1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. „Może i wiekowa ze mnie kobieta, ale dalej na fleku!” Lulla La Polaca, najstarsza polska drag queen, o starości, seksie seniorów i odchodzeniu

„Może i wiekowa ze mnie kobieta, ale dalej na fleku!” Lulla La Polaca, najstarsza polska drag queen, o starości, seksie seniorów i odchodzeniu

„Durny jest ten, kto myśli, że śmierć nie zapuka do jego drzwi. Jak zapuka do moich, mam naszykowaną już dla niej naleweczkę i kieliszeczek” – mówi Andrzej Szwan, znany jako Lulla La Polaca, najstarsza polska drag queen. (Fot. Marek Zimakiewicz)
„Durny jest ten, kto myśli, że śmierć nie zapuka do jego drzwi. Jak zapuka do moich, mam naszykowaną już dla niej naleweczkę i kieliszeczek” – mówi Andrzej Szwan, znany jako Lulla La Polaca, najstarsza polska drag queen. (Fot. Marek Zimakiewicz)
„Sukienkę założyłem pierwszy raz, gdy miałem dziewięć lat. Matki nie było w domu. Była za to szafa i bieliźniarka z dużym lustrem. Na półce stały buty na kaczuszkach. Stałam w łazience, znalazłam jeszcze szminkę, robiłam miny do lustra i myślałam sobie: »Może ja będę kiedyś artystką?«” – mówi 86-letni Andrzej Szwan, znany jako Lulla La Polaca, najstarsza polska drag queen. I dodaje: „Trzeba ubarwiać sobie codzienność na tyle, na ile się da. A wierzcie mi – da się w każdym wieku”.

Fragment książki „Lulla La Polaca. Żyć to ja potrafię!”, wywiadu-rzeki Wiktora Krajewskiego z Andrzejem Szwanem (rozdział „Być jak Edith Piaf. O starości, odchodzeniu i o tym, że chce się życ”), wyd. Znak Literanova. Wybór, skrót i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Lulla La Polaca to płaszczyk, który wkładam, żeby ubarwić codzienność, dodać jej żywszych kolorów, pewnego rodzaju odwagi czy brawury”. (Fot. Marek Zimakiewicz) Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Lulla La Polaca to płaszczyk, który wkładam, żeby ubarwić codzienność, dodać jej żywszych kolorów, pewnego rodzaju odwagi czy brawury”. (Fot. Marek Zimakiewicz)

Jesteś przesądna?
Ja w żadne magie i zabobony nie wierzę, w żadne szklane kule, układy kart… Chociaż raz poszedłem do wróżki! Miałem wtedy ze dwadzieścia kilka lat. Pierwszy i ostatni raz czytano mi wtedy przyszłość.

Przepowiedziała ci przyszłość? Coś się z jej wróżby sprawdziło?
Powiedziała, że widzi moje życie i tragiczną śmierć na końcu! Zostało mi to w głowie do dziś. Ale co ja się będę nad tym rozwodzić? Co będę myśleć o śmierci? Czy będzie tragiczna? Czy będzie bolesna? Czy będzie nagła? Mam teraz modlić się, żeby mnie bóg wybawił „od nagłej i niespodziewanej śmierci”? To bez sensu. Zresztą ta nagła i niespodziewana jest lepsza niż taka, że miałbym 8 lat leżeć przykuty do łóżka.

Ale ty się chyba jeszcze na tamten świat nie wybierasz?
Dopóki mogę żyć godnie, to niech żyję. Ciągle się mnie pytają, skąd we mnie tyle energii. Nie wiem, może ktoś tam kręci korbą i mi tej energii do dupy napycha.

Wciąż dostajesz nowe propozycje współprac: teledysk, reklama, film dokumentalny, książka… Co będzie następne?
Nie mam pojęcia i to mnie najbardziej cieszy! Ale też nie uważam, że skoro niewiele mi czasu zostało, powinienem brać,
co dają. Ja jako Lulla znam swoją wartość. Nie tak dawno odezwał się do mnie jakiś człowiek i zaproponował mi udział w filmie. Historia wydawała się ciekawa, ale przeczytałem scenariusz i o matko… To było zupełnie nie dla mnie, zupełnie o niczym. Odmówiłem grzecznie. Może komuś innemu to będzie pasować, ale mnie to nie odpowiadało.

Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Nieważne, czy się ma 25 czy 70 lat, jeżeli masz w sobie energię, przyj do przodu. Nieważne, czy cię skrytykują, wyśmieją, kopną w dupę!”. (Fot. Marek Zimakiewicz) Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Nieważne, czy się ma 25 czy 70 lat, jeżeli masz w sobie energię, przyj do przodu. Nieważne, czy cię skrytykują, wyśmieją, kopną w dupę!”. (Fot. Marek Zimakiewicz)

Czujesz, że wciąż wiele przed tobą?
Uważam, że nieważne, czy się ma 25, 35, 60 czy 70 lat, jeżeli masz w sobie energię, jeżeli masz pomysły, jeżeli chcesz z ludźmi rozmawiać, przyj do przodu. Nieważne, czy cię skrytykują, wyśmieją, kopną w dupę! Ja wciąż sobie myślę: może ja się jeszcze czegoś nauczę, może się dowiem jeszcze czegoś, o czym mając 80 lat, nie miałem pojęcia? Ciągle chcę kogoś jeszcze poznać, cieszyć się rozmową, posłuchać go albo powiedzieć: „Fajnie było się z tobą zobaczyć, bo się czegoś ciekawego dowiedziałem”. Niech ja jeszcze będę gdzieś potrzebny. Dopóki jestem i mogę, dam z siebie wszystko.

Z wiekiem nie odczuwasz pokusy, żeby trochę zwolnić?
Może i wiekowa ze mnie kobieta, ale dalej na fleku! W sumie na obcasie. Wysokim! Bo życie krótkie, ale obcas musi być długi! Starsi ludzie często uciekają od świata, a wokół siebie budują mur, którym odcinają się od innych i za nic w świecie nie da się ich namówić, żeby jeszcze nie gasili za sobą światła. Ja taki nie jestem. Starość sama w sobie jest wystarczająco smutna. Trzeba więc ubarwiać sobie codzienność na tyle, na ile się da. A uwierz mi, że da się w każdym wieku.

W społeczeństwie stereotyp seniora wygląda tak, że się nie bawi, nie jeździ na wakacje, nie pije alkoholu, nie uprawia seksu. Ty w ogóle nie pasujesz do tego obrazka.
Pod koniec życia wielu ludzi traci zainteresowanie tym, co się dzieje wokół. Jestem członkiem grupy seniorskiej stowarzyszenia Lambda Warszawa, które zrzesza osoby LGBT+. Spotykamy się regularnie i jest to niezwykle sympatyczne. Krzysio jako szef grupy zawsze coś przygotuje, zresztą każdy coś przynosi. Ja nie umiem iść na spotkanie Lambdy z pustymi rękami, nawet raz poszedłem z nalewką własnej roboty
i po spotkaniu wszyscy napili się po kieliszeczku.

Kto przychodzi na te spotkania?
Jest na przykład para lesbijek, z 10 lat ode mnie młodszych. Myślę, że stanowią parę wzorcową. Teraz się troszeczkę odsunęły od grupy, bo kupiły dom marzeń i go urządzają. W Lambdzie Senior jest cały przekrój społeczny. Dla nas nie ma znaczenia, kto był kim, ile posiada, jaką powierzchnię ma jego mieszkanie i ile zer jest na koncie. To są rzeczy, które w ogólnym rozrachunku nie mają żadnej wartości. Ale ostatnio z sześcioosobowej grupy na spotkanie przyszło nas tylko dwóch.

Co się stało?
To, o czym rozmawiamy – wielu starszym osobom po prostu przestaje się chcieć. Jeszcze pół roku temu na nasze spotkania przychodził Adam, emerytowany profesor ASP w Warszawie. Cieszył się z tych spotkań,
słuchał tego, co inni opowiadali. On jest ode mnie młodszy, po siedemdziesiątce, i z tego, co opowiadał, był przez swoich studentów uwielbiany. Niedawno zapytałem, czemu go nie ma. Dowiedziałem się, że całkowicie zrezygnował ze spotykania się z kimkolwiek, zamknął się w domu, nikogo nie wpuszcza, przez pół roku nie sprzątał mieszkania. Gdy Krzyś usłyszał o tym, powiedział do niego: „Adam, robię grupę szybkiego działania, przyjdziemy do ciebie i zrobimy ci porządek”. Dlatego ważne jest, żeby mieć wokół siebie życzliwych ludzi.

Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Andrzej nie funkcjonuje bez Lulli, a Lulla bez Andrzeja. To są naczynia połączone. Nie da się nas rozdzielić i traktować osobno”. (Fot. Marek Zimakiewicz) Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Andrzej nie funkcjonuje bez Lulli, a Lulla bez Andrzeja. To są naczynia połączone. Nie da się nas rozdzielić i traktować osobno”. (Fot. Marek Zimakiewicz)

Lulla La Polaca o polityce

Czy osobom LGBT+ w twoim wieku chce się jeszcze interesować polityką?
Pewnie nie wszystkim. Ale wiem, że polityka ma horrendalny wpływ na moje życie i nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy ktoś twierdzi, że to, co dzieje się na Wiejskiej czy na świecie, nie ma żadnego wpływu na jego byt. Otóż ma, i to ogromny! Na ciebie, na mnie, na milionerkę w rolls-roysie, na pijaka pod sklepem. Na wszystko i wszystkich!

Do tej pory rządzący mieli do tęczowego świata zarzuty. Niby mogłem mówić o tym, kim jestem, ale nadal się bałem. Burmistrz Berlina może być gejem i gdy otwiera paradę, wszyscy biją mu brawo. Tam policjanci przytulają się do Lulli i robią sobie z nią zdjęcia! A tutaj ja bym nadal się bała do takiego policjanta podejść. Czy ja robię komuś krzywdę? Dlaczego mam siedzieć w szafie? Czekam na moment, że otwieramy paradę, Lulla jest cała w piórach, z tęczową flagą – i trzyma pod rękę starego i nowego premiera i ich przytula. Ludzie, Lulla nie będzie żyć wiecznie, to jest ten moment, nasz moment. Wyjdźmy wszyscy na ulicę, złapmy się za ręce, tak jak byśmy byli jednym ciałem.

Jak się zapatrujesz na to, co dzieje się w naszym kraju w kontekście praw osób niehetero?
Te ostatnie 8 lat było przerażające, bo zachowania, słowa, gesty wymierzone w mniejszości seksualne ze strony wielu polityków wołały o pomstę do nieba. Wstyd mi było, że takie prymitywy reprezentują nasz kraj na arenie międzynarodowej. Nie życzę sobie i nie pozwolę na to, żeby jeden czy drugi minister używał w moim kontekście słów „ideologia”. Ja nie jestem żadną ideologią, a człowiekiem z krwi i kości. Sklepowa, prostytutka, dyrektor czy nauczycielka… Wszyscy jesteśmy tacy sami, a konieczność przypominania o tym, że człowiek jest równy człowiekowi, jest śmieszna. Mamy XXI wiek.

Myślisz, że teraz, po zmianie władzy, się to zmieni?
Historia zna różne przypadki, ale mam nadzieję, że atmosfera wokół LGBT+ będzie łagodniejsza, ludzka, wyzbyta agresji i nienawiści, z jaką mierzymy się od lat.

Wierzysz, że kiedyś w Polsce geje będą mogli sformalizować swoje związki?
Mam nadzieję. Dwie osoby, obojętnie jakiej płci, powinny mieć możliwość, by formalnie przypieczętować
swój związek w każdym polskim urzędzie stanu cywilnego, a nie brać ślub w innym kraju, jak na jakimś wygnaniu. Mam wielu znajomych, którzy nie mieli szansy formalnie wziąć ze sobą ślubu, a zawsze o tym marzyli.

Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Nie życzę sobie i nie pozwolę na to, żeby jeden czy drugi minister używał w moim kontekście słów »ideologia«. Ja nie jestem żadną ideologią, a człowiekiem z krwi i kości”. (Fot. archiwum prywatne) Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Nie życzę sobie i nie pozwolę na to, żeby jeden czy drugi minister używał w moim kontekście słów »ideologia«. Ja nie jestem żadną ideologią, a człowiekiem z krwi i kości”. (Fot. archiwum prywatne)

Lulla La Polaca o seksie seniorów

Lulla, czy ty jako przedstawicielka środowiska senioralnego…
I to dość w zaawansowanej fazie.

