzo tym bogactwem stymulują nasz mózg. To ważne, by nie siać dezinformacji, przecząc uzależnieniu od gier na podstawie dowodów anegdotycznych ze swojego życia. Uzależniają, i to bardzo. W czasie prowadzenia badań jakościowych poznałam na przykład młodego mężczyznę, który z powodu uzależnienia od gier wyleciał ze studiów medycznych. Nigdy już na studia nie wrócił, choć terapia pomogła mu wyjść z problemu.

Jak można sobie pomóc, gdy widzimy, że nasze życie stopniowo coraz bardziej przejmuje uzależnienie od gier? Jak z tym walczyć?
Jak w każdej drodze do uzależnienia najważniejsza jest uczciwość wobec siebie samego i przyznanie się przed sobą, że mamy problem. Następnie spróbujmy najpierw zadziałać domowymi sposobami i wprowadzić zasady higieny cyfrowej. W przypadku grania w gry ważne będzie ustalenie sobie limitu czasu przeznaczanego na tę czynność oraz warunków, które muszą być spełnione, żebyśmy oddali się graniu, np. pozwalam sobie na granie godzinę, dwie dziennie i to dopiero wtedy, gdy uporam się z obowiązkami oraz gdy mam już zaliczoną właściwą porcję ruchu, np. trzydzieści minut spaceru. WHO zwraca uwagę, że 80 proc. nastolatków nie ma zapewnionej odpowiedniej dawki aktywności fizycznej. Z dorosłymi zapewne nie jest lepiej.

A czy nie ma jakichś oficjalnych wytycznych na czas przed ekranem?
Są, ale dotyczą ludzi do… piątego roku życia. Z zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia czy Amerykańskiej Akademii Pediatrii wynika, by do 2. roku życia w ogóle nie dawać dzieciom dostępu do ekranu, do 5. zaś powinna to być maksymalnie godzina dziennie. Dalej nikt już nie daje jednoznacznych wytycznych. A przecież w naszym dniu, oprócz gier, musi się zmieścić całe mnóstwo spraw: praca lub nauka, aktywność fizyczna, jakieś czynności higieniczne, zjedzenie posiłku w spokoju, nie przed ekranem. Gdy zbierzemy rzeczy, które musimy dla swojego dobra zrobić, czasu ekranowego naprawdę nie zostaje dużo. Warto uczciwie spojrzeć na swój dzień, a następnie postawić granice – sobie lub swojemu dziecku.

Druga sprawa to wypracowanie sobie mechanizmów samoregulacji – umiejętności wyregulowania w sobie pewnych emocji, potrzeb i tego wszystkiego, co nam w środku wrze. Bo z sięganiem po Internet jest jak z jedzeniem emocjonalnym – kierują nami konkretne potrzeby. Nie chodzi tylko o to, byśmy nauczyli się kontrolować czas grania, ale też wybrali sobie sposoby, by nie ulec pokusie. Co zrobię, gdy poczuję bardzo silną chęć, by sięgnąć po grę? Co mogę zrobić zamiast tego, by nie dać się wessać? Ekrany tak silnie stymulują nasz mózg, że naprawdę musimy sobie zaplanować czas na odpoczynek. Inaczej nasz mózg, jak ten zwierzak, zamerda ogonem, gdy tylko usłyszy powiadomienie z gry. Jest skonstruowany tak, by oszczędzać energię, więc będzie dążył do tego, co szybko da mu dostawę przyjemności jak najmniejszym kosztem. Łatwiej grać w grę, niż pójść pobiegać. Łatwiej grać, niż zadać sobie trud rozmowy z drugą osobą, wyrażania emocji. Dlatego tak ważne jest, byśmy znajdowali sobie alternatywne sposoby spędzania czasu. Coś, co kiedyś było naturalne, czyli radzenie sobie z nudą, dzisiaj staje się coraz trudniejsze. Niekoniecznie mówię tu o czytaniu książek, choć to oczywiście dobry zamiennik ekranu. Warto jednak aktywnie poszukiwać nowych pasji, próbować nowych dyscyplin sportu, zmusić się do tego, by raz w tygodniu wyjść na basen, zamiast każdą wolną chwilę spędzać w Fortnicie czy mediach społecznościowych. Nie mamy czasu na takie przyjemności? To zerknijmy do statystyk telefonu. Może się okazać, że na Instagramie lub w grze spędzamy więcej niż godzinę dziennie.

