Marion Cotillard prywatnie jest mocno zaangażowana w sprawę ochrony planety. Teraz postanowiła zawalczyć o nią również za pomocą kina. Wyprodukowany przez aktorkę film „Bigger than us” portretuje młodych aktywistów, którzy działają na rzecz klimatu. Choć nie tylko.
W swoim ostatnim filmie pojawiasz się nie jako aktorka, ale producentka. Dlaczego zdecydowałaś się zainwestować w ten projekt własne pieniądze?
Mam dwójkę dzieci, Marcela i Louise. Syn ma dziesięć lat, córka pięć. Odkąd tylko zostałam matką, zastanawiam się, do jakiego świata ich zaprosiłam i jaki wpływ mam na to, jak będzie wyglądać ich przyszłość. Kiedy byłam mała, pokolenie naszych rodziców obiecywało mnie i moim rówieśnikom, że gdy dorośniemy, nasze życie będzie łatwiejsze. Mieliśmy żyć w beztrosce, skupiać się na rozpieszczaniu siebie.
Tymczasem dziś mamy kryzys klimatyczny, do którego w dużym stopniu przyłożyli się właśnie nasi rodzice i dziadkowie.
Tamte pokolenia nie miały refleksji na temat tego, jak bardzo eksploatujemy planetę, nie zdawały sobie sprawy, że nie można tego robić bezkarnie i bez końca. Moja generacja wie o tym aż za dobrze, bo cały czas coś przypomina nam o tym, że Ziemia jest zagrożona. Pokolenie moich dzieci chłonie te informacje i żyje w braku poczucia bezpieczeństwa.
Jak Ty się z tym czujesz?
Bardzo mnie to martwi, bo dorastanie ze świadomością, że nie ma w życiu niczego pewnego, trudno uznać za komfortowe. Dlatego miałam tak silną potrzebę, żeby jakoś na to zareagować. Tyle że nie wiedziałam jak. Ekologia jest mi bliska od lat, troszczę się o środowisko, segreguję śmieci, zwracam uwagę na to, co jem i w co się ubieram. Robię to już odruchowo. Czułam jednak, że wyposażenie w takie same odruchy moich dzieci to za mało. Aż poznałam Flore Vasseur, reżyserkę, która chciała zrobić dokument poświęcony młodym aktywistom i ich walce o zmianę świata. Poczułam, że nadajemy na tych samych falach, obu nam zależało, żeby pokazać, jak młode pokolenie stara się naprawić nasze błędy i bierze sprawy w swoje ręce, jak młodzi walczą o lepsze jutro.
Narratorka filmu to Melati Wijsen, która nie ma jeszcze 20 lat, a na rzecz środowiska Indonezji zrobiła więcej niż niejeden doświadczony polityk.
Poznałam Melati dzień przed jej 18. urodzinami. I zapytałam, dlaczego zamiast korzystać z młodości, woli angażować się w walkę o klimat. Spojrzała na mnie zaskoczona: „Czy mam inne wyjście?”. W tych słowach kryje się nastawienie sporej części jej rówieśników. Oni wiedzą, że muszą wziąć się do roboty, jeśli chcą mieć jakąś przyszłość, bo plan B w postaci ucieczki na inną planetę nie wchodzi w grę. Melati nie walczy o coś, co jest istotne tylko dla niej, ale o przyszłość nas wszystkich. W naszym filmie wyrusza w podróż, żeby poznać innych młodych aktywistów, którzy często ryzykują własne bezpieczeństwo, troszcząc się o innych, walcząc o prawa człowieka i sprawiedliwość społeczną, o naszą planetę. Jednym z haseł, które im towarzyszy, jest zjednoczenie ponad podziałami. Zależało nam, żeby widzowie „Bigger than us” to zrozumieli. Oni nie licytują się na zasługi, ważny jest dla nich efekt, a nie to, kto ma największe osiągnięcia i pod jakim sztandarem działa.
Kiedy poznałaś Melati jako 18-latkę, od kilku lat była już czynnie działającą aktywistką. Co ją do tego popchnęło?
Dorastała na Bali, rajskiej wyspie obezwładniającej swoim pięknem. Turyści chcą z tego piękna korzystać, co przekłada się na potworne zanieczyszczenie środowiska. Na pewno znasz te obrazki, na których plastikowe śmieci wynurzają się z oceanu i zasypują linię brzegową. Melati widziała to na własne oczy. Gdy skończyła 12 lat, razem ze swoją siostrą postanowiły coś z tym zrobić i zaczęły działać. Organizowały kampanie uświadamiające ludzi, czym grozi dalsze zanieczyszczenie. Mówiły o niebezpieczeństwie skażenia wody i pożywienia mikroplastikiem. W rezultacie doprowadziło to do debaty społecznej, której efektem był wydany przez rząd Indonezji zakaz używania plastikowych toreb i słomek na terenie kraju. Melati nie spoczęła jednak na laurach. Przeciwnie, zwycięstwo popchnęło ją do kolejnych projektów.
Jesteś aktywistką od lat. Pamiętasz taki moment w swoim życiu, kiedy zrozumiałaś, że my, ludzie, naprawdę potrafimy być dla Ziemi bezwzględni i zupełnie bez wyobraźni?
Jednym z takich przełomowych momentów była wyprawa na Antarktydę. Pojechałam tam z Greenpeace’em w czasie, kiedy naukowcy prowadzili badania nad wpływem człowieka na lodowce. Wszyscy wiemy, że planecie szkodzą śmieci i emisja gazów cieplarnianych, ale dopiero na miejscu miałam okazję przekonać się, jak ogromny wpływ na faunę i florę ma przemysłowe rybołówstwo, które zaburza łańcuch pokarmowy ekosystemu, dziesiątkując między innymi pingwiny i wieloryby. Mając takie doświadczenie, łatwiej zrozumieć, że świat to system naczyń połączonych.
Kadr z filmu „Bigger than us” (Fot. materiały prasowe)
Oglądając „Bigger than us”, wszystkich tych ludzi działających nie tylko na rzecz klimatu, lecz także sprawiedliwości społecznej czy dostępu do edukacji, czułem się jak na projekcji thrillera. Ktoś podłożył pod nasz świat tykającą bombę, a garstka dzieciaków próbuje ją rozbroić. Czy to może się udać?
Nie chcieliśmy dawać widzom fałszywego poczucia, że są ludzie, którzy za nich posprzątają bałagan, jaki robiliśmy od dekad. Do tej stajni Augiasza musimy wejść sami. Nasz dokument ma zachęcić do tego, żeby zacząć żyć mniej wygodnie, za to mądrzej. Pokazujemy młodych aktywistów po to, żeby zdać widzowi pytanie: „Hej, kiedy do nich dołączysz?”.
Wierzysz, że Twój film ma moc wpływania na ludzi?
Nie zamierzam się ograniczyć tylko do jednego filmu. To byłoby nie fair także w stosunku do aktywistów, których chciałam pokazać na ekranie. Niektórzy z nich nie mogli wziąć w nim udziału, bo byli zbyt zajęci własnymi projektami. To kolejny dowód na to, że te osoby nie szukają poklasku ani popularności.
Myślę, że kino może pełnić ważną funkcję edukacyjną, uświadamiającą. W ostatnim czasie jest coraz więcej przestrzeni, żeby prezentować produkcje, które odnoszą się do kondycji naszej planety. Tak jest choćby na festiwalu w Cannes, gdzie powstała specjalna sekcja „Kino dla klimatu”, seanse w jej ramach cieszą się dużym powodzeniem. To napełnia mnie radością i przywraca nadzieję, bo zainteresowanie tym tematem jest pierwszym krokiem do zmiany.
Marion Cotillard, aktorka znana z takich filmów, jak: „Annette”, „Imigrantka”, „O północy w Paryżu”, „Incepcja” czy „Mroczny Rycerz powstaje”. Ma na koncie Oscara i Złoty Glob za tytułową kreację w „Niczego nie żałuję – Édith Piaf”.
Dokument „Bigger than us” można już oglądać online na platformie mojeekino.pl.