Dobra, powiem prosto z mostu: seniorzy i seks. Czujesz, że jesteście wykluczeni pod tym względem?
Jeszcze do niedawna mało mówiło się o potrzebach seksualnych osób w moim wieku. Powstawało niewiele filmów czy książek na ten temat, osoby starsze zepchnięto na margines, jakby ich potrzeby w tej materii nie istniały. Sam bardzo chętnie przyjąłbym propozycję zagrania w sztuce czy filmie, które poruszają wątek życia seksualnego seniorów. Chciałbym zagrać osobę, która uprawia aktywnie seks, bo ja go uprawiam i mam swoje potrzeby, choć do dziewięćdziesiątki brakuje mi raptem kilku lat. Temat seksu wśród osób z mojej grupy wiekowej cały czas jest obecny, przynajmniej u niektórych. Nie stajemy się martwi za życia, wyzuci z wszelkich potrzeb. Nie czekamy wyłącznie na to, aż znajdziemy się po drugiej stronie.

Czyli ty nadal masz… potrzeby?
Gdyby dziś zadzwonił do mnie znajomy z propozycją randki, przemyślałbym to na pewno. Oczywiście musielibyśmy ustalić, kto na co ma ochotę, także jeśli chodzi o sprawy łóżkowe.

A sprawy sercowe? W twoim życiu jest jeszcze miejsce na miłość?
Piotr Jacoń zapytał mnie, czy Lulla myśli jeszcze o miłości. Ja powiedziałem, że Lulla cały czas myśli o miłości, być może jeszcze kogoś spotka na swojej drodze. Teraz jest w moim życiu Paweł, z którym spotykamy się od stycznia 2023 roku. Byłam na sylwestra w barze i nagle zauważyłam, że ktoś mi się przygląda. Zamówiliśmy drinka, żeby uczcić nowy rok, i tak świętujemy do dzisiaj. Gdyby Paweł teraz mi powiedział, że mamy pieniądze i jedziemy w Bieszczady, kupujemy domek i się wynosimy, to powiedziałbym: dobrze, jedziemy! I miałbym wszystko inne w dupie.

Ty się nie poddajesz. A wiele osób tak, bo wchodzenie w relacje uczuciowe z drugim człowiekiem jest po prostu angażujące i… ryzykowne. Nigdy nie wiesz, kiedy ktoś się wycofa.
Oczywiście, Paweł w każdej chwili może powiedzieć, żebyśmy sobie dali spokój, bo ma inne plany. Było fajnie, parę razy wykotłowaliśmy się w łóżku, ale od dzisiaj koniec. Wtedy może pójdziemy sobie raz w tygodniu na spacer albo od czasu do czasu na drinka. Wypijemy i cześć, on pojedzie na Gocławek, a Lulla na Targówek. Ja patrzę na to realnie, nie mam przewrócone we łbie. Nigdy nie wiadomo, co z tego wyjdzie. Cieszmy się chwilą, jest fajnie, a jutro może nie być. Nas może nie być.

Czyli jesteś team carpe diem? Nie myślmy o tym, co było, co będzie, żyjmy tu i teraz?
Dużo myślę o tym, co było, ale uważam, że nie należy codziennie mielić wydarzeń z przeszłości. Mam je w pamięci jako zakładkę. Żyję natomiast najbardziej tym, co dzieje się obecnie. A to, co się wydarzy? Zaśmiałem się ostatnio, gdy urzędniczka poinformowała mnie, że przedłużono mi kartę do 2050 roku. Raczej niemożliwe, abym żył przez kolejne trzy dekady. I mam tego świadomość, nie mydlę sobie oczu, że wydarzy się cud, a ja będę nieśmiertelny. Jestem śmiertelny. Zdaję sobie z tego sprawę.

Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Chciałbym zagrać osobę, która uprawia aktywnie seks, bo ja go uprawiam i mam swoje potrzeby, choć do dziewięćdziesiątki brakuje mi raptem kilku lat”. (Fot. Marek Zimakiewicz) Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Chciałbym zagrać osobę, która uprawia aktywnie seks, bo ja go uprawiam i mam swoje potrzeby, choć do dziewięćdziesiątki brakuje mi raptem kilku lat”. (Fot. Marek Zimakiewicz)

Lulla La Polaca o śmierci i przemijaniu

Nie boisz się śmierci, przemijania?
Do tematu śmierci podchodzę z dużą otwartością. Dopóki jestem pełen sił do działania i wiary, to życie jest coś warte. Nie godzę się na to, żebym miał leżeć, wgapiać się w sufit i czekać, kiedy wybije moja godzina.

A czego się boisz?
Bycia ciężarem dla innych. Nie chcę, żeby ktoś cierpiał z tego powodu, że musi mi podstawić talerz z jedzeniem, dupę podetrzeć, znosić wszelkie uciążliwości związane z opieką nad tym, co zostało z człowieka. Takie sytuacje nie należą do przyjemnych. A ja nie chcę się kojarzyć z niemiłym obowiązkiem. Wolę raz a dobrze oberwać, wynieść się na łono Abrahama i nie sprawiać innym kłopotu.

Pamiętasz ten moment, w którym dotarło do ciebie, że śmierć to realna perspektywa?
Pamiętam ten moment dokładnie. Kilkanaście lat temu wypełniałem przed operacją formularz, w którym musiałem podać dane osób, które odebrałyby moje zwłoki, jeśli operacja by się nie powiodła. Pierwszy raz uderzyło mnie, że jestem
śmiertelny, że moje życie kiedyś przecież się skończy.

Masz kogoś takiego?
Do wszystkiego upoważniona jest Sisi, czyli Damian. To ona będzie musiała się zająć formalnościami i innymi przykrymi sprawami, gdy Lulla wywinie orła. Poznaliśmy się 14 lat temu, gdy Sisi przyszła do mojego mieszkania z naszymi wspólnymi znajomymi.

Swoim bliskim dałeś już jasne wskazówki, jak ma wyglądać twój pochówek.
Testament mam spisany, a moi przyjaciele dokładnie wiedzą, jak zorganizować pogrzeb. Dałem im do zrozumienia, że do żadnej trumny mają mnie nie wkładać! Mam zostać skremowany. Kupiłem już urnę w kształcie szpilki, wszystko mam przygotowane.

Rozumiem stoickie podejście do śmierci, ale żeby od razu kupować urnę? Czy to nie przesada?
Jak ja tego nie zrobię za życia, to kto będzie o tym pamiętał? Lulla się urodziła na szpilkach i przesiadywała na stołku barowym. Szpilka, stołek barowy i kieliszek wódki to są moje życiowe atrybuty, bez których nie ma Lulli.

Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Dużo myślę o tym, co było, ale uważam, że nie należy codziennie mielić wydarzeń z przeszłości”. (Fot. Piotr Kała) Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Dużo myślę o tym, co było, ale uważam, że nie należy codziennie mielić wydarzeń z przeszłości”. (Fot. Piotr Kała)

Skąd wytrzasnąłeś urnę w kształcie szpilki?
Pojechałem raz do zakładu pogrzebowego i przymierzałem się do trumien, ale żadna nie spełniła moich oczekiwań. Urna też mi się żadna nie spodobała. Świadkiem tego była Bogna Kowalczyk, reżyserka „Boylesque”. Powiedziałem jej, że muszę mieć urnę w kształcie szpilki, a ona znalazła artystkę, która podjęła się zadania.
Ekipa Bogny zabrała mnie do jej pracowni. To było przemiłe doświadczenie. Jak już dogadaliśmy wizję, jak tę urnę wykonać, wyciągnęła nalewki i posadziła nas w ogrodzie, gdzie było jak w bajce. Pomyślałem, że tyle lat już mam, a znowu jakiś inny świat się przede mną otworzył.

Zadowolony byłeś z efektu końcowego?
I to jak! Urna jest czarna, na szpilce pozłacanej 24-karatowym złotem. Kto by pomyślał o czymś takim, żeby mieć urnę w kształcie szpilki? Nikt by nie pomyślał, a ja pomyślałem i mam to, co sobie wymyśliłem. Urna stoi na antresoli. Przyjdzie czas, to ją zdejmą i mnie do niej wsypią.