Warto się też zastanowić, jaką potrzebę zaspokajam, grając. To samo dotyczy naszych dzieci. Przyjrzyjmy się, jakim typem gracza jest nasze dziecko, i zaproponujmy mu taki rodzaj grania, który odpowie na tę potrzebę, którą zaspokajają mu gry.

Uzależnienie od gier komputerowych – leczenie

A może warto zrobić sobie detoks cyfrowy? Czy pomoże w przypadku uzależnienia od gier?
Odradzam detoksy jako lek na problemy z ekranami. Uważam, że to rodzaj zabawy; można go sobie zrobić raz na jakiś czas i to wyłącznie poznawczo, żeby siebie poobserwować. Jednak detoks cyfrowe jako rozwiązanie nie sprawdza się, zresztą jak żaden inny detoks. Nagłe odstawienie czegoś, co lubimy, może rodzić frustrację. Gwałtowne odcięcie bodźca, od którego jesteśmy uzależnieni, sprawi, że nasze myśli będą wokół niego obsesyjnie krążyć, co po zakończeniu detoksu może przerodzić się w kompulsję. Jeśli wprowadzenie zasad higieny cyfrowej nie pomaga, to zamiast detoksu warto udać się do terapeuty lub psychiatry, który profesjonalnie się nami zaopiekuje.

Czy naprawdę może nam pomóc? Jak wygląda leczenie uzależnienia od gier komputerowych?
Jeśli nie radzimy sobie z graniem, warto skorzystać z profesjonalnej pomocy. Przecież kiedy nie radzimy sobie z dietą, idziemy do dietetyka. Uzależnienie jest problemem mózgu. Często już sama psychoedukacja w tym kierunku sprawia, że dostajemy swego rodzaju instrukcję obsługi mózgu i samo to nam pomaga. Jest coraz więcej artykułów, podcastów, materiałów wideo, które uświadamiają, jakim mechanizmom ulegamy, korzystając z gier. A świadomość często pomaga okiełznać zaburzenie. Nie wpadamy już w macki uzależnienia z taką beztroską ochotą.

Są jednak sytuacje wymagające specjalisty, który poprowadzi nas przez proces odzyskiwania równowagi. Może się też okazać, że to nasz układ nerwowy sprawia, że mamy skłonność do nadużywania gier. Gdy jesteśmy w spektrum autyzmu, możemy borykać się z fobią społeczna przy jednoczesnej potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem. I gry doskonale tę potrzebę kompensują, a przy tym są bezpiecznym, mało stresującym środowiskiem.

Z kolei w przypadku ADHD gry zaspokajają potrzebę intensywnych bodźców. Gra to permanentne Las Vegas dla głowy. Jeśli jako ADHDowcy złapiemy hiperfokus, nie spoczniemy, póki nie przejdziemy wszystkich poziomów do końca gry. Osoby nieneurotypowe ekrany kuszą też łatwą regulacją emocji.

Jednak szczerze mówiąc, dzisiejsze gry są tak skonstruowane, że bardzo łatwo nam się na nie złapać, nawet jeśli jesteśmy neurotypowi. Pamiętajmy: gry konstruowane są tak, abyśmy grali w nie jak najdłużej, a zatem – aby nas od siebie uzależniać. Same z siebie w większości przypadków gry mogą być dobrą rozrywką, a czasem nawet elementem pozytywnej stymulacji, jak w przypadku osób cierpiących fizycznie czy seniorów. To do nas należy zadbanie o to, by gra była przyjemnością, a nie stała się nałogiem, i higiena cyfrowa jest na to receptą.

Magdalena Bigaj, twórczyni i prezeska Fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa. Autorka książki „Wychowanie przy ekranie”. Pomysłodawczyni i współautorka pierwszego Ogólnopolskiego Badania Higieny Cyfrowej (2022) oraz wykorzystanego w nim narzędzia badawczego Kwestionariusza Samooceny Higieny Cyfrowej. Medioznawczyni, badaczka i działaczka społeczna. Ekspertka zespołu ds. edukacji Komitetu Dialogu Społecznego KIG. Członkini Rady Programowej Fundacji Orange. Umieszczona na liście 100 Kobiet Roku 2022 przez magazyn „Forbes Women”. Mama trójki dzieci.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze