Przychodzimy z nią na świat. Drzemie ukryta w naszych genach, czekając na odpowiedni moment, by się ujawnić. Czy istnieją jakieś jasne strony alergii, jaki ma ona związek ze stresem oraz czy w Polsce jest coś szczególnie uczulającego – mówi alergolog prof. Jerzy Kruszewski
– Czy alergię da się wyleczyć?
– Nie, bo choroba jest zapisana w genach, a tych nie umiemy jeszcze korygować. Ale z dużym powodzeniem można eliminować przyczyny, blokować różne mechanizmy i leczyć objawy.
– W genach? To znaczy, że alergię się dziedziczy?
– Jeśli matka lub ojciec nie chorują, ale są uczuleni na roztocza, pyłki lub pokarmy, to prawdopodobieństwo zachorowania ich dziecka jest wysokie. Gdy chorują oboje rodzice, niebezpieczeństwo jest jeszcze wyższe. Genetycznie uwarunkowana jest też reakcja narządów zaangażowanych w reakcje alergiczne. U uczuleniowców są one nadreaktywne, a u podstaw tego zjawiska stoi proces zapalny.
– Skoro alergię mamy w genach, dlaczego może się ona ujawnić dopiero po dwudziestce czy po trzydziestce?
– Bo na geny duży wpływ ma środowisko. To warunki naszego życia sprawiają, że jakiś uśpiony gen włącza się, czyli rozpoczyna pracę polegającą na produkcji określonego białka. Dlatego alergia może obudzić się dopiero w dorosłym wieku lub nawet na starość. Choć gros alergików to ludzie młodzi.
– Co budzi geny?
– Może do tego dojść pod wpływem szczególnie silnego narażenia na alergen, na przykład wyjątkowo dużego pylenia roślin. Ciekawa i trudna diagnostycznie reakcja może mieć miejsce w przypadku niektórych uczuleń pokarmowych – nie wystarczy działanie samego alergenu. Musi ono zostać wzmocnione dodatkowym czynnikiem, np. wysiłkiem fizycznym, wypiciem alkoholu, oziębieniem, infekcją wirusową.
– Czy jest coś, na co nie da się uczulić?
– Uczulenie to reakcja układu odpornościowego na – mówiąc w dużym uproszczeniu – substancje o budowie białkowej. Jeśli zatem uczula nas coś niebiałkowego, to może to stać się alergenem, tylko gdy w organizmie połączy się z białkiem lub to białko zmodyfikuje. Takie alergeny nazywa się niepełnymi. Innym przykładem jest alkohol, który nie jest białkiem, a może wywoływać reakcje podobne do uczulenia, jednak bez pośrednictwa układu immunologicznego, co określamy mianem nadwrażliwości. Dla chorego to żadna różnica, dla lekarza różnica istotna, bo leczenie jest inne. Nadwrażliwym można stać się na każdy czynnik.
– Jakie leczenie jest najskuteczniejsze?
– Podstawową zasadą jest unikanie czynnika (alergenu) powodującego objawy. W codziennym życiu nie zawsze jest to możliwe. Sięgamy zatem po leki. Znamy takie, które hamują czynniki konieczne dla pracy „genów alergii” – to glikokortykosteroidy. Skuteczne jest też odczulanie, choć to długotrwała terapia. Jeśli po trzech latach chory i jego lekarz oceniają, że odczulanie jest skuteczne, to zwykle kontynuuje się je jeszcze przez dwa lata, jednak nigdy nie potrafimy powiedzieć, jak długo będzie trwała poprawa. Dobre wyniki mamy przy odczulaniu na jady owadów, na pyłki roślin i na roztocza kurzu domowego. Jest też wiele nowoczesnych leków pomagających doraźnie. Prawdę mówiąc, gdybym musiał sobie wybrać jakąś chorobę, to – biorąc pod uwagę możliwości i skuteczność leczenia – byłaby to właśnie alergia.
– A czym grozi alergia nieleczona?
– Pogorszeniem stanu. Całoroczne nieżyty nosa aż 8-krotnie zwiększają ryzyko astmy, a ta z kolei jest jednym z najwyższych czynników ryzyka rozwoju przewlekłej obturacyjnej choroby płuc. Są też takie postacie alergii, które zagrażają życiu. Tak może być np. po podaniu leku, na który chory jest uczulony, albo bardzo często po użądleniu przez takie owady jak pszczoła i osa.
– Czy stres ma wpływ na stan osoby uczulonej?
– Życie z alergią to życie w ciągłym stresie i napięciu psychicznym, bo trudno przewidzieć, kiedy coś może zaszkodzić. A nieustanny lejący się z nosa katar, zatkany nos, kaszel, swędząca wysypka, ból głowy to coś, co bardzo utrudnia codzienne funkcjonowanie i też może być powodem stresu. Do tego media, których wpływ na społeczeństwo jest ogromny, pogłębiają stres u alergików, niepotrzebnie strasząc i podając nie do końca sprawdzone informacje.