Ale przyznaj się, pewien strach jest?
Nie tyle strach, ile świadomość, że słuch po mnie może zaginąć. Bo czy ktoś będzie pamiętać za jakiś czas, że po świecie chodziła taka Lulla? Mam nadzieję, że tak, bo coś po sobie zostawię w spadku dla innych – czy to dla koleżanek po fachu, czy dla tych, które chciałyby, a boją się zostać drag queen, boją się opinii innych, tego, że ktoś
weźmie je za dziwadła. A tu się nie ma czego bać! Jak ktoś spojrzy na ciebie spode łba, uśmiechnij się do niego. Jak obrzuci cię inwektywami, puść je mimo uszu. Czasem nie warto pochylać się nad zdaniem ludzi, którzy nie mają dla ciebie znaczenia. Gdybym ja się bał, nie doświadczyłbym tylu cudownych chwil, które będę pamiętać do końca życia. A uwierz mi: żyć to ja potrafię… Wyjątkowo potrafię!

Wyjątkowo, czyli jak?
Siedzisz teraz na kanapie u mnie w mieszkaniu i nawet nie zdajesz sobie sprawy, co się na niej działo i ilu mężczyzn przewinęło się przez nią, jakie szaleństwa, jakie wygibasy tu się odbywały. Boże! Z iloma się wykotłowałam na niej!

Ty jesteś, Lulla, całkowicie bezwstydna – i to w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Nie żyłem pruderyjnie i nie boję się sam przed sobą przyznać do tego, że potrafiłam zaszaleć i dać upust fantazjom. Ja po prostu lubię żyć, a życie polega na tym, że doświadczasz, próbujesz różnych smaków życia, tych słodkich i tych ostrych, tak
szalonych, że gdy później o nich pomyślisz, nie jesteś w stanie uwierzyć, że gotowa byłaś na coś takiego.

Nigdy nie żałowałaś tych swoich szaleństw?
Zazwyczaj moje szalone przygody warte były ceny, którą później płaciłam. Po to jest cena, żeby ją płacić. Ja jestem jak Edith Piaf – niczego nie żałuję. Gdyby dano mi przeżyć moje życie raz jeszcze, raczej niczego nie chciałbym zmienić.

Jak myślisz, w jaki sposób zapamiętają cię ludzie – zarówno przyjaciele, jak i wrogowie?
Jestem przyjazny ludziom, nie mam wrogów, a przynajmniej żadni się nie ujawnili. Staram się nikomu nie robić krzywdy, nie doprowadzać do niezręcznych sytuacji, żeby drugi człowiek czuł się przeze mnie źle. Staram się być lojalny, solidny, rzetelny, uczciwy, bo
to zaszczepił we mnie mój tata. I cieszę się, że mimo tylu lat, cały czas otoczony jestem grupą przyjaciół. Gdy spoglądam w przeszłość, dochodzę do wniosku, że wszystkich wrogów – choć tego słowa używam teraz na wyrost, może bardziej pasowałoby określić ich jako nieprzyjazne mi osoby – było zaledwie kilku. Czasem nawet się nie wie, że tacy ludzie są blisko ciebie, i choć otaczasz ich życzliwością, nastawieni są do ciebie wrogo. To normalne, życiowe. Ludzkie po prostu.

Jesteś w takim wieku, że odchodzą twoi bliscy, znajomi – jak sobie z tym radzisz?
Na moim życiowym koncie znalazło się już kilka śmierci, pogrzebów i łez wylanych nad grobami. A strata kogoś, kogo darzymy przywiązaniem, zawsze jest trudna, bez względu na to, czy to pierwsza czy kolejna żałoba w naszym życiu.

Pamiętam, jak lata temu wróciłem z pogrzebu matki do domu i dopiero wtedy się rozpłakałem, bo dotarło do mnie, że już nigdy ze sobą nie porozmawiamy, nie pójdziemy razem na spacer, nie przytulimy się. Rozbeczałem się jak dziecko. Stałem pośrodku mieszkania i płakałem histerycznie. To „nigdy” dotarło do mnie dopiero w pustce mojego rodzinnego domu. Mało jest na świecie twardzieli, którzy po śmierci bliskiej osoby otrząsną się z tragicznych wydarzeń i pójdą dalej. Ja z pewnością do nich nie należę.

Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Dopóki jestem pełen sił do działania, życie jest coś warte. Nie godzę się na to, żebym miał leżeć i czekać, kiedy wybije moja godzina”. (Fot. Piotr Kała) Andrzej Szwan, czyli Lulla La Polaca: „Dopóki jestem pełen sił do działania, życie jest coś warte. Nie godzę się na to, żebym miał leżeć i czekać, kiedy wybije moja godzina”. (Fot. Piotr Kała)

Z wiekiem człowiek nie zaczyna godzić się z tym, że bliscy odchodzą?
Nie wiem, czy to nawet nie jest w jakiś sposób trudniejsze, gdy śmierć zaczyna zabierać twoich rówieśników. Rozmawiałem jakiś czas temu z moją przyjaciółką Iką, która przeżyła śmierć swojej przyjaciółki i nie mogła się z niej otrząsnąć. Wstrząsnęło nią, że jej równolatka zmarła.

Zdziwiła cię jej reakcja?
Nie, doskonale ją rozumiem. Niedawno zmarł mój wieloletni przyjaciel i też mną to wstrząsnęło. Gdy odebrałem telefon z informacją, że Marek nie żyje, aż usiadłem i przetarłem oczy ze zdziwienia.

Myślisz, że z czasem pogodzisz się z tą stratą?
Ostatnio poczułem chęć, żeby pojechać do Marka na cmentarz i po prostu pogadać. Pojechałem, zapaliłem znicz i stałem chwilę przy jego grobie, tocząc z Markiem wewnętrzną rozmowę. Taka dyskusja ze starym przyjacielem, jak za dawnych czasów, wiele mi dała. I choć rozum podpowiada, że Marka już nie ma, serce cały czas płata figla i podszeptuje, że jeśli pojadę do jego domu, spotkam go tam i porozmawiamy jak dawniej. Serce jest głupie, wolno się uczy, ale co byśmy bez niego zrobili? Wciąż nie pogodziłem się z faktem, że człowiek niezwykle mi bliski odszedł z tego świata. I już nigdy nie będzie nam dane spędzić razem ani minuty więcej. A z przyjaźniami w obliczu śmierci tak właśnie jest: wydaje się, że tego czasu dano nam zbyt mało…

Czas leczy rany?
Myślę, że tak, ale sami musimy dać się uleczyć. Nie ma innego wyjścia i trzeba oswoić się ze świadomością, że teraz kostucha będzie zabierać znajomych z naszej półki,
a nam nie pozostaje nic innego, jak zaakceptować ten fakt. Odejść musimy wszyscy. Ale dopóki możemy jeszcze coś z siebie dać drugiej osobie, cieszmy się i to róbmy, żeby nasze życie było jakieś i coś ze sobą niosło.

Nie chcę, żeby to zabrzmiało zbyt ostatecznie, ale pokuszę się o takie podsumowanie: miałeś (i chyba nadal masz) bardzo ciekawe życie.
Zobacz, jaki teraz mam widok z balkonu, zobacz te neony, zobacz, jaki cudny księżyc, czasami jeszcze lecą samoloty albo drony. Przyznaj, że przepięknie to wygląda! Mogę nie wychodzić z domu, stać na tym balkonie, spoglądać w dal. I mnie to wystarcza. Niczego więcej nie potrzebuję.

Może dlatego wciąż masz w spojrzeniu coś młodzieńczego. Mówisz, że niczego więcej nie potrzebujesz, ale tobie chyba nie grozi, że uciekniesz od świata i zabunkrujesz się w swoim mieszkaniu. Mam rację?
Dla mnie ludzie są tym, czym zapalone światło jest dla ćmy. Garnę się do nich. Jest to wzajemne, bo widzę, że ludzie też są mnie ciekawi i sprawia im przyjemność przebywanie ze mną. Pewna dziennikarka w trakcie wywiadu powiedziała, że jestem zawieszony gdzieś między dwoma światami: młodości i starości, i że balansuję na krawędzi między jednym a drugim, uparcie broniąc się, żeby nie wejść całkowicie do jednego świata, bo wtedy drzwi do drugiego zatrzasną się i nie będzie już możliwości, żeby zawrócić z drogi.