O tym, jak wielkie znaczenie ma nastawienie pacjenta do choroby, może też świadczyć fakt, że chory na astmę uczulony na pyłki jakiegoś kwiatka reaguje napadem duszności na sam widok rośliny, choćby była zrobiona z plastiku. Specjaliści wciąż dyskutują jednak, czy ten element psychiczny jest sprawą pierwotną, czy też pojawia się pod wpływem stresu towarzyszącego chorobie.
– Alergię łatwo rozpoznać?
– Pacjenci sami rozpoznają ją u siebie nader często i nie zawsze trafnie. Lekarze pierwszego kontaktu często mylą z infekcją czy zapaleniem oskrzeli. Czasami chory trafia dość późno do alergologa, po wielokrotnej terapii antybiotykami. Zasadą jest, że gdy jakaś infekcja trwa podejrzanie długo, chory powinien być skierowany na badania do alergologa, bo to może być początek astmy.
– Nie powinni zacząć jej leczyć?
– Można próbować i bywa, że lekarze rodzinni robią to dobrze. Ale trzeba pamiętać, że niektóre leki mogą uniemożliwiać diagnostykę. Poza tym zbyt wielu lekarzy – a zatem i pacjentów – boi się leków, zwłaszcza glikokortykosteroidów, które są kluczowymi lekami w terapii astmy.
– Z czego bierze się alergia?
– Jest kilka hipotez. Jedna z nich mówi, że... z nudy naszego układu immunologicznego, który przez wieki kształtowany był do tego, by bronić naszego organizmu przed inwazją drobnoustrojów i pasożytów. Dziś, kiedy wyręczamy go szczepieniami, antybiotykami, higieną, zaczyna traktować jako zagrożenie inne czynniki naszego środowiska, np. pyłki roślin.
– Wielu jest takich środowiskowych nadwrażliwców?
– Zespół Zakładu Profilaktyki Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przez trzy lata zebrał dane dotyczące 22,5 tys. osób z dziewięciu regionów Polski. Wynika z nich, że w zależności od regionu i płci cechy alergii deklaruje nawet 40 proc. respondentów, stany zapalne błony śluzowej nosa występują u ponad 35 proc. populacji niektórych wielkich miast. Alergiczny nieżyt nosa można rozpoznać u 25 proc., a astmę – u 10 proc. Polaków. Można też uznać, że 15 proc. dzieci i 25 proc. dorosłych jest właściwie leczonych.
– To dużo czy mało?
– Na tle Europy zachorowań jest raczej dużo, mało natomiast jest właściwie leczonych.
– Dlaczego? Czy może w Polsce jest coś szczególnie uczulającego?
– Nie wiemy, dlaczego w jednych krajach ludzie chorują częściej niż w innych. Wiemy za to, że na zachodzie Europy cierpi na alergie 20–30 proc. populacji. I ta sytuacja wydaje się stabilna. Pewien wpływ na wzrost częstości chorób alergicznych ma na pewno uprzemysłowienie, zanieczyszczenie środowiska. W Polsce najwięcej chorych i zagrożonych chorobą osób jest we Wrocławiu, ale niewiele mniej jest ich w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Katowicach, Poznaniu i Łodzi.
– Czy przed alergią można się jakoś uchronić?
– Do niedawna uważano, że dzieci chroni karmienie piersią. Dziś wiadomo, że jeśli nawet tak, to w bardzo niewielkim stopniu, a dzieci z grupy wysokiego ryzyka atopii jeszcze mniej.
– Co mają robić uczuleni dorośli?
– Z pomocą specjalisty ustalić, na co są uczuleni, i unikać tego alergenu. I nie kombinować. Tylko co trzeci astmatyk stosuje się do zaleceń regularnego przyjmowania leków. Reszta samodzielnie zmniejsza dawki, przerywa kurację, gdy tylko lepiej się poczuje. To szkodliwe, ale tak właśnie postępują przewlekle chorzy.
– A czy istnieje jakaś jasna strona uczulenia?
– Można być uczulonym na alergeny, których łatwo unikać. Poza tym większość chorób alergicznych można doskonale kontrolować tak, że żyje się z nimi całkiem dobrze. Wymaga to jednak przyswojenia pewnej wiedzy o chorobie, przyjmowania leków i współpracy z lekarzem. Niektóre badania statystyczne sugerują, że alergicy rzadziej zapadają na nowotwory i choroby układu krążenia. Dlaczego tak jest? Wciąż za mało wiemy na ten temat. Niewykluczone jednak, że jest to tylko zależność statystyczna, bez związku przyczynowego.