Zgadzasz się z tym?
Tak! Wielu młodych ludzi, dopiero gdy powiem otwarcie, ile mam lat, zdaje sobie sprawę z tego, że jestem
w wieku ich dziadków. A moi równolatkowie czasem patrzą na mnie z niezrozumieniem, bo teoretycznie nie powinienem tak żyć, jak żyję.

Bo ty żyjesz tak…
…jak chcę! Nigdy nie byłem wielbicielką konwenansów i nie widzę powodów, dla których miałoby się to zmienić. Nigdy nie będę tym, co to bułkę przez bibułkę. W gardle by mi stanęła taka buła. Oczywiście, są osoby w moim wieku, które prowadzą równie oryginalne życie co moje, ale należą do mniejszości. Myślę, że najgorsze byłoby dla mnie, gdybym dał się zamknąć w którymś z tych światów – zdecydować się albo na młodość, albo na starość. Lubię płodozmian, czerpanie najlepszych elementów z każdej rzeczywistości, łączenie ich, bo wtedy tworzy się eksplozja smaków, którą mogę jeść pełnymi łyżkami i nigdy mi się to nie znudzi.

Jesteś pewien, że nigdy?
Gdy nadejdzie dzień, kiedy przestanę czerpać przyjemność z towarzystwa innych ludzi, będzie to oznaczać wyłącznie jedno: że dopadła mnie starość i drzwi do młodości się zatrzasnęły. A starość zawsze
przychodzi niespodziewanie, z nią jest jak z miłością. Nie ma sensu z nimi walczyć, bo człowiek i w obliczu upływającego czasu, i zakochania jest na straconej pozycji. Jestem wdzięczny losowi, że jeszcze oddycham i chodzę. Chociaż cholera wie, czy w ogóle zdążymy wydać tę książkę, zanim wyciągnę kopyta. Może zaraz coś się stanie i koniec. Szlag mnie może trafić w każdej chwili! Przecież licho nie śpi i różne rzeczy chodzą po ludziach.

Mówisz o śmierci z uśmiechem, jakby to był kolejny Lulla Show.
A jak mam mówić? Durny jest ten, kto wypiera jedyny pewny element ludzkiego losu i myśli, że śmierć nie zapuka do jego drzwi. A jak zapuka do moich, to mam naszykowaną już dla niej naleweczkę i kieliszeczek. Co nie zmienia faktu, że każdego ranka, gdy otwieram oczy, cieszę się, że to jeszcze nie koniec.

Czy ty przypadkiem nie trywializujesz śmierci, żeby oszukać lęk?
Nic nie trywializuję, ale mówiąc o umieraniu, nie będę zanosił się płaczem, rozdzierał szat i na klęczkach błagał o życie wieczne. Każdy z nas umrze.
To od nas zależy, w jaki sposób wypełnimy lukę między początkiem a końcem. Nie boję się śmierci, bo biorąc pod uwagę mój PESEL, mnie już dawno nie powinno tu być. Już teraz żyję o 8 lat dłużej niż mój ojciec i jak o tym myślę, zawsze mnie zatyka ze zdumienia.

Jaki masz więc plan na najbliższą przyszłość?
Żyć w zgodzie ze sobą: za dnia być Andrzejem, a wieczorem Lullą, jeżeli tego dnia mam nią być. Kiedy kurtyna ma się odsłonić, to Andrzej zostaje za kurtyną – i jest Lulla. Tak to widzę.

Polecamy książkę „Lulla La Polaca. Żyć to ja potrafię!”, wywiad-rzekę Wiktora Krajewskiego z Andrzejem Szwanem, wyd. Znak Literanova. Polecamy książkę „Lulla La Polaca. Żyć to ja potrafię!”, wywiad-rzekę Wiktora Krajewskiego z Andrzejem Szwanem, wyd. Znak Literanova.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze